Rossanka, Cb,
Ja dużo bym dała, aby mieć taki wewnętrzny spokój i pogodzenie się z losem.
Rossanka, Cb,
Ja dużo bym dała, aby mieć taki wewnętrzny spokój i pogodzenie się z losem.
Hej Lou, to pracuj nad sobą, to samo nie przyszło. Do tego dochodzi się latami.
A czy spokój? Nie wiem, nie wszystko jest tskierowana różowe, ja tu o wielu rzeczach nie pisze, z resztą jak wszyscy,
Więc z boku tylko to tak prosto wygląda.
393 2018-03-14 17:17:17 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 17:17:44)
Lou71.71 napisał/a:Rossanka, Cb,
Ja dużo bym dała, aby mieć taki wewnętrzny spokój i pogodzenie się z losem.Hej Lou, to pracuj nad sobą, to samo nie przyszło. Do tego dochodzi się latami.
A czy spokój? Nie wiem, nie wszystko jest tskierowana różowe, ja tu o wielu rzeczach nie pisze, z resztą jak wszyscy,
Więc z boku tylko to tak prosto wygląda.
Pracować nad sobą wmawiając coś, czego się tak naprawdę nie chce ? ...
Tak, zgadzam się w z Rossanką. Po prostu praca nad sobą... Mnie bardzo męczyło pragnienie założenia rodziny i macierzyństwa. I to było jak marnowanie sobie życia, na rozmyślanie o tym, czego nie mam i może nie będę mieć.
Jakoś to sobie ułożyłam, że tak nie będzie i może tak już zostanie. A różowo wcale nie jest Przecież też bijemy się nadal z myślami. Może nigdy nie jest różowo, niezależnie od tego, czy się jest w związku czy nie.
Dobrze jest być z kimś, ale przecież nie jest to lekarstwo na wszystko i przepis na jedyne "ułożone" i szczęśliwe życie.
rossanka napisał/a:Lou71.71 napisał/a:Rossanka, Cb,
Ja dużo bym dała, aby mieć taki wewnętrzny spokój i pogodzenie się z losem.Hej Lou, to pracuj nad sobą, to samo nie przyszło. Do tego dochodzi się latami.
A czy spokój? Nie wiem, nie wszystko jest tskierowana różowe, ja tu o wielu rzeczach nie pisze, z resztą jak wszyscy,
Więc z boku tylko to tak prosto wygląda.Pracować nad sobą wmawiając coś, czego się tak naprawdę nie chce ? ...
Nie. Nie masz sobie wmówiąc czegoś, czego nie chcesz, ale masz nad sobą pracowac.
Tak, zgadzam się w z Rossanką. Po prostu praca nad sobą... Mnie bardzo męczyło pragnienie założenia rodziny i macierzyństwa. I to było jak marnowanie sobie życia, na rozmyślanie o tym, czego nie mam i może nie będę mieć.
Jakoś to sobie ułożyłam, że tak nie będzie i może tak już zostanie. A różowo wcale nie jest Przecież też bijemy się nadal z myślami. Może nigdy nie jest różowo, niezależnie od tego, czy się jest w związku czy nie.
Dobrze jest być z kimś, ale przecież nie jest to lekarstwo na wszystko i przepis na jedyne "ułożone" i szczęśliwe życie.
Właśnie o to chodzi. Myślisz tak i myślisz i nie dość, że się nic nie zmienia, to jeszcze gorzej się z tym czujesz i nakręcasz.
I masz tacie, jakkolwiek bycie z kimś rozwiąże niektóre problemy. To szczęścia całkowitego nie zapewni. Mam swoje problemy i sądzę, że jakby się ktoś pojawił, to te problemy nic a nic by nie zniknely, Sama je muszę rozwiązać.
Aczkolwiek byłabym zadowolona z tych powodów, które może zapewnić druga osoba, mam na myśli życie na co dzień.
Dodam, że mnie na co dzień jest dobrze i cieszyłabym się, mogąc tę codzienność z kimś dzielić. Pomijając problemy, których na razie nie umiem rozwiązać, ale których partner też nie rozwiąże. A problemy w życiu tak czy tak zawsze jakieś są. Czyli brzmi to dość podobnie
Ja to mówię zawsze, że trzeba po prostu żyć.
Godzenie się z życiem to cały proces - z dnia na dzień człowiek nie przestawi się na inne myślenie, inne funkcjonowanie, ale jest to możliwe.
Na którymś z wątków przeczytałam takie zdanie, że zamiast walczyć z uczuciami, trzeba pozwolić im przez siebie przepłynąć. Całkowicie się z tym zgadzam. Gdy ich nie odpędzam, szybciej wybrzmiewają i przemijają, a na walkę z nimi zużywa się mnóstwo energii - to tylko pogarsza samopoczucie. Gdy się im da prawo głosu, naprawdę pojawiają się rzadziej i mniej dokuczają. Przetestowałam.
A problemy - dobrze dziewczyny piszą - ma się czy w związku czy bez.
Ja mam dzisiaj kiepskawy dzień, ale zaraz coś z tym zrobię
399 2018-03-14 18:08:54 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 18:09:48)
Tak, zgadzam się w z Rossanką. Po prostu praca nad sobą... Mnie bardzo męczyło pragnienie założenia rodziny i macierzyństwa. I to było jak marnowanie sobie życia, na rozmyślanie o tym, czego nie mam i może nie będę mieć.
Jakoś to sobie ułożyłam, że tak nie będzie i może tak już zostanie. A różowo wcale nie jest Przecież też bijemy się nadal z myślami. Może nigdy nie jest różowo, niezależnie od tego, czy się jest w związku czy nie.
Dobrze jest być z kimś, ale przecież nie jest to lekarstwo na wszystko i przepis na jedyne "ułożone" i szczęśliwe życie.
Praca, praca ...
skoro już wiecie o co chodzi to podajcie konkretne przykłady takiej pracy ...
Czy macie na myśli terapie ...
Ja na co dzień żyję normalnie (przeciętnie), może kto inny byłby zadowolony z takiego życia, ktoś jeszcze inny może mieć inne oczekiwania ...
A ja po prostu nie żyję w zgodzie z sobą, ze swoim wewnętrznym ja
Ja to mówię zawsze, że trzeba po prostu żyć.
Godzenie się z życiem to cały proces - z dnia na dzień człowiek nie przestawi się na inne myślenie, inne funkcjonowanie, ale jest to możliwe.
Na którymś z wątków przeczytałam takie zdanie, że zamiast walczyć z uczuciami, trzeba pozwolić im przez siebie przepłynąć. Całkowicie się z tym zgadzam. Gdy ich nie odpędzam, szybciej wybrzmiewają i przemijają, a na walkę z nimi zużywa się mnóstwo energii - to tylko pogarsza samopoczucie. Gdy się im da prawo głosu, naprawdę pojawiają się rzadziej i mniej dokuczają. Przetestowałam.
A problemy - dobrze dziewczyny piszą - ma się czy w związku czy bez.
Ja mam dzisiaj kiepskawy dzień, ale zaraz coś z tym zrobię
Kurs MBSR, medytację, jogę też przerabiałam ...
Moją pracą było dostrzeganie, że samotne życie nie jest pozbawione uroków. Wychodzenie z domu, odzywanie się do ludzi, aktywność. Czasami wystarczyło umyć okno w domu, żeby poczuć lepszy nastrój i satysfakcję, że się przezwyciężyłam. Takimi drobiazgami podnosiłam sobie samopoczucie. Wychodziłam na imprezy w mieście, do biblioteki na spotkania z ciekawymi ludźmi. Nie "kisiłam się" w domu ze swoimi smutkami - choć czasami i to się zdarzało. Bardzo pomogło mi, że poznałam w sąsiedztwie koleżankę po rozwodzie. Lubiłyśmy podobnie spędzać czas i to nas do siebie zbliżyło. Miałam do kogo wpaść na kawę, z kim wyjść do kina. Dzięki niej stopniowo poszerzyłam swój krąg znajomych i choć teraz nie mam wokół siebie tłumów, to jednak nie jestem sama. Teraz po prostu robię to, co mnie interesuje, a przy okazji zawsze kogoś spotkam. Bardzo sobie chwalę PTTK, do którego wkręciłam się dzięki sąsiadce, naprawdę fajnych ludzi można tam spotkać.
402 2018-03-14 18:20:02 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-03-14 18:37:11)
Kurs MBSR, medytację, jogę też przerabiałam ...
Co to jest MBSR?
Niestety, bez wiary w sens można sto kursów przerobić i nie pomoże.
403 2018-03-14 18:51:47 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 18:52:36)
Lou71.71 napisał/a:Kurs MBSR, medytację, jogę też przerabiałam ...
Co to jest MBSR?
Niestety, bez wiary w sens można sto kursów przerobić i nie pomoże.
http://www.ukojenie.com/zajecia-oparte- … ji-stresu/
Gdybym nie wierzyła (gdzie napisałam, że podeszłam do tego bez wiary?), nie brałabym się za to- wydałam niemałe pieniądze Najpierw dużo o nim czytałam.
404 2018-03-14 18:54:37 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 18:59:58)
Moją pracą było dostrzeganie, że samotne życie nie jest pozbawione uroków. Wychodzenie z domu, odzywanie się do ludzi, aktywność. Czasami wystarczyło umyć okno w domu, żeby poczuć lepszy nastrój i satysfakcję, że się przezwyciężyłam. Takimi drobiazgami podnosiłam sobie samopoczucie. Wychodziłam na imprezy w mieście, do biblioteki na spotkania z ciekawymi ludźmi. Nie "kisiłam się" w domu ze swoimi smutkami - choć czasami i to się zdarzało. Bardzo pomogło mi, że poznałam w sąsiedztwie koleżankę po rozwodzie. Lubiłyśmy podobnie spędzać czas i to nas do siebie zbliżyło. Miałam do kogo wpaść na kawę, z kim wyjść do kina. Dzięki niej stopniowo poszerzyłam swój krąg znajomych i choć teraz nie mam wokół siebie tłumów, to jednak nie jestem sama. Teraz po prostu robię to, co mnie interesuje, a przy okazji zawsze kogoś spotkam. Bardzo sobie chwalę PTTK, do którego wkręciłam się dzięki sąsiadce, naprawdę fajnych ludzi można tam spotkać.
To wszystko czytałam już kilka razy.
Nie kiszę się w domu. Wychodzenie nie zawsze daje radość.
A dzisiaj myślałam sobie o zaczepianiu ludzi na ulicy, poznawaniu (m.in.wątek). I doszłam do wniosku, że ... nie lubię nikogo zagadywać, bo .... nie lubię jak ktoś mnie zagaduje. Mogę założyć, że osoba zaczepiona przeze mnie też nie lubi gdy ktoś ją zaczepia, a ja nie chcę robić coś, co może kogoś zirytować
Nie lubisz? A nie było Ci miło, gdy ten pan o ładnych paniach zagadał?
Czasami ma się takiego doła, że nic nie pomaga, nawet wyjście z domu. Ale wtedy to się zwyczajnie trzeba wyryczeć moim zdaniem. Tylko to ma wtedy sens. W końcu się wypłaczesz i zaczynasz widzieć inne możliwości.
Piegowata'76 napisał/a:Moją pracą było dostrzeganie, że samotne życie nie jest pozbawione uroków. Wychodzenie z domu, odzywanie się do ludzi, aktywność. Czasami wystarczyło umyć okno w domu, żeby poczuć lepszy nastrój i satysfakcję, że się przezwyciężyłam. Takimi drobiazgami podnosiłam sobie samopoczucie. Wychodziłam na imprezy w mieście, do biblioteki na spotkania z ciekawymi ludźmi. Nie "kisiłam się" w domu ze swoimi smutkami - choć czasami i to się zdarzało. Bardzo pomogło mi, że poznałam w sąsiedztwie koleżankę po rozwodzie. Lubiłyśmy podobnie spędzać czas i to nas do siebie zbliżyło. Miałam do kogo wpaść na kawę, z kim wyjść do kina. Dzięki niej stopniowo poszerzyłam swój krąg znajomych i choć teraz nie mam wokół siebie tłumów, to jednak nie jestem sama. Teraz po prostu robię to, co mnie interesuje, a przy okazji zawsze kogoś spotkam. Bardzo sobie chwalę PTTK, do którego wkręciłam się dzięki sąsiadce, naprawdę fajnych ludzi można tam spotkać.
To wszystko czytałam już kilka razy.
Nie kiszę się w domu. Wychodzenie nie zawsze daje radość.
A dzisiaj myślałam sobie o zaczepianiu ludzi na ulicy, poznawaniu (m.in.wątek). I doszłam do wniosku, że ... nie lubię nikogo zagadywać, bo .... nie lubię jak ktoś mnie zagaduje. Mogę założyć, że osoba zaczepiona przeze mnie też nie lubi gdy ktoś ją zaczepia, a ja nie chcę robić coś, co może kogoś zirytować
Część takich sytuacji, takiego codziennego "zagadywania" to zwykle jest spontaniczna i wynika z kontekstu. Więc nie ma się co przejmować, raczej przyjąć za naturalne.
408 2018-03-14 20:33:29 Ostatnio edytowany przez cb (2018-03-14 20:37:30)
cb napisał/a:Tak, zgadzam się w z Rossanką. Po prostu praca nad sobą... Mnie bardzo męczyło pragnienie założenia rodziny i macierzyństwa. I to było jak marnowanie sobie życia, na rozmyślanie o tym, czego nie mam i może nie będę mieć.
Jakoś to sobie ułożyłam, że tak nie będzie i może tak już zostanie. A różowo wcale nie jest Przecież też bijemy się nadal z myślami. Może nigdy nie jest różowo, niezależnie od tego, czy się jest w związku czy nie.
Dobrze jest być z kimś, ale przecież nie jest to lekarstwo na wszystko i przepis na jedyne "ułożone" i szczęśliwe życie.Praca, praca ...
skoro już wiecie o co chodzi to podajcie konkretne przykłady takiej pracy ...
Czy macie na myśli terapie ...
Ja na co dzień żyję normalnie (przeciętnie), może kto inny byłby zadowolony z takiego życia, ktoś jeszcze inny może mieć inne oczekiwania ...
A ja po prostu nie żyję w zgodzie z sobą, ze swoim wewnętrznym ja
hmmm ta praca to nie wiem właśnie te wszystkie kursy etc. chyba nie są podstawą. też to przerabiałam. singiel ma czas na takie rzeczy. chyba bardziej jednak chodzi o przemyślenie tego wszystkiego i jak to ładnie ujęła Piegowata, godzenie się z życiem. w sensie codziennego budowania swojej rzeczywistości. naprawdę nie wiem, jak to opisać.
u mnie to chyba było to. ale też praca nad swoim charakterem i emocjami. chociaż to pewnie można zrobić też, mając partnera. więc chyba najkrócej właśnie: godzenie się z życiem i akceptacja swojego wyboru drogi życiowej.
wiele też mnie to forum nauczyło, tzn. czytane tu historie. to utwierdza mnie w decyzji o samotności, jeśli nie znajdę kogoś, kto do mnie będzie pasować w zasadniczych kwestiach. jeśli oboje nie będziemy na siebie zdecydowani. potem może być różnie, ale trzeba chociaż dobrze zacząć.
też wiele daje mi cieszenie się z różnych relacji z ludźmi. z tych nieudanych też a także np. z platonicznej miłości. żeby nie oceniać: tylko spełniona ma sens i coś daje.
Dzisiejszy dzień dobrze ilustruje moje radzenie sobie z gorszymi stronami życia... nie tylko singielskiego.
Pogoda wstrętna, dół mnie dopadł i - jak to ja mawiam - ból istnienia.
Mogłabym się tak pogrążać, ale przyszłam do domu, pozwoliłam sobie na trochę odpoczynku, zajrzałam na forum, popisałam trochę, odwróciłam uwagę do ponurych myśli. Potem zjadłam coś słodkiego (smażone jabłka pachnące cynamonem). Gdy już poczułam się lepiej, pokrzątałam się po kuchni.
Chandra poszła sobie za góry i lasy.
410 2018-03-14 20:48:46 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 21:01:25)
Nie lubisz? A nie było Ci miło, gdy ten pan o ładnych paniach zagadał?
Nieeeee Ale było śmiesznie, bo mieszkam tu już ponad 10 lat
Przecież pisałam, że to był obszczymurek
Miał chyba nieco zmieniony obraz otaczającej go rzeczywistości ...
Lou71.71 napisał/a:cb napisał/a:Tak, zgadzam się w z Rossanką. Po prostu praca nad sobą... Mnie bardzo męczyło pragnienie założenia rodziny i macierzyństwa. I to było jak marnowanie sobie życia, na rozmyślanie o tym, czego nie mam i może nie będę mieć.
Jakoś to sobie ułożyłam, że tak nie będzie i może tak już zostanie. A różowo wcale nie jest Przecież też bijemy się nadal z myślami. Może nigdy nie jest różowo, niezależnie od tego, czy się jest w związku czy nie.
Dobrze jest być z kimś, ale przecież nie jest to lekarstwo na wszystko i przepis na jedyne "ułożone" i szczęśliwe życie.Praca, praca ...
skoro już wiecie o co chodzi to podajcie konkretne przykłady takiej pracy ...
Czy macie na myśli terapie ...
Ja na co dzień żyję normalnie (przeciętnie), może kto inny byłby zadowolony z takiego życia, ktoś jeszcze inny może mieć inne oczekiwania ...
A ja po prostu nie żyję w zgodzie z sobą, ze swoim wewnętrznym jahmmm ta praca to nie wiem właśnie te wszystkie kursy etc. chyba nie są podstawą. też to przerabiałam. singiel ma czas na takie rzeczy. chyba bardziej jednak chodzi o przemyślenie tego wszystkiego i jak to ładnie ujęła Piegowata, godzenie się z życiem. w sensie codziennego budowania swojej rzeczywistości. naprawdę nie wiem, jak to opisać.
u mnie to chyba było to. ale też praca nad swoim charakterem i emocjami. chociaż to pewnie można zrobić też, mając partnera. więc chyba najkrócej właśnie: godzenie się z życiem i akceptacja swojego wyboru drogi życiowej.
wiele też mnie to forum nauczyło, tzn. czytane tu historie. to utwierdza mnie w decyzji o samotności, jeśli nie znajdę kogoś, kto do mnie będzie pasować w zasadniczych kwestiach. jeśli oboje nie będziemy na siebie zdecydowani. potem może być różnie, ale trzeba chociaż dobrze zacząć.
też wiele daje mi cieszenie się z różnych relacji z ludźmi. z tych nieudanych też a także np. z platonicznej miłości. żeby nie oceniać: tylko spełniona ma sens i coś daje.
Przepraszam, to nie jest budujące.
412 2018-03-14 20:52:45 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 21:00:44)
Piegusko,
Nie chodzi mi o chandrę. Taką można przeczekać, wiedząc, że kiedyś minie.
Chodzi o o konkrety. Jak pracować co robić, aby pogodzić się-tak szczerze i w zgodzie z sobą.
Cb,
Szczerze-to nie za dużo mam czasu na kursy, szkolenia. Ale właśnie tego MBSR szukałam, czytałam o nim dużo dobrego. Został stworzony z myślą o weteranach wojen z zespołem stresu pourazowego. I dosłownie po kilku dniach otrzymałam wiadomość od znajomej, która prowadzi szkolenia naszego zakładu pracy, że będzie prowadzić taki pierwszy kurs certyfikacyjny ... bardzo się ucieszyłam, byłam nastawiona bardzo pozytywnie.
413 2018-03-14 21:02:42 Ostatnio edytowany przez cb (2018-03-14 21:07:14)
cb napisał/a:Lou71.71 napisał/a:Praca, praca ...
skoro już wiecie o co chodzi to podajcie konkretne przykłady takiej pracy ...
Czy macie na myśli terapie ...
Ja na co dzień żyję normalnie (przeciętnie), może kto inny byłby zadowolony z takiego życia, ktoś jeszcze inny może mieć inne oczekiwania ...
A ja po prostu nie żyję w zgodzie z sobą, ze swoim wewnętrznym jahmmm ta praca to nie wiem właśnie te wszystkie kursy etc. chyba nie są podstawą. też to przerabiałam. singiel ma czas na takie rzeczy. chyba bardziej jednak chodzi o przemyślenie tego wszystkiego i jak to ładnie ujęła Piegowata, godzenie się z życiem. w sensie codziennego budowania swojej rzeczywistości. naprawdę nie wiem, jak to opisać.
u mnie to chyba było to. ale też praca nad swoim charakterem i emocjami. chociaż to pewnie można zrobić też, mając partnera. więc chyba najkrócej właśnie: godzenie się z życiem i akceptacja swojego wyboru drogi życiowej.
wiele też mnie to forum nauczyło, tzn. czytane tu historie. to utwierdza mnie w decyzji o samotności, jeśli nie znajdę kogoś, kto do mnie będzie pasować w zasadniczych kwestiach. jeśli oboje nie będziemy na siebie zdecydowani. potem może być różnie, ale trzeba chociaż dobrze zacząć.
też wiele daje mi cieszenie się z różnych relacji z ludźmi. z tych nieudanych też a także np. z platonicznej miłości. żeby nie oceniać: tylko spełniona ma sens i coś daje.Przepraszam, to nie jest budujące.
ups... no to może: życie takie jest? z tym się pogodzić? cieszyć się chwilami? cieszyć się sztuką? muzyką? żyć nadzieją?
myśleć o matkach karmiących swoje dzieci szczurami w chińskich więzieniach? nie wiem... naprawdę. chyba na swoje życie trzeba znaleźć receptę samemu.
może chodzi też o zaakceptowanie, że samotność jest częścią życia. to jakby jest w nie wpisane. niektórzy tego doświadczają i już, a wiele jest taki osób. jedni doświadczają niepełnosprawności, wojny, głodu. inni samotności. inni jeszcze mają łatwą ścieżkę życiową. i tak jest po prostu. nie ma nic gorszego w takim życiu w niespełnieniu swoich pragnień.
Lou71.71 napisał/a:cb napisał/a:hmmm ta praca to nie wiem właśnie te wszystkie kursy etc. chyba nie są podstawą. też to przerabiałam. singiel ma czas na takie rzeczy. chyba bardziej jednak chodzi o przemyślenie tego wszystkiego i jak to ładnie ujęła Piegowata, godzenie się z życiem. w sensie codziennego budowania swojej rzeczywistości. naprawdę nie wiem, jak to opisać.
u mnie to chyba było to. ale też praca nad swoim charakterem i emocjami. chociaż to pewnie można zrobić też, mając partnera. więc chyba najkrócej właśnie: godzenie się z życiem i akceptacja swojego wyboru drogi życiowej.
wiele też mnie to forum nauczyło, tzn. czytane tu historie. to utwierdza mnie w decyzji o samotności, jeśli nie znajdę kogoś, kto do mnie będzie pasować w zasadniczych kwestiach. jeśli oboje nie będziemy na siebie zdecydowani. potem może być różnie, ale trzeba chociaż dobrze zacząć.
też wiele daje mi cieszenie się z różnych relacji z ludźmi. z tych nieudanych też a także np. z platonicznej miłości. żeby nie oceniać: tylko spełniona ma sens i coś daje.Przepraszam, to nie jest budujące.
ups... no to może: życie takie jest? z tym się pogodzić? cieszyć się chwilami? cieszyć się sztuką? muzyką? żyć nadzieją?
myśleć o matkach karmiących swoje dzieci szczurami w chińskich więzieniach? nie wiem... naprawdę. chyba na swoje życie trzeba znaleźć receptę samemu.
Moja promotorka (wiele lat temu, ale zapamiętałam) zawsze mówiła, że lepiej być najgłupszym wśród mądrych niż najmądrzejszym wśród głupich, albo najbiedniejszym wśród bogatych, a nie najbogatszym wśród biednych ... (różne cechy można ująć, co kto woli, ale piąć się w górę )
Myślenie o tym, że mogłoby być gorzej nie jest budujące
cb napisał/a:Lou71.71 napisał/a:Przepraszam, to nie jest budujące.
ups... no to może: życie takie jest? z tym się pogodzić? cieszyć się chwilami? cieszyć się sztuką? muzyką? żyć nadzieją?
myśleć o matkach karmiących swoje dzieci szczurami w chińskich więzieniach? nie wiem... naprawdę. chyba na swoje życie trzeba znaleźć receptę samemu.Moja promotorka (wiele lat temu, ale zapamiętałam) zawsze mówiła, że lepiej być najgłupszym wśród mądrych niż najmądrzejszym wśród głupich, albo najbiedniejszym wśród bogatych, a nie najbogatszym wśród biednych ... (różne cechy można ująć, co kto woli, ale piąć się w górę )
Myślenie o tym, że mogłoby być gorzej nie jest budujące
Nie chodzi mi o to, żeby myśleć, że mogło być gorzej, tylko o szacunek za życie, jakie przyszło nam w udziale.
Cb,
Gdybym nie miała szacunku do życia, już by mnie tutaj nie było
myśleć o matkach karmiących swoje dzieci szczurami w chińskich więzieniach? nie wiem... naprawdę.
To żeś pojechała
Generalnie chodzi o to, że trzeba pozmieniać w swojej głowie pewne schematy myślowe. Skupiać się na tym co jest jednak pozytywnego w życiu i dystansować się od problemów, braków. W gorszych chwilach próbować nakierować mózg na tryb inny niż dotychczas.
Pojechałam, bo już nie wiedziałam naprawdę, co jeszcze. To chyba jest tak, że wszyscy szukamy takiej recepty i dla każdego jest trochę inna.
cb napisał/a:myśleć o matkach karmiących swoje dzieci szczurami w chińskich więzieniach? nie wiem... naprawdę.
To żeś pojechała
Generalnie chodzi o to, że trzeba pozmieniać w swojej głowie pewne schematy myślowe. Skupiać się na tym co jest jednak pozytywnego w życiu i dystansować się od problemów, braków. W gorszych chwilach próbować nakierować mózg na tryb inny niż dotychczas.
Pewnie, zgadzam się.
Mi wiara pomaga trzymać się pionu, ale to życie nie jest zgodne z moimi oczekiwaniami i jak już mówiłam do końca nie jestem z pogodzona z taką sytuacją. Coraz bardziej odczuwam uciekający czas
A chciałam zadać pytanie z innej beczki "Jak zacytować tylko część kogoś wypowiedzi? "
Kliknij pod wypowiedzią "cytuj" i usuń niepotrzebny fragment tekstu.
Przecież pisałam, że to był obszczymurek
Lou, przepraszam, ale to zdanie mi się nie spodobało. Obszczymurek to też człowiek. Nie muszę go zaraz tulić do serca, ale trochę szacunku każdemu się należy.
Kliknij pod wypowiedzią "cytuj" i usuń niepotrzebny fragment tekstu.
Kurczę,
robiłam tak i pojawia się jakiś komunikat ... że coś źle ... czy coś nie powinno być w nawiasie ...
Lou71.71 napisał/a:Przecież pisałam, że to był obszczymurek
Lou, przepraszam, ale to zdanie mi się nie spodobało. Obszczymurek to też człowiek. Nie muszę go zaraz tulić do serca, ale trochę szacunku każdemu się należy.
Uśmiechnęłam się z szacunkiem. Jak już kiedyś pisałam, nikomu nie okazuję braku szacunku, a co sobie myślę, to moje. Jednak widząc taaaakich, żal mi ich żon, ich dzieci
Myślenie o tym, że mogłoby być gorzej nie jest budujące
Lou, a ja myślę, że wybór myślenia to akt woli. Decydujemy, na czym się skupiamy.
A ja tam się cieszę, że np. widziałam dzisiaj pierwsze przebiśniegi. Mogłam nie widzieć, bo groziła mi kiedyś utrata wzroku.
Tak więc mogło być gorzej i dziękuję Bogu, że nie jest.
Lou71.71 napisał/a:Myślenie o tym, że mogłoby być gorzej nie jest budujące
Lou, a ja myślę, że wybór myślenia to akt woli. Decydujemy, na czym się skupiamy.
A ja tam się cieszę, że np. widziałam dzisiaj pierwsze przebiśniegi. Mogłam nie widzieć, bo groziła mi kiedyś utrata wzroku.
Tak więc mogło być gorzej i dziękuję Bogu, że nie jest.
No własnie.
Szkoda, że wyjęłaś z kontekstu. To był ciąg rozmowy
Uśmiechnęłam się z szacunkiem. Jak już kiedyś pisałam, nikomu nie okazuję braku szacunku, a co sobie myślę, to moje. Jednak widząc taaaakich, żal mi ich żon, ich dzieci
Szacunek okazywany niewiele ma wspólnego z szacunkiem rzeczywistym.
Ja nie pochwalam pijaństwa i rozwalania życia swojego i swoich bliskich, ale ten "obszczymurek" wywołał mój sprzeciw.
Pamiętam, jak oglądałam "Skazanego na bluesa" i zamiast współczuć Ryśkowi Riedlowi, czułam złość na tego faceta. Jakoś może i współczułam, jak współczuje się każdemu, ale do licha, miał tyle od życia - i schrzanił to.
No własnie.
Szkoda, że wyjęłaś z kontekstu. To był ciąg rozmowy
Sorry, nie rozumiem. Wyjaśnisz?
Ja się odniosłam do tych chińskich szczurów i doceniania tego, co się w życiu ma.
To chyba jest tak, że wszyscy szukamy takiej recepty i dla każdego jest trochę inna.
To prawda.
U mnie było tak, że w pewnym momencie pomyślałam, że jeśli do końca życia mam się czuć źle, to tak nie chcę. Także wg mnie to jest kwestia wyboru.
Lou71.71 napisał/a:Uśmiechnęłam się z szacunkiem. Jak już kiedyś pisałam, nikomu nie okazuję braku szacunku, a co sobie myślę, to moje. Jednak widząc taaaakich, żal mi ich żon, ich dzieci
Szacunek okazywany niewiele ma wspólnego z szacunkiem rzeczywistym.
Ja nie pochwalam pijaństwa i rozwalania życia swojego i swoich bliskich, ale ten "obszczymurek" wywołał mój sprzeciw.Pamiętam, jak oglądałam "Skazanego na bluesa" i zamiast współczuć Ryśkowi Riedlowi, czułam złość na tego faceta. Jakoś może i współczułam, jak współczuje się każdemu, ale do licha, miał tyle od życia - i schrzanił to.
Sama sobie przeczysz
431 2018-03-14 21:37:38 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 21:38:19)
Lou71.71 napisał/a:No własnie.
Szkoda, że wyjęłaś z kontekstu. To był ciąg rozmowySorry, nie rozumiem. Wyjaśnisz?
Ja się odniosłam do tych chińskich szczurów i doceniania tego, co się w życiu ma.
Moja wypowiedź nie była do szczurów. Trzeba czytać całość
Znowu część wypowiedzi ...haha ...
cb napisał/a:To chyba jest tak, że wszyscy szukamy takiej recepty i dla każdego jest trochę inna.
To prawda.
U mnie było tak, że w pewnym momencie pomyślałam, że jeśli do końca życia mam się czuć źle, to tak nie chcę. Także wg mnie to jest kwestia wyboru.
Wystarczyło powiedzieć "tak nie chcę" ?
Aga30 napisał/a:cb napisał/a:To chyba jest tak, że wszyscy szukamy takiej recepty i dla każdego jest trochę inna.
To prawda.
U mnie było tak, że w pewnym momencie pomyślałam, że jeśli do końca życia mam się czuć źle, to tak nie chcę. Także wg mnie to jest kwestia wyboru.Wystarczyło powiedzieć "tak nie chcę" ?
Obawiam się, że to nie takie proste. Wracamy chyba do tej pracy własnej...
Piegowata'76 napisał/a:Lou71.71 napisał/a:Uśmiechnęłam się z szacunkiem. Jak już kiedyś pisałam, nikomu nie okazuję braku szacunku, a co sobie myślę, to moje. Jednak widząc taaaakich, żal mi ich żon, ich dzieci
Szacunek okazywany niewiele ma wspólnego z szacunkiem rzeczywistym.
Ja nie pochwalam pijaństwa i rozwalania życia swojego i swoich bliskich, ale ten "obszczymurek" wywołał mój sprzeciw.Pamiętam, jak oglądałam "Skazanego na bluesa" i zamiast współczuć Ryśkowi Riedlowi, czułam złość na tego faceta. Jakoś może i współczułam, jak współczuje się każdemu, ale do licha, miał tyle od życia - i schrzanił to.
Sama sobie przeczysz
Chciałam tylko powiedzieć, że rozumiem Twoje współczuje dla żon i dzieci "takich" ludzi. Pomimo iż sprzeciwiłam się nazywaniu jakiegoś pana, który zwyczajnie chciał być dla Ciebie miły, obszczymurkiem.
Aga30 napisał/a:cb napisał/a:To chyba jest tak, że wszyscy szukamy takiej recepty i dla każdego jest trochę inna.
To prawda.
U mnie było tak, że w pewnym momencie pomyślałam, że jeśli do końca życia mam się czuć źle, to tak nie chcę. Także wg mnie to jest kwestia wyboru.Wystarczyło powiedzieć "tak nie chcę" ?
Noo i od tego momentu, czary mary, i życie singla stało się piękne
Lou71.71 napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Szacunek okazywany niewiele ma wspólnego z szacunkiem rzeczywistym.
Ja nie pochwalam pijaństwa i rozwalania życia swojego i swoich bliskich, ale ten "obszczymurek" wywołał mój sprzeciw.Pamiętam, jak oglądałam "Skazanego na bluesa" i zamiast współczuć Ryśkowi Riedlowi, czułam złość na tego faceta. Jakoś może i współczułam, jak współczuje się każdemu, ale do licha, miał tyle od życia - i schrzanił to.
Sama sobie przeczysz
Chciałam tylko powiedzieć, że rozumiem Twoje współczuje dla żon i dzieci "takich" ludzi. Pomimo iż sprzeciwiłam się nazywaniu jakiegoś pana, który zwyczajnie chciał być dla Ciebie miły, obszczymurkiem.
Piegowata, a dlaczego się sprzeciwiłaś? Przecież to fakt. Jeśli oczywiście to był obszczymurek.
U mnie było tak, że w pewnym momencie pomyślałam, że jeśli do końca życia mam się czuć źle, to tak nie chcę. Także wg mnie to jest kwestia wyboru.
Otóż to! Wybór i akt woli!
Lou71.71 napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Szacunek okazywany niewiele ma wspólnego z szacunkiem rzeczywistym.
Ja nie pochwalam pijaństwa i rozwalania życia swojego i swoich bliskich, ale ten "obszczymurek" wywołał mój sprzeciw.Pamiętam, jak oglądałam "Skazanego na bluesa" i zamiast współczuć Ryśkowi Riedlowi, czułam złość na tego faceta. Jakoś może i współczułam, jak współczuje się każdemu, ale do licha, miał tyle od życia - i schrzanił to.
Sama sobie przeczysz
Chciałam tylko powiedzieć, że rozumiem Twoje współczuje dla żon i dzieci "takich" ludzi. Pomimo iż sprzeciwiłam się nazywaniu jakiegoś pana, który zwyczajnie chciał być dla Ciebie miły, obszczymurkiem.
Przecież on nawet nie wiedział, że żyje ...
Myślałam, że chodziło ci o to, żeby mi wmówić, że lubię jak ktoś mnie zaczepia, choć później powiedziałam co innego.
Mam wrazenie, że chcesz mi coś udowodnić ... tylko nie rozumiem po co
Lou71.71 napisał/a:Aga30 napisał/a:To prawda.
U mnie było tak, że w pewnym momencie pomyślałam, że jeśli do końca życia mam się czuć źle, to tak nie chcę. Także wg mnie to jest kwestia wyboru.Wystarczyło powiedzieć "tak nie chcę" ?
Noo i od tego momentu, czary mary, i życie singla stało się piękne
O, takie teksty lubię. To jest pozytywne, to nic, że...
Piegowata, a dlaczego się sprzeciwiłaś? Przecież to fakt. Jeśli oczywiście to był obszczymurek.
Kurczę, żałuję, że się odezwałam, bo nie tego dyskusja dotyczy. Po prostu zabrzmiało to dla mnie pogardliwie. Chłopina chciał być miły, powiedział Lou, że jest ładną panią, a ona o nim tak... z wyższością.
441 2018-03-14 21:49:04 Ostatnio edytowany przez cb (2018-03-14 21:49:31)
cb napisał/a:Kliknij pod wypowiedzią "cytuj" i usuń niepotrzebny fragment tekstu.
Kurczę,
robiłam tak i pojawia się jakiś komunikat ... że coś źle ... czy coś nie powinno być w nawiasie ...
Możesz usunąć tylko samą treść. ['quote=nazwauzytkowniak] tresc ['/quote]
Tego w kwadratowych nawiasach nie można usuwać.
442 2018-03-14 21:49:10 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 21:49:33)
Piegowata'76 napisał/a:Lou71.71 napisał/a:Sama sobie przeczysz
Chciałam tylko powiedzieć, że rozumiem Twoje współczuje dla żon i dzieci "takich" ludzi. Pomimo iż sprzeciwiłam się nazywaniu jakiegoś pana, który zwyczajnie chciał być dla Ciebie miły, obszczymurkiem.
Piegowata, a dlaczego się sprzeciwiłaś? Przecież to fakt. Jeśli oczywiście to był obszczymurek.
Obszczymurek to obszczymurek
Mam też sąsiada bardzo upośledzonego umysłowo - wiek nieokreślony (niby stary, ale rozum, zachowanie jak dziecko) i zawsze mówi mi cześć. I ja mu również. Do takiego człowieka mam większy szacunek
Mam wrazenie, że chcesz mi coś udowodnić ... tylko nie rozumiem po co
Nic nie chcę udowadniać, zareagowałam impulsywnie. Szkoda, że nie przemilczałam, bo to w sumie drobiazg.
Aga30 napisał/a:Piegowata, a dlaczego się sprzeciwiłaś? Przecież to fakt. Jeśli oczywiście to był obszczymurek.
Kurczę, żałuję, że się odezwałam, bo nie tego dyskusja dotyczy. Po prostu zabrzmiało to dla mnie pogardliwie. Chłopina chciał być miły, powiedział Lou, że jest ładną panią, a ona o nim tak... z wyższością.
Znowu mnie oceniasz, chociaż nie widziałaś sytuacji.
Zacytuj moją pogardę wobec niego. Proszę cię ....
Lou71.71 napisał/a:cb napisał/a:Kliknij pod wypowiedzią "cytuj" i usuń niepotrzebny fragment tekstu.
Kurczę,
robiłam tak i pojawia się jakiś komunikat ... że coś źle ... czy coś nie powinno być w nawiasie ...Możesz usunąć tylko samą treść. ['quote=nazwauzytkowniak] tresc ['/quote]
Tego w kwadratowych nawiasach nie można usuwać.
Nic nie rozumiem
Czy to w nawiasach kwadratowych należy wpisać? I co jak kilka cytatów, czyli kilka ramek ...
446 2018-03-14 21:54:42 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 21:55:30)
Uśmiechnęłam się z szacunkiem. Jak już kiedyś pisałam, nikomu nie okazuję braku szacunku, a co sobie myślę, to moje. Jednak widząc taaaakich, żal mi ich żon, ich dzieci
Ciekawe czy pójdzie ...
Dobra, chyba wiem ...
Dzięki
Mam też sąsiada bardzo upośledzonego umysłowo - wiek nieokreślony (niby stary, ale rozum, zachowanie jak dziecko) i zawsze mówi mi cześć. I ja mu również. Do takiego człowieka mam większy szacunek
O.k., rozumiem.
Mnie zastanowiła kiedyś moja bratowa. Mijałyśmy takiego delikwenta, który coś do nas mamrotał pod sklepem. Wyglądem nie zachęcał do rozmowy, wyminęłam go czym prędzej, a bratowa zatrzymała się, zapytała, o co chodzi, zamieniła kilka słów - i wiesz, w jakimś sensie zaimponowała mi. Od tamtej pory trochę inaczej patrzę na tych ludzi.
Innym razem zasłabła pod moim blokiem kobieta, o czym powiedział mi syn. Zeszłam do niej, a tam już pochylał się nad nią jakiś facet. Zawiadomił pogotowie, kupił lekarstwo, o które poprosiła - ewidentny alkoholik, a jednak...
Piegowata'76 napisał/a:Aga30 napisał/a:Piegowata, a dlaczego się sprzeciwiłaś? Przecież to fakt. Jeśli oczywiście to był obszczymurek.
Kurczę, żałuję, że się odezwałam, bo nie tego dyskusja dotyczy. Po prostu zabrzmiało to dla mnie pogardliwie. Chłopina chciał być miły, powiedział Lou, że jest ładną panią, a ona o nim tak... z wyższością.
Znowu mnie oceniasz, chociaż nie widziałaś sytuacji.
Zacytuj moją pogardę wobec niego. Proszę cię ....
Dobra, Lou, nieważne. Poniosło mnie. Wybacz i nie drążmy.
cb napisał/a:hmmm ta praca to nie wiem właśnie te wszystkie kursy etc. chyba nie są podstawą. też to przerabiałam. singiel ma czas na takie rzeczy. chyba bardziej jednak chodzi o przemyślenie tego wszystkiego i jak to ładnie ujęła Piegowata, godzenie się z życiem. w sensie codziennego budowania swojej rzeczywistości. naprawdę nie wiem, jak to opisać.
u mnie to chyba było to. ale też praca nad swoim charakterem i emocjami. chociaż to pewnie można zrobić też, mając partnera. więc chyba najkrócej właśnie: godzenie się z życiem i akceptacja swojego wyboru drogi życiowej.
wiele też mnie to forum nauczyło, tzn. czytane tu historie. to utwierdza mnie w decyzji o samotności, jeśli nie znajdę kogoś, kto do mnie będzie pasować w zasadniczych kwestiach. jeśli oboje nie będziemy na siebie zdecydowani. potem może być różnie, ale trzeba chociaż dobrze zacząć.
też wiele daje mi cieszenie się z różnych relacji z ludźmi. z tych nieudanych też a także np. z platonicznej miłości. żeby nie oceniać: tylko spełniona ma sens i coś daje.Przepraszam, to nie jest budujące.
Właśnie, że to co napisała CB jest bardzo budujące. To jest pełen pozytywnych emocji wpis.
CB - ja też się tego trzymam, to co opisałaś i w jakiś sposób mnie to uspokaja .
450 2018-03-21 19:05:34 Ostatnio edytowany przez Pirx (2018-03-21 19:12:10)
Kolejne pozytywy. ;-)
1.Zawarliśmy pokój z moim wieloletnim przyjacielem.Mamy jeszcze sporo do omówienia,ale dużo też sobie wyjaśniliśmy :-)
2.Dostalem pierwszy raz od 3lat mały op.... W pracy,jak również szansę na zwiększenie udziału w projekcie.To oznacza więcej pracy i pieniędzy.Plan zmian zawodowych działa.
3.Dostalem info czemu ex zachowała się jak się zachowała... Coz za proza życia :-) Pieniądze.Przez pewien okres moje pieniądze szły na splaty w większym zakresie.Jak również dzialalem z awansem itp.
Nie miałem na wakacje,wypady itp.
A ex przywykła w nowej pracy do wysokiego standardu i...będąc ze mną szukała już kogoś z pieniędzmi...aby wygodnie żyć.
Nie miało to nic wspólnego z moim charakterem itp.Zwykla 'maskirowka'.:-)
Ok,niech żyje jak chce - nie oceniam.
Niedługo do końca stanę na nogi i mocno odbije się do góry :-))
4.Projekt Adonis zmienił się w projekt Spartanin ;-) I przynosi efekty.Korona runmageddonow będzie moja.
5.Psychika itp błyskawicznie wróciła do normy.
Da się? Da się :-))
Kolejne pozytywy. ;-)
1.Zawarliśmy pokój z moim wieloletnim przyjacielem.Mamy jeszcze sporo do omówienia,ale dużo też sobie wyjaśniliśmy :-)
2.Dostalem pierwszy raz od 3lat mały op.... W pracy,jak również szansę na zwiększenie udziału w projekcie.To oznacza więcej pracy i pieniędzy.Plan zmian zawodowych działa.
3.Dostalem info czemu ex zachowała się jak się zachowała... Coz za proza życia :-) Pieniądze.Przez pewien okres moje pieniądze szły na splaty w większym zakresie.Jak również dzialalem z awansem itp.
Nie miałem na wakacje,wypady itp.
A ex przywykła w nowej pracy do wysokiego standardu i...będąc ze mną szukała już kogoś z pieniędzmi...aby wygodnie żyć.
Nie miało to nic wspólnego z moim charakterem itp.Zwykla 'maskirowka'.:-)
Ok,niech żyje jak chce - nie oceniam.
Niedługo do końca stanę na nogi i mocno odbije się do góry :-))
4.Projekt Adonis zmienił się w projekt Spartanin ;-) I przynosi efekty.Korona runmageddonow będzie moja.
5.Psychika itp błyskawicznie wróciła do normy.Da się? Da się :-))
To wszystko takie tajemnicze, więc jakby trudno się odnieść.
Kolejne pozytywy. ;-)
1.Zawarliśmy pokój z moim wieloletnim przyjacielem.Mamy jeszcze sporo do omówienia,ale dużo też sobie wyjaśniliśmy :-)
2.Dostalem pierwszy raz od 3lat mały op.... W pracy,jak również szansę na zwiększenie udziału w projekcie.To oznacza więcej pracy i pieniędzy.Plan zmian zawodowych działa.
3.Dostalem info czemu ex zachowała się jak się zachowała... Coz za proza życia :-) Pieniądze.Przez pewien okres moje pieniądze szły na splaty w większym zakresie.Jak również dzialalem z awansem itp.
Nie miałem na wakacje,wypady itp.
A ex przywykła w nowej pracy do wysokiego standardu i...będąc ze mną szukała już kogoś z pieniędzmi...aby wygodnie żyć.
Nie miało to nic wspólnego z moim charakterem itp.Zwykla 'maskirowka'.:-)
Ok,niech żyje jak chce - nie oceniam.
Niedługo do końca stanę na nogi i mocno odbije się do góry :-))
4.Projekt Adonis zmienił się w projekt Spartanin ;-) I przynosi efekty.Korona runmageddonow będzie moja.
5.Psychika itp błyskawicznie wróciła do normy.Da się? Da się :-))
Podejrzanie szybko, ale skoro tak uważasz, tzn że idzie do przodu, to dobrze, tzn dla Ciebie.
A co u mnie zapytacie ?
U mnie o tyle, że nic nie planuje, chyba pierwszy raz w życiu żyję tu i teraz. Kiedyś o tym czytałam, a teraz tego doświadczam.
Bo zwykle albo siedziałam głęboko w przeszłości, albo w przyszłości i se planowałam, planowałam.
A teraz nic. Tu i teraz. Co nie powiem, jest dla mnie nowym przeżyciem.
U mnie o tyle, że nic nie planuje, chyba pierwszy raz w życiu żyję tu i teraz. Kiedyś o tym czytałam, a teraz tego doświadczam.
Bo zwykle albo siedziałam głęboko w przeszłości, albo w przyszłości i se planowałam, planowałam.
A teraz nic. Tu i teraz. Co nie powiem, jest dla mnie nowym przeżyciem.
Bo to dobra strategia jest. Tu i teraz. Czasem wprawdzie trzeba trochę wybiec naprzód, życie to wymusza. Ale mentalnie najlepiej być w DZIŚ.
rossanka napisał/a:U mnie o tyle, że nic nie planuje, chyba pierwszy raz w życiu żyję tu i teraz. Kiedyś o tym czytałam, a teraz tego doświadczam.
Bo zwykle albo siedziałam głęboko w przeszłości, albo w przyszłości i se planowałam, planowałam.
A teraz nic. Tu i teraz. Co nie powiem, jest dla mnie nowym przeżyciem.Bo to dobra strategia jest. Tu i teraz. Czasem wprawdzie trzeba trochę wybiec naprzód, życie to wymusza. Ale mentalnie najlepiej być w DZIŚ.
Ale ja znam to, ale zwykle czytałam tylko o takim stanie i starałam się go osiągnąć, bo wydawało mi się, że tak powinno być, tylko, że nie udawało mi się.
Teraz za to to mam. Tzn że nic już z góry nie zakładam, ze będzie tak dobrze czy tak źle, wiem , że może być tak i tak. I w większości, jeśli nie we wszystkich kwestiach już nic nie planuję.
czekam na rozwój wydarzeń - ale nie w znaczeniu, że siedzę tylko sobie i nic nie robię, ale, że nie nastawiam się na jakieś konkretne wersje wydarzeń.
Płynę i dopasowuję się do nurtu, jeśli tak to można ująć.
rampampam napisał/a:rossanka napisał/a:U mnie o tyle, że nic nie planuje, chyba pierwszy raz w życiu żyję tu i teraz. Kiedyś o tym czytałam, a teraz tego doświadczam.
Bo zwykle albo siedziałam głęboko w przeszłości, albo w przyszłości i se planowałam, planowałam.
A teraz nic. Tu i teraz. Co nie powiem, jest dla mnie nowym przeżyciem.Bo to dobra strategia jest. Tu i teraz. Czasem wprawdzie trzeba trochę wybiec naprzód, życie to wymusza. Ale mentalnie najlepiej być w DZIŚ.
Ale ja znam to, ale zwykle czytałam tylko o takim stanie i starałam się go osiągnąć, bo wydawało mi się, że tak powinno być, tylko, że nie udawało mi się.
Teraz za to to mam. Tzn że nic już z góry nie zakładam, ze będzie tak dobrze czy tak źle, wiem , że może być tak i tak. I w większości, jeśli nie we wszystkich kwestiach już nic nie planuję.
czekam na rozwój wydarzeń - ale nie w znaczeniu, że siedzę tylko sobie i nic nie robię, ale, że nie nastawiam się na jakieś konkretne wersje wydarzeń.
Płynę i dopasowuję się do nurtu, jeśli tak to można ująć.
U mnie to jest tak, że staram się codziennie dobrze wykorzystać czas.