Witajcie,
Założyłam osobny temat dotyczący zdrady męża. W toku naszych trudnych rozmów wracamy jak bumerang do tematu rodziny.
Przedstawię Wam pokrótce meritum i proszę o ocenę, bo szczerze brak mi już siły.
Więc wygląda to tak, że rodzina męża ( wielodzietna, jest najmłodszym 10tym - synem) charakteryzują bardzo luźne relacje, spotkania tylko z okazji świąt w okrojonym składzie. Ciągle ktoś na kogoś się obraża i maja ciche dni. Trudno się połapać w tym kto z kim może porozmawiać.
Mama, wdowa- typ hipochondryczki, wiecznie umartwiająca się nad sobą, skupiona na sobie, swoich problemach. Jak przychodzimy w odwiedziny nigdy nie pyta co u nas, zawsze słyszymy te same opowieści z zamierzchłych czasów. ciągłe narzekania, plus brak aktywności, nie wychodzi z domu.Toksyczna mama, która kontaktuje się z mężem tylko wtedy kiedy czegoś potrzebuje.Nie raczyła przyjść na 2 urodziny naszego syna, mimo że miała zorganizowany transport. nie chciało się po prostu. Gdy mąż zadzwonił w dniu urodzin upewnić się że będzie, zaczęła się wycofywać,wyskoczyła z tym, że mąż ją i ojca zostawił w domu samych i się wyprowadził!?!
Mam wrażenie ze wszyscy w tej rodzinie skaczą koło mamusi, która ma ich gdzieś. Nawet kolacji wigilijnej nie chce organizować, obojętne jej czy ktoś się pojawi czy nie.
Powiem szczerze, obserwując te relacje trudno mi uwierzyć, że tak można żyć z własną matką.
Ona opowiedziała mojej mamie , że jej ojciec zmusił ją do małżeństwa. Snuła często opowieści o tym jak jej było ciężko, mąż wojskowy w kantynie, a ona ogarniała dom. Nie zaprzeczam, że miała na pewno pod górkę, z taką gromadą dzieci, ale wychodzi z niej wielkie rozczarowanie życiem, jest zgorzkniała.
Poznałam męża, kiedy jeszcze żył niedoszły teść. Był wtedy po wylewie.
Rodzina męża często miewa ciche dni, np. siostra panna, obraziła się na męża w wyniku jakiejś głupiej sprzeczki i nie raczyła przyjść na nasze wesele.
Pokrótce tak wygląda sytuacja...
Ja mam zupełnie inny obraz rodziny. Kochający się rodzice, razem od prawie 40 lat. Jesteśmy ze sobą blisko. Mam młodszego brata i siostrę. Spotykamy się często. Wspieramy się, pomagamy przy przeprowadzkach, lubimy ze sobą spędzać czas. Niedzielne obiady u rodziców to częsta tradycja.
Rodzice uwielbiają nasze dzieci, dwóch synków. Mama opiekowała się starszym kiedy wróciłam do pracy.
Mąż obecnie ,po swojej zdradzie ( osobny wątek ) zarzuca mi, że jestem za blisko związana z rodzicami, że czuje się przez nich kontrolowany!!! Kiedy oni nie mają żadnego wpływu na nasze życie i decyzje. Owszem są pomocni, tata typ złotej rączki chętnie nam pomaga kiedy sytuacja tego wymaga.Mama po zgodnej decyzji męża i mojej opiekowała się starszym synem. Dzieci mają super kontakt z dziadkami.
Dodam, że mieszkamy sami, w mieszkaniu moich rodziców - służbowe mieszkanie taty.
Wydaje mi się, że mąż usilnie od jakiegoś czasu stara się mnie odizolować od rodziny.
Mam wrażenie, że mąż jest zazdrosny o moją relację z rodziną. Nie potrafi sobie poradzić z chorą relacją z matką.
Przerzuca swoje problemy w miejsce gdzie ich w ogóle nie ma.
Ciężko mi z tym wszystkim i patrząc na całą ich rodzinę i wzorzec jaki dostał w domu boję się myśleć czy on nie stanie się taki jak matka za jakiś czas.
Rozmawiamy i staram się mu uzmysłowić, że musi sobie poradzić ze sobą i relacją z matką bo inaczej nici z naszego związku.
Skoro mam tak różne wzorce czy w ogóle możliwe jest pogodzenie się skoro on nie potrafił do tej pory przepracować tego problemu?
Czy mam mu postawić ultimatum ja albo, mamusia? dodam, że obecnie wyprowadził się na moją prośbę po odkryciu przez mnie jego zdrady.
W kontekście jego zdrady ciężko mi,brak mi siły na walkę o to małżeństwo.
W jaki sposób rozmawiać z mężem, wszelkie komentarze na temat jego rodziny ograniczam do minimum, staram się być dyplomatką, nie chcę go ranić ciągłą krytyką matki, ale o dziwo w tej całej sytuacji on ciągle krytykuje moich rodziców.