Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 19 ]

Temat: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Witam, od pewnego czasu przeglądam forum ale nie znalazłam żadnej sytuacji podobnej do mojej.....szukam jakiejś iskierki nadziei i nie znalazłam....
Wiem, że wiele osób oceni mnie negatywnie - jestem tą, która zdradziła...wiem nie mam usprawiedliwienia tylko czy zasłużyłam na prawie roczne piekło ze strony męża???
Po 7 latach - szczęśliwych, bez jednej poważnej kłótni, bez jednego "cichego" dnia zdradziłam...stało się, kontynuowałam znajomość z pobudek czysto egoistycznych dla podniesienia własnej wartości, nie było już mowy o seksie, gdyż psychika odmawiała takiego kroku - były telefony i może 5 krótkich spotkań przy kawie. Wiem, że trudno uwierzyć w tego typu romans a jednak taki był przebieg...Po pół roku mąż włamał się na skrzynkę,przyznałam się , bo kamień spadł mi z serca i tu zaczęło się piekło!
Piekło które trwa dziesiąty miesiąc! Mieszkamy nadal, były awantury, rękoczyny i wiele przykrych słów.
Mąż złożył pozew rozwodowy, rozprawa była w kwietniu - nie dostaliśmy go, sąd odroczył sprawę (weszliśmy na salę jak oderwani od obiadu:)) - roztrzęsieni i ze łzami w oczach....
Do tej pory żadne z nas nie złożyło ponownego rozpatrzenia sprawy...
Ale do rzeczy...
Przez 10 miesięcy mąż może 4 weekendy spędził w domu, wraca późnym wieczorami chociaż pracę kończy wcześnie, na początku wpadł w pułapkę czatów (przesiadywał całe noce), znalazłam wiele "gorących smsów" - zaznaczam, że nigdy nie siedziałam na czacie i nie mam rozeznania czy rzeczywiście tylko na podstawie wirtualnej znajomości można pisać czułe wiadomości? Były łzy i awantury - potrafił pod moim nosem pisać smsy...Byle mi na złość.
Popadł w jakiś amok, nie płaci opłat ( mi zablokował konto, chociaż wypłata moja tam wpływa), imprezuje i twierdzi, że nie ma nikogo i chce do rozwodu być czysty wobec mnie, a jednocześnie żebym dała mu czas i swobodę.
Cały czas twierdzi, że chce rozwodu ostatnio powiedział, że mnie nie kocha ale nic nie robi w tym kierunku. Błagałam by się wyprowadził i dał mi dojść do siebie - jestem kłębkiem nerwów bo go kocham i walczyłam o to małżeństwo, w tej chwili mój organizm już się poddaje nie jem i nie śpię, czuję jakbym się rozsypywała na tysiąc kawałków.
Zaznaczam, że mąż cały czas powtarzał, że dla niego to jest wciąż mało czasu.
Ale ile można dzień w dzień wracać do tematu zdrady.
Przechodził różne fazy ale w tej chwili zachowuje się jak na początku gdy się dowiedział.
Nie wiem co o tym myśleć? Kocham męża i chciałam ratować to małżeństwo ale już nie mam siły!
Pytanie powinnam skierować bardziej do mężczyzn, którzy przechodzili przez piekło zdrady i chcieli wybaczę, bo wiem , że mężczyźni trudniej wybaczają ale może któraś z kobietek ma podobne doświadczenie? Ja już nie daję rady....Czy możliwe żeby facet tak się zawiesił

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez black1977 (2010-08-28 00:28:01)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

moja droga

twoja historia jest koronnym dowodem do czego prowadzi zdrada... donikąd (zazwyczaj)

twój mąż, przeszedł piekło i ma prawo tak reagować
bo zdrada jest potwornie trudna, jeśli czytałaś fora to widzisz jak zdradzeni są pełni bólu i smutku, zdrada jest jak gwałt na wszystkim fizyczności, umyśle, gwałt, który trwa w kółko bez przerwy, bo od myśli nie da się uciec

z twojego postępowania rozumiem, że zrozumiałaś błąd i chcesz go naprawić, i jeśli 10 miesięcy znosiłaś taką walkę to dla mnie jest to dowód, że faktycznie chcesz

tylko musisz zrozumieć, że zdrada jest tak potężnym ciosem w serce, że w niektórych przypadkach rana może nigdy się nie zabliźnić, i niestety możesz stracić męża na zawsze, ale niestety te konkluzje przychodzą zawsze "po" bo żyjemy życie do przodu a rozumiemy wstecz

i nie ma znaczenia czy kobieta czy mężczyzna, czy uda się wybaczyć zależy tylko od  charakteru i siły miłości

co bym poradził:

odejdź, zostaw go samego z swoim bólem, myślami i miłością, czekaj aż sztorm ucichnie (czemu on ma się wyprowadzić a nie ty, pytam bez ironii po prostu z ciekawości to z czegoś wynika?)
daj mu odsapnąć od siebie, żeby zobaczył czy chce być z tobą czy bez ciebie
daj mu tyle czasu ile trzeba, on musi dojść do siebie, pogodzić się z tym co się stało, zrozumieć czego chce bo na razie to jest tylko odreagowanie złych myśli kłębiących się po głowie

i albo zrobi krok ponadto albo zrobi krok w drugą stronę
jeśli cię kocha po jakimś czasie miłość ta przyprowadzi go do ciebie (jaki to czas nie wiadomo, miesiąc, rok, lata) tyle ile zechcesz mu dać jako swoją pokutę
ale możesz czekać też na próżno i już nigdy nie będziecie razem i musisz się liczyć z taką opcją, bo zdrada zabija wszystko co piękne miłość, zaufanie, wierność, odpowiedzialność, wspomnienia i marzenia

teraz nie możesz zrobić już nic
tylko czekać, jeśli chcesz

życzę szczęścia wszystkim zdradzonym i zdradzającym
oby wiatr miłości prowadził was zawsze jednak we właściwą stronę

3 Ostatnio edytowany przez aga333 (2010-08-28 08:12:23)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Ja jestem jak Twoj maz. Tak naprawde czuje milosc do meza tylko przez kilka cudownych chwil, kiedy moj umysl zmeczony tymi ciaglymi wspomnieniami, bolem, ochydztwem jego czynu, wylacza myslenie o tym. Przez ten rok bylo tego razem moze z pol dnia. W ciagu roku tylko pol dnia kochalam meza naprawde, czulam ta milosc taka, jaka byla przez 18 lat. Gdyby to stalo sie kilka lat wczesniej, chyba bym odeszla. I to nie ma nic wspolnego z wybaczeniem. Ja nie umiem sie z tym pogodzic. Pewnie, podobnie jak ja meza, on kochal Ciebie bardziej, niz siebie samego. A dzis sie wscieka, bo zabilas to uczucie, bo brzydzi sie Toba, bo Cie nienawidzi, a najbardziej nienawidzi siebie, za te wszystkie uczucia, bo przeciez jeszcze 10 miesiecy temu, bylas jego swiatem, powietrzem ktorym oddychal, cieplem, ktore go ogrzewalo, energia , ktora dawala mu sile, dzis jestes tylko zona, ktora go zdradzila. Podobnie jak Twoj maz do Ciebie, nie umiem znalezc spowrotem drogi do mojego meza, mimo, ze on podobnie jak Ty, zapewnia mnie o swojej milosci, daje liczne jej dowody, bla, bla, bla, tylko, ze ja czuje sie, jak malpa, ktorej podtyka sie kolejnego banana. Jedynie, w przeciwienstwie do Twojego meza, nie odplacam pieknym za nadobne. Przychodzilo mi to do glowy, owszem. Ale szybko zrozumialam, ze oprucz odrazy do niego, czulabym jeszcze odraze do siebie samej. Czego Twoj maz Ci nie dal, ze szukalas przygod na boku? Prosze, powiedz mi. Moze to pomoze mi ulozyc choc jeden kawaleczek mojej historii?

4 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2010-08-28 11:45:27)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

A ja jestem jak Ty, nie gorzej bo to byl romans bo chciałam odejsc, nie pozowlił, zatrzymał, walczył , były łzy, rozmowy szczere do bolu bo chciał wiedzieć absolutnie wszystko, było duzo emocji bo kochanek nie chciał odpuscić, to ja nie wierzyłam,że mam się jeszcze uda, że nie  będzie do tego wracał , dotrzymał słowa.
Oczywiście nie było od razu tak różowo,oddzielając wszystko grubą kreską i rzucając całe siły na "walkę" z kochankiem, kiedy opadły emocje popadł w depresję bo tłumił w sobie bol,bo pomyslał ,że tak naprawdę nie kovham go tylko jestem z nim z litosci, pomogli nam bardzo specjaliści.
Mieliśmy dwie terapie, przeprowadzilismy się do innego miasta jak najdalej od tamtego miejsca, urodziły nam sie dzieci i to ja szybciej wrócę do tamtego tematu niż mąż, dla niego to zamkniety rozdział. Jednak każdy przypadek jest inny tak jak każdy czlowiek jest inny.
Powiem Ci,że mężczyzna potrafi wybaczyć i walczyć o związek,płeć nie ma tu znaczenia, trudno mi powiedzieć od czego to zależy, może od tego,że chciałam odejść i całe emocje przerzucił na walkę o to bym z nim została,jednak na pewno w charakterze człowieka i siły jego milosci.
To co robi Twoj mąż to wyniszczanie siebie i Ciebie; zemsta, robienie na złosć, krzyki , rękoczyny nie maja nic wspólniego z odbudową zwiazku, nie maja nic wspólnego z miloscią ani tym bardziej z wybaczeniem. To raczej urażona duma, niemoznosć pogodzenia się z tym co sie stało i wyzywanie sie na partnerze.
Mąż z całą cierpi ale to nie daje mu prawa do wyzwisk czy rękoczynów w takim piekle nie da się zyć.
.Nie ty zabiłas Waszą miłość, to on ją systematycznie zabija, Ty naraziłaś Wasz związek na ogromną próbę niestety maż nie daje rady sam ze sobą i przegrywa Wasze małżeństwo.
Tak tu jest pewien element historii agi333 i też jej zachowanie odbiło się na zdrowiu jej meża bo facet zył w ciągłym stresie,na szczęście aga mimo bolu opamietała sie bo kocha meża.
Nie zgadzam się z black ,że powinnaś czekać, nie da sie czekać w atmosferze awantur i rękoczynow, gróźb rozwodu, słów " nie kocham cie" bo to zwyczajna przemoc psychiczna i fizyczna mężczyzny wobec kobiety, mąż nie spędza wekendów w domu , msci sie na Tobie flirtując z inymi kobietami i jeżeli tego nie przerwiesz bedzie tylko gorzej.
Nie znam twojego meża, ale zastanawiam się na ile to ból a na ile pretekst do swobodnego, rozrywkowego życia i znęcania sie nad Tobą.Mąż popadł w jakieś błędne koło, wymyśla coraz to nowe sytuacje mające Cie zranić, on nie wybaczyl on KARZE, wiele w nim złych emocji i bolu i obawiam się ,że on szuka poza domem siły raczej  do odejscia od Ciebie, nie do naprawy związku, właśnie  na to nie jest jeszcze gotowy, na to ma za mało czasu.
Absolutnie nie  dacie sobie rady bez pomocy specjalistów, jeżeli mąż nie zrozumie ,że potrzebujecie pomocy,że do odbudowy związku potrzeba intensywnych starań  starań obojga,że szczera rozmowa nie ma nic wspólnego z ranieniem partnera, nic z tego nie bedzie. Porozmawiaj z nim , zaproponuj terapię, jak się nie zgodzi to nie ma sensu tego ciagnąć bo ta sytuacja Cię zniszczy i w koncu zostanie z Ciebie wrak kobiety.
Nie pozwól mu sie znecać nad sobą! Nie ma do tego prawa!! On widzi Twoje oddanie i zwyczajnie to wykorzystuje, jeżeli masz warunki wyprowadź się od męża nie musisz patrzeć na jego rozrywki i flirty , rozstanie da Wam również możliwość ochłonięcia i zastanowienia się czy rzeczywiście chcecie to ratować.Tu sie zgodzę z black , odejdź zanim sie wykończysz psychicznie.
Jak na razie to on dyktuje wszystkie warunki, czas to zmienic, wyprowadź sie i daj mu warunek terapii albo złóż pozew o znecanie się fizyczne i psychiczne.
Nie ocenię Cie negatywnie i to nie na zasadzie "kruk, krukowi.." po prostu gdy czytam Twoja historię jest mi przykro ,że wobec o wiele mniejszej niż moja winy, Ty właściwie nie dostałaś żadnej szansy, bo to co robi Twoj mąż to nie jest szansa.
Porozmawiaj z nim spokojnie, powiedz co Ty czujesz, zaproponuj wspólne poszukanie pomocy, to przwda ,że smutek tonie w czasie ale obawiam sie ,że jak nic nie zmienisz Twój mąż przywyknie do rozrywkowego zycia, znajdzie sobie kogoś a Ciebie zniszczy psychicznie. Jezeli nic nie zmienisz, czas tu raczej bedzie działał  na niekorzyść bo jest coraz gorzej.
I odpowiem Ci też na pytanie, które zadałaś. Nie , nie zasłuzyłaś sobie na prawie roczne piekło ze strony meża, zasłuzyłaś na prawdziwą szansę albo na rozstanie i rozwód, to co sie u Ciebie dzieje jest straszne, naprawdę współczuję.

5 Ostatnio edytowany przez black1977 (2010-08-28 12:07:42)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

pragnę zauważyć, że zgodnie ze słowami autorki mąż jej do czasu zdrady był niezłym przynajmniej człowiekiem, zgodnie szli przez życie z jego wszystkimi zawirowaniami

i to zdrada była czynnikiem który odbił się na nim tak strasznie
i jest to reakcja na ten fakt, nie popieram ani poniżania, ani rękoczynów, ani niczego innego przykrego, jednak nie każdy człowiek jest w stanie znieść myśl, że właśnie zawalił mu się cały świat, wszystko co było ważne, co kochał, nie ma dokąd pójść, gdzie się schować, myśli rozsadzają mu głowę i sobie z tym poradzić - czym jest zdrada wie tylko ten który jej posmakował, żadne opisy nic tu nie wnoszą, a ból jest tym większy im większa była miłość i zaufanie

i nie wiem gdzie napisałem, że powinna czekać w charakterze awantur (przeczytaj uważnie droga maju)

powiedziałem, że jeśli kocha może czekać,
i to najlepiej gdzieś bez niego, osobno mieszkając gdzieś indziej,
aż on będzie gotowy rozmawiać, choć może nie być gotowy już nigdy
bo na razie to jej obecność jest tylko zapalnikiem do dalszego cierpienia

bo dopóki on sam się nie zmierzy (i nie wygra)  z myślami o tym co się stało w swojej głowie, to nic im nie pomoże
a jak jego emocje ochłoną, to albo będzie ją kochał i razem to odbudują przez terapię lub samemu
albo to zdrada zabiła tą miłość, i on zwyczajnie może nie mieć ochoty na ratowanie związku

a czy mąż mimo tego, że był dobrym człowiekiem zasłużył sobie na zdradę, na nadszarpnięcie wiary w uczciwość, zaufanie nie tylko do obecnej partnerki, ale też do każdej innej kobiety która pojawi się w jego życiu, czy zasłużył by wszystko w co wierzył po prostu ktoś zniszczył, ktoś z kim razem tworzyli życie podjął decyzję za niego? nie sądzę

zdrada jest w większości przypadków skutkiem rozmijaniem się związku, ale owo rozmijanie nie może być przyzwoleniem na zdradę
autorka zrobiła źle, wyciągnęła wnioski (za co bardzo ją cenię) niestety skutki jej wcześniejszych decyzji mogą być nie po jej myśli, bo po drugiej stronie stoi też człowiek ze wszystkim zaletami i ułomnościami, człowiek który został skrzywdzony

tak uważam

6

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Droga black

W moim związku też bylo dobrze a jednak stało się, tak się czasem dzieje,nie będę tu wnikać dlaczego doszło do zdrady ani tym bardziej oceniać kogokolwiek, tym bardziej ,że trudno mi rzeczywiscie zrozumieć ból zdradzonego, jednak uważam ,że to co sie dzieje u maykaa nie ma nic wspólnego z szansą na odbudowę związku, to zwykłe znęcanie sie i jeżeli tej sytuacji sie nie przerwie ta kobieta popadnie w głęboka depresję.
Owszem to zdrada przyczyniła sie do tej lawiny, ale też takie sytuacje bywają ogromną próbą dla małżeństwa i bez prawdziwej szansy i wspolnego wysułku obojga nic sie tu nie uratuje.
To co robi jej maż to czysta zemsta i znecanie się, tak sie nie da zyć!! Jaka to szansa?Nie dostała najmniejszej szansy.
Nie nie napisałaś ,że ma czekać w atmosferze awantur, zgadzam się tu z Tobą powinni sie rozstać i ochłonąć, dać sobie czas  i albo wspólnymi siłami zacząć walkę o ratowanie związku albo sie rozstać. Oboje też bardzo potrzebują pomocy psychologa.
Jednak zostaję przy swoim zdaniu ,że to co wyprawia jej maż to znęcanie psychiczne i fizyczne i czas to przerwać bo to równia pochyła , która nieuchronnie prowadzi do katastrofy.

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

maykaa77 - Twój mąż nie jest gotowy do wspólnego życia i pracy nad Waszym związkiem. Nic go nie usprawiedliwia, nawet Twoja zdrada, ktorej przecież żałujesz. Zadbaj o siebie, pomieszkajcie oddzielnie, a potem w zależności od rozwoju wypadków (zachowania Jego i Twojego) albo w prawo, albo w lewo. Teraz on niszczy Was, Siebie, Ciebie, a Ty z poczucia winy na to pozwalasz. Nikomu to nie służy. Zgadzam się z tym, że on się mści i karze Ciebie uważając, że wszystko mu teraz wolno. Nie ma w tym nic zdrowego.

8 Ostatnio edytowany przez black1977 (2010-08-28 13:49:18)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

pragnę zauważyć, że w poście autorki nie ma nic o tym że mąż dał im szansę (po rozmowie wspólnej),
że chce budować, że chce o nich walczyć,

co więcej chciał rozwodu a teraz myślę, że sam nie wie czego chce,
więc może jest jeszcze szansa, ale tego nie wiem na pewno ani ja ani nikt,
ale szansa ta na pewno wymaga od mayki wiele cierpliwości i życia bez męża obecnie

co więcej póki jego ból się nie skończy, nie ma na to szans na jakiekolwiek porozumienie

ty piszesz tak jakby on dał jej szansę, powiedział, że wybaczył i zachowywał się nieadekwatnie do swojej decyzji
a mnie się wydaje, że on jej nie podjął, a mayka walczy o to by właśnie spróbował ją podjąć na ich korzyść, mimo wszystko
powiedziałbym mu: "wiem, że zachowałam się paskudnie, i nie ma na to usprawiedliwienia, ale jeśli chciałbyś dać nam szansę i uratować nas to będę na ciebie czekała, bo dla mnie ta miłość jest ważna, a przez to co się stało, nawet ważniejsza, a jeśli nie to uszanuję twoją decyzję" i dał mu czas do namysłu (ile to zależy od ciebie)

i nie pisz proszę, że zdrada "przyczyniła" się do tego zachowania, bo w tym przypadku jeśli wszystko jest w związku w miarę ok to właśnie zdrada jest powodem jego zachowania, a wytłumaczenie, że "czasem się tak dzieje" jest prawdą, tyle, że skoro miało się odwagę dokonać jakiegoś wyboru w życiu, trzeba się też liczyć z jego konsekwencjami, choć ja akurat jestem zdania, że błąd może się przytrafić każdemu i nie błąd jest ważny tylko czy ten który go popełnił wyciągnął z niego właściwe wnioski (w tym przypadku w mojej ocenie tak jest) i dlatego życzę mayce żeby się im udało stanąć na nogi, to  jej mąż wcale nie musi tego popierać, znam mnóstwo osób dla których zdrada jest równa z końcem wszystkiego co cudowne między ludźmi

nie popieram jej męża, w niczym co robi, bo uważam, że zdradzony może jeśli potrafi zachować się przyzwoicie mimo wszystko,
natomiast potrafię także zrozumieć jego ból i płynące z niego potworne, niesympatyczne iiracjonalne działania,
jej mąż jest jak poranione zwierze, które walczy ze wszystkim na około nie myśląc,
i póki nie zobaczy, że walczy sam ze sobą nic mu nie pomoże
co innego jest gdy do rozpadu zwiażku przyczyniły się obie strony i są dojrzałe na tyle by to zauważyć (niezależnie od tego kto zdradził)
a co innego gdy fajny facet (w oparciu o opinię autorki) zostaje zdradzony tak po prostu, z zapomnienie, z dreszczyku emocji, z głupoty, czy z jakiegokolwiek innego powodu

intencją wątku było pomóc mayce zrozumieć dlaczego tak jest, dlaczego jej mąż się tak zachowuje
poradzić praktycznie co może zrobić by ich ratować (jeśli chce)
i pomóc wytrwać w postanowieniu niezależnie na co się zdecyduje, bo to jej życie i nikt inny za nią go nie przeżyje

trzymam za was kciuki

a tak na marginesie choć to forum dla kobiet, ja akurat jestem facetem smile (ale się oczywiście nie obrażam smile )

9

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

black1977.....skad w tobie tyle madrosci , z przyjemnoscia czytam kazde twoje slowo , trafilam na forum w chwili zalamania, zakretu, a jestes drugim facaetem , ktory mysli i umie wyrazic swoje mysli... super

10 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2010-08-28 15:58:13)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Przepraszam black, rzeczywiscie jesteś facetem.
Zgadzam się ze wszystkim co napisałes również z tym ,że jej maż jest jak poranione zwierze, które tratuje wszystko co ma na swojej drodze". ale jej maż nie jest zwierzęciem tylko myslacym człowiekiem a agresja fizyczna i psychiczna nie jest zachowaniem irracjonalnym i wytłumaczalnym tylko czystym okrucieństwem wobec żony i nawet zdradzający ma swoje granice wytrzymałości a te juz zostały przekroczone.
Ja bym dawno odeszła, bo bym się czuła oszukana skoro mąż prosił bym dała nam jeszcze szansę, tu rzeczywiscie nie było mowy ani o szansie ani o wybaczeniu.
mayka powinniscie sie rozstac, nie mówię jeszcze o rozwodzie ale Twoja obecnosć wręcz nakreca męża, który sam już nie wie jak Ci sprawić większy ból. to musi sie wreszcie skończyć raz na zawsze, powinnaś również wziąć pod uwagę ,że mąż nie jest tym samym człowiekiem za którego wyszłaś, ta zdrada bardzo go odmienila. Odejdź od niego  i obserwuj, być może mąż oprzytomnieje i zrobi krok w Twoim kierunku, wtedy zaproponuj terapię ale może też tak być ,że rzuci się w wir zabaw i flirtów, wtedy będziesz mogła skupić się na sobie, zebrać siły i zakończyć to małżeńtwo, ba tak sie nie da życ.
Ja tu widzę dwóch nieszczęsliwych ludzi, którzy nie potrafią ze soba byc, ale też nie potrafią sie rozejść,  niestety nie wszyscy potrafią wybaczyć zdradę i być może Twój mąż do takich należy.
Nigdy nie wiemy jak sie zachowa człowiek wobec takiej sytuacji ale Twoj mąż wobec Ciebie zachowuje się skandalicznie i czas to przerwać.

11 Ostatnio edytowany przez black1977 (2010-08-28 16:03:56)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

"ale jej maż nie jest zwierzęciem tylko myślącym człowiekiem a agresja fizyczna i psychiczna nie jest zachowaniem irracjonalnym i wytłumaczalnym tylko czystym okrucieństwem wobec żony i nawet zdradzający ma swoje granice wytrzymałości a te już zostały przekroczone."

a co powiesz o zdradzie, nie jest czystym okrucieństwem? (a przecież ona też jest myślącą kobietą i w tej zdradzie było tyleż samo irracjonlaności)

widzisz maju, różnica między nimi jest jednak znaczna

ona cierpi świadomie, podjęła decyzję walki o rodzinę i bierze na siebie konsekwencje swego wcześniejszego czynu,

a on cierpi, bo ktoś podjął za niego, bez jego wiedzy decyzję by cierpiał
i zapewniam cię, że jego "granica wytrzymałości" została również przekroczona,

choć w dalszym ciągu nie popieram metod jej męża na wyrażenie bólu
to dotychczasowe trwanie u jego boku jest jej decyzja i ją szanuje,
wierzę też że w ten sposób chciała okazać swoją miłość,
nie udało się

teraz jeśli chce dalej o nich walczyć, musi się usunąć w cień i poczekać co zostanie po burzy w głowie męża, może odnajdzie tą miłość, ale może też zatracić się w szaleństwie
perfidia zdrady polega na tym, że skutki które na nas spadają po niej nie wynikają z naszych decyzji (przynajmniej w przypadku tej konkretnej zdrady)

kończąc naszym zadaniem nie jest ocena zdradzonego czy zdradzającej (czy jest sprawiedliwy, rozumny, ludzki) tylko zrozumienia i pokazania drogi,
i skoro mayka zapytała o drogę, to w dobrej wierze tłumaczę jak ja bym szedł do obranego przez nią celu

12

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Kurcze, Maja, ile wyrozumialosci. Czemu nie wyslalas autorki, albo mojego meza na terapie jak zdradzali dla podbudowania wlasnego ego? Przeciez tez nie sa zwierzetami, tylko myslacymi ludzmi. Co mysleli, ze zdrade opisuja w wierszach, oplakuja na filmach, i wyspiewuja w piosenkach dla zabawy. Ze mozna wrocic i powiedziec: kochanie, zdradzilam Cie, ale to nie mialo znaczenia? Doskonale rozumiem jej meza, bo sama mialabym ochuje mnie ote przywalic mojemu mezowi w twarz, ale powstrzymuje mnie tylko, to, ze jak bym zaczela, to bym go zabila. Za ten bol, za milosc, ktora zmienil w nienawisc, za obrzydzenie jakie czuje, kiedy na niego patrze, za to ze musze odwracac wzrok, zeby nie widzial jaka czuje odraze, za to, ze zmienil moje zycie w pieklo, boi dzis sama nie wiem, co czuje. A kochalm bardziej niz siebie sama.

Droga Maykaa, pytasz ile mozna wracac do jednej zdrady? Fajnie. A ja sie Ciebie zapytam, co my, zdradzeni mamy zrobic, zeby ta swiadomosc zdrady przez nasza najukochansza osobe odeszla od nas choc na chwile. Powiem Ci jak mojemu mezowi. Ta swiadomosc jest jak swiadomosc rodzicielstwa, nie musisz sobie przypominac, ze masz dziecko, bo czujesz to kazda komurka ciala, nawet jak na chwilunie jedna nie myslisz o tym dziecku. Podswiadomie zastanawiasz sie, czy Twoje dziecko jest szczesliwe, bezpieczne, czy zabralo sniadanie do szkoly, czy zdazylo na autobus. Zdrada, to takie dziecko, mysl o niej towarzyszy Ci wszedzie i zawsze, tylko juz nie jest tak przyjemna, nie napawa  Cie duma. Raczej tysiace razy dziennie wbija noz w serce, albo rozrywa to serce hakiem, az nic nie zostaje. Az resztka milosci zostanie wyszarpana i rozdeptana w piachu. A wy zdradzajacy pytacie: no jak to, dlaczego? Przeciez nic sie nie stalo? Przeciez masz mnie spowrotem. Tylko, ze ani zdradzajacy, ani zdradzeni juz niestety nie sa tymi samymi osobami.

13

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Aga333, nikt nie mówi, że wyjście ze zdrady jest proste. Że nie pociąga za sobą później konsekwencji, że jest lekko komuś zaufać, a później człowiek żyje, ba, z tą samą osobą następne 25lecie i wie, że już nic złego ich nie spotka. Tak, to boli, nie, to nie jest łatwe ani przyjemne, z tym się żyje cały czas.

Ale jeżeli ktoś nie jest w stanie sobie z tym bagażem poradzić, ma pełne prawo odejść. Zwyczajnie powiedzieć "Mam dosyć". Uzasadnione jest mocne trzepnięcie drzwiami i rzucenie wiązanką w zdradzającego, że "sam sobie jest winien".

Natomiast rękoczyny? Wyzwiska? Blokowanie komuś konta? Odmawianie wyprowadzenia się? To jest Twoim zdaniem zupełnie "fair" i "w porządku"? Bo dla mnie to jest przemoc wobec drugiej osoby, której nic nie tłumaczy, podobnie jak nic nie tłumaczyło zdrady. I nie można wpadać w taki stan, żeby usprawiedliwiać bicie kogoś, szarpanie czy wyzywanie, a może nawet zabicie - ot, bo się żyje z "dzieckiem" po zdradzie i nie można już nikomu zaufać.

Wierz mi lub nie, jestem dzieckiem z rozbitej rodziny, które przepłakało niejedną noc po rozwodzie, moja mama też przeszła przez piekło, z którym przyszło Ci żyć, ale ma się dzisiaj świetnie, jest w nowym, szczęśliwym związku, ja też żyję i nic mi nie dolega.
Z tym tylko, że mąż autorki postu długo nie zazna ani ulgi, ani spokoju, przede wszystkim dlatego, że zamiast przejść przez te wszystkie etapy znęca się nad swoją żoną. To mu wcale nie pomoże, bo im dłużej będzie się w tym wszystkim babrał, tym później z tego wyjdzie i odzyska normalne życie.

mayka, nie możecie już mieszkać razem, bo jest to tylko źródłem kolejnych cierpień. Jeśli mieszkanie jest Twoje, spakuj walizki męża za drzwi, jeżeli jego, sama się stamtąd jak najszybciej wyprowadź. Oczywiście dla męża może to być tylko rozjątrzenie rany, ale prędzej czy później zobaczy, że to jedyna droga. Możesz na niego czekać lub nie, ale bez dwóch zdań powinien pobyć SAM. Zgłoś się do Miejskiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej, jeśli mąż wciąż będzie stosował przemoc finansową (w postaci blokowania konta), psychiczną czy fizyczną. Tam uzyskasz darmową pomoc psychologów i prawników, którzy pomogą Ci wybrnąć z tej sytuacji, możesz również poprosić o pomoc ich mediatora, który podejmie się rozmów między Tobą a mężem.

Nie tkwij w tym, co dzieje się teraz, bo pogłębi się i Twój stan psychiczny - i tak już nienajlepszy - i jego.

14

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

maykaa77 sytuacje która opisujesz,a raczej emocje wynikłe z niej to nic innego jak etap po przezyciu zdrady.
Jak widać taki sam u kobiet jak u mężczyzn.Płacz ,gniew agresja ,desperacja ,niemoc.
Twoj mąż Cie kocha i to bardzo ,ale nie radzi sobie i Ty też nie.
Nie dacie sobie rady sami.
Usiądz i zmus go do rozmowy powiedz jak było od A do Z nawet ze szczególami nie kłam bo sie pogrążysz bardziej.
Wyjaśnij jak bardzo żalujesz jak go kochasz zaproponuj terapie ,psycholog.Dajcie sobie czas wyznaczcie go  wspólnie.Miotacie się oboje ,oboje cierpicie ,ale Twoj mąż bardziej.
Nie robi Ci na złośc on tylko pokazuje Tobie co zniszczyłaś i jak bardzo to boli ,teraz masz szansę zobaczyc sama na sobie co on czuł.Tylko rozmowa  jest szansa na zmiane .
Jak się odetniecie na zasadzie nie ma tematu odcinamy i fine bedziecie wracać za każdym razem,przy każdej kłotni.

Czasem ból jest wiekszy niz miłośc wtedy chyba trzeba odpuścić.
Romans z egoistycznych pobudek zniszczył Wasz związek ,jego zaufanie indywidualność i intymność,która Was łączyła jak mozna byc tak "głupim"zakochanym w sobie.
Ty nie masz sił?To wyobraź sobie co on czuje.
Jesli Wam sie nie uda mam nadzieję,że wyciągniesz bardzo bolesna nauczkę dla swojego może przyszłego kolejnego związku.
To nie jest tak,że odpokutujesz przez rok  moze 10 lat.Pokutować będziesz całe życie,szczerze i dobrze moze dopiero wtedy zrozumiesz wartośc słowa związek,miłość,lojalność,szacunek,Bo póki co teraz kierowałaś sie jedynie egoizmem.

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Tak sobie mysle i wiem napewno , ze ZDRADA to jest TRUCIZNA ktora powoli zabija.Niszczy spowalnia nasze myslenie .Czujemy eskalacje wlasciwie wszystkich UCZUC jakimi czlowiek dysponuje. Powstaje zwyczajnie silna mieszanka wybuchowa ktora  bardzo czesto prowadzi do  rozstan, rozwodow  i braku perspektyw na przyszlosc obojga uczestnikow zdrady. Co robic to najczestsze pytanie stawiane sobie w momencie  informacji o zdradzie. Z doswiadczenia wiem , ze pierwsza reakcja jest oslupienie ,potem wscieklosc zal,zlosc .na koncu STRACH i ANALIZOWANIE sytuacji.Blagania o powrot.Upokorzenia i telefony oraz rozne formy rozmow. Z reguly wszystko na nic sie zdaje .Bo jedna ze stron podjela decyzje, ze zdradzila ,n ze odchodzi i ma gdzies wszystko co nas laczylo. Wiem tez,ze raz naderwane ZAUFANIE zostawia RYSE nie do usuniecia  NIGDY. Nawet jesli chcemy wybaczyc   w imie dobrze pojetych interesow RODZINY to  prosze mi wierzyc  to NADERWANE ZAUFANIE  odzywa sie co chwile w roznych momentach nasego zycia. Bedziemy czesto cierpiec to jest PEWNE .JA to przezylam. Podjelam kiedys te decyzje KOCHAJAC wrecz NIEZIEMSKO . Ale przecielam to jednym pociagnieciem. NIGDY NIE ZALOWALAM PODJETEJ DECYZJI  trudnej decyzji.Polecam wszystkim ktorzy doznali zdrady i rozstan pod rozwage.Moze bedzie im latwiej? Pamietajmy zycie szybko przelatuje.Pomyslmy o SOBIE.A Czekac mozna tylko na to co przyniesie nam laskawy los .

16

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Czytałam te wszystkie posty i jakbym momentami słyszała siebie.
Zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam zaraz po tym.....co zrobiłam sobie i mężowi - bo wbrew pozorom, osoba która zdradziła ( i zdaje sobie sprawę ze swoje czynu) cierpi podwójnie....
I wierzcie mi że pochopne stwierdzenie, że ktoś raz zdradził zdradzi kolejny raz - kwestia charakteru.
Ja nie potrafiłabym już, nie warto!!!!!!
Tak jak pisałam zdrada uświadomiła mi ja bardzo kocham męża, patrzyłam na jego łzy, ból i cierpienie i cierpiałam razem z nim, bo nie zasłuzył na to wszystko.
Ale stało się....nie zmienię tego.
Mamy jedno życie i rok wycięty z życiorysu.
Skoro nie potrafił wybaczyć powinien odejść z godnością i nie gnębić osoby, którą rzekomo kochał  (im więcej łez tym więcej bólu mi zadawał).
Jeżeli chodzi o rozstanie na jakiś czas- było wiele rozmów, wiele możliwości - ale nie chciał.
Ostatnio stwierdził, że idzie do akademika na 4 noce, z czego 3 wracał po 24 do domu, bo rzekomo akademik zamknięty....ostatnio rodzice wyjechali, wyprowadził się, ale wieczorem odstawiał swoje auto a zabierał moje a rano odwrotni i codziennie to samo.
W maju załatwiłam terapię ale na godzinę przed... wycofał się.
Rozmów było wiele, praktycznie codziennie i wkoło rozdrapywanie tematu, próbowałam spokojnie i awanturami...ale grochem o ścianę...
Przez 10 miesięcy to trwa...teraz nie robi opłat ani nie kupuje jedzenia (wiem ohydne to jest ale skoro zablokował mi konto też z moją wypłatą i nie interesuje go za co jest jedzenie w lodówce- dla mnie jest to żenujące)...i nie powinno być takich tematów.
Jestem krok od depresji, wsiadając do auta nie mam siły nacisnąć na sprzegło, gdy on tylko widzi, że próbuję się podnieść dostaję nowe iosy...człowiek jest tylko człowekiem i ile jest w stanie znieść???
Zniosłaam bardzo wiele...
Czy nie jest to niedojrzałe zachowanie...bo kto dał mu prawo gnębić drugiego człowieka?
Ja zdradziłam-poniosę krę lub wybaczenie, ale kto go uprawnił do perfidnego niszczenia mni?
Ostatni tydzień był kryzysowy bo ciało odmawia mi posłuszeństwa... i co walczyć o niego czy o zdrwie???
Kocham go ale nie daję rady, a teraz też jest rzekomo na działce u rodziców....ale czy to prawda już nie mam siły ani chęci sprawdzać..

17 Ostatnio edytowany przez black1977 (2010-08-28 22:54:47)

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

droga mayko chyba nie zrozumiałaś co chcemy tobie przekazać

to co robi twój mąż (wszystkie krzywdy i podłości) niezależnie od tego czy wynikają z jego złej woli, czy też bólu po zniszczeniu miłości
w twojej obecności się nie ukoją nigdy, to co się dzieje zniszczy szansę jaką jeszcze może macie

wy musicie dać sobie czas osobno,
nie pytaj go o zdanie, po prostu zostaw z bólem który w nim jest
i albo go pokona dla was
albo tylko dla siebie
to zależy tylko od niego nie możesz mu pomóc, natomiast mu przeszkadzasz
on nie może pomóc tobie, natomiast cię krzywdzi

skoro nie robi opłat i nie kupuje jedzenia to zostaw  go samego będzie musiał dla siebie
a tobie skoro zablokował konto, załóż inne i zmień w pracy jego numer, nie widzę tu większego problemu

ty trwasz przy nim i masz żal, że tak się zachowuje to jest bezsensu, nie wiem czemu nie możesz go zostawić
skoro widzisz, że takie działanie nic wam nie daje tylko pogrąża was w spirali żalów i cierpienia
tu nie ma co rozmawiać, próbować, twój mąż jest w amoku i póki z niego nie wyjdzie nie ma dla was szansy

odpocznijcie ty fizycznie
on psychicznie
i może zdołacie to poskładać
to co niestety popsułaś

18

Odp: Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?
maykaa77 napisał/a:

Witam, od pewnego czasu przeglądam forum ale nie znalazłam żadnej sytuacji podobnej do mojej.....szukam jakiejś iskierki nadziei i nie znalazłam....
Wiem, że wiele osób oceni mnie negatywnie - jestem tą, która zdradziła...wiem nie mam usprawiedliwienia tylko czy zasłużyłam na prawie roczne piekło ze strony męża???
Po 7 latach - szczęśliwych, bez jednej poważnej kłótni, bez jednego "cichego" dnia zdradziłam...stało się, kontynuowałam znajomość z pobudek czysto egoistycznych dla podniesienia własnej wartości, nie było już mowy o seksie, gdyż psychika odmawiała takiego kroku - były telefony i może 5 krótkich spotkań przy kawie. Wiem, że trudno uwierzyć w tego typu romans a jednak taki był przebieg...Po pół roku mąż włamał się na skrzynkę,przyznałam się , bo kamień spadł mi z serca i tu zaczęło się piekło!
Piekło które trwa dziesiąty miesiąc! Mieszkamy nadal, były awantury, rękoczyny i wiele przykrych słów.
Mąż złożył pozew rozwodowy, rozprawa była w kwietniu - nie dostaliśmy go, sąd odroczył sprawę (weszliśmy na salę jak oderwani od obiadu:)) - roztrzęsieni i ze łzami w oczach....
Do tej pory żadne z nas nie złożyło ponownego rozpatrzenia sprawy...
Ale do rzeczy...
Przez 10 miesięcy mąż może 4 weekendy spędził w domu, wraca późnym wieczorami chociaż pracę kończy wcześnie, na początku wpadł w pułapkę czatów (przesiadywał całe noce), znalazłam wiele "gorących smsów" - zaznaczam, że nigdy nie siedziałam na czacie i nie mam rozeznania czy rzeczywiście tylko na podstawie wirtualnej znajomości można pisać czułe wiadomości? Były łzy i awantury - potrafił pod moim nosem pisać smsy...Byle mi na złość.
Popadł w jakiś amok, nie płaci opłat ( mi zablokował konto, chociaż wypłata moja tam wpływa), imprezuje i twierdzi, że nie ma nikogo i chce do rozwodu być czysty wobec mnie, a jednocześnie żebym dała mu czas i swobodę.
Cały czas twierdzi, że chce rozwodu ostatnio powiedział, że mnie nie kocha ale nic nie robi w tym kierunku. Błagałam by się wyprowadził i dał mi dojść do siebie - jestem kłębkiem nerwów bo go kocham i walczyłam o to małżeństwo, w tej chwili mój organizm już się poddaje nie jem i nie śpię, czuję jakbym się rozsypywała na tysiąc kawałków.
Zaznaczam, że mąż cały czas powtarzał, że dla niego to jest wciąż mało czasu.
Ale ile można dzień w dzień wracać do tematu zdrady.
Przechodził różne fazy ale w tej chwili zachowuje się jak na początku gdy się dowiedział.
Nie wiem co o tym myśleć? Kocham męża i chciałam ratować to małżeństwo ale już nie mam siły!
Pytanie powinnam skierować bardziej do mężczyzn, którzy przechodzili przez piekło zdrady i chcieli wybaczę, bo wiem , że mężczyźni trudniej wybaczają ale może któraś z kobietek ma podobne doświadczenie? Ja już nie daję rady....Czy możliwe żeby facet tak się zawiesił

Posty [ 19 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy warto jeszcze czekać czy szkoda życia....?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024