Nie mi ją oceniać, po pierwsze ocena mogła by być zafauszowana. Być może na wszystko wpłyneło uczucie do kogoś nowego które przycmiło uczucie do mnie i dzieci.
Nie wiem jak mnie ocenicie. Być może jako kretyna naiwnniaka itd... cześć pewnie stwierdzi że odmiennie. Zobaczymy.
Opisze ostatni etap, coś co nastąpiło w międzyczasie ( no chyba przedostatni etap, bo ostatni to rozwód )
Przez ostatni okres moje życie się wywróciło. Miałem zamiar dokopać jej, zniszczyć w sądzie ( ilość dowodów przez mnie zgromadzonych jest przytłacząjąca i chyba przekona każdy sąd)
Co było między nami po czymś takim jak miało miejsce było jednym z najgorszych okresów w moim życiu. Chyba wszystkie uczucia ktróe mną miotały zostały opisane na tym forum.
Postąpiłem wbrem zdrowemu rozsądkowi, postarałem sie być ponad to. Powiedziałem że zostawiamy dzieci u dziadki i jedziemy na ostatni wspólny weekend. Zero komórek, kontaktu z kimkolwiek itd. ( dla dzieci całkiem nowy wumer nie znany nikomu).
Jeśli się na to zgodzi rozejdziemy się bez orzekania o winie.
Zgodziła się pierwotnie z strachu potem z ciekawości.
Wiem stwierdzicie że to było, głupie, ngradzanie zdrajczyni czy coś w tym rodzaju.... Jasne że możecie mnie tak ocenić... Macie do tego prawo.
Ja potrzebowałem coś takiego. Pojechaliśmy.... Po praz pierwszy od dawna bardzo dużo rozmawialiśmy, szczerze ( przynajmniej mam taka nadzieję) i wszystko wskazuje że tak było.
Spędziliśmy wspaniały weekend wbrew pozorą. Z założenia miał być on taki, ostatni wspólny weekend i rozwód. NIe chcodziło o ratowanie małżeństwa, bo już nie ma czego.
Wiele spraw ustaliliśmy. Pewnie wiele rzeczy przeżyliśmy ostatni raz wspólnie....
Mi ten weekend pozwolił się oswoić z wszystkim, odżyłem psychicznie mega. Wiem że między nami nie ma chemi już i nie bedzie. Nie wiedziałem ze taki efekt przyniesie....nie planowałem tego w ten sposób. Ale po nim czułem taki wewnętrzny spokój że szok.
Nie ma pworotu do małżeństwa, wspólnego życia. Zawsze będziemy mieli wspólną przeszłość ale nie przyszłość. Zawsze będą łączyć nas dzieci...i ćwierć wieku razem.
Powoli w zgodzie załatwiamy rozwód. Niestety na niektóre warunki musi się zgodzić jak chce rozwieść sie w zgodzie ale i tak nie ma najgorzej....
Na koniec weekendu powiedziałęm że możemy spławić obrączki w wiśle jako symbol końca...jednak stwierdziłem że może z tego zrobić lepszy użytek... i w taki sposób otrzymała je jedna z fundacji. Myślę że jak je choćby w cenie złomu się pozbędą jakiś pozytywny efekt tego będzie.
Ja zostaję w domu, jest on w mojej dyspozycji wyłacznej, ona nic do niego bedzie mieć. Dzieci zostają ze mną. Będzie płacić alimenty na nie... Powoli wszystko dogramy. Powoli na spokojnie.
U mnie?
Pewnie jeszcze nie jeden raz dołapie mnie dół, ale jakoś zbieram się do kupy.
Idę mimo wieku na studia, rozwijam pasje. Otwieram się na ludzi. Nie rozpaczam nad tym co się stało ale ide do przodu.
Zaczynam życie jako singiel z bagażem życiowym ( mega )...
Jakoś optymistycznie patrze w przyszłość....
Oceńcie moje zachowanie jak chcecie. Najważniejsze że ja mimo wszystko do końca byłem fer i dziś bez problemu mogę sobie spojrzeć w twarz....