Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Strony Poprzednia 1 42 43 44

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,796 do 2,850 z 2,850 ]

2,796

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Hm gratulacje ( nie wiem czy gratulacje to dobre słowo :-))
Ja dwa dni temu byłam z młodym u nowej pani psycholog ( w poradni specjalistycznej wynalazłam, ze jest psychiatra dziecięcy i psycholog) i widzę światełko w tunelu, siedzieliśmy dwie godziny, opowiedziałam wszystko od A do Z. Pani widzi trzy problemy...1. szkoła-nauka 2. zachowanie młodego w domu i w ogóle zachowanie 3. sytuacja w domu...będzie chodził do niej na terapię, tylko co to da skoro z mężem się dogadać nie da, on tak mi się wydaje robi- mówi pewne rzeczy nieświadomie i nie uważa, że robi źle, jak mu to uzmysłowić, żeby zrozumiał, bez względu na to czy będziemy razem czy nie, nie może zachowywać się jak kolega czy brat dziecka. Ostatnio mi syn powiedział, że tata sie tak stara, a ja tego nie doceniam( słowa taty do dziecka), kolejna sensacja to słowa męża do dziecka,,," jak mama się wyprowadzi albo wyjedzie to będziesz mieszkał ze mną, ale nie tutaj "????. Ostatnio się nawet zastanawiałam nad wyjazdem za ganicę do pracy( chyba o to chodzilo) na ok 2 miesiące( żeby pospłacać długi, wyjść na prostą), ale z ojcem młodego nie zostawię, z teściami również nie( bo chyba bym dziecka nie poznała po powrocie), myślałam nad moją mamą, ale jak widzę jak prawie 11-sto latkowi babcia chce wiązać buty, wyrzucać opakowanie po zjedzonym batoniku do kosza, ubierać mu np kurtkę to szlag mnie trafia, oprócz tego faszeruje go słodyczami, gdzie ja się na to nie zgadzam, jak jej zwracam uwagę, to się obraż, nie odzywa, nie odbera telefonów. Pani psycholog powiedziała, że przydało by się aby babcia ją odwiedziała z wnukiem, ale podejerzewam, że nawet jakby ktoś z odpowiednim przygotowaniem coś próbpwał mojej mamie czy teściowej wytłumaczyć to by nie dało rady, było by co ona tam wie albo co taka młoda może wiedzieć itp. Najgorsze jest to, że zaczynanam porównywać młodego do ojca i nie wygląda to fajnie, przejął wszystkie "złe" cechy ojca... i tłumacz teraz dziecku co to odpowiedzialność, konsekwencje, szacunek, lojalność, poczucie bezpieczeństwa, co to sumienie, poczucie wstydu, że trzeba się w życiu starać, nie iść na łatwiznę, że błąd to nie koniec świata, ale trzeba zrozumieć i umieć się do niego przyznać, że oszustwo i kłamstwo jest złe. Boję się tego, że nawet jeżeli będziemy juz po rozwodzie, osobne mieszkanie, to nie uwolnię się nigdy, bo dalej będzie mieszał dziecku w głowie.

Zobacz podobne tematy :

2,797 Ostatnio edytowany przez hm... (2013-03-09 11:56:50)

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II
kameleon02 napisał/a:

Hm gratulacje ( nie wiem czy gratulacje to dobre słowo :-))
Ja dwa dni temu byłam z młodym u nowej pani psycholog ( w poradni specjalistycznej wynalazłam, ze jest psychiatra dziecięcy i psycholog) i widzę światełko w tunelu, siedzieliśmy dwie godziny, opowiedziałam wszystko od A do Z. Pani widzi trzy problemy...1. szkoła-nauka 2. zachowanie młodego w domu i w ogóle zachowanie 3. sytuacja w domu...będzie chodził do niej na terapię, tylko co to da skoro z mężem się dogadać nie da, on tak mi się wydaje robi- mówi pewne rzeczy nieświadomie i nie uważa, że robi źle, jak mu to uzmysłowić, żeby zrozumiał, bez względu na to czy będziemy razem czy nie, nie może zachowywać się jak kolega czy brat dziecka. Ostatnio mi syn powiedział, że tata sie tak stara, a ja tego nie doceniam( słowa taty do dziecka), kolejna sensacja to słowa męża do dziecka,,," jak mama się wyprowadzi albo wyjedzie to będziesz mieszkał ze mną, ale nie tutaj "????. Ostatnio się nawet zastanawiałam nad wyjazdem za ganicę do pracy( chyba o to chodzilo) na ok 2 miesiące( żeby pospłacać długi, wyjść na prostą), ale z ojcem młodego nie zostawię, z teściami również nie( bo chyba bym dziecka nie poznała po powrocie), myślałam nad moją mamą, ale jak widzę jak prawie 11-sto latkowi babcia chce wiązać buty, wyrzucać opakowanie po zjedzonym batoniku do kosza, ubierać mu np kurtkę to szlag mnie trafia, oprócz tego faszeruje go słodyczami, gdzie ja się na to nie zgadzam, jak jej zwracam uwagę, to się obraż, nie odzywa, nie odbera telefonów. Pani psycholog powiedziała, że przydało by się aby babcia ją odwiedziała z wnukiem, ale podejerzewam, że nawet jakby ktoś z odpowiednim przygotowaniem coś próbpwał mojej mamie czy teściowej wytłumaczyć to by nie dało rady, było by co ona tam wie albo co taka młoda może wiedzieć itp. Najgorsze jest to, że zaczynanam porównywać młodego do ojca i nie wygląda to fajnie, przejął wszystkie "złe" cechy ojca... i tłumacz teraz dziecku co to odpowiedzialność, konsekwencje, szacunek, lojalność, poczucie bezpieczeństwa, co to sumienie, poczucie wstydu, że trzeba się w życiu starać, nie iść na łatwiznę, że błąd to nie koniec świata, ale trzeba zrozumieć i umieć się do niego przyznać, że oszustwo i kłamstwo jest złe. Boję się tego, że nawet jeżeli będziemy juz po rozwodzie, osobne mieszkanie, to nie uwolnię się nigdy, bo dalej będzie mieszał dziecku w głowie.

Chyba nie ma czego gratulować. Sprawa, którą trzeba było załatwić została załatwiona. Oby był już spokój. Jak się urzędowo potwierdzi to będzie ulga. Oby nie świrował, bo się jeszcze raz będę musiała do sądu przejść.
Dzięki za wsparcie.

Ach te babcie...

Wiesz, ja widzę po dziecku, że tłumaczenie takie słowo po słowie to nie bardzo coś daje, może czasami. Ale jak się na własnej skórze przekona, jak poczuje konsekwencje to wtedy działa. Ale to trzeba dziecka nie wyręczać, trzeba wymagać. Niech wie, że jest odpowiedzialny za to i za to i że jak tego nie zrobi to b?dzie miał problem. Fajnie jest być wyręczanym, ale jakie będzie miał dorosłe życie? Kto zechce faceta, który potrzebuje służącej?
A jak w szkole będzie jedynka to nie jest nasza jedynka tylko jego, nie z naszej winy i nie my się mamy martwić jak jej nie dostać.
W kwestii babć to ja ostro stawiam sprawę. Mogą się obrazić nawet, ich problem. Ja mam dziecko w takim wieku w jakim mam, nie wymagam cudów, ale jest w stanie bardzo wiele  zrobić i robi to, sprawia mu to radość.
Pamiętam jak nauczył się jeść samodzielnie, trochę to trwało, wiadomo jak się te sprawy odbywają. A babcia chciała wyręczać, bo pretensje miała, że się ubrudzi, że stolik brudzi itd. To jakby miał się nauczyć jakbym go cały czas karmiła? Widział, że jak się rozleje to trzeba zetrzeć, sam brał szmatkę i ścierał. A ile radochy smile

Ktoś kiedyś opowiadał jak to wstąpił w dorosłość. Mieszkał sam z matką. Matka dużo pracowała, miała dużo na głowie. Pewnego pięknego dnia, w pierwszym dniu rozpoczęcia edukacji przez tego kogoś, matka posadziła go na pralce i powiedziała, że ona chodzi do pracy i jest za to odpowiedzialna, a ten ktoś chodzi do szkoły i jest za to tak samo odpowiedzialny.

2,798

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

dzięki, ja to wszystko wiem, problem z tym ma mąż, teściowie oraz moja mama, mąż mi powiedział, że skoro wszyscy według mnie robią źle, to może nie oni mają problem, tylko ja jestem psychiczna....
...mąż nie widzi problemu, bo sam został tak wychowany, jego rodzice też nie, to są ludzie, którzy nie wiedzą co to odpowiedzialność, że aby czegoś nauczyć dziecka trzeba poświęcic na to czas, ale łatwiej i szybciej jest to zrobić za niego, szacunku nidgy nie byo w tej rodzinie, tam nikt nie ponosi konsekwencji, życie z dnia na dzień, a moja mama wg mnie jest po prostu nadopiekuńcza...i ciężko jej coś wytłumaczyć, bo wie swoje...

2,799

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Wszyscy to za duże słowo. A jego rodzina to jeszcze nie wszyscy.
Też myślę, że nadopiekuńcza.

2,800 Ostatnio edytowany przez stalowa_magnolia (2013-05-12 23:04:52)

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Hej dziewczyny!
Chciałabym się Was poradzić w dosyć dla mnie kłopotliwej sprawie. Tym razem nie chodzi o żadnego faceta, tylko o moją siostrę. Otóż sytuacja dotyczy samochodu i przedstawia się następująco.
Dostałam samochód od rodziców. Obecnie studiuję i dojeżdżam na uczelnię mpk'a bo parkowanie w centrum jest nieopłacalne, więc żeby samochód bezczynnie nie stał to postanowiłam go sprzedać. Miało to miejsce gdzieś na początku lutego.
Wtedy mój szwagier poprosił mnie żebym nie spieszyła się ze sprzedażą auta, że on je ode mnie odkupi ale żebym mu dała czas do kwietnia to zapłaci mi pierwszą ratę.
Mamy połowę maja a szwagier milczy i konto puste.
Z racji tego, że ja samochodu obecnie w ogóle nie używam, to przez cały ten czas (od lutego do maja) korzystała z niego moja siostra. Muszę przyznać, że samochód jest jej bardzo potrzebny- ma małe dziecko, więc wygodnie jej podjechać do sklepu, zawieźć zakupy itd.
Tylko tak... Samochód jest mój a ona z niego korzysta jak z własnego. Umawialiśmy się na ratę w kwietniu i cisza, a wiadomo kasa zawsze się przyda.
I teraz jestem trochę w kropce, bo z jednej strony wiem, że są nie w porządku w stosunku do mnie a z drugiej wiem, że ona naprawdę potrzebuje tego samochodu. Tylko z drugiej strony- dlaczego ja, młodsza siostra, mam robić za Samarytankę i sprezentować (bo w sumie do tego się sprowadza) samochód mojej siostrze, która de facto ma już własną rodzinę, męża i mogliby sami zadbać o taką sprawę jak własny samochód a nie korzystać ciągle z mojego, przy okazji zachowując się tak jakby ten samochód był już ich własnością...
Myślicie, że powinnam ich zapytać czy decydują się na kupno auta? Wtedy walczyłabym o siebie, ale trochę mam wyrzuty, że zabieram jej samochód kiedy jest jej naprawdę potrzebny.

(Wyrzuty sumienia, że dba się o własny interes? Kurczę, jak ja zazdroszczę ludziom, którzy nie mają takich problemów tylko dbają o siebie i robią swoje. Jeszcze długa droga przede mną...)

2,801

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

smile

2,802

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam!
Chciałabym sie pożalić.Nie mam teraz do kogo sad Drugi już raz w życiu wybrałam sobie dupka za faceta.Z jednej strony kochany,z drugiej  zimny jak głaz.Wczoraj z nim zerwałam.Miałam juz dość.Bylismy razem okolo roku i nigdy nie uslyszalam od niego wyznania milosnego.Na swieta wielkanocne rozstalismy sie,ale po 2 tygodniach wrocilismy do siebie.Myslalam,ze juz bedzie dobrze i wszystko sie ulozy,ale niestety nie sad
Jakies 2 tygodnie temu zaczelismy sie klocic o rozne sprawy.On pojechal do Polski (bo mieszkamy w Holandii) i nie widzielismy sie dlugo.Niestety nic to nie dalo.Czuje sie jak gówno.Jemu to bylo obojetne, bo "sie nie roczula".Nie wiem jak moglam sie zakochac w kims takim.

2,803

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Indyjko, nie wyrzucaj sobie. Potraktuj to jak doświadczenie. smile

2,804

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Mam coś dla Was!

http://zenforest.wordpress.com/2007/11/20/kogo-wybierasz-na-partnera-w-zwiazku-lek-przed-autentyczna-bliskoscia/

Obowiązkowa lektura. Indyjko-przeczytaj, może Ci się rozjaśni kilka spraw.

2,805

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam!
Naszczescie nie wyrzucam sobie.Uwazam,ze zrobilam wszystko by uratowac ten zwiazek.Proponowalam rozmowy,terapie,czekalam.Ale ile mozna?
On chcial "przeczekac".Ja pytalam co.Na co mam czekac?Na milosc i szacunek?!Nie.Nie mam juz 20 lat.Chce byc kochana i sznowana.
Moje zycie to teraz kupa..., ale radze sobie.Dzieki za wsparcie.Ciesze sie ,ze jest to forum.

2,806

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

A co do artykułu.Ciekawy. smile Napewno warto przeczytac.

2,807

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II
indyjkaa napisał/a:

Witam!
Naszczescie nie wyrzucam sobie.Uwazam,ze zrobilam wszystko by uratowac ten zwiazek.Proponowalam rozmowy,terapie,czekalam.Ale ile mozna?
On chcial "przeczekac".Ja pytalam co.Na co mam czekac?Na milosc i szacunek?!Nie.Nie mam juz 20 lat.Chce byc kochana i sznowana.
Moje zycie to teraz kupa..., ale radze sobie.Dzieki za wsparcie.Ciesze sie ,ze jest to forum.

Jak teraz jest kupa to co było z nim?

2,808

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Hmm,kupa poniewaz mam 27 lat.Mieszkam za granica.Pracuje fizycznie.Praca jakos mnie nie uszczesliwia.Wyplata żałosna.Język nie chce wchodzic do glowy.Do Polski nie mam po co wracac,poniewaz nie mam domu rodzinnego.Mieszkam ze znajomymiktirzy maja 2 malych dzieci.Perspektywy na samodzielne mieszkanie marne.
Juz raz sie rozstalismy.Wczesniej nie bylo mowy o mieszkaniu razem-bo on nei byl gotowy.Po powrocie juz byl.Uwierzylam,ze dzieki temu,ze bedziemy razem wszystko sie ułozy.Wkoncu samodzielne mieszkanie.Moze zmiana pracy...Ech...Nie udalo sie.
Widzisz nie chodzi o niego.Chodzi o mnie.Nie mam zadnej szkoly i zadnej juz raczej nie zrobie.Talentu tez nie.
Moze wszyscy uznacie,ze narzekam.Mozliwe.Ale mam na co.Jedynie zdrowie dopisuje.

2,809

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Chcesz coś zmienić?

2,810

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Chce.Bardzo.

2,811

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

To zrób to! smile

2,812

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Masz dopiero 27 lat, jeszcze wszystko przed Toba. Na nic nigdy w zyciu nie jest za pozno.
Rob teraz wszystko tak, zebys nie uznawala przyszlych lat za stracone. Jestesm z Toba.

2,813

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Robisz Indyjko?

2,814

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Hmm,robie!
Jest lepiej.Dostałam oferte mieszkania z gminy.Jak wszystko pojdziedzie dobrze,to zamieszkam sama!:) Wkoncu bede mogla miec psa.I bede miec pełen luz.
Poza tym zaczełam kurs językowy,wiec jak się podszkolę to bede mogla poszukac nowej pracy.Powoli sie wszystko ułozy.Dziękuje za wsparcie.

2,815

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Proszę bardzo smile
Świat jest w Twoich rękach:)
Wystarczy, że Twoje życie w nich będzie.

2,816

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Od ostatniego wpisu wiele sie zmienilo.
Nie miałam mieszkac sama tylko z NIM.Wkoncu zaczelo byc tak jak powinno byc od pocztatku.Po 5 tygodniach powrót.Wspolne urzadzanie mieszkania.Potem wakacje.Ale cos mi nie grało.Po raz 1 zajrzałam mu na konto na portalu społecznosciowym.Pisal z jakas.ALe nie bylismy razem wtedy.Dałam sie przekonac.Po powrocie z wakacji i tak sprawdziłam reszte.Zdradzal.Od samego poczatku.
Nie płacze,nie rozpaczam.Tylko nie moge zrozumiec jak mozna takim byc.Jak?!
Wiedział,ze porzedni mnie zranił.Bardzo.Miałam depresje.Ech...Skad sie tacy biorą?

2,817

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II
indyjkaa napisał/a:

Od ostatniego wpisu wiele sie zmienilo.
Nie miałam mieszkac sama tylko z NIM.Wkoncu zaczelo byc tak jak powinno byc od pocztatku.Po 5 tygodniach powrót.Wspolne urzadzanie mieszkania.Potem wakacje.Ale cos mi nie grało.Po raz 1 zajrzałam mu na konto na portalu społecznosciowym.Pisal z jakas.ALe nie bylismy razem wtedy.Dałam sie przekonac.Po powrocie z wakacji i tak sprawdziłam reszte.Zdradzal.Od samego poczatku.
Nie płacze,nie rozpaczam.Tylko nie moge zrozumiec jak mozna takim byc.Jak?!
Wiedział,ze porzedni mnie zranił.Bardzo.Miałam depresje.Ech...Skad sie tacy biorą?

Czy jest sens tracić czas i energię na zastanawianie się nad tym.
Ja nie rozumiem. Msdre, pirkne kobiety, a mężowie czy partnerzy szukaja,
Jedno wiem. To oni majs problem.

2,818

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

A z tą dziewczyną?Ona wiedziała o mnie.
Ja wiem,ze na swiecie są dobrzy i źli ludzie.Ale nie przypuszczałam,ze az tak.Ze jest ich tak wiele.Ze kobiety będą niewzruszone na krzywde innych kobiet.Poza tym tak głupie,ze bedą myslec,ze zdobeda faceta dajac mu dupy....

2,819

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Ale byków narobiłam smile
Teraz dopiero widzę smile

2,820

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Pisałam o tym jak mi się życie pochrzaniło,a komentarz hmm był o błędach ortograficznych.Dzięki.

2,821

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Cześć dziewczyny,
znalazłam Wasze forum i dołączę się, bo też mam problem z "kochaniem za bardzo". Sama nie wiem już jak sobie pomóc... Mam 36 l po rozwodzie przez długi czas nie angażowałam się w żadne poważne związki i byłam z tym szczęśliwa, realizowałam się zawodowo, same sukcesy, barwne życie kulturalno-rozrywkowe z przyjaciółmi i było ok. Aż dwa lata temu moje ID pociągnęło mnie w destrukcyjny związek z całkowicie nieodpowiednim i nic nie wartym facetem, rollercoaster ... który same znacie. Drugi rok to był próba uwolnienia się od uzależnienia, moje odejścia i powroty na przemian co dwa miesiące i teraz chyba już na zawsze, tzn. nie chyba, na pewno na zawsze. Pozostał ten "głód" i ogromna tęsknota, pragnienie - tylko ja nie wiem tak naprawdę za czym? Za czymś co nie istnieje, czego nie ma, co nawet trudno określić. Czasami silnie dopada nagle ten "głód" i w jakiś marazm wpadam czy depresję. Nie wiem jak sobie poradzić. Nie jest to pragnienie "miłości"  bo "miłość" miałam w międzyczasie - chyba dla ratowania samej siebie - byłam z związku z idealnym partnerem,  dobrym, troskliwym, zamożnym i baaardzo mnie kochającym, wszystkie koleżanki go podziwiały. A ja na siłę ze sobą walczyłam, żeby go pokochać, być miłą. Nie byłam miła - byłam Okropna i tak naprawdę to chciałam się tylko go pozbyć z mojego życia.   I taki jest mój problem - jak i Wasz - ci "odpowiedni" wartościowi  nudzą i po pewnym czasie masz go dość, a taki byle pacan,  dno kompletne tobą pomiata, poniża i się prosisz o więcej. O co kurna w tym wszystkim chodzi?  Ja ze sobą walczę, skończyłam diabelską relację a tęsknota za nie wiadomo czym została. Momentami boli aż do bólu. Czy tu jakaś terapia pomoże? Co robić?

trzeba by sobie chyba mózg wymienić...

2,822

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

AdaBea,
Myślę,że terapia to dobry pomysł.Nawet jeśli nie pomoże,to napewno nie zaszkodzi.

2,823

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

cześć dziewczyny co u Was?
Jak nastroje????
Wiecie ja już myślałam, że jestem silna a tu Lipa chyba , znów wychodzi moja wrażliwość i przyciąganie typów którzy nie chcą się angażować:( Nawet mnie to nie bolało i traktowałam znajomość na luzie, ani raz nie płakałam przez to, ale wczoraj już pękłam i poczułam że chyba mam dość.
Bo czy tolerowalnie faceta ktory znika na pare miesiecy i się pojawia i sam nie wie kim chce być dla mnie to kobieta kochająca za bardzo?

2,824

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II
Lady09 napisał/a:

cześć dziewczyny co u Was?
Jak nastroje????
Wiecie ja już myślałam, że jestem silna a tu Lipa chyba , znów wychodzi moja wrażliwość i przyciąganie typów którzy nie chcą się angażować:( Nawet mnie to nie bolało i traktowałam znajomość na luzie, ani raz nie płakałam przez to, ale wczoraj już pękłam i poczułam że chyba mam dość.
Bo czy tolerowalnie faceta ktory znika na pare miesiecy i się pojawia i sam nie wie kim chce być dla mnie to kobieta kochająca za bardzo?

Raczej nie smile

Podziękowałaś za współpracr rozumiem smile

2,825

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

no własnie nie jeszcze:/ Mam ochotę mu powiedzieć zeby dał mi spokoj a za chwilę tęsknię i chcę zeby nawet raz na miesiąc przyjechał do mnie.. i tyle sprzecznych uczuć:(

2,826

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam
Kocham za bardzo. Kocham toksycznie.
Poniżam siebie.
Straszna jestem.
Ciągle płacze ze mnie zostawił.
Wysyłam maile, smsy dzwonie.
Jestem toksyczna.

Realna ja wie jak bez niego żyć.
Odtrącona nie umie się podnieść

2,827

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Dziewczynki kochane. Czytam po kolei posty i ucze sie od was i na waszym doswiadczeniu jednak na dzień dzisiejszy sprawa jest pilna i potrzebuje wsparcia. Nadal nie do konca wierze, ze mój " nie związek "  to nie moja wina . Kiedy patrzę w przyszłośc ... oszukał mnie na samym początku związku bo bedąc ze mna , kladąc sie ze mna do łózka - miał inną . Upokorzył mnie przeokrutnie kiedy zostawił mnie przy stoliku w knajpie bo weszła Ona i jakby nigdy nic nie zamierzał juz do mnie wrócić . Wstrząśnieta byłam ale  wytłumaczyłam , ze musi sie odegrać za czasy kiedy ja kochałam kogos innego i spotykałam sie z nim . Tylko ze ja go nie kłamałam . Wiedział ze próbuję układac życie na nowo. Wybaczyłam . Jestem dobra w wybaczaniu . Potem zamieszkalismy razem ale ... przychodził pijany w nocy , nie miało znaczenia ze śpie i musze wstac rano do pracy - włączał telewizor i zaczynało sie zycie.  Stracił prace, zostawił mnie z kredytami - no bo co on ma zrobic , co nie ? przecież nie jego wina ze stracił pracę . Ja zeby wyzywic nas, pospłacac kredyty, zapłacic za wynajete mieszkanie - brałam pozyczki, które ciagneły sie za mna w nieskonczonośc bo przeciez to moje pozyczki i moja decyzja ze je wziełam, nie? Potem po cichacz wział pozyczke - zaraz przed slubem i wydał wszystko. Znalazłam dokument . Byłam zdziwiona tym ze mieszkając ze mna nie podejmuje takiej decyzji razem. Powiedział ze to ostatni raz. Zakup wspólnego mieszkania było moja inicjatywa . To ja praktycznie załatwiłam wszelkie formalności - on poszedł podpisac umowe o kredyt. Juz nie było fajnie . Umierała moja mama a on juz był moim męzem . Nie przytulił ani razu kiedy myslałam ze umre z zalu . Powiedział, ze nie wiedział jak . Nie odwiedzil  mojej mamy w szpitalu . Zaczęłam go zdradzać . Urwało sie gdy zaszłam w ciąze . Urodzona córka i wiecznie kłótnie  o dzielenie obowizków . Pracował na dwa etaty . Fakt. Był zmeczony ale ja nie chciałam dopusic do tego zeby go wyautowac z opieki bo zmęczony . Jakbym go wyaktowała wtedy to pewnie miałabym go wyautowanego do dzisiejszego dnia . Powrót do pracy . Powrót do romansu . Drugie dziecko . Mysle ze ze związku pozamałzenskiego jednak on o tym nie wie. Poczucie winy z tego powodu mnie przygniata ale trzeba zyć . I chyba to poczucie winy spowodowało ze wybaczam wszystko bo ja zrobiłam cos niewybaczalnego. Przypadkowo dowiedziałam sie ze zadłużył rodzine na 60 000 zł. Wpadł w petle kredytowa . Z jednej pracy go wywalili - bo kradł . Nie wiedziałam nic o tym . Pytałam skąd ma pieniadze na kupowanie sobie i dzieciom ( Ja nie dostałam nic) takich drogich ubrań . MA ! - odpowiadał . Miał z kredytów . jest pedantem. Ciagle sprzata i wszczyna awantury ze porzadek nie jest zachowany a on sie tyle nasprzatał . Dziewczyny ... milion takich przykładów . Milion . Ale ja go zdradzałam ... moze on to wyczuł ze nie kocham go wystarczająco mocno ? moze to wszystko moja wina ? Jego mama powiedziała mi ze on te kredyty wział bo ja jestem taka wymagająca . Czy to moze ja jestem psychofagiem?

2,828

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam,

Dzisiaj uświadomiłam sobie że jestem od niego uzależniona, w życiu bym nie pomyślała że moje związki opierały się na takich relacjach ale obecny doprowadził mnie do takiego stanu że mam wrażenie że stanę się jakąś wariatką, mam depresję, stany lękowe, nie umiem sobie z tym radzić, zapisałam się na terapię, ale potrzebuję wsparcia od kobiet które to rozumieją, nie chce zniszczyć sobie życia i wiem że muszę walczyć ale są chwile ze nie wierzę już w nic. Proszę pomóżcie, chce wiedzieć że nie jestem sama że nie tylko ja jedyna tak mam i że da się jeszcze normalnie żyć...

2,829

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

ja też boję się, że kocham za bardzo. jestem w związku, szcześliwym, on CHYBA mnie kocha, dzisiaj wraca do mnie po dośc długiej nieobecności (był na wyjeździe z pracy). Ciągle myśle jak będzie, boję sie, że nagle mi powie że mnie nie kocha, że mnie nie chce, że zdradzi, że będzie z jakąś inną.. Martwię się, chce jak najlepiej dla nas, dla niego, ale nie wiem jak będzie, kazde jego pogorszenie humoru wywołuje u mnie brak chęci do życia, smutek, że to przeze mnie, martwię się na zapas jak będzie miedzy nami, chcę się podporzadkować, nie wiem co w związkach jest w porządku, a co nie.. przez to wszystko źle mi i smutno sad nie umiem mysleć o sobie i jakie moje zachowanie będzie w porządku, cały czas myślę również, że jak on może mnie kochać, ze mną być i za mną tesknić, przecież jestem nikim ;/

2,830

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Kochane jak ja was rozumie.Człowiek sie poswieca całym soba dla innych i co ma w zamian-nic wielkie nic.:(

2,831

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam jestem nowa, srednio mam odwage by pisac cokolwiek na forum bylobymi latwiej zaczac byc moze przez maila z jedna czy dwoma kobietami, jesli sa panie chetnebede wdzieczna.Bardzo potrzebuje pomocy wiem ze oprocz terapii grupy wsparcia sa nieodlacznym elementem uzdrowienia, Jestem zdecydowanie KKZB,i dotknelam dna tak czuje , wiem ze chce zmienic wszytsko zyc cieszyc sie, byc wolna osoba, ale samej bedzie mi ciezko.
dziekuje i mam nadzieje do uslyszenia/przeczytania

2,832

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

ohh dziewczynki? jak tak czytam wasze posty- bo aktywna specjalnie nie jestem- to czuje sie wsrod swoich (moze glupio to sformulowalam, ale tak jest smile

przez ostatnie dwa miesiace tak walczylam z moim uzaleznieniem? czytalam, pracowalam nad soba?.jeszcze dzisiaj do popoludnia czulam sie taka silna i pewna siebie.
wieczorem przez przypadek widzialam zdjecia Nowej mojego bylego ?. przyznam, chodz mi wstyd, ale ogladalam jego Facebooka?. Ma nowa? jest modelka?

myslalam ze stalam sie silniejsza, ze wiele rzeczy zrozumialam dzieki pracy nad soba?. a tu...caly wieczor przeryczalam, bo placzem nie mozna tego nazwac?. glowa mi peka z bolu?. wspomnienia rozrywaja mi wszystko w srodku?. sad mysle o kazdym spotkaniu od poczatku naszej znajomosci...
czuje sie jak mala bezradna dziewczynka? znowu wrocily do mnie mysli, ze to przeciez ja chcialam byc dla niego najwazniejsza i dlaczego jakas inna kobieta mi go odebrala? itp?.

2,833

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

To teraz moja kolej- zdradzał, kłamał, odeszłam-nawet teraz kłamie... A ja nie umiem zapomnieć, najchętniej to bym zadzwoniła i przeprosiła, że wykryłam tę zdradę. Żeby tylko było dobrze... I jak z nim rozmawiam to analizuję każde słowo, czy może jest coś czego mogę się "złapać", jakaś nadzieja... A powinnam olać, opluć i kopnąć, bo tylko na to zasłużył. Zdecydowanie kocham za bardzo i co najgorsze- kocham cały czas. Czy któraś z Was przeżywa to samo? Przydałaby się jakaś aktualna grupa wsparcia wyciągająca za uszy..... zwłaszcza gdy trzeci wieczór siedzę z telefonem w ręku.....

2,834 Ostatnio edytowany przez olencja94 (2014-06-28 22:31:17)

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam Was kobiety!!!
Tak się cieszę, że istnieje takie forum, liczę zaś, że będzie nas tu dużo i będziemy wzajemnie się wspierać!
Wszystkie WAsze historie są identyczne jak moja jedna!! MOJA KRÓTKA (BARDZO KRÓTKA HISTORIA):Też kłamał, a w dodatku co najgorsze- znęca się nade mną psychicznie co niesie za sobą fatalne skutki jeżeli chodzi o moją psychikę, zdradzał, wielokrotnie potrafil podniesc reke (co zdarzalo mu sie ostatnio czesto) POMIMO ZE JESTEM W CIAZY !!!!!! No wlasnie - jestem w ciazy z takim psychicznie chorym czlowiekiem, myslalam, a nawet bylam pewna, ze CIAZA go zmieni - g*** prawda!! DZIEWCZYNY , NIE ŁUDŹCIE SIĘ!!!!!!!!!!!! Ciąża go jeszcze bardziej upewni, że jesteście JEGO!!! Tak jak jest aktualnie u mnie, odkąd dowiedział się, że jestem w ciąży ma mnie totalnie za śmiecia! Zero wsparcia, miłości, czegokolwiek. Zamieszkałam z nim, miałam nadzieje, że jakoś to się ułoży, niestety - po 2 miesiącach nie dałam rady, definitywnie się wyprowadziłam, była męczarnia!! Ciągłe wyzwiska, obelgi, znęcanie się nad moją psychiką!!! A co gorsza - w momentach gdy tracił kontrolę - SZARPANIE MNĄ, POPYCHANIE!! Teraz mieszkam z rodzicami i siostrą, od których wsparcia niestety nie mam, mają do mnie (szczegolnie mama) okropny zal ze zaszlam w ciaze co okazuja mi na kazdym kroku, są chamscy, uszczypliwi, niemili. A ja..... siedzę całymi dniami w domu zamknięta w pokoju i nie mam siły nigdzie wyjść, najgorsze, że nawet nie mam z kim porozmawiać.. teraz kiedy w tym ,,błogim stanie" potrzebuję spokoju, wsparcia - NIE MAM NIC. Od początku ciąży (jestem w 8miesiącu) miałam takie nerwy, że szczerze boję się żeby niunia była na pewno zdrowa!!!!! WIEDZIALAM OD DAWNA JAKI JEST I CO ROBI - ODCHODZILAM TRILION RAZY, ZA KAZDYM RAZEM WRACALAM, NIE DAWALAM RADY!!! Dziewczyny, które nie są uwiązane DZIECKIEM z toksycznym palantem - uciekajcie gdzie pieprz rośnie, wiem jak jest ciężko, ale lepiej wcześniej niżeli później ma Cię jeszcze gorzej traktować bo będzie Was pewny!! Ja pomimo to wszystko i tak jeszcze minimalną nadzieje mam, jest o 40% nadziei że się zmieni bo tak naprawdę wiem, że to nie nastąpi. Ja teraz siedzę całymi dniami w domu, a on.... podejrzewam, że z kimś się spotyka, kogoś ma. Ale jedno jest pewne - jak ja do niego się nie odzywam ON MA MNIE I DZIECKO GDZIEŚ, nie interesuje się kompletnie!!! A jak już piszemy, czy nawet dojdzie do spotkania - wini mnie o wszystko i nie da się pod żadnym względem z nim dogadać!!! TERAZ TEZ CIEZKO MI DO NIEGO NIE PISAC, NIE ODZYWAC SIE... BYC ZE SOBĄ 4 LATA, MIEC W DRODZE DZIECKO I OLAC KOBIETE?? JAK TAK MOZNA??!!
Dziewczyny, piszcie, odzywajcie się!!!! Czekam z niecierpliwością - może tutaj komuś się w końcu wygadam... tak bardzo mi to potrzebne.

2,835

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Musisz myśleć o swoim maleństwie. Na tym się skup. Wiem, że jak ktoś tego nie przeżył, to nie zrozumie. Ja od tygodnia nie żyję, tylko wegetuję: wstaję do pracy (z wielkim problemem), jakoś wytrzymuję 8 godzin (i tak 99% tego czasu myślę o nim), wracam do domu i od razu do łóżka. Czas mi nie pomaga, wydaje mi się że jest gorzej. Myśli o tym co się stało mnie przytłaczają. Czasem nawet zapominam żeby coś zjeść. I co z tego, że chodzę na terapię, przeczytałam kilka mądrych książek, jak nie potrafię się z tego uzależnienia wyrwać.

Pisz, jak będziesz chciała się wygadać, pisz jak Ci minął kolejny dzień, jak się czujesz. Terapia przez pisanie napewno nie zaszkodzi.

2,836

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

U mnie identycznie - staram się czymkolwiek zająć żeby tylko nie myśleć o NIM. Doslownie-czymkolwiek, ale niestety jest tak cholernie ciężko... a najciężej jest NIE PISAĆ DO NIEGO! Na terapię też chodziłam przed ciążą, niestety musiałam zrezygnować... a ona zawsze coś dawała, wygadałam się chociaż. Książek też czytałam dużo... ale to wszystko NA NIC!!!! LUCY - to u Ciebie koniec toksycznego związku?? Ty zakończyłaś czy on? Dasz radę, ciesz się, że dziecka Ci nie zrobił i nie uciekł jak MÓJ hmm Wiem, że łatwo powiedzieć, ale tak jest lepiej... ja gdybym to wiedziała co teraz wiem... eh.
Jak na razie zaczynam dzień... i zapewne jak każdy inny - najwięcej czasu będę spała, leżała, może na jakiś spacer wyjdę. Ale nawet chodząc po mieście mam nadzieje, że go spotkam!!! Już z samego rana zaczepił mnie smsem niby przez pomyłkę, który miał iść niby do siostry hmm On czeka aż znowu zacznę Go prosić (pisać) jak zawsze to robiłam...a on z satysfakcją mnie oleje. ehhh..

2,837

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

No jakoś musimy wytrzymać bez kontaktu. Ja to się czuję jak na jakimś detoksie...I z nikim nie chce mi się gadać.
Związku jeszcze nie skończyłam- jesteśmy małżeństwem i muszę zebrać w sobie siły na rozwód. Na chwilę obecną nie dałabym rady przez to przejść. Z naszego mieszkania wyprowadziłam się ja, po tym jak się dowiedziałam, że ciągle mnie zdradza i okłamuje.
Nawet jak zmuszam się, żeby myśleć o czymś innym, to i tak w głowie On. Jak wyjść z tego bagna?

2,838

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

No właśnie-jak wyjść z tego bagna? Nikt tego wokoło nie rozumie jak bardzo jest to ciezkie. W ciągu dnia zaczepial mnie sms o witaminy których już miesiąc nie biorę bo nie mam pieniędzy ile kosztują,jakie i kiedy może mi je dać. Odpisałam jakie ale że nie wiem z jaki sposób, więc co? Oczywiście olal to totalnie. Najbardziej ciezko mi z tym że nie mam w nikim wsparcia. Mieszkam z rodzicami i siostra, którzy traktują mnie tak jakiegoś śmiecia, szczególnie siostra, mama która przed ciążą była jak przyjaciółka (z czego to zawsze ja bardziej ja wspierałam) teraz olewa mnie po całej linii, obraża razem z siostra i ojcem, najbardziej dokucza mi siostra i ojciec którzy notorycznie mnie poniżają. Jest mi tak ciezko, że gdyby nie świadomość że mam w sobie dziecko - zrobiłabym sobie coś :-( sama ze wszystkim. Dlatego cały czas myślę o tym by napisać do niego i wrócić tam, ale znowu tam będzie to samo. Nie wiem co dalej robić, w dodatku po porodzie gdzieś będę musiała się wynieść bo mieszkanie rodzinne jest za małe żeby jeszcze mieszkać tu z dzieckiem. A gdzie pójdę - nie mam pojęcia, nie mam gdzie.

2,839 Ostatnio edytowany przez m93 (2014-07-01 15:08:22)

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witajcie dziewczyny, ja również jestem kobietą która chyba kocha za bardzo...

Mam 20 lat i wspaniałego chłopaka, jednak moja nadgorliwość doprowadziła to do tego, że przestał się już starać, a ja coraz częściej czuję się niezauważana, niepotrzebna. Jesteśmy razem dopiero rok a mi już czasem brakuje adoracji, oznak że jestem dla niego wyjątkowa. Bardzo smutno mi było jak na dzień kobiet nie dostałam nawet kwiatka mimo że mówiłam mu że to dla mnie ważne...

Jeśli któraś z was czuje się podobnie i chciałaby porozmawiać - napiszcie do mnie wiadomość prywatną przez netkobiety (trzeba wejść na mój profil) z kontaktem do siebie (gg, e-mail).

Pozdrawiam was ciepło!

2,840

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Drogie kobitki smile Ten post napisałam już przy wątku dotyczącym grupy wsparcia w Katowicach, ale chciałam tak też na szerszym forum.
   Witam serdecznie. Jestem świeżo po rejestracji, więc nie do końca wiem jak to wszystko działa (to mój pierwszy w życiu wpis na forum, a mam 29 lat, nigdy nie miałam odwagi nawet przez neta cokolwiek pisac, bo czułam zawsze, że jestem beznadziejna i nikt nawet nie zareaguje na to co piszę, choc teraz też tak może byc, to po 3 latach psychoterapii pewnie mnie to, aż tak nie dotknie;) Zapewne powtórzę post na temat uzależnienia od mężczyzny, ale szukam wsparcia wśród kobiet podobnych do mnie, bo momentami mam wrażenie, że jeszcze trochę i oszaleję. Tak bardzo uzależniłam swoje życie, szczęście i samopoczucie od męża, że trudno mi się teraz z tego wyplątac, pomimo - jak już wspomniałam uczęszczania na psychoterapię grupową.
Po ślubie jesteśmy już 10 lat (wszystko bardzo szybko i niedojrzale), bo biorąc ślub miałam 19 lat i byłam już w ciąży. Kiedy mój ówczesny mąż powiedział wtedy, że bardzo mnie kocha i chciałby miec ze mną dziecko jak najszybciej to ja byłam w siódmym niebie. ON MNIE KOCHA! WŁAŚNIE MNIE - myślałam sobie. I tak się potoczyło: ciąża, ślub, wspólne mieszkanie w domku moich rodziców, gdzie urządziliśmy sobie osobne 47-siedmio metrowe gniazdko. Ja wychowywałam synka, mój mąż pracował na zmiany, a moje życie polegało na czekaniu na niego, aż wróci z pracy i dopiero wtedy czułam, że żyję. Chciałam miec go tylko i wyłącznie dla siebie, żebym była dla niego najważniejsza i tego samego oczekiwałam od niego, ale on jako typ mało wylewny i unikający bliskości coraz więcej znajdował powodów do wyjścia z domu, głownie po to, aby dorobic po pracy pomagając tu i ówdzie. Chciałam żeby on tak samo poświęcił swoje życie dla mnie, ale niby czemu miał to robic? Wbrew moim nieświadomym jeszcze wtedy oczekiwaniom oczywiście nie robił tego, a coraz bardziej czuł się przeze mnie omotany, był wybuchowy, krzyczał na mnie, nie miał cierpliwości do naszego synka i często pił. Wtedy to on przed bliskością się nie bronił i mówił jak to mnie kocha, i że jestem jego gwiazdką na niebie, no chyba, że upoił się wręcz alkoholem i nie panując nad sobą używał wobec mnie okrutnych wulgaryzmów i wyrzygiwał wszystko co miał do mojej osoby(zdarzało się to baaardzo rzadko, ale się zdarzało), a na co dzień milczał, zawsze mu wszystko pasowało jeśli chodzi o moją osobę - tak mówił gdy był trzeźwy, ale czepiał się o byle pierdołę i zawsze miał pretekst żeby się na mnie powydzierac. Więc ja myśląc, że winna wszystkiemu jestem ja - starałam się jeszcze bardziej i coraz mniej miałam swojego życia. Wszystko robiliśmy pod niego. Aż mając 25 lat popadłam w depresję i tak zaczęła się moja przygoda z psychiatrami, psychoterapią i takie tam. Dodam iż przez te wszystkie lata nie pracowałam - cholernie bałam się iśc do pracy, no i...tu jest problem, bo mąż wyjechał do pracy za granicę dwa tygodnie temu, a ja zostałam z synem w domu, ponieważ został mi ostatni rok studiów, a to jest jedyna rzecz, którą chcę zrobic dla siebie samej. Najbliższą perspektywą wspólnego zamieszkania jest przyszła połowa roku. Boję się, że do tego czasu dosłownie zwariuję. Mój paniczny lęk przed pozostaniem samej, bez partnera zmusza mnie do ciągłej kontroli jego osoby, tzn. sprawdzam nieustannie czy jest dostępny na fb, a jeśli tak to dlaczego do mnie nie pisze, a jak już pisze to czy na końcu napisze, że mnie kocha czy nie i tak w kółko. Sama sobie robię tym krzywdę i boję się, że moje ciągłe osądy w jego kierunku zupełnie go do mnie zniechęcą i pozna tam inna kobietę. Taką, która będzie z radością wstawała rano z łóżka, a nie wiecznie depresyjną, taką, która nie będzie go wiecznie kontrolowała, tylko będzie mu szczerze ufała. Proszę, jeśli miałyście podobnie, poradźcie jak sobie z tym radzic.
Przepraszam za dłuuugaśny post wink

2,841

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Koszmarko napisz do mnie na prv.
Też kochałam za bardzo. Mam trochę materiałów na ten temat do poczytania. Chętnie się podzielę.

2,842

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam Was. Ja rownież kocham za bardzo. Jestem chora, uzależniona od miłości i cierpienia. Wyprowadziłam sie, chce pracować nad sobą. Chcę wypełnić wewnętrzną pustkę i głód. Czytam Norwood Robin. Chcę wyzdrowieć. Czy orientujecie się czy w Trójmiescie działają grupy wsparcia, które rozumieją tego typu uzależnienie? Chcę poprawić swoje życie dla siebie, ale boję się że bez fizycznego kontaktu z ludźmi nie będę potrafiła sobie pomóc. Proszę o pomoc.

2,843

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Nikt?

2,844

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Czy ktos tutaj jeszcze jest??
Tez jestem kobieta kochajaca za bardzo. Noe potrafię uwolnić się z toksycznego związku. Chodzę na terapie ale oprócz tego fajnie by bylo mię wsparcie od osob takich jak ja.

2,845

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witajcie.  Jakaś uczynna dusza z innego forum mi poleciła te grupe po przeczytaniu mojej historii. Nic mi nie pomaga wyzbyć się negatywnych uczuć choć już jestem po związku. Teoretycznie wolna ale zniewolona na zawsze. Kiedy was czytam widzę siebie. On był mi znany od dawna. Pojawił się w momencie kryzysu mojego małżeństwa. Był młodszy. Nie byłam przekonana. Kochałam męża ale mąż przestał angażować się w dom. Konflikty narastały. Nie bywał w domu, nie pomagał mi. Zamartwiałam się o przyszlosc. Było dziecko. Zwątpiłam w miłość męża. Zaczęłam szukać romansu z perspektywą na przyszlosc. Tego by poczuć wiatr w skrzydłach tak jak wczesniej. Nie wiedziałam jak mam żyć. Chciałam też chronić dziecko. Chciałam się uniezależnić od męża. Wtedy pojawił się on. Nie był już tym małym chloptasiem którego znałam. Wprawdzie zachowywał się momentami jak szczeniak ale traktowałam go po przyjacielsku. W domu na wszystko brakowało pieniędzy. On był jedynym z mężczyzn z którymi wtedy nawiązałam relacje który nam pomagał finansowo. Ciągle mówił o tym jak kocha i czego dla mnie nie zrobi. Zapewnił mnie o swoim wsparciu. Przekonał że ma na względzie wartości rodzinne. Popierał moje zdanie o mężu a nawet wyrażał jeszcze gorsze na jego temat. Nie zwróciłam nawet uwagi w tamtym czasie że mąż próbuję dążyć do zgody i naprawić związek. Byłam już tak zaślepiona że się rozwiodłam. Zostawiłam wszystko. Dom. Pieniądze. Nie chciałam walczyć z mężem. Czułam się winna że go zostawiam dla kogoś innego więc wyszłam z małżeństwa gola i wesoła. Ale przekonana że będę wreszcie z kimś kto myśli o życiu tak jak ja. Początek był obiecujący. On wykazywał się dużym zaangażowaniem w psychiczne wsparcie i to mi wtedy wystarczało. Później już nawet tego mi nie dawał wmawiając zaburzenia i obarczając mnie o swoje zle nastroje. Takich upokorzeń jak w tym związku nigdy nie zaznałam od męża choć wtedy myślałam że mam nieudane małżeństwo. Zaczęło się od wyprowadzki do niego. Osiągnął swój cel ale zaczął mieć pretensje że nie ma pieniędzy. Najpierw zachowywał się tak jakby pragnął tylko mnie a kiedy to osiągnął i byłam już tylko z nim to zaczął obarczać mnie wina że nic nie wyciągnęłam z małżeństwa. Dla niego zmieniłam pracę by więcej zarabiać i by czuł się usatysfakcjonowany. Mieszkanie w którym zamieszkaliśmy bylo w opłakanym stanie. Nie zgadzal się na remont. Udawał że warunki w jakich żyjemy nie stanowią problemu. Początkowo mi pomagał utrzymywać dom w czystości ale szybko przestał. Odkąd razem zamieszkaliśmy zaczęło się ukazywać jego prawdziwe oblicze. Napierał na seks. W domu było małe dziecko. Nie tworzył nastroju by w ogóle można było iść do łóżka. Wszystko się zmieniło. Zakończył temat ślubu. Uniezależnił mnie od siebie bo wiedział jak mi zależy by utrzymać to co było. Zaczął mnie traktować jak idiotkę i pozbawiać wszystkiego po kolei. Kiedy weszłam w te jego grę bo zobaczyłam jakim jest na prawdę człowiekiem nastąpiła poprawa. Dawałam mu więcej tego czego oczekiwal ale nie miałam gdzie tego odreagować. Kiedy już znalazłam swoją odskocznię to zaczął mi to wypominać. Czułam się stłamszona. Pokazywał jak bardzo ma gdzieś moje emocje. Traktował mnie szablonowo i myślał że nie widzę. Kiedy miałam trudne chwile wyzywał się psychicznie a później szedł zajmować się swoimi sprawami. Nie pocieszał mnie jak kiedyś, nie zwracał uwagi że cierpię. Ale korzystał ze wszystkiego co dla niego robiłam bez problemu i miał później znowu lepszy nastrój. Więc bywały też dobre okresy. Do momentu aż ją nie potrzebowałam czegoś od niego. Chciałam go nauczyć siebie. Nie był zainteresowany. W łóżku też przestałam go interesować. Nie dążył już do żadnej mojej satysfakcji choć mówiłam mu co ma zmienić żeby mogło być lepiej. Zaczęłam naprawde wariować. Miałam wreszcie poczucie niespelnienia kiedy z nim sypialam. Jak sugerowała co ma zrobić by to naprawic. To ciągle zarzucał mnie pretensjami na temat mojej osoby.  Obarczał wina. Znalazł sobie kochankę twierdząc że to tylko kolezanka. Przywiózł ja do domu. Nie wiem co mam powiedzieć jeszcze...

2,846

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II
mytewa napisał/a:

(...) zniewolona na zawsze. (...)

To decyzja. hmm

2,847

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Przepraszam, że wchodzę w ten wątek, ale czytając te wszystkie historie, jako dojrzała kobieta, polecam przeczytać ten tekst:

http://cudownyportal.pl/kreacja-jako-sp … afirmacji/

W życiu wszystko jest dynamiczne i zmieniają się nastroje, upodobania, przyjaźnie no i tak już trywialnie - pogoda.
Najważniejsze jest akceptacja siebie, bo ze sobą jesteśmy na amen.
Uwolnić się od uzależnień to wiara w  siebie, że nie trzeba nam namiastek i używek.
Ten link jest pomocny by krok po kroku wracać do równowagi i cieszyć się życiem.
Piszę to jako wdowa po ukochanym mężu...
Nie ulegajcie złudzeniom, trzeba nad sobą pracować i zapewniam Was można zmienić swoje nastawienie do przebytej traumie.

2,848

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam Was serdecznie. Ja też kocham za bardzo. Nie potrzebuję nikogo, ani rodziny, ani żadnych przyjaciół (których z resztą nie mam i mieć nie chcę), liczy się tylko on. Chcę z nim spędzać każdą chwilę. Każdy jego kontakt z obcą osobą, rozmowa z jakimś kolegą sprawia że czuję się zdradzona, znikam. Chodzę na terapię. Jest trochę lepiej, już tak nie przeżywam np tego że gada z chłopakami z pracy.

2,849

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam.
Wygląda na to że i co mnie dotarło że kocham za bardzo i chce coś z tym zrobić.
Chyba nie zaczynam źle bo sikam pomocy

2,850

Odp: Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Witam czy jest ktoś jeszcze tutaj?
Muszę przyznać jestem kobietą która kocha za bardzo ale już nie daje rady proszę o jakas pomóc z waszej strony.

Posty [ 2,796 do 2,850 z 2,850 ]

Strony Poprzednia 1 42 43 44

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Kochamy za bardzo Grupa wsparcia II

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024