Cześć, jestem w trudnej sytuacji związanej z moim związkiem. Brakuje mi dystansu, gubię się w swoich myślach, dlatego będę bardzo wdzięczna za każdą radę/ spostrzeżenie itd.
Od początku- jestem ze swoim mężczyzną dobre kilka lat, mieszkamy razem, jeździmy wspólnie na wakacje, znamy swoje rodziny, generalnie fajnie. Jednak ciągle mam poczucie, że czegoś mi brakuje i sama nie wiem czy szukam dziury w całym, czy na prawdę mogę szczerze powiedzieć, że jestem zaniedbywana. Sporo wspólnie przeszliśmy, mieliśmy bardzo poważny długotrwały kryzys, i po nim już nie jest tak jak było na początku, tak jakbym tego chciała/ potrzebowała. Mój chłopak uczestniczy w moim życiu, ale jednocześnie nie widzę szczególnego zaangażowania z jego strony, ja inicjuję spotkania z moimi znajomymi, jakieś wspólne wyprawy, on się godzi, natomiast sam nie wychodzi z inicjatywą, nie inicjuje np. wspólnych spotkań z jego znajomymi, owszem widujemy się z nimi, ale to wychodzi z mojej strony, czuję przez to, że on jest częścią mojego życia, ale ja jego nie, tzn jego życie toczy się po prostu gdzieś obok mnie. Często też nie potrafi zachować się dyplomatycznie, wiem, że jest w tym moja wina, bo go tego po prostu nauczyłam, miałam załamanie i dałam sobie wejść na głowę, nie potrafiłam powiedzieć dość i wyjść tylko zamykałam się w sobie i płakałam, teraz on jest w stanie powiedzieć mi wszystko, najbardziej bolesne rzeczy mówi bez ogródek, to jest dla mnie potwornie bolesne, są rzeczy, których nie powinien był nigdy powiedzieć moim zdaniem, jednak mówi, nie czuje się przez to otoczona jego troską i szacunkiem. Ten związek źle na mnie wpływa, ciągle myślę o tym i odbiera mi to siłę i chęć do życia. Boli mnie to również, dlatego, że jestem w takim wieku, że większość moich znajomych jest po ślubie, w trakcie planowania, wspólnie organizują swoją przyszłość i swoje życie, natomiast mam poczucie, że mój związek jest jak związek pary nastolatków. Nie wiem już sama co myśleć i co robić. Czasem przechodzą mi przez głowę myśli, że ciągle mi jest źle i że to moja wina bo uważam się za nie wiadomo kogo, innym razem mam poczucie że pier**** go, skoro nie czuję, że mam przy sobie PARTNERA to niech spada. Czy przesadzam, czy za dużo oczekuję? Jak pokazać drugiej osobie gdzie są granice? Nasze rozmowy zazwyczaj kończą się tym, że mówię co chce powiedzieć, potem nie dostaje tego na co liczyłam i czego naprawdę potrzebuję i zamiast wyjść to siadam i płaczę.