Nie wiem czy sytuacja jest trywialna i nie mam się czym martwić czy już się skopało...
Chłopak zaprosił mnie na Święta do domu i przedstawił rodzicom. Wszyscy byli mną zachwyceni także drugiego dnia świąt już zostałam "narzeczoną" i ja też byłam zachwycona tym jak dobrze mnie traktowano. Prawie mnie na rękach nosili. Świetnie się tam czułam i uwielbiałam tą rodzinę. Nadal ją uwielbiam.
Powiedzieli, że dom jest zawsze dla mnie otwarty i że bardzo miło im mnie gościć.
Jako że co weekend jeżdżę do pracy do miasta mojego chłopaka a jego rodzina zapraszała także zostałam z soboty na niedzielę.
Siedzieliśmy sobie wieczorem, jedliśmy kolację i oglądaliśmy telewizję, on, jego rodzice i ja. Tym razem trochę się nieswojo czułam bo tak czy siak to jest raptem drugi raz jak tam jestem. Gadaliśmy sobie tak o wszystkim i o niczym i nagle nie wiem co mi odbiło ale po prostu zaczęłam mówić do niego prawie pomijając tych rodziców. I tak przez jakiś czas. Tak, że to strasznie brzydko wypadło tak pomijać rodziców chłopaka jeszcze w ich własnym domu i jeszcze jak oni mnie zaprosili.
Nikt mi nic nie powiedział i następnego dnia też byli mili tak jak wcześniej. Ja się zorientowałam że źle się zachowałam i ich przeprosiłam...też źle bo tylko smsem a nie osobiście. Strasznie wstyd mi było. I wszyscy powiedzieli że jest ok i że jestem mile widziana i żebym po prostu drugi raz tak nie zrobiła.
A ja siedzę i się katuję już drugi dzień jak ja wstrętnie postąpiłam i że nie jestem godna przestąpić już nigdy progu tego domu i co mi w ogóle przyszło do głowy i że jestem jakaś gorsza itp. i że chłopak mnie za chwilę zostawi bo się na mnie zawiódł i mną rozczarował.
A jak z nim rozmawiam to też jakoś inaczej go czuję.
Powiedzcie mi coś...