Dziewczyny, trafiłam na to forum, bo internet daje mi możliwość wygadania się, pozostając w jakiś tam sposób anonimowym. Mam koleżanki, ale nie rozmawiam z nimi o moich strasznych problemach w związku, bo po prostu mi wstyd.
Jestem zazdrosna, nawet chorobliwie, ale niestety mój Narzeczony jest człowiekiem nerwowym i po prostu sam często sprawia, że ta zazdrość się nasila.
Jesteśmy ze sobą cztery lata, na początku było pięknie i ładnie. Chodziliśmy na randki, wychodziliśmy do knajpy. Odkąd zamieszkaliśmy razem, wszystko się skończyło:( Nie ma knajp, nie ma wyjść, On zawsze ma jakiś powód, a to, że mu się nie chce, że jest zmęczony, że studia, że praca, itd. Wczoraj poszedł ze swoimi znajomymi z pracy na kręgle (w ramach integracji) .
Dodam, że ma tam koleżankę, o której (chyba specjalnie, żeby wzbudzić moją zazdrość, ale pewna nie jestem) zawsze mówi, że jest inteligentna, nie to co ja, że można z nią pogadać, nie to co ze mną, że jest fajna, ładna, itd. Wielokrotnie to słyszałam. Nawet zostając kiedyś dłużej z nią w pracy stwierdził, że spędził z nią najlepsze 5 godzin od tygodnia:(
No i miał wrócić ok 21, o 22 napisał mi smsa, że wraca o północy i tyle. Niestety oprócz zazdrości mam strach i lęk, że coś mu się stanie, dzwoniłam do niego zapytać jak wróci i z kim. Telefonów nie odbierał. Więc jak wrócił po 12 to ryczałam. I oczywiście awantura, że jestem wariatką, że zachowuje się jak idiotka, itd. Ja się martwiłam, ale On już i tak mi nie wierzy. Więc powiedział, że za dwa tygodnie idą prywatnie, ale oczywiście ja iść nie mogę...Powiedział, że nie chce sobie robić obciachu, że woli iść sam i że z nimi lepiej spędza czas, niż ze mną. Dodam, że pracujemy w jednej firmie i znam jego znajomych bardzo dobrze, więc problemu nie ma.
Nie bolałoby mnie to tak, gdyby nie fakt, że z moimi znajomymi nie chce wychodzić, w ogóle ze mną nie chce wychodzić. Mam 25 lat, nie wyszalałam się za młodu, bo zawsze były ważniejsze sprawy, a od czterech lat to już w ogóle, bo mój Narzeczony twierdził zawsze, że On się już wyszalał i teraz chce odpocząć. A teraz jak zaczął wychodzić to beze mnie. Nie chce nawet słyszeć o tym, żebym szła z nimi. A jak jest ze mną to piątkowe i sobotnie wieczory spędzamy w domu.
Nie wiem co mam robić, jak mam go przekonać do siebie...Czuje, że psychika mi siada, czuje się kurą domową, od sprzątania, prania, gotowania... Nie potrafi mnie nawet nigdzie zabrać, ani do kina, ani do knajpy. Czuje się po prostu jak wrak, jestem zrezygnowana.
Może któraś z Was miała podobne problemy.