Eeech, te określenia i pojęcia...
Flirtem może być nawet wymiana żartów ze starszym panem spod sklepu. Pan W. mówi "ale ja panią lubię", a ja jemu: "Panie W. ja pana też! "... to także flirt. Facet w warzywniaku podaje mi cenę, a ja dowcipkuję: "No, zbrodnia w biały dzień" i dodaję szeroki uśmiech, a on mi jakimś żartem odpowie. Kurczę, flirt zakłada (nieszczęsne słowo) pewne niedopowiedzenie i bezinteresowność. Nie znaczy, że jak się uśmiechnę do przechodnia na ulicy, to zaraz chcę z nim Bóg wie co wyprawiać. Dzięki temu po prostu przyjemniej się żyje.
A co do ważności, to nie czuję, bym nie była dla nikogo ważna, nie czuję braku w tej sferze, ale chcę też, a może przede wszystkim być ważna w związku. Chyakba oczywiste. Co nie znaczy, że nie czuję się ważna dla różnych osób, a przede wszystkim sama dla siebie.
Sama najlepiej wiesz, jak jest. Czasem po prostu warto sprawdzić różne hipotezy, przyjrzeć się czemuś z innej perspektywy. Ot, tylko tyle i aż tyle.