Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 56 ]

Temat: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Cześć

Cieszę się, że trafiłem na Waszą społeczność. Parę lat temu już raz mi pomogliście, spojrzeliście na moją sytuację okiem obserwatora, podzieliliście się swoją opinią, podpartą doświadczeniem, ale co ważne – mogliście być bezstronni, za co jestem Wam bardzo wdzięczny. W ostatnim czasie życie znów sprawiło, że chciałbym podzielić się z Wami swoją sytuacją, przeżyciami i... uczuciami. Przestrzegam, krótko nie będzie, lecz liczę, że przetrwacie do końca wink
    Jestem 25 letnim facetem, który szybko musiał nauczyć się zadbać o dom i o siebie. Optymistą. Zastanawiam się czasami, czy aż nie za bardzo? Czy czasami faktycznie nie lepiej stracić nadzieję i popaść w otchłań codziennej pustki, marazmu, życia z dnia na dzień? Jednak wtedy uświadamiam sobie, że cholera, nie! Jestem zadowolony z życia, mam „pracę” o którą walczyłem, która daje mi dużo satysfakcji, poczucie spełnienia, stabilizację, zarobki pozwalające myśleć o przyszłości, pracę, w której zostałem doceniony i jestem o krok od awansu do miejsca do którego chciałem trafić od kiedy się tylko przyjąłem. Pracę jednocześnie sprawiającą, że muszę się dla niej bardzo poświęcać. Dla niej, czyli dla Was. Nigdy nie wiem czy wrócę z niej do domu... ale ktoś musi służyć, żebyście Wy mogli spać spokojnie. Do tego moje dwie największe pasje, które pozwalają mi się odprężyć, które dają radość i poczucie spełnienia, drugie studia, będące realizacją moich zainteresowań – psychologia. Jest prawie wszystko. Ale to wszystko jest niczym. Huh, jak filozoficznie.
    Taaaaak, chodzi o kobietę. Ale spokojnie. Nie będę się użalał nad sobą, nie będę pisał „4ever alone”, „Miłość to s*ka, a kobiety to sz**ty”. Nic z tych rzeczy. Bo... może zabrzmi to mało skromnie, ale nie mam problemu z poznaniem kogoś, nie boję się „podejść”, jest wokół mnie sporo kobiet, jestem spostrzegany jako pewny siebie i... znów mało skromnie, ale za takiego się uważam. Biorę od życia co mogę, lecz zawsze ważę na uczucia innych i na nich nie gram. Teraz ktoś pomyśli „To czego on do cholery chce, w czym leży problem?” Taaaa..... problem leży w mojej utracie myślenia i sile jaka ciągnie mnie do, nazwijmy ją, Patrycji. Siła pokroju rozpędzonego tira walącego w ścianę. Siła równie budująca, a jednocześnie niszcząca. Paradoks. Witajcie w moim paradoksie, paradoksie mojego życia.
    Poznaliśmy się dwa lata temu (2016). Końcówka Lutego, początek Marca. W sumie to nie. Wtedy  to się spotkaliśmy pierwszy raz.  Poznaliśmy się na pewnym, dużym portalu. Myślę, że mogło to być lato 2015 roku. Do spotkania nie doszło, nawet nie było takiej inicjatywy z żadnej ze stron, ja nie czułem ku temu chęci i kontakt się urwał. To był taki okres w moim życiu, kiedy szukałem sam siebie. Swojej tożsamości, nie byłem pewien przyszłości, szargały mną uczucia po moim poprzednim „związku”. Przyszedł rok 2016. Wszystko zaczęło się układać. Moja wymarzona robota, pierwsze studia. Po prostu euforia! Wszedłem na ten portal i... zgadnijcie kogo zauważyłem w zakładce „Nowi Użytkownicy”. Tak, ją wink Zaczęliśmy znów pisać, ale było zupełnie inaczej. Czułem dziką chęć spotkania się, poznania jej. Otworzyła się. Spotkaliśmy się pierwszy raz. Jej! Jakie to było uderzenie! Coś niesamowitego. Jej osoba przerosła moje największe oczekiwania. Elokwentna, wygadana, uśmiechnięta, wspólne tematy, a do tego nieziemsko piękna. Diabelnie. A przy tym skromna i stonowana.  Tak się potoczyło, że po tygodniu byliśmy razem. Abstrakcja, że tak szybko. Mieliśmy podanych siebie na „tacy”, nie musieliśmy o siebie „zawalczyć”, ale co Nas to wtedy obchodziło? Rodzice wzajemnie Nas „kupili”, mieliśmy podobne plany, marzenia, mogliśmy się czuć swobodnie. Poważnie i odważnie mówiła o przyszłości. Nie odtrącało to mnie, mimo krótkiego czasu znajomości, co jest dziwne. Idealnie.
      Do czasu moim drodzy, do czasu. Nasz początek równał się rozłące. Byłem na półrocznym szkoleniu  z związku z moją robotą.  Oboje wiedzieliśmy na co się piszemy. Przynajmniej tak Nam się wydawało. Spotkania raz w tygodniu, brak bliskości. Lecz uwierzcie, starałem się jak tylko mogłem rekompensować jej rozłąkę. Każdego dnia rozmawialiśmy, pisaliśmy, a w każdy piątek leciałem 300km na złamanie karku do domu. Żeby się spotkać. Tak minęły dwa miesiące. Piękne. Bo mimo nawału obowiązków każdego dnia czułem jej obecność. Że damy radę. Lecz nagle, z dnia na dzień to prysło. Dosłownie weekend był cudny, poniedziałek bez żadnych niepokojących objawów, a wtorek... zawiało chłodem jak nigdy. Mimo, że zapewniała, że jest dobrze, nie wierzyłem. Może za bardzo zacząłem drążyć, ale w środę, przez telefon wylała swoje żale. W skrócie – stwierdziła, że to było zauroczenie, że biła się z myślami, ale nie mogła tłumić tego w sobie. Ale wiecie jak z takimi rozmowami przez telefon. Spotkaliśmy się gdy zjechałem i nie potrafiła ze mną rozmawiać. To była mikstura manifestacji obojętności w stosunku do mnie wraz z próbą zniechęcenia. Słowo daje, nie wiedziałem co się dzieje. Skąd taka odmiana? Na moje rzeczowe pytania, próby zrozumienia reagowała złością i płaczem. Było mi ku**wsko źle. Milion myśli. Po jakiejś godzinie zadzwoniła ze słowem przepraszam. Wtedy się rozłączyłem i pomyślałem, żeby je sobie wsadziła w... nieważne. Po jakimś czasie próbowaliśmy mieć koleżeńskie relacje. Ja sobie ułożyłem w głowie, że serce nie sługa, za szybko weszliśmy w związek, do tego ta rozłąka i po prostu nie mogło wyjść. Jednak nie dałem za wygraną, chciałem się dowiedzieć co sprawiło, że podjęła taką decyzję. Podczas tej rozmowy usłyszałem „Nie masz nawet prawa popatrzeć w moją stronę i z Tobą i tak bym nie miała życia ”. Ku*wa! Żadne słowa w życiu mnie tak nie zabolały. Żadne. Starałem się wykreślić ją ze swojego życia, zapomnieć. Byłem w związku z inną, ale nie potrafiliśmy się dogadać, mimo że byliśmy blisko siebie. O „Patrycji” nie myślałem. Nie przywoływałem wspomnień, nie odwiedzałem „wspólnych” miejsc. A mimo to, tak podświadomie pojawiła się w moich myślach. Co raz częściej. Co raz intensywniej. Ale mówiłem sobie NIE, bo byłem w kolejnym związku.  Do czasu... do czasu kiedy dostałem drugie życie. Dosłownie. Już żegnałem się ze światem, w ułamku sekundy przeleciało mi przed oczami całe moje życie. Najlepsze wspomnienia. Dzieciństwo, rodzice i ona... nie pomyślałem o dziewczynie z którą byłem, tylko o niej. Do dziś nie jestem w stanie pojąć jak zdołałem wyjść z tego wypadku. Patrzę na zdjęcia i wciąż nie wierzę.  Chciałem wtedy się do niej odezwać, ale nie zrobiłem tego. Ona miała kogoś, ja też. Ale każdego dnia o niej myślałem. Mój związek się posypał (lecz nie z powodu moich myśli, a z powodu tego, że zostałem najzwyczajniej w świecie okłamany).
    Maj 2017. Nie wytrzymałem. Napisałem. Sraty-pierdaty, fajnie, że napisałeś, za dużo słów padło w złości, porozmawiamy od czasu do czasu. I to tyle.
    Wrzesień 2017. Teraz odezwała się ona. Szok. Przestałem o niej myśleć, a tu proszę. Spotkaliśmy się. Porozmawialiśmy o neutralnych tematach. Spotkaliśmy się drugi raz. Widziałem w niej ogrom problemów. Taki smutek, czułem to. Zaczęła opowiadać o sytuacji w domu (rodzice chcący sprawować ciągłą kontrolę, mówiący aby żyła jak oni chcą, ciągłe kłótnie, rękoczyny, problemy w pracy). Jak się wtedy we mnie wtuliła, poczułem jej zapach, usłyszałem przepraszam i te łzy w oczach... zmiękłem. Spotykaliśmy się częściej i więcej. Ciągły kontakt, kilka pocałunków. Moja wewnętrzna bitwa, czy pchać się w to? A niech tam... raz się żyje, a nigdy na nikim mi tak nie zależało jak na niej. Lecz wtedy usłyszałem, że jedzie do pracy do brata. Do dużego miasta, 80km od naszej miejscowości. Że musi odpocząć od rodziców, spróbować czegoś nowego. W dzień wyjazdu widziałem jej łzy, nie mogła się ode mnie odkleić. Miała mnóstwo wątpliwości czy jest to dobra decyzja. Ale pojechała, z myślą, że szybko wróci. Przyjeżdżała średnio co 5 dni. Mieliśmy stały kontakt. Nie pasowało jej życie w dużym mieście. Hałas, tłok, ludzie w biegu praca średnio po 11h. Nie miała sił by żyć. Starałem się być wsparciem. Miała wrócić. Ale pewnego dnia znów poczułem ten chłód.... jak się skończyło to wiecie.
    Luty 2018. Ostatni rozdział. Chyba. Tak przynajmniej podpowiada rozsądek.
Nie pamiętam nawet kto zainicjował ponowny kontakt i spotkanie. Od czasu do czasu pisaliśmy, raz na jakiś czas się zobaczyliśmy. Dużo rozmawialiśmy o życiu. Że chce wrócić, że nie ma już siły. Że nie jest doceniana w pracy, że nie ma wolnego. Jak jakiś niewolnik. Podkreśliła, że poprawiły się relacje z rodzicami, jednak nie podchodzą oni z aprobatą do jej powrotu. Przez jej słowa i zachowanie wyrażało się to, że w końcu dorosła. I jakoś w Marcu, znów zostaliśmy parą. Broniłem się, obawiałem się powtórki. Ale to, że zauważyłem, że (chyba) poukładała sobie w głowie spowodowało, ze znów zaryzykowałem. Żeby była jasność, czułem, że w końcu daje od siebie więcej. Jest bardziej czuła, zainteresowana, bliska, przychylna. I tym razem bardziej wyszło to od niej. Postanowiła, że wraca w Sierpniu, znajdzie pracę na miejscu i chce sobie ułożyć życie tutaj. Ze mną. W końcu zacząć robić coś dla siebie. Kwiecień minął Nam doskonale. Czułem się potrzebny, ważny, dawaliśmy sobie poczcie szczęścia i oparcie. Wspierałem ją i wysłuchiwałem jak żaliła się o pracy, starając się dać jej otuchy i podkreślić, że już niedługo będzie w domu. Jednak ze strony jej brata zaczęły wychodzić co raz dziwniejsze propozycje, których celem było uwiązanie Patrycji na miejscu. Dlaczego? Bo jest sumienna, pracuje za grosze, nie sprzeciwia się niczemu, wszystko zrobi i nie trzeba jej dać wolnego, żeby odpoczęła. Do tego rodzice, „cisnący” ją by została w dużym mieście i to żebym ja się przeprowadził. I słowo daję, że bym to zrobił, gdyby ona się tam dobrze czuła, a tak nie jest. A jeszcze z innej strony – ja oczekujący, że wróci. Z każdej strony każdy wymagał od niej czegoś innego. Naciski, presje. Czegoś, czego nie da się pogodzić. Wracając do dziwnych propozycji – był to min. zakup wspólnego samochodu, kredyt na firmę – ze wszystkiego udało się wybrnąć, bo postanowiła ,że wraca.  Mogłoby się wydawać, że to dziwne, że rodzina za wszelką cenę chce ją przekonać, by nie wracała. Nie do końca... nie dość, że odwala większość roboty w firmie to matkuje 33 letniemu bratu, z którym mieszka. Bratu, który jest po prostu nieporadny życiowo i każdy skakał wokół niego jakby był Panem świata. I właśnie temat brata jest tutaj problemem. Brata makiawelisty o typowej osobowości borderline, który jest skłonny sięgnąć po szantaż i manipulację, nie myśląc o innych, nawet bliskich. Skąd moje tak odważne wnioski? Otóż początkiem bieżącego miesiąca okazało się, że braciszkowi pogłębiła się depresja. Że nie ma siły do życia, płacze, gada o śmierci, wygaduje do rodziców,że cieszy się, że mieszka z Patrycją bo to dla niego największe wsparcie (Wcześniej, przed zdobyciem wiedzy, że ona wraca, nie powiedział do nich na nią ani jednego dobrego słowa, ciągle krytykował – a teraz ją chwali i podkreśla jakim to ona nie jest wsparciem po to, by rodzice dali dać do zrozumienia Patrycji, że MUSI ZOSTAĆ I BYĆ WSPARCIEM DLA BRATA, że to jej obowiązek). Ja wiem, że depresja nie może być bagatelizowana, jednakowoż jej „pogłębienie” pojawiło się w momencie, kiedy dowiedział się, że siostra chce wrócić do domu. Do mnie ;( Przypadek? Myślę, że nie. Bo czy osoba mająca depresję potrafi świetnie się bawić, napie***lać się w klubie i spotykać się co chwila z inną?  Nie bardzo. Lecz pod wpływem tego pogorszenia się (haha) zdrowia brata usłyszałem od Patrycji, że nie wie kiedy wróci, bo nastąpi to wtedy, kiedy poprawi się jego stan. Powiedziała też, że z każdej strony czuje presję, różne naciski, oczekiwania. Próbując ja uspokoić powiedziałem, że rozumiem, lecz nie ma co przesądzać, że będzie dłużej czy krócej. W tym miejscu chcę też napisać, że nie postawiłem jej ultimatum „Masz wrócić i koniec”.
W międzyczasie brat zaczął przebąkiwać Patrycji o wspólnym biznesie! Bo przecież to bez sensu robić na kogoś, wrócisz do domu i co będziesz robić? Tyrać w sklepie za 2000? Bez sensu. No jak to usłyszałem to krew mi się zagotowała. Najgorsze, że ona sama zaczęła w to wierzyć! Powiedziała mi, że w naszych rodzinnych stronach naprawdę nie ma dla niej perspektyw (Pracy jest od groma!), że ona by chciała robić coś ambitnego, że biznes to super pomysł (nie trafiają logiczne argumenty wskazujące, że to wcale nie takie hp-siup, nie jest w stanie powiedzieć co by chciała otworzyć...) i w sumie to miasto to nie jest takie złe, że przyzwyczaiła się do hałasu i mieszkania w bloku. Szczęka mi opadła. To jest niemożliwe, że ktoś, sam z siebie zmienił by swoje podejście o 180 stopni w przeciągu tygodnia! Śmierdzi manipulacją na kilometr. Cholernie wyrafinowaną manipulacją, bo przeprowadzoną tak, że ona myśli, że sama doszła do takich wniosków i właśnie to jest „robieniem czegoś dla siebie”.  Dodała, że w związku z tym sama nie wie jak to z Nami będzie, bo nie będziemy mogli być przy sobie tak często jak tego potrzebujemy. I że chyba nie potrafi się zakochać, że znów za szybko zaczeliśmy... to wyczuwam jak próbę wyzbycia się jednej ze stron, jak pozbycia się problemu. Czuję się jakbym dostał w twarz i został wdeptany w gó*no.  Twierdzi, że myśli nad wszystkim, ale jest tego za dużo.

I ludzie, co teraz zrobić? Jak to wygląda z punktu widzenia anonimowego obserwatora? Bo ja czuję się po prostu odstawiony na bok, jak pajac, który powinien posłuchać rozumu i zawinąć kitę, jeśli kobieta wybiera coś innego, ale z drugiej strony czuję wewnętrzną chęć walki. Walki o nią i o uczucie. Tylko czy to nie jest walka z wiatrakami? Nie chcę jej stracić, widzę, co się z Nią dzieje, jak jest przytłoczona. Czuję, że jej decyzją był powrót, a decyzja o pozostaniu jest decyzją jej rodziny... słuchać rozumu czy serca? Jeśli serca, to jak postąpić? W jaki sposób przedstawić argumenty? Jeśli jest tak skołowana, zaoferowana „problemie” brata to jeśli jej powiem, że to wyglądaj jak manipulacja, to ja zostanę odebrany jak wróg...
Jak się zachować? Oziębić relacje?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Wybrałem zły dział. Czy jest opcja przeniesienia do działu "Trudna miłość, zazdrość, nałogi"?

3

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Dopuki nie odetnie się od rodziny nie masz o co walczyć no chyba że przeprowadzisz się w jej okolice jesteś mundurowym? Jeśli tak to chyba nie będzie tak łatwo się przenieść ?

4

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Przeniesienie się nie jest ciężką sprawą. Gotów byłbym to zrobić, jednak wiem, ze jej samej tam dobrze nie jest. Ja tez bym sie męczył w dużym mieście i nie ukrywam, ze rzucenie tego co wypracowałem to byłaby głupota, naprawde otworzyły mi sie spore możliwości, na ktore sam zapracowałem. Ktos moze pomyslec, że jestem hipokrytą - sam nie się nie przeprowadzę, a chcę by to ona zrobila. Z tą różnicą, że ja sporo zostawiam, a ona sie uwalnia.

A dokładnie - wyrachowanego brata. Uwierz, ze potrafi zmanipulować kazdego, łącznie z rodzicami. Oni sie martwią o jego zdrowie, a on to wykorzystuje. Nie pierwszy raz. Gdy i on mieszkal na miejscu to zawsze miał co chiał i każdy skakał jak on zagrał. Jeśli chodzi o jej rodziców - kurcze, bardzo dobrzy ludzie. Wiem, ze jej rodzice sie ciesza, ze jesteśmy razem, moi zresztą też.

Tylko gdzie tutaj mozliwość odcięcia 33 letniego dziecka?

5

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

Przeniesienie się nie jest ciężką sprawą. Gotów byłbym to zrobić, jednak wiem, ze jej samej tam dobrze nie jest. Ja tez bym sie męczył w dużym mieście i nie ukrywam, ze rzucenie tego co wypracowałem to byłaby głupota, naprawde otworzyły mi sie spore możliwości, na ktore sam zapracowałem. Ktos moze pomyslec, że jestem hipokrytą - sam nie się nie przeprowadzę, a chcę by to ona zrobila. Z tą różnicą, że ja sporo zostawiam, a ona sie uwalnia.

A dokładnie - wyrachowanego brata. Uwierz, ze potrafi zmanipulować kazdego, łącznie z rodzicami. Oni sie martwią o jego zdrowie, a on to wykorzystuje. Nie pierwszy raz. Gdy i on mieszkal na miejscu to zawsze miał co chiał i każdy skakał jak on zagrał. Jeśli chodzi o jej rodziców - kurcze, bardzo dobrzy ludzie. Wiem, ze jej rodzice sie ciesza, ze jesteśmy razem, moi zresztą też.

Tylko gdzie tutaj mozliwość odcięcia 33 letniego dziecka?

33letnim dzieckiem to on jest ale dla rodziców a nie dla niej . Jej brat z tego co piszesz to ma naprawdę poważne problemy i powinien się leczyć . Przeprowadzając się nie będziesz miał takiego stopnia jaki masz ? Zapracowałes na niego .
Myślałeś nad tym żeby ją namówić na pójście do psychologa może jej by wytłumaczył że nie moze brać odpowiedzialność za czyjeś życie ona się od niego nie uwolni sama.

6

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Twoja Patrycja jest bardzo podatna na wpływy swojej rodziny .. jeżeli sama się nie zdecyduje wkoncu odciąć możesz tylko przenieść się do niej ale z drugiej strony jak się przeniesiesz czy to coś zmieni ? Bo w końcu zacznie z Tobą spędzać więcej czasu jeszcze jej brat zabroni z Tobą widywać i pomimo że będzie chciała ulegnie bratu będziecie wiecznie nieszczęśliwi. Może porozmawiaj z nią o jakieś terapi żeby zrozumiała że jest manipulowana i wkoncu zawalczyla o swoje szczęście...

7

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Smutniania - Cóż, ma być niańką dla brata. Zajmować się całym mieszkaniem, praniem, sprzataniem, nawet mu pokoj ogarnia.... abstrakcja. Ja od "łepka" miałem mnóstwo obowiązków domowych i nie byłbym dziś w stanie zostawić wszystkiego na głowie kobiety. Ale jak widać, inni potrafią.
Jeśli chodzi o leczenie, to się leczy. Zarówno terapia jaki i farmakologia. Lecz wielce sie pogorszyło i tak wielce zaczął ją chwalic i doceniac, kiedy podjęła decyzje o powrocie.
O psychologu mówiłem, używająć argumentów, ze najlepszym lekiem i spsoobem na rozwiązanie problemów będzie rozmowa ze specjalistą, który spojrzy na sytuację chłodnym okiem, ale kategorycznie odmówiła, twierdząc, ze to jest zbędne, a widzę, jak jest zbita sad

Kwestia stopnia, to nie o niego chodzi. Mam szansę na zmianę wydziału. Do ktorego malo kto ma możliwość się dostać - szczególnie w tak mlodym wikeu jak ja. A jednak uporem, zaangażowaniem, znajomością przepisów i postawą, mam na to widok.

@Wydajemisię -  Boje się, że się zmieni tylko na początku, bo nawet jeśli się przeniosę, to nadal pozostaje pod wpływem brata. Ktory znajdzie sposób, zeby nie było sielanki.
Cholernie bym chciał, żeby, jak mówisz, zawalczyła o szczęście, zeby w końcu mogła zacząć żyć swoim zyciem sad
Tylko jak namówić? Jak jej sać do zrozumienia, ze to jedna wielka, manipulacja.


Jescze wczoraj stwierdziła, ze nie chce tez wracać mieszkać do rodziców, bo ma juz swoje przyzwyczajenia. Ten argument rozumiem. Ale jeszcze dwa tygodnie nie było o Nim mowy...

8

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Może o dom potrafisz zadbać, ale o siebie (mimo swojej opinii) nie, inaczej nie pakowałbyś się w kolejną skomplikowaną/e relację/e.

9

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

Smutniania - Cóż, ma być niańką dla brata. Zajmować się całym mieszkaniem, praniem, sprzataniem, nawet mu pokoj ogarnia.... abstrakcja. Ja od "łepka" miałem mnóstwo obowiązków domowych i nie byłbym dziś w stanie zostawić wszystkiego na głowie kobiety. Ale jak widać, inni potrafią.
Jeśli chodzi o leczenie, to się leczy. Zarówno terapia jaki i farmakologia. Lecz wielce sie pogorszyło i tak wielce zaczął ją chwalic i doceniac, kiedy podjęła decyzje o powrocie.
O psychologu mówiłem, używająć argumentów, ze najlepszym lekiem i spsoobem na rozwiązanie problemów będzie rozmowa ze specjalistą, który spojrzy na sytuację chłodnym okiem, ale kategorycznie odmówiła, twierdząc, ze to jest zbędne, a widzę, jak jest zbita sad

Kwestia stopnia, to nie o niego chodzi. Mam szansę na zmianę wydziału. Do ktorego malo kto ma możliwość się dostać - szczególnie w tak mlodym wikeu jak ja. A jednak uporem, zaangażowaniem, znajomością przepisów i postawą, mam na to widok.

@Wydajemisię -  Boje się, że się zmieni tylko na początku, bo nawet jeśli się przeniosę, to nadal pozostaje pod wpływem brata. Ktory znajdzie sposób, zeby nie było sielanki.
Cholernie bym chciał, żeby, jak mówisz, zawalczyła o szczęście, zeby w końcu mogła zacząć żyć swoim zyciem sad
Tylko jak namówić? Jak jej sać do zrozumienia, ze to jedna wielka, manipulacja.


Jescze wczoraj stwierdziła, ze nie chce tez wracać mieszkać do rodziców, bo ma juz swoje przyzwyczajenia. Ten argument rozumiem. Ale jeszcze dwa tygodnie nie było o Nim mowy...

Niewiem do jakiego wydziału chcesz się przenieś ale oby cię nie zmienił jak mojego ex mój ex też był najlepszy dostał tam jakaś nagrodę gdzie dostawali niektórzy po wielu latach i mu odbiło . Wiem jaka jest ta praca i wiem jaka to jest ciężka praca i jak zmienia ludzi. Podejrzewam że to cięższy wydział niż masz teraz i pewnie dużo nerw i stresu, dlamnie dziwna jest ta relacja między rodzeństwem współczuję twojej kobiecie bo pewnie z każdym dniem jakim z nim będzie spędzać będzie tylko gorzej . Zrozumiała bym jak by był osobą upośledzona albo kaleka ale wydaje mi się że on wszystko udaje i gra jej uczuciami no i fajnie mieć darmowa sprzątaczkę kucharkę itp. Jak ja kochasz walcz o ta miłość choć podejrzewam że będzie ci ciężko bo dlaniej brat jest na pierwszym miejscu bo jej tak wpojono przykre

10

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

@assassin - Masz rację i jej nie masz. Masz, poniewaz faktycznie powinienem dać sobie spokoj po pierwszym podejściu, lub chociaź po drugim - a jednak wszedłem w to po raz trzeci.
A dlaczego nie masz? Bo wszystkiego nie da się zamknąć w sztywne ramy. Czasami mimo dzisiejszych trendów, bycia "pua", są takie sytuacje, że górę biorą uczucia. I teraz działam w myśl zasady, że "lepiej naprawić niż kupić nowe". Dlaczego? Bo jesli teraz nie wyjdzie, nie wpakuję się w to po raz czwarty. I jesli Nam znów nie wyjdzie - nie będę też płakał, nie będę się żalił. Zeby to nie zabrzmiało, że mi na niej nie zależy, bo zależy mi w ch*j, jak na żadnej innej kobiecie, ale na niej świat też się nie kończy. Rowniez mam swoje plany i marzenia

@Smutniania - Prawda, ta robota zmienia ludzi. Nie mam już w sobie tyle empati do obcych. Ale do bliskich jest jeszcze wieksza. Dużo zobaczyłem, dużo doświadczyłem. Ludzkich problemów, dramatów, tragedii. I teraz doceniam to co mam. Mimo dobrego "fejmu" nie odbiło mi. Może powinienem napisać "Jeszcze mi nie odbiło?" Nie wiem.
A praca na wydziale lższejsza, aczkolwiek inny ciężar gatunkowy, ktorego dotyczy.

Jest tak jak mówisz, gorzej z każdą chwilą.
I równie dobrze Ci sie wydaje. Ja to widzę, Ty to widzisz, każdy widzi tylko nie główni zainteresowani hmm
Fajnie, jak mówisz. A przy tym móc balować i ciągle narzekać. Boli mnie to, że przez pracę (średnio 11h + dojazd) plus ciągłe "matkowanie" ona tam po prostu dziczeje. Nie wychodzi nawet z tych czterech ścian... bo nie ma.kiedy i nie ma siły.
Walcze. Tylko zaczyna brakować mi do tego narzędzi. Argumentów. Sposobów.
Bo nie będzie dobrym posunięciem wypalić do niej, ze brat jest taki, owaki, manipuluje bo po prostu odbierze to jako atak i moje działania uzna za nakierowane na "obrzydzenie" jej brata, egoistyczne i jeszcze uzna, że nie wiem jak to jest, nie wspieram jej, a on taki biedny... miałem  pewien pomysł, ale mój kręgosłup moralny mi nie pozwala na realizację...

11

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

@assassin - Masz rację i jej nie masz. Masz, poniewaz faktycznie powinienem dać sobie spokoj po pierwszym podejściu, lub chociaź po drugim - a jednak wszedłem w to po raz trzeci.
A dlaczego nie masz? Bo wszystkiego nie da się zamknąć w sztywne ramy. Czasami mimo dzisiejszych trendów, bycia "pua", są takie sytuacje, że górę biorą uczucia. I teraz działam w myśl zasady, że "lepiej naprawić niż kupić nowe". Dlaczego? Bo jesli teraz nie wyjdzie, nie wpakuję się w to po raz czwarty. I jesli Nam znów nie wyjdzie - nie będę też płakał, nie będę się żalił. Zeby to nie zabrzmiało, że mi na niej nie zależy, bo zależy mi w ch*j, jak na żadnej innej kobiecie, ale na niej świat też się nie kończy. Rowniez mam swoje plany i marzenia

@Smutniania - Prawda, ta robota zmienia ludzi. Nie mam już w sobie tyle empati do obcych. Ale do bliskich jest jeszcze wieksza. Dużo zobaczyłem, dużo doświadczyłem. Ludzkich problemów, dramatów, tragedii. I teraz doceniam to co mam. Mimo dobrego "fejmu" nie odbiło mi. Może powinienem napisać "Jeszcze mi nie odbiło?" Nie wiem.
A praca na wydziale lższejsza, aczkolwiek inny ciężar gatunkowy, ktorego dotyczy.

Jest tak jak mówisz, gorzej z każdą chwilą.
I równie dobrze Ci sie wydaje. Ja to widzę, Ty to widzisz, każdy widzi tylko nie główni zainteresowani hmm
Fajnie, jak mówisz. A przy tym móc balować i ciągle narzekać. Boli mnie to, że przez pracę (średnio 11h + dojazd) plus ciągłe "matkowanie" ona tam po prostu dziczeje. Nie wychodzi nawet z tych czterech ścian... bo nie ma.kiedy i nie ma siły.
Walcze. Tylko zaczyna brakować mi do tego narzędzi. Argumentów. Sposobów.
Bo nie będzie dobrym posunięciem wypalić do niej, ze brat jest taki, owaki, manipuluje bo po prostu odbierze to jako atak i moje działania uzna za nakierowane na "obrzydzenie" jej brata, egoistyczne i jeszcze uzna, że nie wiem jak to jest, nie wspieram jej, a on taki biedny... miałem  pewien pomysł, ale mój kręgosłup moralny mi nie pozwala na realizację...

12

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Co to za pomysł? Zapytam z babskiej ciekawości:)
Wiesz, ja się trochę Jej nie dziwię (o ile dobrze zrozumiałam)- ja też mimo wszystko wolałabym mieszkać z Bratem niż wracać do Rodziców.  Liznęła trochę samodzielności, poczuła się niezależna od Rodziców i ciężko będzie Jej wrócić.
Nie rozumiem jednego- czemu nie zaproponujesz Jej wspólnego mieszkania? Życia razem. Faktycznie wygląda na to, że Ona ma rzucić wszystko, przewrócić swoje życie do góry nogami (domyślam się, że będzie musiała odejść z pracy wracając w rodzinne strony) , a Ty w Jej kierunku nic, "bo Ty sobie coś wypracowałeś".

13

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
KwitnącyBez napisał/a:

Co to za pomysł? Zapytam z babskiej ciekawości:)
Wiesz, ja się trochę Jej nie dziwię (o ile dobrze zrozumiałam)- ja też mimo wszystko wolałabym mieszkać z Bratem niż wracać do Rodziców.  Liznęła trochę samodzielności, poczuła się niezależna od Rodziców i ciężko będzie Jej wrócić.
Nie rozumiem jednego- czemu nie zaproponujesz Jej wspólnego mieszkania? Życia razem. Faktycznie wygląda na to, że Ona ma rzucić wszystko, przewrócić swoje życie do góry nogami (domyślam się, że będzie musiała odejść z pracy wracając w rodzinne strony) , a Ty w Jej kierunku nic, "bo Ty sobie coś wypracowałeś".

Chyba dobrze nie przeczytałaś brat nią manipuluje robi z niej sprzątaczkę praczkę gotowaczke itp i raczej nie jest niezależna skoro brat nią rządzi a raczej gnębi ja psychicznie mówiąc że jak ona jest to on się lepiej czuje i niechce żeby się od niego wyprowadziła . Nianczy 33letniego brata

14

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Prywatnie, to dziwię się autorze, że aż trzykrotnie wchodziłeś do tej samej rzeki i z tym samym skutkiem i że jeszcze masz siłę walczyć. Prywatnie też- posłuchała bym rozumu.
Fakt, Twoja dziewczyna jest manipulowana, ale póki tego nie zrozumie, póki nie odetnie się od rodziny (z naciskiem na brata) wasz związek może niezmiennie być taką huśtawką. Raz kocha, po miesiącu-dwóch już nie. Możesz próbować z nią porozmawiać, zasugerować, że potrzebuje pomocy, ale od niej zależy, co ze swoim życiem zrobi.

15

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Smutnania napisał/a:
KwitnącyBez napisał/a:

Co to za pomysł? Zapytam z babskiej ciekawości:)
Wiesz, ja się trochę Jej nie dziwię (o ile dobrze zrozumiałam)- ja też mimo wszystko wolałabym mieszkać z Bratem niż wracać do Rodziców.  Liznęła trochę samodzielności, poczuła się niezależna od Rodziców i ciężko będzie Jej wrócić.
Nie rozumiem jednego- czemu nie zaproponujesz Jej wspólnego mieszkania? Życia razem. Faktycznie wygląda na to, że Ona ma rzucić wszystko, przewrócić swoje życie do góry nogami (domyślam się, że będzie musiała odejść z pracy wracając w rodzinne strony) , a Ty w Jej kierunku nic, "bo Ty sobie coś wypracowałeś".

Chyba dobrze nie przeczytałaś brat nią manipuluje robi z niej sprzątaczkę praczkę gotowaczke itp i raczej nie jest niezależna skoro brat nią rządzi a raczej gnębi ja psychicznie mówiąc że jak ona jest to on się lepiej czuje i niechce żeby się od niego wyprowadziła . Nianczy 33letniego brata

Przeczytałam i co to zmienia? Lepiej Jej z bratem i już. Do czego ma wracać? Do rodziców, którzy też Nią manipulują? To już chyba lepiej z nim- zawsze to inna zależność.

16

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Ani u brata ani u rodziców nie jest jej lepiej i nie bedzie. Chyba lepiej jakby mieszkała u rodziców bo rodzice mają swoje życie i sprawy a ona by miała swoje a tak musi siedzieć z bratem i przejąć wszystkie obowiązki domowe dlamnie to jest chore. Niewiem skąd wniosek że u brata jej lepiej nie jest jej lepiej tylko boi się go zostawić bo przecież on chory i bez niej sobie nie poradzi

17

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

@KwitnącyBez - Pomysł, który nawet nie wiem dlaczego przyszedł mi do głowy, byłby DIABELSKO skuteczny, ale trzeba mieć honor i kregosłup moralny.
Hmm, może wygląda to egoistycznie. Tylko, jak dobrze odpowiedziała Ci Smutnania, głównym problemem jest bycie pod naciskiem brata. Jej niezależność sprowadza się do robienia tego samego co w domu, lecz na rzecz brata. I napisałem wcześniej, że tylko poruszony przez Ciebie argument (tj. Niechęć by wrocić do rodziców) jest dla mnie zrozumiałym
Rzucic pracę. Owszem. Pracę na rzecz brata, za smieszna stawkę. Jest co stracic.
Co do wspolnego mieszkania, biorę to pod uwagę. Możemy coś wynająć, bo na zakup mnie nie stać, gdyż w Marcu kupiłem działkę i chce spelnic marzenie o domu
Rodzice manipulują? Nie. Rodzice sami są manipulowani. I z tego powodu chca by ona była przy wielce biednym bracie.

@evalougo - Sam się sobie dziwię. Ale cóż, nie da się odgadnąć co dzieje sie w naszych głowach i dlaczego podejmujemy takie decyzje. Jedyne co mnie cieszy, ze nie mam sklonności do rozpaczania, rozmyslania, dołowania się i odbierania sobie poczucia wsrtości z powody niepowodzenia w związku .
Jest istny rollercoaster na chwilę obecną.
A walczę bo to ostatnie podejście, kolejnego nie będzie.
Usiłuje przewałować psychologa, żeby zrozumiała co jest grane. Jesli nie, jeśli nawet nie spróbuje, to po prostu chyba nie warto wyprówać sobie żyły i pójść swoją drogą. Nie chodzi o to, ze mi nie zależy czy się poddaje. Po prostu kazdy jest kowalem swojego losu i podejmuje deczyje, które sa zgodne z jego stanem i sumieniem. Trudno, ze dopiero po czasie możemy sobie zdać, że były one złe. Lecz wtedy czasu już nie cofniemy.

Miłego wieczoru.
Uciekam w wieczorny romans z rudą. Wasze zdrowie.
Smutniania - Dziękuję cieszę sie, ze ktoś mnie rozumie

18

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Rodzice manipulowani, manipulują jednocześnie Twoją Dziewczyną. Masz rodzeństwo?
Zawsze łatwiej żyć na codzień z bratem niż rodzicami- to tylko moje zdanie.
Myślę że w tym tkwi problem, Ona nie chce wracać do Rodziców. I tyle... miasto niestety, jakkolwiek nie byłoby uciążliwe, daje większe perspektywy.
A w ogóle skad Ty o tym wszystkim wiesz? Ona Ci się żali? Mówi że jest Jej źle, że chce coś zmienić? Bywasz u Nich? Widzisz na codzień jak wyglada Jej życie, czy to domysły?

19

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Jak tam sytulacja u ciebie ?

20

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

KwitnącyBez - Nie, nie mam rodzeństwa. Wiem, wiem, rodzina, rodzeństwo sie Kocha, można zdobyć sie na wiele poswięceń. Ale ma też się swoje życie.
Skąd wiem? Cały czas o tym słyszę, żali mi się, płacze, ma dość tego. Bywam w tej "firmie", widzę jakie są relacje, drugi czlonek rodziny, wspólnik, ma ją za gówno, mowi wprost, że nie może się zwolnić, bo (tutaj cytuję) "nie znajdą takiej drugiej głupiej" - prawie dostał ode mnie strzał w pysk, a uwierzcie, jestem spokojnym człowiekiem. Ogolnie odnosi sie do niej w sposob lekceważący, upokarzający i traktuje ją jako rzecz, niewolnika.
Więc tak - widzę i non stop słyszę.
Widzę jak odżywa, gdy jest na miejscu, u siebie w domu. Miesiąc temu otarło sie o rozstanie. Był z jej strony krzyk o tym, że nikt jej nie rozumie, matka naciska, że ma zostac w mieście, "kochany" braciszek ma klopoty i nikt jej nie rozumie, że nie potrafi się rozerwać, bo każdy oczekuje od niej czegoś innego i "chyba nie ma miejsca dla Nas"
Wiecie co... byłem zrezygnowany. Miałem ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami, dobrze w sumie, że przytomnie zaj***la mi kluczyki od auta i nie wróciem tego dnia do domu.
I pierwszy raz w życiu zaczał mi sie łamać głos przy kobiecie. Ale qrwa! Po prostu nie wierzylem w to co mi mówila, że jednak to miasto się jej podoba, że miała złe nastawienie i to czego chce to być z bratem i nic innego się nie liczy, bo mu się musi poprawić, a do tej pory nie wroci. Emmm.... no fajnie. Powiedziałem co o tym myslę, że nie wierzę w ani jedno słowo i sama w to nie wierzy, a pozbycie sie mnie to pozbycie się jednego z problemów - jej wybór. Nie bede przecież żałował, ona traci, nie ja.

No i to mogłby być koniec historii. Tak "pożegnalnie" coś jej zostawilem.
Wracalem rano do domu z myslą, że to koniec. Po co sie męczyć i gonić za chmurami? W końcu znam swoją wartość.

Ale nie koniec. Coś tam  utrzymywaliśmy kontakt, ale w innej formie. Traktowalem ją bez uczuć, bez takiego zaangażowania, mimo pozo stawania w zwiazku I zauwazylem nagle jej zmianę, że to ona zaczęła je bardziej wyrażać, az gdy przyjechała, zapytała, czy chcę spróbować. Myslę, no qrwa, jasne, przecieź ja ją kocham....
Nie bede się wdawał w szczególy, jak sie tłumaczyła - ale czułem dobrze. Byly słowa, że żałowała tego już w chwili mówienia i gdybym "odpuścił" to dziś by była cała zapłakana i teraz Nam sie uda.

Ukladało sie ok, zadeklarowała swój powrót, miała z bratem rozmawiać na ten temat, ja idać za waszą radą zaproponowałem, że jak wroci i się wszystko "ułoży" to zamieszkamy razem - boże, jak widziałem jej radość... awh! <3
Pojechała na wakacje. Po powrocie inna osoba, odpoczeła psychiczne, spędzilismy kilka dnia razem, u mnie, u jej rodziny, piekny czas. Czulem jej szczere uczucia.
No i wróciła do pracy... je*ane 14 dni pod rząd po 11 godzin! Powiedziała, ze wraca w Sierpniu, bo tego chce. Chce wrócic do domu i do mnie. Ale bała sie rozmowy z bratem. Lecz to się samo rozwiazało - jak brat za bzdurę zrobil jej awnaturę w ktorej kazał jej "wypie**alać" z pracy i z mieszkania bo ma jej dość. Nawet nie musze chyba mówić, ze sie zaczęlo wyrzucanie wszystkiego. Brat jej dał dwa tygodnie, po czym wielce ją przeprosił, oczywiście tlumacząc to emocjami. Sami doszli do tego, że razem nie moga pracować i mieszkać i  lepiej bedzie gdy wroci. Wow.
Ale pozniej uslyszała, że lepiej byloby gdyby ten jej smieszny związek się rozpadł, bo po co odwlekać ten przykry powrót. Emm...

Wiec niby ok - wraca za miesiąc. Ale... jak wrociła po tych 14 dniach pracy, była zniszczona psychicznie. Z laską dostała JEDEN DZIEŃ WOLNEGO. Jest styrana i jak przyznała - gdy byla na miejscu nie miała żadnych wątpliwości jesli chodzi o uczucia. A gdy jest tam to sie zastanwia nad sobą i swoimi uczuciami. No strzał w pysk.
Z jedne strony rozumiem co ona tam przechodzi. Nie moze wrócić z "dnia na dzien". Ale boję się, że ten miesiąc Nas zniszczy.

Co mnie cieszy - postawa jej ojca oraz braci, którzy stoją za "Nami" murem. Którzy ją wspierają w powrocie i w tym, żeby zaczęła żyć własnym życiem. Co to dużo mówić... ojciec nazwał własnego syna największą porażką w życiu. A matka - w koncu odpuściła i nie naciska na jej pozostanie w mieście. Ona nie bała się o córkę. Bała tylko o to, ze synuś nie poradzi sobie samodzielnie w życiu.
Teraz - czy to poczatęk końca czy początek szczęścia.
Nic, zaryzykuje jeszcze dwa miesiące życia. Tyle w skali trzech lat to nic.

Ostatnia szansa, mam nadzieję, że sytaucja w pracy nie zniszczy tego co jest

Zapomniałem, dobry wieczór. Dla mnie dzień dobry. Możecie spać spokojnie.
Przepraszam za chaos.

21

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Niebieski co Ty piszesz ? oczywiście że może z dnia a dzień porzucić pracę, ona nie służy i jej nie grozi odpowiedzialność karna, jedynie będzie miała w papierach porzucenie pracy. W dzisiejszej dobie gdy brak rak do pracy to Ona może wybierać w ofertach pracy.
Jak wiesz z doświadczenia zawodowego niektórzy ludzie tkwią całymi latami w patologi w imię... no właśnie czego?
Twoja dziewczyna ma problem i to duży nie jestem w stanie z daleka stwierdzić jaki ale jej wahania co do uczuć wobec Ciebie, co do związku i podatność na wykorzystywanie jej przez brata na to wskazują.
Jeśli ona z tym się nie ogarnie to nie wróży wam dobrze na przyszłość.

22

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Strasznie mi się podoba twoje zaangażowanie w związek ze walczysz o tą kobietę , że nie zrezygnowałeś tak szybko . Masz bardzo ciężką pracę stresująca a mimo to walczysz super :-) wraca mi wiara w ludzi którzy wykonują ten zawód .
Wierzysz w to że za dwa miesiące zmieni się coś ? Szczeze to jej bardzo współczuję ciężko pracuje wszyscy od niej czegoś oczekują nie zdziwiła bym się jakby to kiedyś wszystko rzuciła i gdzieś uciekła daleko

23

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Niebieski a może zrób tak, jeśli jej rodzina, brat, ojciec są za Tobą to gdy nadejdzie czas jej powrotu to pojedź z nimi po nią.

24 Ostatnio edytowany przez Sure The Guy (2018-07-04 13:57:54)

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

@maku2 - Formalnie może, masz 200% racji. Nawet nic jej nie grozi, bo wiesz, "szare kolory", po co marnować papier... nie muszę chyba wprost pisać na jakiej zasadzie jest "zatrudniona"? :>
A pracy, jak mówisz, na moim "zadupiu" jest sporo i to ludzie wybierają pracę, a nie pracodawca - pracownika. Co więcej, stawki są tutaj większe, niż ma w tym wspaniałym mieście, z "perspektywami ".
Ale nie może, ponieważ zostawi biednego braciszka i kuzyna "na lodzie", bez pracownika (czytaj - bez drugiego naiwniaka, który będzie tyrał do ostatniej kropli krwi, nie miał życia prywatnego i to za jałmużnę) no i brat ma do Sierpnia umowę najmu na mieszkanie - i moja dziewczyna nie martwi się tym, że się tam męczy i płacze gdy tam jedzie, tylko tym, że brat będzie musiał sam opłacić mieszkanie a nie na pół "a ciągle gada, że nie ma pieniędzy" - a c*ja prawda. Ja tam nikomu w portfel nie patrzę, ale robią kasę kosztem pracowników i jest kasa na to, żeby iść na jeden wieczór i wypieprzyć połowę przeciętnego wynagrodzenia na pierdoły. Ale tak, nie ma pieniędzy biedny...

Z tkwieniem w patorelacjach szukałem wielokrotnie uzasadnienia. Próbowałem zrozumieć tych ludzi "wejść w ich głowę" i pojąć dlaczego. Dlaczego kobiety siedzą z facetami, którzy ich tłuką i chleją. Gdzie nie mają pieniędzy na chleb, a żyją w warunkach gorszych niż zwierzęta. To jest temat rzeka,ciężki do wytłumaczenia. Na początku swojej pracy usiłowałem rozmawiać, tłumaczyć. Dziś? Słyszę adres to znam już nazwiska i daty urodzeń. Przykre. Ludzie nie chcą z tego wychodzić.

I tak, moja luba ma problemy. Ogromne. Sama to w końcu zauważyła. Wiem tez, że jeśli z tego nie wyjdzie - marne szanse na powodzenie. Ale nie łamię się. Spróbuję ją skleić w całość, mam nadzieję, że w końcu przełamie się z psychologiem i jak już wróci - wszystko się wyprostuje. Ta, nadzieja matką.... coś tam, coś tam. Nie no, jednak jestem głupi ^^
I muszę powiedzieć Ci jedno - Dziękuję

@Smutnania - Wiesz, Twoja słowa są dla mnie ogromnym wsparciem, dają mi dużo otuchy.  Utwierdzają mnie w tym, że robię dobrze. Że nie odpuszczam, bo nie potrafię. Niby domeną ludzi starszych jest to, że lepiej naprawiać niż wymieniać na nowe - ja mimo młodego wieku, jestem tego samego zdania.
Praca, stresująca i ciężka. Służba. Jednocześnie dająca poczucie spełnienia i satysfakcję. Służba, do której mimo wielu związanych z nią problemów, idę z radością.

Wierzę, że się zmieni, ponieważ widzę, jak tutaj potrafi odżyć. Jest pełna energii i radości, zero zmartwień, głupich rozkmin i gadek. A gdy jadę do niej "tam".... inny człowiek ;( Ponury, przybity i zrezygnowany.
A ja się dziwię, że jeszcze tego nie zrobiła. Jestem pełny podziwu. Mnie by tam już dawno nie było. A nie chcę tez stawiać jej ultimatum - wracaj do daty "x" i koniec. Bo wiem, że stawianie sprawy w takim świetle działa odwrotnie, niż byśmy tego chcieli. Ale boli mnie trochę, że tak to odwleka. I na 99% to nie jest tylko takie gadanie - w końcu oficjalnie oznajmiła, że się zwalnia i wraca. I wiecie, co powiedział jeden z jej współpracowników? Że dobrze robi, bo jest traktowana najgorzej, a robi najwięcej i, że dobrze z rodziną to tylko się na zdjęciach wychodzi.... skoro powiedział to ktoś "obcy" to więcej pytań nie mam..

Miłego dnia
Fajnie, że jesteście


Edit - maku, pomysł dobry, ale nie chcę mieszać w to ojca i jej brata, bo jednak są rodziną i dodatkowe "kwasy" są zbędne. Bo samo to, że ojciec pochlebnie się nie wyraża o swoim synu, nie upoważnia mnie do takiego "mieszania" - ale myślę, że by na to poszli wink
Ojciec i drugi brat sporo mi (Nam) pomogli, jestem im bardzo wdzięczny. Wiem, że rozmawiali z Nią, że ma wracać i na nic nie patrzeć. Wiem też, że zrobili matce mały kipisz, po którym przystopowała z przekonywaniem mojej lubej, żeby tam zostawała i widzę, że są dla niej ogromnym wsparciem.

Teraz damy radę! wink

25

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Oby wszystko się ułożyło trzymam kciuki za was .

26

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

-"Nadzieja matką głupich"
-"Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki"
-"Mówiła jaskółka, że dupy jest spółka"
-"Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach"

Jakby to powiedzieć - w każdym przysłowiu jest wiele prawdy i racji. Ta sytuacja potwierdziła powyższe.
Co mogę Wam powiedzieć - nie poddałem się bez walki. Można iść na wiele ustępstw, zapominać o sobie i o swoich potrzebach. Ale są pewne granice, "Patrycja" na niej stoi. Czy ją przekroczy? Hmmm... przekroczyła.

EGOISTA pozdrawia i dziękuje za Waszą obecność. Jesteście wielcy.

Tak wiecie, na gorąco wszystko . Ale tak to już chyba pozostanie, nie wiem co by sie musiało wydarzyć, żeby dostała kolejną szansę.

27

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

-"Nadzieja matką głupich"
-"Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki"
-"Mówiła jaskółka, że dupy jest spółka"
-"Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach"

Jakby to powiedzieć - w każdym przysłowiu jest wiele prawdy i racji. Ta sytuacja potwierdziła powyższe.
Co mogę Wam powiedzieć - nie poddałem się bez walki. Można iść na wiele ustępstw, zapominać o sobie i o swoich potrzebach. Ale są pewne granice, "Patrycja" na niej stoi. Czy ją przekroczy? Hmmm... przekroczyła.

EGOISTA pozdrawia i dziękuje za Waszą obecność. Jesteście wielcy.

Tak wiecie, na gorąco wszystko . Ale tak to już chyba pozostanie, nie wiem co by sie musiało wydarzyć, żeby dostała kolejną szansę.

Chyba nie zajarzyłem, chcesz powiedzieć że sie rozstaliście? czy też że to jest ostatnia szansa dla niej?

28

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Zerwales ?

29

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Ku temu to zmierza, zostałem nazwany egoistą . Jakbym w twarz dostał. Wszystko bym do cholery oddał, wszystko. Starałem się tłumić swoje potrzeby, ale do  nie jestem scianą bez uczuć, kimś na kim można wylewać swoje frustracje i się nie liczyć.
A co było punktem zapalnym? Wczorajsza rozmowa - powiedziała, ze ktoś rzucił pracą (ne dziwię się)  i ona teraz BĘDZIE MUSIAŁA znów pracować ponad 10 dni mimo zmęczenia. Ja, nie chcąc dopierniczać na spokojnie powiedziałem, że sama mówiła, że już się na coś takiego nie zgodzi - no i się zaczęlo. Że ja to jestem egoista, ja ją buntuje przwciw pracy, bo przecież ona nie może tak sobie powiedzieć, ze potrzebuje  wolne, bo musi ktos pracować (za trzech) i ona to musi mi się przestać żalić. No ludzie ...

I ani razu nie było stawiania ultimatum, rozkazywania, ani razu....
Po tym czuje, że zmierza to w złym kierunku, ze sznurek znów został pociągniety.
Widocznie mimo zapewnień o tym, ze jej zalezy - tak nie jest

30

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Największy jej problem jaki jest to to że nikomu nie może a raczej nie umie się postawić jest bardzo słaba psychicznie . Jestem ja w stanie zrozumieć ja też nie mam tego silnego charakteru żeby się komuś postawić nawetojemu bylemu który sobie przyjeżdża po rzeczy kiedy chce.
Mam pytanie czy wy wogole sie widujecie ?

31

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Cokolwiek się stanie będziesz musiał podjąć decyzje i jej nie zmieniać bo ile razy można łamać siebie dla innego człowieka? Będzie ciężko ale sam wiesz że będziesz musiał zrobić cięcie - nie wiem czy do niego dojdzie ale musisz być do tego przygotowany.
Wiemy że mamy rację, że chcemy dobrze ale nam nie wychodzi i dalej przesuwamy granicę i znowu ją przesuwamy, dlaczego? bo kochamy ale nie można tkwić w toksycznym uczuciu które nas emocjonalnie wypala.
Dlatego pisałem żebyś ja stamtąd ewakuował z jej ojcem bo spodziewałem się że ona (czy jej brat) coś wymyśli, i potem znowu i znowu.
Cóż teraz musisz czekać, gdy zadzwoni nie poruszaj tematu jej pracy czy też was jak ona zacznie o tym mówić to powiedź że nie chcesz się kłócić i zmień temat.
Traktuj ten czas jako separację i możliwy "rozwód".

32

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Jest slaba, bardzo.
I najgorsze, ze takie osoby najbardziej dostają w tyłek :x
Pewnie, ze widujemy.
Jak ona jest na miejscu lub ja jade jeśli mi grafik na to pozwala. Srednio ona jest 4 razy w miesiacu na dzien-dwa a ja srednio dwa razy w miesiącu na dzień u niej.

Nie można, teraz to zrozumiałem. Nie można robić wszystkiego kosztem siebie i szukając ciągle usprawiedliwienia dla tej drugiej strony. W końcu zwiazek to dwie osoby. Potrzeby DWÓCH osob i ich uczucia, nie jednej hmm
Do, jak to nazwałeś "cięcia", jestem przygotowany i mam wrażenie, że nie sprawi mi wiele bólu, bo od dłuższego czasu tkwiło to w podswiadomości.
My wiemy - druga strona pod natłokiem oczekiwań faktycznie może być "zagubiona"; jednak coś takiego po takim czasie powinno się "wyklarować"

I pewnie coś wymyśli, jestem niemal przekonany, ze braciszek będzie wywierał presje/wręcz wzmagał w niej wyrzuty sumienia.

Czekam na jej ruch, choć to ciężkie, pierwszy się nie odezwe. I za Twoją radą - nie będę poruszał tematu pracy bo jest zbyt draźliwy i moze prowadzic do kolejnych nieporozumien i całkem zniszczy relacje

33 Ostatnio edytowany przez Myszeczka23 (2018-07-05 13:05:22)

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

A ja powiem: nie rozumiem Cię autorze. Chcesz iść na psychologię (o ile już jej nie studiujesz) i świadomie pchasz się w mega toksyczną relację, w której Ty dajesz 200% a druga strona 0 i zasłaniasz się miłością do niej. Gdzie tu miłość? Robisz jej sam krzywdę, będąc z nią. Ona jest dorosłym człowiekiem, a traktujesz ją jak 5-cio letnie dziecko, któremu musisz cały czas cierpliwie tłumaczyć, co jest złe, a co dobre. Zastanów się po co to robisz? Czy nie jest tak, że potrzebujesz czuć się "potrzebny"? Ten mądrzejszy, który daje wsparcie, porady, opiekę? Otrząśnij się, bo chyba trochę za bardzo się wgłębiłeś w jej sytuację. Analizujesz ją, jej rodziców, brata, kuzyna, pracowników, jej całą pracę, a kto analizuje Ciebie? Znalazłeś się w takiej sytuacji, że potrzebujesz opinii obcych ludzi na forum, zamiast dostawać wsparcie od najbliższych. Kto o Ciebie dba, o Twoje potrzeby, kto zauważa Twoje osiągnięcia? Co myślisz, że Ty tego nie potrzebujesz, bo jesteś taki silny, samowystarczalny? Ile Ci tej siły starczy?

34

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Myszeczka23 napisał/a:

A ja powiem: nie rozumiem Cię autorze. Chcesz iść na psychologię (o ile już jej nie studiujesz) i świadomie pchasz się w mega toksyczną relację, w której Ty dajesz 200% a druga strona 0 i zasłaniasz się miłością do niej. Gdzie tu miłość? Robisz jej sam krzywdę, będąc z nią. Ona jest dorosłym człowiekiem, a traktujesz ją jak 5-cio letnie dziecko, któremu musisz cały czas cierpliwie tłumaczyć, co jest złe, a co dobre. Zastanów się po co to robisz? Czy nie jest tak, że potrzebujesz czuć się "potrzebny"? Ten mądrzejszy, który daje wsparcie, porady, opiekę? Otrząśnij się, bo chyba trochę za bardzo się wgłębiłeś w jej sytuację. Analizujesz ją, jej rodziców, brata, kuzyna, pracowników, jej całą pracę, a kto analizuje Ciebie? Znalazłeś się w takiej sytuacji, że potrzebujesz opinii obcych ludzi na forum, zamiast dostawać wsparcie od najbliższych. Kto o Ciebie dba, o Twoje potrzeby, kto zauważa Twoje osiągnięcia? Co myślisz, że Ty tego nie potrzebujesz, bo jesteś taki silny, samowystarczalny? Ile Ci tej siły starczy?

I tu masz myszeczka rację że autor postu chyba zapomniał sam o sobie w tym wszystkim i że też potrzebuje wsparcia .

Sure tak jak ciebie podziwiam za walkę tak dziwię się twojej kobiecie że tego nie docenia . Ja też bylam z facetem który wykonywał taki zawód jak sobie przypomnę mój strach o niego to aż się cieszę że z nim nie jestem . Służby nocne jak jechał do pracy każde nasze żegnanie tak naprawdę mogło być ostatnie potrafiłam się w nocy budzić i pisać do niego czy żyje i czy wszystko ok . A czy ona okazuje ci wsparcie?  przecież ty też ciężko pracujesz docenia to co dla niej robisz ? Powinna dążyć do tego żebyście razem zamieszkali i jak najwięcej czasu się widzieli bo tak naprawdę bardzo mało się widujecie . Może powinieneś sobie trochę odpuścić walkę o nią i zobaczyć czy ona powalczy o was ?

35

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Myszeczka, ja sam siebie przestaję rozumieć, co jest juź złym znakiem :x
Takie to dziwne i irracjonalne, gdy popatrzę na to z boku, z perspektywy 'obserwatora". Jak mówisz, daję z siebie wszystko a otrzymuję na chwilę obecną.... nic. Albo innaczej - mam ciągły rollercoaster. Bo najpierw otrzymuje wiele, zeby nagle zostało mi to odebrane i tak w kółko. A to jest jeszcze gorsze...
I tak teraz myślę - czy taka osoba zapewni mi poczucie bezpieczeństwa w związku? Czy za pol roku/pięć/dziesięć lat nie usłysze "No sorry, nic nie czuje"? Wiadomo, pewności nie ma sie nigdy, z żadną osobą, ale teraz widzę jej niestałość w uczuciach. I lepiej przejść to teraz, kiedy nie ma dzieci i żadnych zobowiązań.

Mnie nie analizuje nikt. Nikt tego nigdy nie robił. Musiałem radzić sobie sam.
Wsparcie od najbliższych.... cóż, moja rodzina jest wybitnie mała, rozbita "geograficznie " i swiatopoglądowo. Rodzice? Mam z Nimi dobre relacje, ale wsparcie/rozmowy na ten temat nigdy nie były mocną stroną w moim domu, bo rzadko ktokolwiek okazywał sobie uczucia.

O moje potrzeby dbam aktualnie .... sam.
Ale, tak, potrzebuję tego. Zainteresowania drugiej osoby mną i moimi problemami. Moimi potrzebami, bo na razie tylko ja to oferuje, tłunacząc to tym, ze ma sporo na głowie.
Ale do cholery.... moje zycie też nie jest różowe, tez mam sporo na głowie, więc dlaczego ma to działać w jedną stronę.... chyba dopiero teraz zaczynam rozsądnie o tym myśleć. Stałem się własnym niewolnikiem. Niewolnikiem wyobrażeń i chęci zbawienia kogoś.


Smutnania - ojjjj, zapomniałem. Całkowicie. Zapomniałem w imię.... no właśnie, w imię cholera wie czego. Analizuje teraz swoje zycie i zawsze więcej dawałem niż otrzymywałem, a nawet otrzymać chciałem. Szlachetnie? Teraz widzę, że głupio, a do tego nie szanując siebie.

I już chyba nie doceni. A te słowa o tym, że jej zalezy to zwykłe mrżonki.

Okazywała. Tez zawsze było "ostrożnie", "uważaj" lub tak jak Ty miałaś, wiadomości w środku nocy czy wszystko w porządku , a gdy zdarzyło się nie odpisać (no ciężko odpisać goniąc kogoś przez 40 kilometrów) to za chwle telefony i przerażony głos.... między innymi to było dla mnie takim świadectwem tego, ze faktycznie jej zależy...
Raz docenia, raz nie.... istny miks :x

Bardzo. A czas i odległość zabija związki. I co mnie martwi na szali wyżej stawia firme/mieszkanie z bratem i dawanie mu w cholerę czasu (bo pracownik na takie stanowisko nie musi byc wykształcony i nie szuka go się pol roku) niz Nasz zwiazek. Ja na jej miejscu chciałbym jak najszybciej wrócić, żeby byc blisko osoby z którą jesyem.
Tym bardziej, ze jak sie widizmy więcej to jest dobrze.

Odpuszczam. Już wczoraj to postanowiłem. Czekam na jej ruch. Jesli go nie wykona - odejdę ze świadomością, że walczyłem i się nie poddałem. Będę mial czyste sumienie, a i serce i myśli szybciej się wyczyszczą, żeby móc się otworzyć na kogoś innego i nie żyć jakimś wyidealizowanym obrazem i marzeniem

36

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Przeczytałam ten wątek i nasunęła mi się taka refleksja... Sure the Gay Twoja dziewczyna jest podatna na manipulację, podobnie jak Ty. Potrafisz zauważyć to, że P. jest manipulowana, ale nie widzisz tego u siebie. A czy Ty byłeś u psychoterapeuty? Tobie też by się to przydało. Mam wrażenie, że jesteś na krótkiej smyczy i uzależniasz swoje życie od kogoś. Nie myślałeś o kompletnym zerwaniu kontaktu. Taka opcja ZERO? Zero telefonów, spotkań, wysłuchiwania żali itp. Facet Ty pełnisz rolę czegoś w rodzaju wypełniacza na smutki i jesteś cały czas trzymany w pogotowiu jak coś pójdzie nie tak. Mam wrażenie, że oboje jesteście bardzo niestabilni i niedojrzali, choć ta niestabilność wyraża się trochę inaczej. Twoja dziewczyna to mimoza bez zadania, a Ty też nie umiesz być konsekwentny w swoich postanowieniach. Pomyśl o sobie i zajmij się sobą. Daj sobie rok na czyszczenie głowy, dystans i zobaczysz pojawi się ktoś z kim stworzysz zdrowy związek. Zastanów się też czy Ty nie cierpisz na syndrom "ratownika"?

37

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Naprawdę tak to wygląda jakbym i ja się 'dawał"? W czym to się według Ciebie przejawia?
Zauważyłem natomiast, że jestem jednak głupi.
Nie byłem, może faktycznie byłaby to dobra opcja.... może tez tego potrzebuje.

Uzależniam życie? Masz na myśli to co się dzieje w "srodku"?

Zerwanie kontaktu - tak. Właśnie to robię, cały dzień się nie odezwałem i starałem sie o tym nie myśleć. Na szczęście mam czym "wyprzeć" myśli, od kilku lat biegam, pływam i dużo pedałuje. A w garażu od trzech (tak, trzech ^^) lat składam marzenie mojego dzieciństwa smile

Może i pełnię taką rolę. Ale koniec z nią, koniec z rolą "chusteczki". Powinno sie byc na dobre i na złe, a nie wybiórczo.

A w czym wyraża moj brak konsekwencji?

38

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

I cieszę się, że to do Ciebie dotarło. wink

39

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Nie chce mi się czytać Twojego pierwszego posta, ale brak konsekwencji wyraża się między innymi tym, że zrywacie/zrywasz/zrywa ona (nie ma to większego znaczenia), a Ty zaraz jesteś na jej skinienie jak tylko jedna łezka poleci. A ta łezka leci, bo tak kobiecie jest dobrze i twa w jakimś swoim życiowym schemacie. Bycie ofiarą to też wybór - i jej (Tobie też) to zwyczajnie odpowiada. Zresztą sam zobaczysz czy wytrwasz w swoim postanowieniu (czyli n-tym rozstaniu) i nie wrócisz w charakterze ratownika, po telefonie królewny.

Tak, uzależniasz swoje życie od jednej osoby, bo pielęgnujesz w sobie uczucie, że to ta jedyna. Tak, to ta jedyna toksyczna osoba, która zatruwa Ci życie i od której powinieneś się odciąć. Przeczytaj sobie książkę "Moje dwie głowy". Nie wiem czy masz zadatki na przyciąganie zaburzonych osób, bo może Patrycja, to akurat jedna chora osoba, która mocno zakręciła Ci w głowie. Mi ta książka dużo dała, inne zresztą też i naprawdę ją polecam. Czytanie Twojej historii też mi dużo daje, bo pięknie pokazuje jak łatwo można się poddać czyjejś manipulacji i kompletnie tego nie widzieć. Mam na myśli Ciebie, a nie Twoją dziewczynę. Dla mnie działą to terapeutycznie.

Prorokuję dalszą część telenoweli, ale naprawdę życzę Ci, żeby kielich się przepełnił, bo to będzie początek zmian. Powodzenia!

40

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Przemyślałem. Doszedłem do pewnych wniosków. Przejrzałem na oczy. Nie odzywałem się te trzy dni, żadnego kontaktu - odezwała się pierwsza. Trochę ze skrucą, trochę z żalem.

Książkę w wolnej chwili na pewno przeczytam.

I teraz.... nie wiem co napisać. Nie wiem jak się zachować. Chciałem sam zakończyć tą "telenowelę", bo kielich o którym wspomniałaś przepełni się, gdy skapnie do niego chociaż jedna kropla. A dlaczego nie wiem co napisać?
Jest obawa, że nie jestem tylko ja i ona. Że będzie ktos jeszcze.... na dniach się okaże :x
Kur.....! Dlaczego w takim momencie....

41

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

Przemyślałem. Doszedłem do pewnych wniosków. Przejrzałem na oczy. Nie odzywałem się te trzy dni, żadnego kontaktu - odezwała się pierwsza. Trochę ze skrucą, trochę z żalem.

Książkę w wolnej chwili na pewno przeczytam.

I teraz.... nie wiem co napisać. Nie wiem jak się zachować. Chciałem sam zakończyć tą "telenowelę", bo kielich o którym wspomniałaś przepełni się, gdy skapnie do niego chociaż jedna kropla. A dlaczego nie wiem co napisać?
Jest obawa, że nie jestem tylko ja i ona. Że będzie ktos jeszcze.... na dniach się okaże :x
Kur.....! Dlaczego w takim momencie....

Ma kogoś ? Czy jest w ciąży ?

42 Ostatnio edytowany przez ichogo (2018-07-08 21:57:31)

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

No i jest dalsza część telenoweli. Sure The Gay, rozumiem, że kobieta zasugerowała, że jest w ciąży? Domyślam się, co teraz czujesz, ale jakoś myślę, że to jest kolejna gierka Twojej dziewczyny. Pewnie domyśliła się, że scena ze łzami mogła nie przynieść efektu, to dołożyła fajerwerki. W każdym razie jeżeli to ciąża, to chyba oczekiwałabym jej potwierdzenia w zaświadczeniu lekarskim.

No cóż, czas dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za decyzje, które się podjęło.

Mam jednak nadzieję, że to tylko histeria, która Cię wreszcie otrzeźwi i pozwoli podjąć decyzje najlepsze dla siebie.

43

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

I jak tam sytuacja?

44

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Witajcie po dość długim czasie.
Pierwsza sprawa - na szczęście fałszywy alarm. Nie będę wnikał czy to była durna gra z jej strony czy faktycznie się jej okres spóżniał prawie dwa tygodnie przez rzekomy stres.

Jeśli chodzi o relacje - nie widziałem jej 2 tygodnie, bo oczywiście pracowała. W sumie - co mnie to? Jej życie, skoro tak sobie daje to droga wolna, nie będę nikogo na siłę próbował uszczęśliwić. Ale do czego dąże - przez ten czas się zdystansowałem i wiem, że planowanie przyszłości z tak rozchwianą osobą to pchanie głowy w paszczę lwa. Sama nie wie czego chce i co czuje - abstrakcja.
Okres strachu, że może być w ciąży, naprawdę sprawił, że zacząłem trzeźwo myśleć. Taki kop w du*e.
Będzie jutro - i albo z górki, albo pod górkę. Bez tłumaczeń, bez szukania winy w każdym, tylko nie w sobie i bez odwracania kota ogonem. Dorosłem do tego, że jeśli mam być w "pogotowiu" i traktowany raz dobrze, a raz źle  - to najzwyczajniej w świecie, nie ma dla niej miejsca w moim życiu. Że pora zacząć myśleć też o sobie, swoich pragnieniach i skończyć tak toksyczną relację, pozwolić sobie na normalność.

Tak teraz mi się wydaje, że jeśli ją zostawię to nie będę czuł bólu, a wolność.... dziwne to takie.
Okaze sie jak to będzie..m

45

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

Witajcie po dość długim czasie.
Pierwsza sprawa - na szczęście fałszywy alarm. Nie będę wnikał czy to była durna gra z jej strony czy faktycznie się jej okres spóżniał prawie dwa tygodnie przez rzekomy stres.

Jeśli chodzi o relacje - nie widziałem jej 2 tygodnie, bo oczywiście pracowała. W sumie - co mnie to? Jej życie, skoro tak sobie daje to droga wolna, nie będę nikogo na siłę próbował uszczęśliwić. Ale do czego dąże - przez ten czas się zdystansowałem i wiem, że planowanie przyszłości z tak rozchwianą osobą to pchanie głowy w paszczę lwa. Sama nie wie czego chce i co czuje - abstrakcja.
Okres strachu, że może być w ciąży, naprawdę sprawił, że zacząłem trzeźwo myśleć. Taki kop w du*e.
Będzie jutro - i albo z górki, albo pod górkę. Bez tłumaczeń, bez szukania winy w każdym, tylko nie w sobie i bez odwracania kota ogonem. Dorosłem do tego, że jeśli mam być w "pogotowiu" i traktowany raz dobrze, a raz źle  - to najzwyczajniej w świecie, nie ma dla niej miejsca w moim życiu. Że pora zacząć myśleć też o sobie, swoich pragnieniach i skończyć tak toksyczną relację, pozwolić sobie na normalność.

Tak teraz mi się wydaje, że jeśli ją zostawię to nie będę czuł bólu, a wolność.... dziwne to takie.
Okaze sie jak to będzie..m

Na początku może tak być ale jeśli ja naprawdę kochasz to pewnie za nią zatęsknisz i zaczniesz przeżywać rozstanie najważniejsze co kolwiek postanowisz musisz w tym wytrwać . Trzymam kciuki

46

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Wytrwam.
Koniec z byciem w pogotowiu i (może będzie to lekko przesadzone) niszczeniem sobie zycia.
Wytrwam.
Dla siebie i dla lepszej, pewniejszej przyszłości.

47

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

Wytrwam.
Koniec z byciem w pogotowiu i (może będzie to lekko przesadzone) niszczeniem sobie zycia.
Wytrwam.
Dla siebie i dla lepszej, pewniejszej przyszłości.

Wcale nie przesadzone bo jesteś młody i w tym momencie niszczysz sobie życie "będąc z pogotowiu" zresztą napewno taka sytulacja też sprawia Ci przykrość tym bardziej że masz ciężką pracę a potrafisz lub potrafiłeś znaleźć czas dla niej .
Czeka Cię ciężki czas ale dasz radę tylko nie wyrzywaj się w pracy na ludziach ;-)
Rozmawiałeś już z nią ?

48

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Teraz to już tylko lepiej będzie. wink
I naprawdę zasługujesz na normalną, sympatyczną i serdeczną dziewczynę, która też Ci będzie dawała wsparcie, będzie ją interesowało Twoje życie i będzie jej zależało, abyś był szczęśliwy. smile

49

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Spotkaliśmy się. Takie to dziwne, bo nawet mi się nie chciało, wręcz się do tego spotkania musiałem "zmusić". To chyba była taka obawa, że jak ją zobaczę, to znów mi, brzydko mówiąć, coś odp*****li i to co sobie ułożyłem w głowie - szlag trafi. Ale nie. Zero jakiegoś bólu, żalu, głowa nie przywoływała dobrych chwil. Głowa dopuszczała tylko obraz siedzącej obok mnie, niezrównoważonej, egoistycznej histeryczki, kogoś po kim nie wiem czego mógłbym się spodziewać. Kogoś kto mógłby mi po paru latach powiedzieć "sorry, to nie to". Kogoś, dla kogo naprawdę chciałem jak najlepiej, zapominając często o sobie - a tego nie docenił. Łzy mnie nie ruszały. Próby "tłumaczenia" tylko potwierdzały mnie w moich wnioskach i postanowieniach. Co usłyszałem? Że jeszcze miesiąc temu myslała, że jest zakochana, że "to jest to", ale ja zepsułem Naszą relację, ponieważ "próbowałem narzucać swoje zdanie i mówiłem co ma robić". Hah! Było nie na miejscu, ale wręcz się śmiałem z tego. Ani razu nie powiedziałem "masz zrobić to i to", ani razu nie postawiłem żadnego ultimatum. Więc to tylko ukazuje, jak płytkie i niedojrzałe jest to, co ona czuje. Nawiasem mówiąc - coś jej tylko zasugerowałem, na spokojnie, w obawie przed działaniem kochanego brata, coś co miało to jego działanie "zablokować". Wzburzyła się, że ją buntuję przeciw niemu. A tutaj taram, braciszek postąpił tak, jak myślałem ^^

Ale jest pozytyw - sama to w końcu zauważyła. Może ta sytuacja da jej jakiegoś kopa w cztery litery, skłoni do refleksji. Bo życzę jej jak najlepiej. Zeby odnalazła siebie, ułożyła swoje życie. Ale spokojnie. Nie będzie już czwartego odcinka z moim udziałem. Pora szanować samego siebie.

Smutnania - dam radę, jestem przekonany! smile Wiem, że uwalniam się od czegoś, co, nie ukrywajmy, niszczyło mnie.
Ludzie nie ucierpią smile Ogólnie uważam, że nikt "normlany" z mojego powodu nigdy nie ucierpiał i dla wielu mam naprawdę mnóstwo wyrozumiałości.

Myszeczka - z każdym co raz lepiej. Odzyskuje radość z życia i wewnętrzny spokój.
Cieszę się, że tak twierdzisz! wink
Taka się znajdzie. I to sama, bez szukania na siłę

50

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Czyli powiedziałeś jej żegnaj?

51

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Tak.
Dziś jeszcze się do mnie odpaliła przez sms, że teraz zachowuje się w stosunku do niej bezczelnie i ją ignoruje.

Ten sms sprawił, że upewniłem się w swojej decyzji smile

52

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

Tak.
Dziś jeszcze się do mnie odpaliła przez sms, że teraz zachowuje się w stosunku do niej bezczelnie i ją ignoruje.

Ten sms sprawił, że upewniłem się w swojej decyzji smile

Napewno powiedziałeś jej że to koniec ?
Czy poprostu przestales się odzywać ? Skoro ona pisze że ja ignorujesz to chyba nie zdaje sobie sprawy że to koniec między wami .

53 Ostatnio edytowany przez Sure The Guy (2018-07-23 07:42:19)

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Tak, powiedziałem, bez owijania w bawełnę - jasno i wyraźnie zakończyłem.

Nie wiem, może myśli, że coś teraz zdziała, wzbudzi we mnie jakieś poczucie winy i kolejny raz ulegne i z nią spróbuję.
Ale nie. Już nie.

54

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Brawo, autorze.
A Dziewczyna pewnie nadal będzie się odzywała, bo trochę ją uwiera, że straciła wiernego adoratora, który tyle jej akcji znosił i wytrzymywał.

55

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

I to w pewnym stopniu dzięki Wam - otworzyliście mi oczy. Nie wiem kiedy i czy sam bym do tego doszedł.

Wytrzymywał, ale jak już padło wyżej - kielich się przepełnił.
Nie mam zamiaru co prawda bawić się w przedszkole i blokować jej czy robić inne akcje, ale po prostu nie odpowiadam jej na nic.
Myślałem, że będzie mi ciężej, że będzie mnie ciągnęło do kontaktu, będę się zastanawiał co robi, będę szukał też winy w sobie - ale nic z tych rzeczy. Nie ma we mnie bólu i żalu, wiem, że stało się dobrze. Nie szkoda mi też tych lat - wiele mnie ten czas nauczył.

Czas na odpoczynek, a później coś nowego, normalnego

56

Odp: Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji
Sure The Guy napisał/a:

I to w pewnym stopniu dzięki Wam - otworzyliście mi oczy. Nie wiem kiedy i czy sam bym do tego doszedł.

Wytrzymywał, ale jak już padło wyżej - kielich się przepełnił.
Nie mam zamiaru co prawda bawić się w przedszkole i blokować jej czy robić inne akcje, ale po prostu nie odpowiadam jej na nic.
Myślałem, że będzie mi ciężej, że będzie mnie ciągnęło do kontaktu, będę się zastanawiał co robi, będę szukał też winy w sobie - ale nic z tych rzeczy. Nie ma we mnie bólu i żalu, wiem, że stało się dobrze. Nie szkoda mi też tych lat - wiele mnie ten czas nauczył.

Czas na odpoczynek, a później coś nowego, normalnego

Ja szczerze trochę trzymałam za was kciuki podobało mi się to jak onia walczysz, ale uważam że bardzo dobrze zrobiłeś bo pewnie nigdy by to się nie skończyło i ciągle miała by wymówki. Szkoda obyście obydwoje byli szczęśliwi bo widać dziewczyna też ma bardzo duży problem .
Oj z tym nie czuje żalu i nie szkoda lat bym uważała bo jeśli ja naprawdę kochałeś może do ciebie wrócić wielka tęsknota chyba że jest już jakaś na oku . Teraz się czujesz super bo wkoncu jesteś wolny nie musisz się starać i psychicznie odpoczywasz .
Z tym blokowaniem to się z Tobą nie zgodzę że to dziecinada . Tak naprawdę tylko w ten sposób można dopiero się odciąć wiem co mówię . Wyobrażasz sobie za jakiś czas zobaczyć że ona jest z innym i np dla niego wyprowadziła się od brata ? Albo w drugą stronę kiedy ty pokazujesz że jesteś szczęśliwy i masz nowa ? Dla jednej jak i drugiej strony może to być przykre .

Posty [ 56 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Do trzech razy sztuka - czyli żyj dla kogoś i ulegnij manipulacji

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024