Jestem nowa. Nie wiem od czego zacząć. Jestem z mężem już 10 lat, ale po ślubie dopiero 3 lata. Mamy 2-letnią córeczkę. Problem w tym, że mąż wkółko mnie oszukuje, kłamie prawie w 100% spraw, a nie daj boże jak sama o coś pytam, to wymyśla takie bzdury, ż e ma się dość. Ostatnio zmienił pracę, pytam czy ma tam jakieś koleżanki, bo parę razy spotkaliśmy jakieś na ulicy i przedtem ich nie znałam, a niektóre z nich odwiedzały go na nk ostatnio, więc domyśliłam się że to z pracy. Natomiast on zaprzeczał od kilku miesięcy i twierdził, że sami faceci u niego pracują. Ja powiedziałam, że mu nie wierzę, na to on,że może mi to udowodnić i wysłał sms do kolegi czy jakieś babki tam pracują,nie wiem na co liczył, bo kolega napisał, że przy ich hali przecież jest biuro i jakieś laski tam znają i dziwił się o co mu chodzi... Wkurzyłam się, ale nie o te laski, tylko, że tak można ściemniać i robić z własnej żony głupa! Z dzieckiem spałam w dużym pokoju, a on w małym, ale oczywiście niue obyło się bez pogróżek, że mnie zostawi bez kasy, że nie wróci na noc itp. Zachowuje się jak świnia! Dziś miał iść na popołudniówkę, ale o 17 słyszę, wraca, pytam co się stało, on na to, że się zwolnił, potem że wziął urlop na żądanie przez tel, potem że był w pracy godzinę wziąść urlop-3 wersje! Pytam gdzie był resztę czasu, na to on,że po centrum spacerował. Wkurzyłam się, bo mieszkamy na osiedlu poza centrum i siedzę z córeczką w domu, bo jestem na urlopie wychowawczym i też chętnie pochodziłabym po sklepach, dziecko zobaczyłoby choinkę i szopkę na starym rynku, ale nie on wolał sam dupę zapakować w auto i się szlajać! A jak w weekend chcę gdzieś pojechać, to słyszę, że musimy oszczędzać na paliwie. Wieczorem patrzę , a on wyciąga z plecaka nasz aparat cyfrowy, którego już nie używamy, bo mamy inny. Pytam po co mu to, na to on w końcu przyznaje, że jeździł po komisach, bo chciał go sprzedać! Na to ja oczy czemu wynosi po kryjomu wspólną rzecz i sprzedaje??? Nikt nie chciał go kupić, więc leży na półce, ale gdyby go skupili to nie widziałabym ani kasy ani aparatu! Było już tak parę razy. Jak można wynosić rzeczy z domu i po kryjomu sprzedawać nie kumam!!!
Nie raz już kamuflował pieniądze na drogie gry a ja i dziecko oszczędzałyśmy, on na swoje pierdoły zawsze ma. Mam dość kłamie ze wszystkim to były historie z wczoraj i dziś, a tak mam wkółko. Nie wiem co robić, jak się stawiam albo awanturuje to on mnie wyzywa, potrafi uderzyć, szapnąć, albo wyzywa od wariatek i twierdzi, że nie wie o co mi chodzi i że on nie kłamie !?! Czy to choroba czy facet ma mnie w dupie??? Co robić? Jak nim potrząsnąć żeby się wystraszył , że może mnie stracić i żeby zaczął się starać??
Aszczerze masz ochote z nim być?? Facet ewidentnie cię poniża i obraża a ty się na to godzisz??
a gdzie twoja duma?? poczucie wartości? przepraszam ale to jest przykre
Dobrze napisałaś, chyba moje poczucie wartości się trochę zakurzyło. Problem w tym, że to mój pierwszy facet, poznałam go jak miałam 17 lat, pierwsza miłość, pierwszy i jedyny facet w łóżku, nie wiem czy potrafię odejść...Kocham go, choć widzę co robi...Chciałabym jakoś to uratować tylko dwie strony powinny chcieć...
to proszę to poczucie wyjąć z szafy i odświeżyć koniecznie:)
a on kocha???
bo jeśli nie to nigdy nie jest za późno aby rozpocząć nową droge w życiu.
coś się kończy coś zaczyna...
nie wiem co dalej robić, on śpi w drugim pokoju i w ogóle nie ma zamiaru mnie przepraszać, coś tam chrząka, że święta spędzi osobno i że od stycznia się wyprowadzi!!! Co robić? On w ogóle ie czuje się winny...
Jeśli on chce się wynieść to nie powinnaś się sprzeciwiać. No bo co chcesz go błagać by został? A jeśli zostanie to tylko dlatego, że prosiłaś więc nie dlatego, że chciał. Rozumiem, że go kochasz ale powinnaś kochać przede wszystkim siebie.
Tak szczerze, to ja nie wierzę,że on odejdzie. Myślę, że aż tak daleko nie zagalopuje się. Jemu w domu jest wygodnie, a poza domem to już nie wiem tak naprawdę co robi itp., bo ściemnia ze wszystkim jak pisałam. Boję się o święta, bo dziecko będzie przeżywać jak tata nie pójdzie z nami na wigilie, ale przecież nie mogę go zmuszać, bo się ośmieszę...Naprawdę odechciało mi się świąt..