Jakiś czas temu zdradziłam... był to w sumie przypadek, wcale nie chciałam, nie planowałam... Do niczego większego nie doszło (było to tylko całowanie, chociaz wiem jak to brzmi), ale po wszystkim napisałam jeszcze do gościa- w sumie też nie wiem po co... Postąpiłam idiotycznie, nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło... I nawet nie podejrzewałabym siebie...
Mój facet bardzo mnie ranił, od początku strasznie nie ufał (nie miał podstaw, ale mimo to... Dowiedział się o tym, bo wziął telefon i mi w nim grzebał- to było na porządku dziennym z jego strony...) No i najpierw nie przyznałam się do przelizania, potem on jakoś do tego doszedł- w ogóle pisząc to myślę sobie... co ja miałam w głowie... Przechodząc do meritum, przyznał mi się, że sam zdradzał swoje byłe dziewczyny, co kończylo jego związki... Ja go bardzo kocham- wiem, brzmi to może nawet śmiesznie w takiej sytuacji...
Oczywiście przepraszałam, prosiłam o wybaczenie, ale on pozostawał taki... zimny. No więc, gdy emocje ze mnie spadły- wygarnęłam mu kilka nieprzyjemnych rzeczy (on mnie regularnie gnoił w tej relacji i doprowadzał do płaczu- co najmniej 2 razy w tygodniu- bez powodu. Przypominało to swoiste tortury, potrafił przez 1-2 h ciągle mnie poniżac, ranic, podczas gdy ja tylko płakałam, a na nim nie robiło to żadnego wrażenia- potem nawet nie umiał przeprosic). Stanęło na tym, że popłakał się, stwierdziliśmy, że obywdoje siebie kochamy i próbujemy jeszcze raz... ale tu pojawia się moje pytanie. Nigdy nie byłam zdradzona, nigdy nawet nie byłam emocjonalnie zaangażowana w zwiazek jak teraz, zastanawiam się jednak co dalej? Powiedziałam mu, że nie jest parterem, z którym wyobrażam sobie moje życie za te powiedzmy 5 lat, wytknęłam mu brak jego perspektyw, że nie ma mi nic do zaoferowania. I chciałam byc z nim tak długo jak to możliwe, bo byłam szczęsliwa i kocham go, ale nigdy nie widziałam naszej przyszłosci.
Nadal mamy jednak próbowac... On chce i ja też, mamy sobie wybaczyc...
Jak powinna taka relacja dalej wygladac? Jak budowac ja po mojej zdradzie i tym wszystkim ? Nie wiem, co mogę robic, co powinnam... Teraz po jakimś czasie dopiero dociera do mnie co ja zrobiłam i dopiero zaczynam widziec swoją winę... Powiedziałam mu to wszystko, bo faktycznie myślałam, że to koniec i mnie zostawia, a on jednak mnie tak strasznie musi kochac...
Nie wiem jak to naprawiac, jak ma wyglądac nasza przyszłosc (różnimy się też sporo wiekiem- ja 20, on 27)... Czuję się podle, bo wiem jak musiałam go zranic depczac jego poczucie wartosci, a on... nie wiem co on teraz zamierza Czy w ogóle możliwe jest zamaznie swoich win?