Witam wszystkich,
ponieważ wierzę w moc internetu, postanowiłam w pierwszej kolejności zaczerpnąć opinii na forum.
Mam 25 lat. Mój problem pojawił się stosunkowo niedawno, jednak jest dla mnie destrukcyjny. Od jakiegoś czasu zaczęłam się bać, ale sama nie wiem czego. Mam ciągły niepokój, wydaje mi się, że coś złego może się wydarzyć, a później nakręcam się jeszcze bardziej, że sama to przyciągam i jest jeszcze gorzej.
Zauważyłam, że strach najbardziej nasila się kiedy przebywam w towarzystwie np. pseudokibiców (wystarczy, że siedzą obok w knajpie). Od razu napada mnie dziwny lęk, że mogą mi coś zrobić bez powodu.
Pozwolę sobie wyprzedzić pytania - nie miałam nigdy traumatycznej sytuacji związanej z takimi osobami. Owszem, kiedy byłam młodsza chodziłam na dyskoteki i niejednokrotnie widziałam, jak się biją, ale nigdy nie reagowałam na to jakoś szczególnie. Jedyna taka sytuacja miała miejsce jak pobili mojego ówczesnego chłopaka, ale szybko o tym zapomniałam i żyłam normalnie. Oczywiście przeszło mi ostatnio przez myśl, że trauma wróciła po latach, ale czy to faktycznie to?
Obecnie jestem w innym związku, a co za tym idzie, o mojego chłopaka również się boję. Mimo, że nie należy to facetów "szukających zaczepki" nieustannie boję się, że ktoś mu zrobi krzywdę. To mnie bardzo ogranicza. Nie mam ochoty wychodzić do klubów, pubów, ostatnio nawet do pizzerii i marketów. Wszędzie obawiam się zagrożenia, dziwnych typów, którzy potencjalnie mogą mi/jemu coś zrobić. Sytuacja jednak częściej ma miejsce kiedy jestem z chłopakiem, sama czuję się wystarczająco "silna", żeby uniknąć niebezpieczeństwa.
Wiem, że to irracjonalne, ale ciągły strach i lęk nakręca mnie tak bardzo, że czasem nie umiem tego opanować - wystarczy, że zobaczę osobę potencjalnie niebezpieczną w moim mniemaniu. Często później żałuje, że tak się zachowuje, ale to silniejsze ode mnie.
Dlatego zastanawiam się czy powinnam udać się z tym do psychologa? Czy to przejściowe i za chwilę minie. Są dni kiedy zachowuje się normalnie, ale wystarczy jeden bodziec i strach wraca.
Czy to normalne?
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, liczę na kilka słów, które ukierunkują mnie na najbliższą przyszłość. Pozdrawiam, Cleo_