Bardzo proszę o powrót do tematu wątku i o merytoryczne wypowiedzi. Miejscem na prywatne pogaduszki czy przekomarzania są Netkafejki, bądź prywatne wiadomości. Dziękuję / IsaBella77
Bardzo proszę o powrót do tematu wątku i o merytoryczne wypowiedzi. Miejscem na prywatne pogaduszki czy przekomarzania są Netkafejki, bądź prywatne wiadomości. Dziękuję / IsaBella77
Kochana nie ja to zaczęłam. Byłam przekonana że Kasandra to już przepracowała i norealnie pisze o swoich doświadczeniach. Nawet powiedziałam że ją podziwiam jak zachwała z niewierym mężem. Ale to co potem pisała no sorry... ani z tym nie pogodzila ani wybaczyla ..no dramat. Ot dobra mina do złej gry.
IsaBella77 napisał/a:Bardzo proszę o powrót do tematu wątku i o merytoryczne wypowiedzi. Miejscem na prywatne pogaduszki czy przekomarzania są Netkafejki, bądź prywatne wiadomości. Dziękuję / IsaBella77
Kochana nie ja to zaczęłam. Byłam przekonana że Kasandra to już przepracowała i normalnie pisze o swoich doświadczeniach. Nawet powiedziałam, że ją podziwiam jak zachowała z niewierym mężem. Ale to co potem pisała...no sorry... ani z tym nie pogodzila ani wybaczyla ..no dramat. Ot dobra mina do złej gry.
Roxann, to nieważne kto zaczął. Nie jesteśmy w piaskownicy, ani w przedszkolu.
Autorce należy się powrót do jej problemu, wszelkie przepychanki odciągające uwagę od meritum wątku naprawdę należy załatwić w inny sposób, tak jak już napisałam powyżej.
Nie ma absolutnie żadnego powodu, żeby rozmywać temat Heleny dywagacjami, którym w innym wątku poświęcono już 91 stron.
135 2018-02-01 21:50:42 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-02-01 21:51:56)
No dobra już się nie wypowiadam w tym wątku...
Niemniej muszę powidziec, tak na koniec do Anderstuda...
Że ta forumowa "miłość" jest wzajemna
No, ja myślę
mi się ten wątek bardzo podoba, sama nieraz stanęłam przed ofertą romansu i zawsze chętnie czytam stanowiska różnych stron. Jest to ryzykowny sport.
kasandraaa napisał/a:O matko, Roxann... Biedna porzucona, narcystyczna, nieszczęśliwa Roxann...
Ze zdrada nigdy sie człowiek nie może pogodzić, może tylko próbować wybaczyć.
Jesli Ci to pomoże - moj mąż to kawał ch*** za to, co mi zrobił i nigdy mu tego nie zapomnę. Ale to dalej nie zmieni Twojej wartości. Przykro mi
To nie mój wątek, ale jeśli chcesz to załóż swój.. "Wybaczyłam ale wciąż nie mogę pogodzić"
I tu muszę się zgodzić z Roxann. O ZGROZO!
Jasnym jest, że osoba zdradzająca nie kocha ani żony ani kochanki. Nie kocha, bo nie szanuje. Małżeństwo po zdradzie ujawnionej przeradza się w układ. Szczególnie wtedy, gdy w grę wchodził romans a nie incydentalny "skok w bok". Czym zatem różni się zdradzona i wybaczająca żona od kochanki?
139 2018-02-02 12:26:40 Ostatnio edytowany przez kasandraaa (2018-02-02 12:27:24)
Liczi - u mnie to było 7 letnie małżeństwo, 5 letnie dziecko, wspólny dom, rodzina, 7 lat wspólnego życia versus 1,5 miesięczny romans z dokładnie 5 zdradami w pokoju hotelowym ze stażystka z pracy. Dla mnie sie to różni.
Jak miałam 19 lat nieświadomie byłam kochanka przez pol roku dopóki nie zrozumiałam, ze facet cos ukrywa, a mianowicie zonę. Gdy odkryłam prawdę olałam go. 15 lat pózniej byłam zdradzona żona. Znam obie strony medalu i żadna nie jest przyjemna.
Może lepiej zakończyć ten powód, żebyś nie cierpiała jeszcze bardziej? Rozumiem, że masz męża? Czy on nic nie wyczuwa?
Liczi - u mnie to było 7 letnie małżeństwo, 5 letnie dziecko, wspólny dom, rodzina, 7 lat wspólnego życia versus 1,5 miesięczny romans z dokładnie 5 zdradami w pokoju hotelowym ze stażystka z pracy. Dla mnie sie to różni.
.........
Acha, czyli różnią się rozmiarem inwestycji, bo szacunek do samych siebie mają tożsamy - czyli żaden.
Tak, rzeczowo można tak na to patrzeć. Emocjonalnie jest troszke inaczej, a na pewno nie nazwałabym dziecka inwestycją.
Tak, rzeczowo można tak na to patrzeć. Emocjonalnie jest troszke inaczej, a na pewno nie nazwałabym dziecka inwestycją.
Chyba nie będziemy międlić tutaj po raz..... nie wiem który, jak na dziecku odbija się upokarzanie jednego rodzica przez drugiego?
Kasandraaa lubię Cię, jesteś rozsądna i poukładana. Dlaczego się nie szanujesz?
144 2018-02-02 13:28:32 Ostatnio edytowany przez kasandraaa (2018-02-02 13:35:08)
Każdy ma u mnie jedną szansę na błąd.
Każdy bez wyjątku i tylko jedną bez wyjątku.
Fool me once - shame on you. Fool me twice - shame on me.
Każdy ma u mnie jedną szansę na błąd.
Każdy bez wyjątku i tylko jedną bez wyjątku.
Fool me once - shame on you. Fool me twice - shame on me.
Podoba mnie się taka postawa. Wierzę Ci i trzymam kciuki.
Każdy ma u mnie jedną szansę na błąd.
Każdy bez wyjątku i tylko jedną bez wyjątku.
Fool me once - shame on you. Fool me twice - shame on me.
Kasandra, że tak z ciekawości zapytam, skąd pewność, że tylko ten jeden raz Cię zdradził? Ten jeden raz się wydało. A co gdyby się nie wydało?
Z tych 1,5 msc mogło się zrobić 1,5 roku... itd. itd.
Ty świadomie związałaś się ze zdrajcą... i to zdrajcą Ciebie. Dalej nie możesz spać spokojnie, tracić czujności...
Kochanka też zadaje się ze zdrajcą, ale przynajmniej na początku, do czasu, wierzy, że on zdradza (tylko) żonę, natomiast wobec niej jest szczery. A skoro zdradza, to znaczy, że jej nie kocha, bo co to za miłość bez szacunku?
W zasadzie ta dyskusją jest jałowa, bo jedna o drugiej może myśleć, ale głupia, ślepa, nie szanująca się kobieta. I każda będzie miała za tym argument.
O czym zresztą pisała Liczi.
A główny winowajca czytając takie dyskusje z pewnością miałby świetny ubaw.
Jak miałam 19 lat nieświadomie byłam kochanka przez pol roku dopóki nie zrozumiałam, ze facet cos ukrywa, a mianowicie zonę. Gdy odkryłam prawdę olałam go. 15 lat pózniej byłam zdradzona żona. Znam obie strony medalu i żadna nie jest przyjemna.
I jeszcze to mnie zastanowiło/zaciekawiło. Sama byłaś wciągnięta w romans z żonatym. Co spowodowało, że dopiero po pół roku się zorientowałaś, że ma żonę? Przecież gdyby to były tylko jakieś seks schadzki w pokoju hotelowym, samochodzie czy nie wiem gdzie tam.. to dużo wcześniej powinno się zapalić czerwone światło. Ja wiem, rozumiem, że tak najczęściej romanse widzą zdradzone żony (i pewnie też takie bywają), bo tak jest łatwiej, wygodniej... Sama zdradę męża podsumowałaś jako 5-krotne bzyknięcie w hotelu. Ot ponawijał makaron tej głupiej, powiedział parę komplementów i tyle. Jak to się ma do Twego romansu?
I żeby nie było, że znów chcę zdominować wątek. Piszę, w kontekście Autorki, która wprawdzie nie wyjawiła szczegółów romansu, ale podejrzewnam, że gdyby tylko o sex schadzki, czułe słówka chodziło, to by się nie zakochała. I myślę, że to jest w tym momencie dla niej najtrudniejsze.
Ja osobiście z tymi wszystkimi komentarzami ad kochanek, romansów w dużej mierze zgadzam, ale jakby patrząc ze swojej perspektywy, nie mogę do końca. Bo u mnie nie było schadzek, seksu gdzieś potajemnie na biurku czy w toalecie. Normalnie wychodziliśmy na miasto, trzymaliśmy za ręce itd. Traktowałam to też dlatego jako zwykłą normalną kolejną znajomość. Jedyne co oczywiście na początku różniło ją od poprzednich, to jego podejście do spotkań. Coś na zasadzie the sky is the limit. Nie normalne poznawanie w codziennym życiu, tylko kolejny challenge. Marzenia, fantazje są po to by je realizować. Nie ma rzeczy niemożliwych. Coś na zasadzie, powiedz o czym marzysz, to będzie wyzwanie i to zrealizujemy. I tak w sumie było. Która kobieta by tak nie chciała, do tego boski seks. Cięzko z tego zrezygnować i przyjąć do wiadomosci że gdzieś tam żona, dzieci.
Dlatego te wszystkie komentarze o relacjach kochanka - żonaty do mnie nie trafiają, bo jak? I to gloryfikowanie żon, poziomu nakładu inwestycji w relację... Oczywiście, co pewnie mi zaraz zostanie zarzucone.. że miał takie możliwości, to co mu tam. Im moja większa satysfakcja, zaskoczenie, tym jego większe ego. Zgoda.
Tylko wkurza mnie takie wrzucanie wszystkiego do jednego wora... I jak sobie pomyślę, że te komentarze pisze jego żona, typu „była tylko materacem, nie szanuje się itd.” I jak odniosę to do nie wiem skoków ze spadochronem, wycieczki na zasadzie pakuj się to niespodzianka i okazuje, że w miejsce o którym marzyłam.. no to... O czym w ogóle mowa?
Poza tym nie wierzę, że można się zakochać tylko na podstawie słów i seksu. Jeżeli w taki układ dane osoby wchodzą, to wiedzą po co to robią. Musi być „głębsza relacja”. Ale i ona nic nie gwarantuje w sumie.
Dlatego raz jeszcze powtórzę, pokręcone to wszystko
I momo, że jestem tu na forum dość długo, czytam różne wątki wypowiedzi, nie znalazłam odpowiedzi na wiele nurtujących mnie kwestii.
A ja od wczoraj z przeziębieniem leżę w łóżku, ale tak mnie rozłożyło, że całkowicie zaniemoglam. Jak to w życiu jest, że jak tracimy zdrowie to je nagle zaczynamy bardzo doceniać.... A wracając do tematu, mogę powiedzieć, że jak ktoś już dopuści się zdrady, moim zdaniem całkowicie zmienia mu się patrzenie na zycie i nawet jak wróci głowa i ciałem do domu to po czasie problemy i nadarzajaca sie okazja moze spowodowac ponowna zdrade. Po czymś takim już nic nigdy nie bedzie takie jak przedtem. Kasandraa podziwiam Cię bardzo, że podjelas wyzwanie naprawy małżeństwa i że jesteś w stanie rozmawiać tutaj z kobietami, które patrzą na to z innej strony. Roxann moja głębsza relacja nawiazala sie wlasnie w pracy, a reszta to polega na tych potajemnych schadzkach. W pracy dużo spędzamy ze sobą czasu. Pan prezes zadbal już o to, aby mój grafik był tak ułożony, że przez trzy czwarte dnia jesteśmy razem. Ratunek dla mnie to zmiana pracy. On bardzo boi się zony, jest bardzo ostrożny, tłumacząc się tym że nie chce jej zranić, bo ona nie jest niczemu winna, a wręcz jest dobra kobieta. Widziałam ja nawet, poznałam, jest ładna, bardzo zadbana, dba bardzo o dom. Pomyślałam sobie, że za jakiś czas i ja mogę być w takiej sytuacji, że mój mąż znajdzie sobie młodsza ... i wiecie co, jakoś nie wiele mi to zrobiło... pisze szczerze ... może dlatego, że nie zależy mi już na mezu, a może dlatego, że ta sytuacja zabiła we mnie wszystkie wyższe wartości związane z małżeństwem
Helena,
Przecież mąż się w końcu domyśli i dowie.
Narobi rabanu, doniesie jego żonie .
W pracy ... tam pewnie już szepcą po kątach.
Tego się do ukryć .
Co będzie kiedy jego żona się dowie ?
Co zrobi prezes żeby zachować małżeństwo i nie stracić finansowo na rozwodzie z jego winy ?
Kto będzie barankiem ofiarnym ?
Helena,
Przecież mąż się w końcu domyśli i dowie.
Narobi rabanu, doniesie jego żonie .W pracy ... tam pewnie już szepcą po kątach.
Tego się do ukryć .Co będzie kiedy jego żona się dowie ?
Co zrobi prezes żeby zachować małżeństwo i nie stracić finansowo na rozwodzie z jego winy ?Kto będzie barankiem ofiarnym ?
Ale Helena ma to gdzieś, odpłynęła na całego. Może zrozumie co tu się pisze gdy wszystko się sypnie. Swoją drogą ciekawe kto jest teraz przy niej w chorobie.
151 2018-02-04 08:24:59 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-04 08:25:43)
A wracając do tematu, mogę powiedzieć, że jak ktoś już dopuści się zdrady, moim zdaniem całkowicie zmienia mu się patrzenie na zycie i nawet jak wróci głowa i ciałem do domu to po czasie problemy i nadarzajaca sie okazja moze spowodowac ponowna zdrade.
Mnie śmieszą takie EGOCENTRYCZNE sformułowania. Zastanawiam się, czy autorka tych słów, ale także autorzy innych podobnych generalizujących stwierdzeń mają świadomość, że NIE są WZORCOWYMI ludźmi i że inni ludzie mogą myśleć i zachowywać się inaczej niż oni.
Tak, że Heleno, to, że ty masz wyraźne implikacje do zdrady, sądzę, że wynikające z twojej niskiej samooceny, nie świadczą wcale o ogóle osób, które mają w swoim życiorysie incydent lub doświadczenie zdrady. Niektórzy po prostu dojrzewają, zmieniają się, idą po rozum do głowy, wyciągają wnioski,... a inni przez całe życie są w tym samym miejscu, nie drgną ani na chwilę, biernie czekają aż może pojawi się cokolwiek lub ktokolwiek, żeby ich dowartościować.
Summerka masz rację nie powinnam generalizowac, jak narazie to zmarnowalam kawałek swojego życia i bardzo chce wyjść już na prostą, przede mną ciężki czas. Muszę wyrzucić kogoś z głowy, bo to miłość, która niszczy mi życie. Najgorsze jest, że przez jakiś czas poukladalam sobie w głowie, że będę mogła się nim dzielić, że tak go kocham, że zrobię wszystko, aby mieć go przy sobie chociaż trochę. Jak mozna byc tak glupim. Roxann, czy Ty na swoim przykładzie miałaś takie mysli, czy chciałaś to kontynuować z myślą, że będzie przy żonie ??? Wiem jak to głupio brzmi, ale pisze szczerze jak to wygląda. Dziękuję nawet za te nie fajne komentarze, dają kopa w d...
A to jest potrzebne. Muszę nabrać siły, liczę że dzięki Wam ja znajdę. Pozdrawiam wszystkich
153 2018-02-04 19:58:38 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-02-04 20:00:07)
Roxann, czy Ty na swoim przykładzie miałaś takie mysli, czy chciałaś to kontynuować z myślą, że będzie przy żonie ???
Tak do czasu aż ta jego obojętność wobec żony nic dalej nie wnosiła. U mnie była ponad roczna przerwa, kiedy byłam w innym związku A on nadal krążył. Mieszał w głowie. Wierzyłam, na tamten czas, że skoro ja rezygnuję z nieudanego związku to on też. No nie. On nie zrezygnował, tłumacząc może trochę inaczej niż ten Twój, bardziej że o niby dzieci chodzi i ogólnie wizerunek. O żonie nie wspominał.
Ogólnie tak jak tu też piszący uważam, że jak facet chce to odejdzie w ciągu roku.
I naprawdę nie czekaj aż się wyda. Ty najbardziej oberwiesz. Ludzie widzą więcej niż się wydaje... Ja odeszłam z pracy ponad 1,5 r. temu a wciąż dostaję maile ad niego, bo akurat pojawił się konkurs na jego stanowisko. Wszyscy z ub pracy mnie z nim kojarzą. Nawet jego żona.
[...] bo to miłość, która niszczy mi życie.
Miłość, to pragnienie dobra drugiego człowieka. Nawet ponad własne dobro. Jak można zatem, nazywać miłością przykładanie ręki do rujnowania czyjegoś życia małżeńskiego i rodzinnego, do wpraszania się w przestrzeń zarezerwowaną dla czyjejś żony i dzieci?
W sposób świadomy, zdradzając, uśmiercasz także swój własny związek, okaleczasz być może na resztę życia Twojego męża.
To nie "miłość" niszczy Ci życie. Ty sama dokonujesz aktu zniszczenia...
że tak go kocham, że zrobię wszystko, aby mieć go przy sobie chociaż trochę.
To także nie jest miłość... To przemożne pragnienie posiadania na własność drugiej osoby. Nic więcej...
Aurora ja mam pragnienie posiadania go przy sobie ... i może to nie jest miłość, wiem też, że jak będzie ze mną to dzieci go znienawidza, a on bez nich nie bedzie umiał żyć. Bardzo trudno jest mi z niego zrezygnować i jedyna szansa jest dla mnie zmiana pracy. Roxann mogłabyś powiedzieć ile to u Was trwało czasowo ? Przez jaki czas zylas w przeświadczeniu, że zostawi żonę? Najgorsze jest dla mnie teraz to, że poszukiwanie nowej pracy wymaga chęci i zapału, a ja teraz mam ochotę tylko odciąć się od wszystkich ☹
Aurora ja mam pragnienie posiadania go przy sobie ... i może to nie jest miłość, wiem też, że jak będzie ze mną to dzieci go znienawidza, a on bez nich nie bedzie umiał żyć. Bardzo trudno jest mi z niego zrezygnować i jedyna szansa jest dla mnie zmiana pracy. Roxann mogłabyś powiedzieć ile to u Was trwało czasowo ? Przez jaki czas zylas w przeświadczeniu, że zostawi żonę? Najgorsze jest dla mnie teraz to, że poszukiwanie nowej pracy wymaga chęci i zapału, a ja teraz mam ochotę tylko odciąć się od wszystkich ☹
Aurora ja mam pragnienie posiadania go przy sobie ... i może to nie jest miłość,
Nie nazywaj więc miłością tego, co jest Twoim pragnieniem. I to wyłącznie Twoim, jak widzisz na obrazku dołączonym do Twego obecnego życia...
wiem też, że jak będzie ze mną to dzieci go znienawidza, a on bez nich nie bedzie umiał żyć.
A ja wiem, na przykład czego dotyczy teoria strun, więc póki co mało przydatna jest ta Twoja wiedza...
A Twój mąż i Twoja trzyletnia córeczka? Co zrobią? Zastanawiałaś się nad tym?
Bardzo trudno jest mi z niego zrezygnować i jedyna szansa jest dla mnie zmiana pracy.
Jedyną szansą dla Ciebie nie jest zmiana pracy - to tylko półśrodek. Najważniejsza zmiana musiałaby nastąpić w Tobie.
Stale pytasz o to ile czasu trwało coś u innych, jest to pytanie podobne do: ile czasu kiszą się ogórki?
158 2018-02-05 00:56:25 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2018-02-05 00:58:45)
wiem też, że jak będzie ze mną to dzieci go znienawidza, a on bez nich nie bedzie umiał żyć.
Dlaczego miałby go znienawidzić ?
Za rozbitą rodzinę ? Za krzywdę która wyrządził ich matce ? Za obniżenie statusu towarzyskiego i materialnego ?
A Twoja córka ?
Nie będzie miała podobnych odczuć ?
To, ze teraz jest młodsza od jego dzieci, nic nie znaczy.
Nie obchodzi Cię czy Twoja córka Ciebie znienawidzi ?
Bardziej zamartwiasz się sytuacją kochanka niż własnej córki....
Otóż, nie obawiaj się.
On sobie poradzi z ostracyzmem w rodzinie.
Gorzej z sytuacją zawodową.
Jego reputacja ucierpi, wśród przełożonych i podwładnych.
Może stracić finansowo.
Rozwód z jego winy to alimenty nie tylko na dzieci ale i na żonę.
Na żonę - dożywotnio, w wysokości uzasadniającej wyrównanie w obniżeniu sytuacji majątkowej po rozwodzie do sytuacji sprzed rozwodu.
Na samą żonę, może to być kilkaset złotych miesięcznie jeżeli zarabia w okolicach średniej i odpowiednio więcej jeżeli zarabia więcej.
W przypadku osoby z zarobkami kilkukrotnie przekraczającej średnia ( chyba jego przypadek ?) , będzie to kilka tysięcy.
Do tego dochodzą alimenty na dzieci, dopóty dopóki się kształcą nie podejmując pracy zarobkowej.
To wydatek który pochłonie większość jego zarobków.
Do tego podział majątku.
Nie za bardzo się mu to kalkuluje - przecież teraz ma to wszystko co chce za darmo....
Nie łudź się, to nie kwestia dobra żony czy milości do dzieci decyduje o tym, ze nie odejdzie do Ciebie.
To finanse decydują.
Popatrz na siebie - Ty ani przez chwilę nie zawahałabyś się , kwestia dobra męża i miłości do córki nie istnieje gdy chodzi o kochanka.
Bo Ty nie myślisz cyframi.
Nie pisze o mężu, bo nie mam co o nim pisać, Wiem, że się rozejdziemy to tylko kwestia czasu. Z Panem Prezesem będę musiała się pożegnać, ale to nie znaczy, że zostanę z mężem. Uważacie, że dla dobra córki muszę się poświęcić i trwać przy mężu do ukończenia przez nią 18 roku życia!! Dbam o moje dziecko jak mogę najbardziej, poświęcam jej czas i uwagę, ma wszystko czego potrzebuje, nie pokazuje jej, że jestem nieszczęśliwa z jej Tata, nie mówię o nim źle wręcz przeciwnie. Dla dziecka nigdy nie ma dobrego czasu na takie rozstanie, chce być tylko do tego dobrze przygotowana finansowo, tak żeby niczego nie zabrakło jej z tej strony, nie oszukujmy się to też jest ważne.
Helena,
To co piszesz to jakiś matrix.
a kto Ci napisał to o czym piszesz w swoim poście ??
Ktoś Ci kazał trwać przy mężu do 18tki córki - kto ?
Ja nie zauważyłam takiego wpisu.
Może ktoś aci na priv coś posłał .
Inna możliwość jest taka, że denerwują Ciebie niewygodne, zmuszające do zastanowienia pytania.
Dlatego wolisz atakować , choćby na oślep .
Natomiast Twoja postawa pogardy dla męża jest znamienna - nie masz co o nim pisać .
Gdyby był Twoim prześladowca , to miałabyś dużo do pisania,
Czyli raczej jest dla Ciebie przezroczysty.
Jeżeli tak - to dlaczego wyszłaś za maz i urodziłaś dziecko przezroczystemu mężczyźnie ?
Akt desperacji z powodu braku innych chętnych ?
Jeżeli jak piszesz-teraz "grasz szczęśliwa " żonę dla dziecka, to wprowadzasz kolejny fałsz w ich odbiorze Twojej osoby.
Nie dajesz im żadnej szansy na przygotowanie się do ciosu który im wymierzysz. Tylko Ty wiesz , ze to nastąpi i tylko Ty wiesz dlaczego. To spisek przeciwko nim, przeciwko rodzinie.
Wiesz, Roxan zebrała duużo cierpkich opinii.
Słusznych i niesłusznych .
Bardzo dużo pytań który zmusiły ja do dokonania przewartościowań i pracy nad sobą .
Potrafiła wybrać dla siebie te komentarze które pomagały jej w drodze do stanięcia na nogach.
A mogła się obrazić na wszystkich i powiedzieć , ze wie lepiej i ma w 4 literach , te komentarze które nie głaszczą ja po głowie.
Dzięki, miedzy innymi, temu jest dzisiaj w tym miejscu w którym jest, potrafi sama sterować swoim życiem , bez uzależniania się od kochanka czy partnera.
Racja, ona miała łatwiej , nikogo nie oszukiwała , nie zdradzała swojego partnera.
Jedynie uczestniczyła w zdradzie kochanka.
Ale jednak.
Nie pisze o mężu, bo nie mam co o nim pisać, Wiem, że się rozejdziemy to tylko kwestia czasu. Z Panem Prezesem będę musiała się pożegnać, ale to nie znaczy, że zostanę z mężem. Uważacie, że dla dobra córki muszę się poświęcić i trwać przy mężu do ukończenia przez nią 18 roku życia!! Dbam o moje dziecko jak mogę najbardziej, poświęcam jej czas i uwagę, ma wszystko czego potrzebuje, nie pokazuje jej, że jestem nieszczęśliwa z jej Tata, nie mówię o nim źle wręcz przeciwnie. Dla dziecka nigdy nie ma dobrego czasu na takie rozstanie, chce być tylko do tego dobrze przygotowana finansowo, tak żeby niczego nie zabrakło jej z tej strony, nie oszukujmy się to też jest ważne.
No właśnie, nie oszukujmy się.
Nie czytałem całości, bo to standard. Wystarczyła mi strona pierwsza i ta, ostatnia.
Według Heleny, ona zdecyduje, kiedy zostawi męża. By zapewnić sobie i ich córce godne życie jego kosztem. Bo tak to zabrzmiało.
Ile czasu potrzebujesz bowiem, Autorko, by uniezależnić się finansowo od ślubnego? Pięć, dziesięć lat? Czy wyznacznikiem stanie się osiągnięcie przez córkę metrykalnej dorosłości?
Bo ojciec dziecka dotąd nie domyśla się, że jakiś dziadek ukradł mu żonę?
Ślepy, bądź gorzej - obojętny na to, co dzieje się w związku?
Tak, czy siak, przed sądem strony powinny mieć równe szanse.
Tymczasem, robiąc dobrą minę do złej gry, Autorka planuje zrobić z partnera większego frajera, niż był nim dotychczas, jej zdaniem.
Z nadzieją, że nim umrze ze starości, kochanek zdecyduje się opuścić gniazdo rodzinne, by ją uszczęśliwić. I jej córkę. Bo z nią oczywiście zostanie, gdy mama pokaże tatusiowi środkowy palec.
Howgh!
Z moich rozmów z panem psychologiem, które pamiętam z tamtego okresu szczególnie w pamięć weszło mi jego wyjaśnienie, dlaczego faceci lubią mieć kochanki. Tu nie chodzi o to, aby były super ładne gorące laski (bo i tak się z nimi nie pokażą nigdzie), ani też super inteligentne lub oczytane kobiety sukcesu (bo i tak z nimi nie pójdą ani na odczyt ani do galerii sztuki). Większość facetów szuka kochanki po to, aby się dowartościować, aby sobie udowodnić, że potrafią poderwać, że jeszcze nie jest z nimi aż tak źle i atawistyczna potrzeba siania genów nadal może być spełniona.
Dwie główne cechy dobrej kochanki to:
- dostępność/wygoda
- dyskrecja
Dostępność i wygoda polega na tym, aby były dokładnie wtedy, kiedy facet sobie zażyczy i nigdy wcześniej ani nigdy później. Dokładnie mają wyznaczony „swój” czas z kochankiem wpisany idealnie w JEGO grafik i czas. Czas kochanki ani jej życie nie mają znaczenia – ich zadaniem w oczach faceta jest dopasowanie się do niego. Dodatkowo idealna kochanka NIGDY nie nalega mocno, aby facet zostawił żonę i rodzinę. Może sugerować, prosić, ale nie grozi, że jeśli facet nie odejdzie, to powie jego żonie, bo to zaburzy drugą cechę, czyli dyskrecję.
Dyskrecja polega na tym, że facet ma absolutną pewność, że ich romans się nie wyda. I nie ma znaczenia, jak będą traktować kochankę, ile razy nie odbiorą telefonu, czy nie będą mieli czasu, mają pewność, że za pomocą kilku słodkich słów, gestów, spotkań, kwiatów kochanka zostanie szybko udobruchana i grzecznie zachowa romans dla siebie.
I teraz dopóki te dwa elementy są spełnione, facet NIGDY sam z siebie nie zakończy romansu, bo i po co? Ma kochankę idealną.
Nawet jeśli kochanka, zacznie się „stawiać”, grozić, że odejdzie jeśli on nie chce być z nią, zacznie pisać, że to nie ma sensu, że ona chce mieć życie dla siebie, że on jej nie szanuje i tym podobne emocjonalne prośby, facet ma to w dupie i dalej będzie próbował kontynuować romans, bo tym bardziej staje się to wyzwaniem i dobra zabawą. Nie traktuje absolutnie poważnie jej słów o rzekomym zakończeniu czy odejściu, bo ona nadal odpisuje na maile, spotka się raz czy dwa (choć zapewnia, że to pożegnalny seks i takie tam bzdety) i dalej myśli o nim. Nie jest zakochany, więc nie godzi się na warunki kochanki, czyli zostawia dla niej rodzinę – wręcz przeciwnie – zabawa nabiera dodatkowego dreszczyku, bo dochodzi element adrenalinki, zdobywania na nowo. I nigdy w życiu nie zakończy tego, ponieważ nadal zachowane są dwie cechy: wygoda, bo nadal kobieta odpisuje i reaguje na jego teksty (podnosząc jego wartość) oraz dyskrecja, bo nadal kobieta nie donosi żonie o jego wybrykach.
Romans się sypie, gdy kobieta przestaje być wygodna tj. stawia się, grozi, że doniesie żonie, zaczyna robić sceny publiczne, żąda więcej niż facet chce dać, wydzwania w środku nocy lub/i gdy kobieta przestaje być dyskretna (donosi żonie, w pracy, znajomym).
Dopóki któraś z tych w/w cech nie padnie, facet jest bezpieczny, dowartościowany, zadowolony i nigdy sam z siebie nie zakończy romansu.
To jest opinia psychologa. Faceta
Dlatego Heleno, życzę Ci jak najszybszej ucieczki od niego. Jak najdalej. A jeśli chcesz sprawdzić, jakie ma prawdziwe oblicze i sprawić aby on urwał z Tobą kontakt – zlikwiduj jedną z w/w cech i szybko zobaczysz jego reakcję. Tylko może być dla Ciebie bardzo niemiła i bolesna. Bo najłatwiej poznać czyjeś prawdziwe oblicze jest wtedy, gdy przeciwstawisz się jego oczekiwaniom.
A Roxann mogłabyś powiedzieć ile to u Was trwało czasowo ? Przez jaki czas zylas w przeświadczeniu, że zostawi żonę?
Trudno powiedzieć, bo u mnie pod tym względem to było dość pokręcone. Sam romans trwał kilka msc., 7-8? I w zasadzie kiedy dowiedziałam się o żonie, on nie zaprzeczył, to się z tego wymiksowałam. O to uszanował. Więc teoretycznie mogłabym powiedzieć, że już wtedy. Potem jednak bardzo szybko weszłam w kolejny związek. Przez kilka msc. był spokój. Potem jednak on zaczął niby ot tak mnie zaczepiać. Zaczęło chyba od życzeń urodzinowych, potem jakieś pozdrowienia i tak tych smsów, wiadomości było coraz więcej, ale powiedzmy, że były dość zachowawcze. Potem zaczęliśmy wspólny projekt, przez co może nie jakoś bardzo często, ale jednak częściej widywaliśmy się w pracy, ale tylko w pracy. Jednak przez stały kontakt nasze relacje znów zaczęły się poprawiać. Smsy z jego strony zaczęły być bardziej osobiste... A to to mu mnie przypomniało, a to tamto.. jakieś zdj z miejsca gdzie byliśmy razem... itd. W końcu że tęskni i nigdy o mnie nie zapomniał i nie zapomni... I właśnie przez takie gadanie znów niestety zaczęłam wierzyć w to, że skoro ani ja nie zapomniałam o nim ani on on mnie i w sumie oboje (wtedy myślałam, że oboje), nie jesteśmy szczęśliwi w obecnych związkach, tęsknimy za sobą, to kompletnie bez sensu. On nalegał na spotkanie, rozmowę. Ja miałam coraz więcej rozterek w głowie. W końcu zdecydowałam rozstać z ówczesnym facetem. Wtedy byłam wręcz przekonana, że on zdecydował odejść od żony. Może już nawet odszedł. Pierwsza kawa (od ok 1,5 roku), komplementy, wyznania.. już otwarcie, bez żadnego kręcenia, aluzji.
Z tymże jak się później okazało, on ani nie rozwiódł ani nie zamierza. Wtedy wiedziałam, że drugi raz w to nie wejdę. Tamten raz jeszcze jakoś sobie mogę tłumaczyć, nawet mieć do niego żal... ale nie kiedy wszystko jasne. Wtedy bym mogła mieć pretensje tylko do siebie. Mnóstwo dylematów, rozterek... walka ze sobą... Byłam totalnie zdezorientowana, szczególnie, że on nie chciał odpuścić. Jak nie udało dobrowolnie, próbował grać mi na emocjach. Nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, że to typ faceta o którym pisał choćby w tym wątku Andersud. To trwało ok 5 msc. Potem wyjechałam, ale i to nie spowodowało, że on zniknął. Powiedziałam mu, że nie chcę żadnego kontaktu. On w ogóle nie chciał o tym słyszeć, nalegał na przyjaźń. W końcu po kolejnych klilku msc. jak zaczęłam z kimś innym spotykać, pozamieniać w nowej pracy tak, by nie musieć z nim kontaktować, zdecydowałam się go zablokować wszędzie gdzie się dało. Dużo za długo zwlekałam z tym momentem.
Gdybym tego nie skończyła, pewnie przypłaciłabym to nerwicą. Już zaczynałam mieć objawy... w sumie trudno się dziwić, skoro praktycznie cały rok to była jedna wielka sinusoida emocjonalna. Teraz piszę o tym bez emocji, ale wtedy... to była masakra. Myślę, że teraz jesteś w podobnym stanie emocjonalnym. Oby Ci się szybciej udało z tego wyjść.
Nie jest zakochany, więc nie godzi się na warunki kochanki, czyli zostawia dla niej rodzinę – wręcz przeciwnie – zabawa nabiera dodatkowego dreszczyku, bo dochodzi element adrenalinki, zdobywania na nowo. I nigdy w życiu nie zakończy tego, ponieważ nadal zachowane są dwie cechy: wygoda, bo nadal kobieta odpisuje i reaguje na jego teksty (podnosząc jego wartość) oraz dyskrecja, bo nadal kobieta nie donosi żonie o jego wybrykach.
Najpierw napisałam post wyżej, potem przeczytałam wpis Kasandry. Deja vu?
Zabawa się skończyła kiedy go zablokowałam. Wściekł się i wrócił do żony. Tak skutecznie, że po 9 msc został znów ojcem....
165 2018-02-05 12:16:25 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-05 12:24:36)
Summerka masz rację nie powinnam generalizowac, jak narazie to zmarnowalam kawałek swojego życia i bardzo chce wyjść już na prostą, przede mną ciężki czas. Muszę wyrzucić kogoś z głowy, bo to miłość, która niszczy mi życie. Najgorsze jest, że przez jakiś czas poukladalam sobie w głowie, że będę mogła się nim dzielić, że tak go kocham, że zrobię wszystko, aby mieć go przy sobie chociaż trochę. Jak mozna byc tak glupim.
Wybacz, ale nie potrafię ci w tej chwili współczuć. Poraża mnie twoje zafixowanie na własnej osobie. To ten egocentryzm, o którym wcześniej wspominałam - wciąż tylko ja, ja, ja,...
Zastanawiam mnie po co ty żyjesz z facetem, którego okłamujesz? Po cholerę komplikować tak życie sobie i marnować czas drugiemu człowiekowi, który mógłby sobie układać życie z kimś, komu zalezaloby na nim prawdziwie? Czy ty wiesz w ogóle jak to jest żyć z człowiekiem, któremu można się zawierzyć, bez potrzeby okłamywania go i oszukiwania?
Jak w ogóle można tak całować i przytulałać kogoś, kto ci ufa i wierzy, a za chwilę robić to samo z innym? Nie mogę tego pojąć, tzn. rozumiem teorię, ale NIE CZUJĘ tego ani trochę, więc będę wdzięczna, jakbyś mi wytłumaczyła jak dajesz radę, czy wyłączasz emocje i empatię, czy wyobrażasz sobie, że jesteś z kochankiem, gdy mąż cię obejmuje?
Summerka, pytasz dlaczego Helena żyje z facetem którego okłamuje - pisała dla dlaczego.
Bo musi najpierw stanac finansowo na nogi.
A jak gromadzi te finanse to już jej słodka tajemnica.
Podbiera mężowi czy wyciąga z kochanka , jaka to różnica ?
Moze w pracy zaczęła dobrze zarabiać odkąd jest kochanicą szefa a pieniądze zamiast na wspólny majątek , przeznacza na Tworzenie odrębnego .
Summerka, pytasz dlaczego Helena żyje z facetem którego okłamuje - pisała dla dlaczego.
Bo musi najpierw stanac finansowo na nogi.
A jak gromadzi te finanse to już jej słodka tajemnica.
Podbiera mężowi czy wyciąga z kochanka , jaka to różnica ?
Moze w pracy zaczęła dobrze zarabiać odkąd jest kochanicą szefa a pieniądze zamiast na wspólny majątek , przeznacza na Tworzenie odrębnego .
OK. Nie szanuje męża, to jasne, sprowadza go do funkcji UŻYTKOWEJ i nie ma on dla niej specjalnego znaczenia. Ale to jednak człowiek, który żyje, chodzi, myśli, czuje inzastanawia mnie „techniczna” strona tego, w jaki sposób pozbawia się człowieka podmiotowości. Jak można ze swojego umysłu wyciąć to, że ten drugi ma uczucia, emocje, że będzie cierpiał. No JAK?
Bardziej mnie interesuje odp na:
Jak w ogóle można tak całować i przytulałać kogoś, kto ci ufa i wierzy, a za chwilę robić to samo z innym? Nie mogę tego pojąć, tzn. rozumiem teorię, ale NIE CZUJĘ tego ani trochę, więc będę wdzięczna, jakbyś mi wytłumaczyła jak dajesz radę, czy wyłączasz emocje i empatię, czy wyobrażasz sobie, że jesteś z kochankiem, gdy mąż cię obejmuje?
168 2018-02-05 17:35:44 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-02-05 19:22:11)
Wiesz, Roxan zebrała duużo cierpkich opinii.
Słusznych i niesłusznych .
Bardzo dużo pytań który zmusiły ja do dokonania przewartościowań i pracy nad sobą .
Potrafiła wybrać dla siebie te komentarze które pomagały jej w drodze do stanięcia na nogach.
A mogła się obrazić na wszystkich i powiedzieć , ze wie lepiej i ma w 4 literach , te komentarze które nie głaszczą ja po głowie.Dzięki, miedzy innymi, temu jest dzisiaj w tym miejscu w którym jest, potrafi sama sterować swoim życiem , bez uzależniania się od kochanka czy partnera.
Racja, ona miała łatwiej , nikogo nie oszukiwała , nie zdradzała swojego partnera.
Jedynie uczestniczyła w zdradzie kochanka.
Ale jednak.
Bardzo Ci dziękuję za te słowa :*
To taka wręcz mała nagroda dla mnie. I myślę, że też dla tych, którzy mnie wtedy wspierali, że nie poszło to na marne. A jak opornie mi to szło, to wszycy wiemy.
Na forum jednak, z tego co zauważyłam, efektów oczekuje się zaraz po „radzie”. Inaczej zarzuty, że nic nie dociera, nie warto strzępić „języka” itd. Niemniej dla osoby z problemem, to jest proces, który trwa nie dzień, tydzień tylko kilka msc albo i dłużej. Najpierw trzeba poukładać sobie wszystko w głowie, zastanowić, przemyśleć, zidentyfikować problem, wyznaczyć cel, zebrać siły... i zacząć walkę o siebie. I tak jak piszesz, z tego gąszcza wypowiedzi, wybierałam „perełki”, które nawet kopiowałam, czytałam kilkukrotnie (a najwięcej było właśnie Twoich , ale też Excopa, Elle, Horses...i kilku innych). Te obraźliwie mnie nie ruszały, choć niektóre były celne i dawały też do myślenia, czy przysłowiowego „kopa” by zejść na ziemię. Dlatego nie zamierzałam się nimi zrażać, bo wiedziałam, że wiele z osób je piszących, wchodziło na ten wątek tylko po to, by się powyżywać, ulżyć sobie. A mój cel przy zakładaniu wątku był taki, by sobie pomóc. I tego się trzymałam.
Dlatego tak mnie wkurzało, kiedy każdy kolejny wątek „kochanki” był bojkotowany. Nie dlatego, że za swoją ambicję przyjęłam bycie adwokatem każdej z nich, ale dlatego, że wiem, że forum naprawdę może pomóc wykaraskać z beznadziejnej sytuacji. Poza tym wcale nie uważam, że jestem złym człowiekiem, pozbawionym uczuć i empatii (co mi wielokrotnie zarzucano), i wierzę, że tamte osoby też takie były/są. Tylko z jakichś powodów się pogubiły. A niestety przez takie wypowiedzi traciły szansę na wsparcie.
Edit: jak wiele więcej wnoszą wypowiedzi obu stron (tu Kasandry). Ja po jej ostatniej wypowiedzi uzyskałam odpowiedź na jedno z ostatnich pytań/wątpliwości, które miałam. Np Anderstud czy inni wciąż podważali to co pisałam, że facet wciąż starał. Bo jak, po co? Ona to przedstawiła tak, że nie mam więcej pytań.
Edit 2. I myślę, że to jest główny punkt dezorientacji i ja najdłużej w tej kwestii nie potrafiłam znaleźć racjonalnej odpowiedzi, która by mnie przekonała. Szczególnie w moim przypadku, ale myślę, też Autorki. Jeśli facet stara, poświęca, znaczy kocha a przynajmniej mu zależy. Na nas, nie tylko seksie/układzie.
Facet na stanowisku, coś sobą reprezentujący, ma mnóstwo okazji do romansu. Zwykle pewnie z jakimiś młodymi stażystkami. Choć nie tylko. Po cholerę miałby dążyć do odnowienia starych relacji? I to z kobietą już 30+? Która ewidentnie go skreśliła? W moim wątku ostatnio szczególnie Andersud podważał to co pisałam o tym, co ten „mój” prezes wyprawiał. Bo z jego teorią to kupy nie trzyma. Facet zapomina szybko (nawet imię) i idzie dalej w podboje. Nie ma miejsca na rozkminy, „uganianie”, picie w samotności itd. Temu „mojemu” na pewno adoratorek nie brakowało i nie brakuje. Po cholerę wciąż mi zawracał głowę? Ja nawet wyjechałam, a on „za mną”. W normalnych okolicznościach, chyba każdy by powiedział, to musi być miłość. No nie. I ostatnia wypowiedź Kasandry, cytat który wyżej przytoczyłam, mnie przekonał. Chyba rzeczywiście to było ostatnie pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
Wydaje mi się, że oboje z mężem jesteśmy na tym etapie, że rozejdziemy sie bez robienia sobie problemów, a wręcz może inna relacja wniesie do naszego życia więcej szacunku. Nigdy nie urabialam męża na pieniądze jak to tutaj ktoś napisał, to ja naszym związku bylalam osoba która więcej zarabiala i miała wysokie ambicje, do czasu jak się wplatalam w to całe dziadostwo i przestalam myślę o sobie. Rozumiem te nieprzychylne komentarze, bo jakiś czas temu sama bym tak pisała, ale tak jak Wam opowiedzialam życie a zarazem wartości przewróciły mi się do góry nogami. Wierzę, że uda mi się zmienić pracę i odzyskać równowagę psychiczną dla siebie i mojej córeczki. Dziewczyny dziękuję za te szczegółowe opisy dot. Opinii psychologa i własnych doświadczeń. Jesteście niesamowite, nie znamy się, ale dużo mądrych rzeczy mi napisaliście, które biorę sobie do serca...dziekuje i dobrej nocy
170 2018-02-05 22:22:22 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-02-05 22:23:05)
Wydaje mi się, że oboje z mężem jesteśmy na tym etapie, że rozejdziemy sie bez robienia sobie problemów, a wręcz może inna relacja wniesie do naszego życia więcej szacunku. Nigdy nie urabialam męża na pieniądze jak to tutaj ktoś napisał, to ja naszym związku bylalam osoba która więcej zarabiala i miała wysokie ambicje, do czasu jak się wplatalam w to całe dziadostwo i przestalam myślę o sobie. Rozumiem te nieprzychylne komentarze, bo jakiś czas temu sama bym tak pisała, ale tak jak Wam opowiedzialam życie a zarazem wartości przewróciły mi się do góry nogami. Wierzę, że uda mi się zmienić pracę i odzyskać równowagę psychiczną dla siebie i mojej córeczki. Dziewczyny dziękuję za te szczegółowe opisy dot. Opinii psychologa i własnych doświadczeń. Jesteście niesamowite, nie znamy się, ale dużo mądrych rzeczy mi napisaliście, które biorę sobie do serca...dziekuje i dobrej nocy
Helena
Widzę, że całe szczęście nie jesteś słabą kobietką, uwiedziona i bezwolną,jak tu niektórzy próbują Ci wmówić i wierzę, że potrafisz znaleźć dobrą drogę, nie zapominając o sobie również, i nie składając się na ołtarzu trwania w złych dla siebie związkach dla zasady.. pozdrawiam.:)
Wydaje mi się, że oboje z mężem jesteśmy na tym etapie, że rozejdziemy sie bez robienia sobie problemów, a wręcz może inna relacja wniesie do naszego życia więcej szacunku. Nigdy nie urabialam męża na pieniądze jak to tutaj ktoś napisał, to ja naszym związku bylalam osoba która więcej zarabiala i miała wysokie ambicje, do czasu jak się wplatalam w to całe dziadostwo i przestalam myślę o sobie. Rozumiem te nieprzychylne komentarze, bo jakiś czas temu sama bym tak pisała, ale tak jak Wam opowiedzialam życie a zarazem wartości przewróciły mi się do góry nogami. Wierzę, że uda mi się zmienić pracę i odzyskać równowagę psychiczną dla siebie i mojej córeczki. Dziewczyny dziękuję za te szczegółowe opisy dot. Opinii psychologa i własnych doświadczeń. Jesteście niesamowite, nie znamy się, ale dużo mądrych rzeczy mi napisaliście, które biorę sobie do serca...dziekuje i dobrej nocy
Rozumiem, że z mężem jeszcze nie rozmawiałaś i on o niczym nie wie? Tu się z Tobą zgodzę wydaje- Ci się że oboje z mężem jesteście na tym etapie.
...inna relacja wniesie do naszego życia więcej szacunku-poważnie uważasz, że zdrada tak działa?. No Ciekawy jestem jak to się sprawdzi.
172 2018-02-05 23:36:30 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2018-02-05 23:37:20)
Wydaje mi się, że oboje z mężem jesteśmy na tym etapie, że rozejdziemy sie bez robienia sobie problemów, a wręcz może inna relacja wniesie do naszego życia więcej szacunku. Nigdy nie urabialam męża na pieniądze jak to tutaj ktoś napisał, to ja naszym związku bylalam osoba która więcej zarabiala i miała wysokie ambicje, do czasu jak się wplatalam w to całe dziadostwo i przestalam myślę o sobie. Rozumiem te nieprzychylne komentarze, bo jakiś czas temu sama bym tak pisała, ale tak jak Wam opowiedzialam życie a zarazem wartości przewróciły mi się do góry nogami. Wierzę, że uda mi się zmienić pracę i odzyskać równowagę psychiczną dla siebie i mojej córeczki. Dziewczyny dziękuję za te szczegółowe opisy dot. Opinii psychologa i własnych doświadczeń. Jesteście niesamowite, nie znamy się, ale dużo mądrych rzeczy mi napisaliście, które biorę sobie do serca...dziekuje i dobrej nocy
Od kiedy masz takie wrażenie , że rozejdziecie się z mężem bez robienia sobie problemów ?
Nawiązanie pierwszych relacji z obecnym kochankiem było momentem granicznym ?
Skąd wiesz , ze Twoje wrażenie nie jest tylko Twoim wrażeniem ?
Pytania dla Ciebie, szczera odpowiedź też tylko dla Ciebie.
Ela dzięki za wsparcie ☺ staram się teraz skupić na córce i sobie. Muszę być silna dla niej. Nie przypuszczalam, że życie może mi się tak skomlikowac i to na własne życzenie. Dobrze się czuje że swoimi postanowieniami. Wiem, że parę osób by mnie tu ukrzyżowalo, zresztą tak jak Wam pisałam, jeszcze rok temu ja sama miałabym takie podejście. Teraz musi być dobrze !!!
Wiem, że parę osób by mnie tu ukrzyżowalo, zresztą tak jak Wam pisałam, jeszcze rok temu ja sama miałabym takie podejście.
Wiesz? E tam, nic nie wiesz. Te parę osób tak naprawdę ma gdzieś Ciebie, twoje życie i to co z nim zrobisz.
Dla tych paru osób jesteś tylko jednym z tysięcy anonimowych nicków na jakimś tam forum.
Dokładnie za cztery minuty zamknę laptopa, ubiorę kurtkę, buty, zgaszę światło i wyjdę z mieszkania.
Odśnieżę samochód i pojadę do mojej Pani. Zjemy razem kolację, zagramy w supermonopol albo w chińczyka z dzieciakami,
później położymy je spać i obejrzymy razem jakiś dobry film. Dokładnie to zamierzam robić dzisiejszego wieczora i wiesz co?
Ani przez sekundę nawet nie pomyślę ani o Tobie, ani o tym co się dzieje na forum. Po prostu mam to gdzieś. I wszyscy pozostali tak samo.
Dla nas to Ty jutro możesz wylądować z córką pod mostem albo w schronisku dla samotnych matek i wiesz co? Dalej będziemy mieli to gdzieś.
Może ktoś wzruszy ramionami, może ktoś inny popuka się w czoło i wymamrocze pod nosem "sama jesteś sobie winna kretynko" może...
Może za chwilę ktoś inny założy ciekawszy temat i do twojego wątku już nawet nikt nie zajrzy, żeby o tym przeczytać. Może...
Więc lepiej nie myśl. Nie myśl, że kogokolwiek wzrusza twoja historia albo że ktokolwiek przejmuje się twoim losem.
Jeśli ludzie tutaj piszą, to tylko dlatego, że widzieli podobne przypadki i dzielą się z Tobą wiedzą czym najczęściej to się kończy.
Ile z tego weźmiesz dla siebie, to tyle twojego. A nami tutaj nie przejmuj się wcale, bo dla nas to tylko zabijanie wolnego czasu. Nic więcej.
Z moich rozmów z panem psychologiem, które pamiętam z tamtego okresu szczególnie w pamięć weszło mi jego wyjaśnienie, dlaczego faceci lubią mieć kochanki. Tu nie chodzi o to, aby były super ładne gorące laski (bo i tak się z nimi nie pokażą nigdzie), ani też super inteligentne lub oczytane kobiety sukcesu (bo i tak z nimi nie pójdą ani na odczyt ani do galerii sztuki). Większość facetów szuka kochanki po to, aby się dowartościować, aby sobie udowodnić, że potrafią poderwać, że jeszcze nie jest z nimi aż tak źle i atawistyczna potrzeba siania genów nadal może być spełniona.
Dwie główne cechy dobrej kochanki to:
- dostępność/wygoda
- dyskrecjaDostępność i wygoda polega na tym, aby były dokładnie wtedy, kiedy facet sobie zażyczy i nigdy wcześniej ani nigdy później. Dokładnie mają wyznaczony „swój” czas z kochankiem wpisany idealnie w JEGO grafik i czas. Czas kochanki ani jej życie nie mają znaczenia – ich zadaniem w oczach faceta jest dopasowanie się do niego. Dodatkowo idealna kochanka NIGDY nie nalega mocno, aby facet zostawił żonę i rodzinę. Może sugerować, prosić, ale nie grozi, że jeśli facet nie odejdzie, to powie jego żonie, bo to zaburzy drugą cechę, czyli dyskrecję.
Dyskrecja polega na tym, że facet ma absolutną pewność, że ich romans się nie wyda. I nie ma znaczenia, jak będą traktować kochankę, ile razy nie odbiorą telefonu, czy nie będą mieli czasu, mają pewność, że za pomocą kilku słodkich słów, gestów, spotkań, kwiatów kochanka zostanie szybko udobruchana i grzecznie zachowa romans dla siebie.
I teraz dopóki te dwa elementy są spełnione, facet NIGDY sam z siebie nie zakończy romansu, bo i po co? Ma kochankę idealną.
Nawet jeśli kochanka, zacznie się „stawiać”, grozić, że odejdzie jeśli on nie chce być z nią, zacznie pisać, że to nie ma sensu, że ona chce mieć życie dla siebie, że on jej nie szanuje i tym podobne emocjonalne prośby, facet ma to w dupie i dalej będzie próbował kontynuować romans, bo tym bardziej staje się to wyzwaniem i dobra zabawą. Nie traktuje absolutnie poważnie jej słów o rzekomym zakończeniu czy odejściu, bo ona nadal odpisuje na maile, spotka się raz czy dwa (choć zapewnia, że to pożegnalny seks i takie tam bzdety) i dalej myśli o nim. Nie jest zakochany, więc nie godzi się na warunki kochanki, czyli zostawia dla niej rodzinę – wręcz przeciwnie – zabawa nabiera dodatkowego dreszczyku, bo dochodzi element adrenalinki, zdobywania na nowo. I nigdy w życiu nie zakończy tego, ponieważ nadal zachowane są dwie cechy: wygoda, bo nadal kobieta odpisuje i reaguje na jego teksty (podnosząc jego wartość) oraz dyskrecja, bo nadal kobieta nie donosi żonie o jego wybrykach.
Romans się sypie, gdy kobieta przestaje być wygodna tj. stawia się, grozi, że doniesie żonie, zaczyna robić sceny publiczne, żąda więcej niż facet chce dać, wydzwania w środku nocy lub/i gdy kobieta przestaje być dyskretna (donosi żonie, w pracy, znajomym).
Dopóki któraś z tych w/w cech nie padnie, facet jest bezpieczny, dowartościowany, zadowolony i nigdy sam z siebie nie zakończy romansu.
To jest opinia psychologa. Faceta
Dlatego Heleno, życzę Ci jak najszybszej ucieczki od niego. Jak najdalej. A jeśli chcesz sprawdzić, jakie ma prawdziwe oblicze i sprawić aby on urwał z Tobą kontakt – zlikwiduj jedną z w/w cech i szybko zobaczysz jego reakcję. Tylko może być dla Ciebie bardzo niemiła i bolesna. Bo najłatwiej poznać czyjeś prawdziwe oblicze jest wtedy, gdy przeciwstawisz się jego oczekiwaniom.
Dziękuję Ci Kasandraaa za ten wpis, wiele mi uświadomił.
No. Z wrażenia aż zapomniałaś się przelogować
#anderstud (paranoiku?)- Jakie przelogować? Nie jestem autorką tego wątku, odkopałam go i przeczytałam bo wczoraj autorka (Helena) skomentowała jakiś inny temat dotyczący zdrad i bycia kochanką i tym sposobem trafiłam na Jej historię.