moja zona zakochala sie w innym - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MOJA NIESAMOWITA HISTORIA » moja zona zakochala sie w innym

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 141 ]

66 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-11-10 16:23:47)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
dżdżownick napisał/a:
Przyszłość napisał/a:

Dżdżownik,
Niby rozumiem Twoją mowę, potrafię myśleć Twoimi kategoriami, zanurzyć się w Twoim świecie, ale mam ochotę szybko uciekać z tego świata. Jest mi w nim obco, smutno i samotnie. Nie ma w tym świecie dla mnie miejsca. Nieprzyjemne uczucie.

Tak to już jest, że każdy sam musi znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Mnie z kolei przeraża świat uczuć taki jak Twój. Niby drobna różnica - oboje zgadzamy się, że najlepiej jest, gdy partnerzy nie odczuwają pozazwiązkowych pragnień, różni nas tylko to, że gdy jednak takie pragnienia pojawią się i zostaną zrealizowane, w Twoim świecie jest to cios, ból, może koniec miłości lub związku. W moim to nie powoduje odwrócenia się od kochanej osoby, nie powoduje wrogości wobec niej.
Mój świat jest może za spokojny, nudny. Taki świat  jak Twój tętni życiem... rzec można - do bólu.

Nie piszę tego, by się odgryźć. Piszę tak z... pokorą i brakiem sił...

Wierzę, że powyższy wpis nie jest po to, żeby się odgryźć, ale wydaje mi się, że dotknęły Cię moje słowa. Ten "brak sił", poczucie bycia niezrozumianym. Przykro mi jeśli Cię "osłabiłam" sad      W sumie to niepotrzebnie pisałam o swoich odczuciach i wrażeniach, mogłam ograniczyć się na pogłębieniu zrozumienia.

Nie sądzę, że Twój świat jest nudny a mój tętni życiem. Zupełnie nie smile Myślę, że po prostu w różny sposób odpowiadamy i REAGUJEMY na życiowe sytuacje. Odczuwamy podobnie, reagujemy inaczej. Wydaje mi się, że w Tobie jest dużo więcej akceptacji i przyzwolenia dla różnorakich (nawet bardzo trudnych) sytuacji. Przyjmujesz i aprobujesz to, że inni ludzie (nawet najbliżsi) mogą mieć inny system wartości od Ciebie i nie uwzględniać Ciebie i Twoich wartości w swoich myślach, uczuciach i zachowaniu. Podporządkowujesz się. U mnie to wygląda inaczej. Dla mnie typowym radzeniem sobie z odmiennymi postawami jest ucieczka. Miałeś przykład powyżej. Wystrzegam się sytuacji, unikam ludzi, którzy naraziliby mnie na ból, zranienie.
Jest jeszcze trzeci sposób radzenia sobie z "trudnymi sytuacjami", który nie jest dominujący ani dla Ciebie, ani dla mnie. Jest to kontratak.

W obliczu zdrady każda z osób zareaguje inaczej. Ja będę pakowała manatki i uciekała od danej sytuacji i krzywdzącej mnie osoby, aby uniknąć bólu. Ty przyjmiesz tę sytyację jako "normalną" i pogodzisz się ze swoimi odczuciami nawet jeśli będzie bolało. Osoba kontratakująca będzie próbowała udowodnić sobie i całemu światu, że jest "ponad", że nie odczuwa bólu, a do zdrajcy będzie pałała żądzą zemsty.

Prawdopodobnie sposoby radzenia sobie wynikają z indywidualnych predyspozycji biologicznych. Dlatego ludzie w obliczu tego samego niebezpieczeństwa reagują różnie: albo zastygają, albo uciekają, albo przechodzą do kontrataku. Dobrze być świadomym swojego podstawowego stylu, ale w życiu stosować kombinację wszystkich trzech.

PS Ciekawe, czy Autor wątku zaglądnie tu jeszcze, hmmm...?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: moja zona zakochala sie w innym
Przyszłość napisał/a:

Wierzę, że powyższy wpis nie jest po to, żeby się odgryźć, ale wydaje mi się, że dotknęły Cię moje słowa. Ten "brak sił", poczucie bycia niezrozumianym. Przykro mi jeśli Cię "osłabiłam" sad      W sumie to niepotrzebnie pisałam o swoich odczuciach i wrażeniach, mogłam ograniczyć się na pogłębieniu zrozumienia.

Ależ nie... nie dotknęły mnie Twoje słowa. I dobrze, że nie powstrzymujesz się przed wyrażeniem odczuć. Ja z Twojej strony odczuwam... życzliwość, brak wrogości. Moja bezsilność wiąże się raczej z przeczuciem, że nie udaje się pomagać, gdy to emocje bolą. I nie myślę tu o Tobie smile To chyba ta sama bezsilność jaką się czuje na widok rozjechanych jeży, żab, wróbli, na wieść o samobójstwie zdradzonej... Świat jest jeden i to wszystko tworzy układankę...

Przyszłość napisał/a:

Nie sądzę, że Twój świat jest nudny a mój tętni życiem. Zupełnie nie smile Myślę, że po prostu w różny sposób odpowiadamy i REAGUJEMY na życiowe sytuacje. Odczuwamy podobnie, reagujemy inaczej. Wydaje mi się, że w Tobie jest dużo więcej akceptacji i przyzwolenia dla różnorakich (nawet bardzo trudnych) sytuacji. Przyjmujesz i aprobujesz to, że inni ludzie (nawet najbliżsi) mogą mieć inny system wartości od Ciebie i nie uwzględniać Ciebie i Twoich wartości w swoich myślach, uczuciach i zachowaniu. Podporządkowujesz się. U mnie to wygląda inaczej. Dla mnie typowym radzeniem sobie z odmiennymi postawami jest ucieczka. Miałeś przykład powyżej. Wystrzegam się sytuacji, unikam ludzi, którzy naraziliby mnie na ból, zranienie.
Jest jeszcze trzeci sposób radzenia sobie z "trudnymi sytuacjami", który nie jest dominujący ani dla Ciebie, ani dla mnie. Jest to kontratak.

W obliczu zdrady każda z osób zareaguje inaczej. Ja będę pakowała manatki i uciekała od danej sytuacji i krzywdzącej mnie osoby, aby uniknąć bólu. Ty przyjmiesz tę sytyację jako "normalną" i pogodzisz się ze swoimi odczuciami nawet jeśli będzie bolało. Osoba kontratakująca będzie próbowała udowodnić sobie i całemu światu, że jest "ponad", że nie odczuwa bólu, a do zdrajcy będzie pałała żądzą zemsty.

Prawdopodobnie sposoby radzenia sobie wynikają z indywidualnych predyspozycji biologicznych. Dlatego ludzie w obliczu tego samego niebezpieczeństwa reagują różnie: albo zastygają, albo uciekają, albo przechodzą do kontrataku. Dobrze być świadomym swojego podstawowego stylu, ale w życiu stosować kombinację wszystkich trzech.

PS Ciekawe, czy Autor wątku zaglądnie tu jeszcze, hmmm...?

Odczuwamy podobnie do pewnego stopnia. W tym moim świecie nie chodzi jednak o nieujawnianie bólu i zaciskanie zębów, chociaż rzeczywiście tak robię, jeśli coś takiego się zdarza. W przypadku tego, co tu nazywa się zdradą, ja widzę odrobinę szczęścia, jaką partner(ka) sobie zdobywa. I może tak o tym powiem: jak twierdził F. Bradley - "to nieprawda, że ten listek jest zielony. To świat jest taki, że ten listek jest zielony". Podobnie jest ze zdradą. Swiat jest taki, że czasami być może smutki przytłaczają, więc ta chwila radości zdobyta przez partnera mnie... cieszyłaby. Autentycznie. Bo to co boli to smutek bliskich... Szczególnie bliskich, ale nie tylko. Dlatego nie rozumiem gotowości do karania kogoś, kogo się kocha, przeczołgiwania go w odwecie, jak to też gdzieś czytałem.

A autor? Może zagląda? smile

68 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-11-14 17:19:28)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
dżdżownick napisał/a:

I może tak o tym powiem: jak twierdził F. Bradley - "to nieprawda, że ten listek jest zielony. To świat jest taki, że ten listek jest zielony".

Człowiek posiada cechę, która jest poza zasięgiem jakiejkolwiek innej ziemskiej istoty - zdolność do antycypowania. My, ludzi potrafimy z pewną dozą prawdopodobieństwa wyobrazić sobie jakie będą następstwa zdarzeń, naszych zachowań i jakie będą odczucia reakcje najbliższych w obliczu określonych sytuacji. Wcale nie trzeba sięgać po skrajności i przykład samobójstw zdradzonych czy też przeczołgiwanie zdrajcy.

Ciekawi mnie jakbyś zareagował, gdyby Twoja partnerka, znając Ciebie i Twoje wartości, zapewniała sobie chwile szczęścia podczas rozjeżdżania z premedytacją jeży, żab i może jeszcze innych zwierzątek?

69

Odp: moja zona zakochala sie w innym

@Przyszłość. Zrozumiałem. Coś zrozumiałem. Dziękuję Ci. Nie wiem, czy dokładnie to chciałaś przekazać, czy to co zrozumiałem jest zbieżne z tym, co myślisz.
Zrozumiałem, że te moje wywody tłumaczące brak podstaw... lub niepotrzebność pewnych rozczarowań, cierpień, wymagań w związku są podobne do ewentualnego postulatu, by zlikwidować ruch uliczny, wyeliminować pojazdy. Rzeczywiście, dzięki takiemu wyeliminowaniu nie ginęłyby pod kołami zwierzęta podobnie jak nie cierpieliby partnerzy nie skupiający się na kwestii wierności. W teorii to się "trzyma kupy". W praktyce jest... nieżyciowe.

Odpowiadając na pytanie - próbowałbym wyperswadować partnerce to rozjeżdżanie, powstrzymać przed tym.

Na koniec jeszcze nasunęła mi się taka refleksja w związku z porównaniem celowego znęcania się nad zwierzętami z przyjemnością seksu poza związkiem interpretowaną jako zadawanie cierpienia. W jednym i drugim przypadku może występować przyjemność. Jest tylko drobna różnica... i teraz wydaje mi się, że nieważna, ale ta nieważność też może być... smutna.

Jeszcze raz dziękuję. Dzięki tej rozmowie coś do mnie dotarło. Rozumiem te emocje.

Pozdrawiam smile

70

Odp: moja zona zakochala sie w innym
dżdżownick napisał/a:

Jeszcze raz dziękuję. Dzięki tej rozmowie coś do mnie dotarło. Rozumiem te emocje.

Pozdrawiam smile

smile
Pozdrawiam smile

71

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Wow widze ze temat soe mocno rozwinal. Ciekawe czy ktos chcialby poznac dalszy rozwoj wydarzen...

72

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Wow widze ze temat soe mocno rozwinal. Ciekawe czy ktos chcialby poznac dalszy rozwoj wydarzen...

Ja jestem ciekawa ;-)

73

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Przemo86, ja obstawiam, że kochanek poszedł w odstawkę, a ty z radością w sercu i wzruszeniem, że jednak wybrała ciebie, pogodziłeś się z niewierną małżonką. I teraz "kochacie się" jak nigdy przedtem.

Zgadłam? big_smile

74

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Wow widze ze temat soe mocno rozwinal. Ciekawe czy ktos chcialby poznac dalszy rozwoj wydarzen...

podpuszczasz nas...
Stawiam na taki obrót sprawy :
- Z powodu Twojej winy, żona musiała oddać się gorącemu romansowi.
Oczywiście "do niczego nie doszło".
Po kilku miesiącach Twoich starań żeby byc bardziej hm... śmieszny, adoracyjny, zapłakany, oddany, żona niespodziewanie postanowiła "dać Ci szansę".
Jednak.. oczywiście wszystko spartoliłeś, co zmusiło ją do powrotu w ramiona kochanka.
dochodziły do Ciebie jakieś słuchy, że się kłócili zanim postanowiła dać Ci szansę ale to nie miało znaczenia co do decyzji żony.

Inny scenariusz :
- odciąłeś się od żony, przestałeś się z nią kontaktować - jedynie w kwestii odwiedzin dzieci.
Zająłeś się sobą, swoimi zainteresowaniami, miałeś fajne towarzystwo, stałes się zadowolonym człowiekiem potrafiącym byś szczęśliwym sam ze sobą.
jakiś czas temu żona zaczęła atakować Cię próbami kontaktu, informacjami o wielkim błędzie w który wprowadziła ją "wróżka".
Ale Tobie to zwisa i powiewa.
Może kiedyś, może jak dojrzeje.

75

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Nikt nie trafil....

Okazalo sie ze zona zdradzila mnie z nim fizycznie juz w lutym zeszlego roku po 4 tygodniach od zaproszenia go na fb. Niedawno przyznala sie ze jezdzila do niego czasami jeszcze mieszkajac ze mna i "naprawiajac" nasz zwiazek.
Jak mi teraz wiadomo seks z nim i ogolnie spotkania na 2-3 godziny spowodowaly ze rozkochala sie w nim na dobre.

Pol roku od kiedy zona sie wyprowadzila (mieszkala sama on ja odwiedzal) - przez ten czas wiele sie miedzy nimi popsulo, okazalo sie ze przespal sie ze swoja eks, ze broni swojej eks kiedy zona ja wyzywala, kreci cos w zwiazku z imprezami itd itp. Za kazdym razem zona postanowila wracac do mnie, przekonywala ze uda nam sie i ze jego juz nie ma. Po kilku dniach zauwazalem ze ona oddala sie ode mnie i z potulnej jak baranek zony zamieniala sie w kogos kto cichcem przemyka z telefonem w reku i pisze skrycie smsy. ZAwsze po kilku dniach kochanek zasypywal ja smsami tlumaczac sie i przepraszajac co odciagalo ja ode mnie i zazwyczaj konczylo sie to awantura i jej powrotem do wynajetego mieszkania.

Takie akcje mialy miejsce 3-4 razy. Okazalo sie rowniez ze kolezanka zony widziala go w klubie obscesyjnie lapiac za tylek i cycki inna kobiete, kiedy jego eks przyjachala do niego to przez tydzien olewal moja zone. Kiedy zarzucala mu klamstwo i zdrady potrafil jej niezle nawrzucac przez smsy. Dodatkowo niedawno dostalem anonimowe smsy od kogos kto typa zna. Ten ktos opisuje jak on opisywal znajomosc z moja zona ze darmowy seks i wogole zle rzeczy...
Ten ktos pisal rowniez ze ten typ zalicza laski po dyskotekach  i generalnie prowadzi zycie singla jednoczesnie bedac w kontaktach z zona.
Ktoregos dnia nie wytrzymalem i obilem mu ryja - tyle satysfakcji, poczulem sie o wiele lepiej.

Dodatkowo okazuje sie ze koles zarazil ja jakims wirusem (choroba weneryczna)

Od poczatku roku zona mieszka w domu ze mna, zwolnila sie z pracy ze wzgledu na plotki i sama sytuacje.
Kiedy wrocila oczywiscie znow byl entuzjazm i obietnica ze bedzie dobrze itd, ale znow zz czasem oddalala sie ode mnie. Jak sama teraz mowi ze mnie nie kocha a mimo wszystko do niego cos czuje ale ze zakonczyla z nim zwiazek i teraz tylko pisza bo on do niej pisze. Mowi ze potrzebuje czasu i ze nie chce poruszac tematu i ze moze za jakis czas bedzie mogla powiedziec czego chce dalej.

Co ja na to spytacie....
z domu jej nie wywalilem, przyjalem i zaoferowalem pomoc - to moja zona, matka moich dzieci i mimo wszystko kocham ja chociaz zal mam niesamowity.
Chce dac jej czas ktorego potrzebuje ale wiem ze dopoki ma jakikolwiek kontakt z typem to my nie mamy szans, powiedzialem jej ze musi go wyrzucic z zycia zeby miedzy nami moglo sie ukladac.
Siedze w miare cicho ale w glebi duszy plone z wscieklosci zalu i nienawisci...
WIem, powinienem ja zostawic i rozwazam to ale boje sie z drugiej strony ze tym popchne ja w jego kierunku. Boje sie natomiast tego ze kiedy bede za dobry ona i tak mnie wykorzysta i za jakis czas poplynie do niego.
Jestem w kropce...
Jesli dobrze licze to... meczarnia trwa juz prawie 2 lata z chwilami przerwy....

76 Ostatnio edytowany przez Harvey (2017-02-17 20:48:16)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Nikt nie trafil....

lol

Jakbym miał obstawiać to I_see_beyond trafiła w samo sedno bo:

przemo_86 napisał/a:

[...] z domu jej nie wywalilem, przyjalem i zaoferowalem pomoc [...]
Chce dac jej czas ktorego potrzebuje ale wiem ze dopoki ma jakikolwiek kontakt z typem to my nie mamy szans, powiedzialem jej ze musi go wyrzucic z zycia zeby miedzy nami moglo sie ukladac.
Siedze w miare cicho ale w glebi duszy plone z wscieklosci zalu i nienawisci...
WIem, powinienem ja zostawic i rozwazam to ale boje sie z drugiej strony ze tym popchne ja w jego kierunku. Boje sie natomiast tego ze kiedy bede za dobry ona i tak mnie wykorzysta i za jakis czas poplynie do niego.

Bla bla bla... jak sam sie chłopie nie szanujesz to nie oczekuj, że ktoś będzie to robił za ciebie.

przemo_86 napisał/a:

Jestem w kropce...

Ty nie w kropce tylko w głębokiej d*pie jesteś. Idź po rozum do głowy i zakończ tą farsę ostrym cięciem... albo cierp dalej. Lepiej nie będzie a z czasem tylko gorzej.

77

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Czytam i nie wierzę w to co czytam. Mąż, mężczyzna dowiaduje się że żona, matka jego dzieci romansuje z innym mężczyznom, całuje się z nim, i zastanawia się z kim chce być, bo nudzi się z mężem !? a Ty cierpliwie czekasz co ona dalej wymyśli i jaką podejmie decyzję? Nie zamierzam Cię obrażać,ale dziwisz się że Cię nie szanuje? Albo Ty jesteś nienormalny, albo ona faktycznie ma rację i trudno Cię traktować poważnie. Każdy normalny facet, który ma choć najmniejszą ilość godności i honoru dostałby szału - i albo sam wyprowadziłby się z domu albo na kopach wyniósłby niewierną małżonkę. Myślisz, że za drzwiami stoi gromada oblubieńców, którzy pragną zaopiekować się Twoją żoną i Waszymi dziećmi ? To tylko jej i Tobie się tak wydaje. Na pewno wielu jest chętnych ( kolega z pracy w pierwszej kolejności) na wdzięki Twojej żony, ale na pewno nie na to, żeby zaopiekować się nią i dwójką obcych dzieci. Zostaw ją samą, niech sobie sama radzi. Szybko się przekona co jest w życiu ważne, jak ma się małe dzieci i zostaje się z nimi samą. Miłość do kolegi z pracy i romansów przejdzie jej błyskawicznie jeśli tylko pozbawisz jej swojej opieki. Sprawdź jak mi nie wierzysz.

78

Odp: moja zona zakochala sie w innym

No cóż, standardzik.

A to już zafundowałes sobie na własne życzenie.
Kiedy wszyscy na forum mówili Ci jak jest, co będzie Ty okrzyknales nas zagrają która rozwala Twoje małżeństwo I oskarzyles nas o to że. Gdybyś nas posłuchał to Twojego małżeństwa już by nie było.

A tak obydwie z I See Beyond bez wysiłku odgadlysmy finał.

Miałeś szansę na drugi scenariusz który napisałam, ale Ty wolałem pierwszy.
Dalej wolisz pierwszy, dalej dajesz jej czas który zabiera Tobie, dalej zywisz ja po kłótni z kochankiem aż nakarmi się, nabierze sił I zacznie babrac się z powrotem w goofnie.
Ale za to już bierzesz odpowiedzialność.

Daj jej wolność nie czas.
Aż się nią zachlysnie i otrzezwiej.

Tylko na Boga!
NIE KAZ DZIECIOM przeżywać jej romansów.

Brak stanowczosci t Twój współudział w tym romansidle.

79

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Przemo_86, ale ci się żonka trafiła... hmm

przemo_86 napisał/a:

Okazalo sie ze zona zdradzila mnie z nim fizycznie juz w lutym zeszlego roku po 4 tygodniach od zaproszenia go na fb.

Zdrada fizyczna mnie nie dziwi. Jest zauroczenie, "chemia", adrenalina, dopamina, jest i finalnie łóżko. "Inne czynności seksualne", typu całowanie się czy "macanki" to moim zdaniem standard przy tego typu "zakochaniach" znudzonych małżonków.

przemo_86 napisał/a:

Niedawno przyznala sie ze jezdzila do niego czasami jeszcze mieszkajac ze mna i "naprawiajac" nasz zwiazek.Jak mi teraz wiadomo seks z nim i ogolnie spotkania na 2-3 godziny spowodowaly ze rozkochala sie w nim na dobre.

Jesteś dla niej niewidzialny, przezroczysty... Ona ma cię po prostu za nic. Przez jakiś czas zdradzacz czuje zazwyczaj strach, czy się wyda, a potem przez chwilę jak się wydało. Jeśli nie idą za tym konkretne konsekwencje, zapomnij o "nawróceniu" niewiernego. Oni są jak narkomani - uzależnili się od tamtej osoby emocjonalnie i niby wiedzą, że to złe, że to uderza w rodzinę, w nich samych, ale nadal "ćpają".

przemo_86 napisał/a:

Za kazdym razem zona postanowila wracac do mnie, przekonywala ze uda nam sie i ze jego juz nie ma. Po kilku dniach zauwazalem ze ona oddala sie ode mnie i z potulnej jak baranek zony zamieniala sie w kogos kto cichcem przemyka z telefonem w reku i pisze skrycie smsy. ZAwsze po kilku dniach kochanek zasypywal ja smsami tlumaczac sie i przepraszajac co odciagalo ja ode mnie i zazwyczaj konczylo sie to awantura i jej powrotem do wynajetego mieszkania.

Przemo_86, twoja pozycja w domu równa się pozycji mebla. To jest to, o czym pisałam wcześniej. Dopóki gach jest obecny w waszym życiu, tego typu jazdy stają się normą.

Przemo_86 napisał/a:

Dodatkowo niedawno dostalem anonimowe smsy od kogos kto typa zna. (...)
Ktoregos dnia nie wytrzymalem i obilem mu ryja - tyle satysfakcji, poczulem sie o wiele lepiej.

Chociaż tyle ...

Przemo_86 napisał/a:

Dodatkowo okazuje sie ze koles zarazil ja jakims wirusem (choroba weneryczna)

Brrr!

Przemo_86 napisał/a:

Od poczatku roku zona mieszka w domu ze mna, zwolnila sie z pracy ze wzgledu na plotki i sama sytuacje. Kiedy wrocila oczywiscie znow byl entuzjazm i obietnica ze bedzie dobrze itd, ale znow zz czasem oddalala sie ode mnie.

Który to raz?...

Przemo_86 napisał/a:

Jak sama teraz mowi ze mnie nie kocha a mimo wszystko do niego cos czuje ale ze zakonczyla z nim zwiazek i teraz tylko pisza bo on do niej pisze. Mowi ze potrzebuje czasu i ze nie chce poruszac tematu i ze moze za jakis czas bedzie mogla powiedziec czego chce dalej.

Związku z nim nie zakończyła. Dopóki jest między nimi jakiś kontakt, to ten syf będzie trwał. Pogrubiony fragment przeze mnie przetłumaczyłabym mniej więcej tak: ona jest w gotowości znów cię rzucić, czeka na skinienie palcem przez tamtego. Przykro mi.

Przemo_86 napisał/a:

z domu jej nie wywalilem, przyjalem i zaoferowalem pomoc - to moja zona, matka moich dzieci i mimo wszystko kocham ja chociaz zal mam niesamowity.

Przemo_86 napisał/a:

WIem, powinienem ja zostawic i rozwazam to ale boje sie z drugiej strony ze tym popchne ja w jego kierunku. Boje sie natomiast tego ze kiedy bede za dobry ona i tak mnie wykorzysta i za jakis czas poplynie do niego.

Ja już sama nie wiem, co mam pisać w takich sytuacjach czasami. Czasem to mam ochotę chwycić takich delikwentów za frak i potrząsnąć. Czasem po prostu pokiwam z niedowierzaniem głową. Czasem po prostu stwierdzę, że to jest cholernie przykre.

Przemo_86, ty już ją DAWNO TEMU straciłeś ...

Przemo_86 napisał/a:

Siedze w miare cicho ale w glebi duszy plone z wscieklosci zalu i nienawisci... (...)
Jesli dobrze licze to... meczarnia trwa juz prawie 2 lata z chwilami przerwy....

Secondo1 słusznie zauważyła, że ta męczarnia to nie tylko męczarnia dla ciebie - również dla twoich dzieci.

W tej chwili żonka jest na haju. Jak znam życie, jej nic nie będzie, do tej pory spada na 4 łapy.



Ale ty za jakiś czas odreagujesz tę dwuletnią męczarnię.

A wasze dzieci ... również.

80

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:
starr napisał/a:

Było o co walczyć? Sam sobie odpowiedz...

smile

81

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Z jednej strony ja wiem ze najlepsze wykscie to ja zwyczajnie rzucic. Juz kilka razy dochodzilo do tego ze jej pisalem ze nie mam ochoty jej widziec. Czulem sie silny i zdecydowany ale po chwili to pekalo jak np ona mi posala ze juz skonczyla romans bo koles cas tam odwalil czy cos.
Ja wiem ze powinienem isc za waszymi radami ale jest tak kirwesko ciezko...
Przyjaciel dal mi rade zebym znalazl sobie jaknajszybciej inna.ba nawet zebym poszedl do lozka z inna i od razu zrobi mi soe lepiej i oleje zone... jak tu podazac za takimi radami?
Zgaduje ze wiekszosc z was byla w takim polozeniu albo widziala jak ktos byl i zawsze byl schemat i final ten sam... a co jesli w moim przypadku final moglby byc inny jesli tylko  bede cierpliwy i dam jej przy sobie pomyslec. Zastanowic sie?
I prosze bez komentarzy ze jestem glupi naiwny itd. Wole dyskusje z konkretami niz z ocenianiem mojej osoby.

82

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Przyjaciel dal mi rade zebym znalazl sobie jaknajszybciej inna.ba nawet zebym poszedl do lozka z inna i od razu zrobi mi soe lepiej i oleje zone... jak tu podazac za takimi radami?

Za tą radą to akurat nie podążaj. Chcesz wciągnąć kolejną  osobę do chorych gierek?...

Moim zdaniem zdrada odwetowa jest płytka.

Przemo_86 napisał/a:

a co jesli w moim przypadku final moglby byc inny jesli tylko  bede cierpliwy i dam jej przy sobie pomyslec. .

Wytrzymałeś 2 lata czegoś takiego. Tylko ty sam możesz sobie odpowiedzieć na pytanie ile jesteś jeszcze w stanie znieść.

Czy żona w końcu się opamięta, na co cały czas liczysz? Trudno powiedzieć. Może.
Może tak, może nie.

Pierwszy wpis zrobiłeś jakieś 2 lata temu. Ciekawa jestem ostatecznego zakończenia. Naprawdę.

Powiedz mi jeszcze, jak twoja żona wytłumaczyła dzieciom całą tę sytuację? Co im w ogóle mówicie?  Ile one mają lat? Jak to znoszą?

83 Ostatnio edytowany przez misiando (2017-02-18 10:39:42)

Odp: moja zona zakochala sie w innym

przemku, ile takich cykli zamierzasz przejść? Ciało puszczone w ruch raz puszcza się cały czas. Powiem tak: forum ci podaje najlepsze rozwiązanie, ale samo za ciebie do tego wniosku nie dojdzie. W końcu przejrzysz, w końcu zrozumiesz, że to się nie zmieni, takie perypetie z żoną będziesz miał tak długo, aż w końcu jej nie wykopiesz z domu. Im dłużej będziesz się w to bawił, tym później się podniesiesz i zaczniesz żyć na nowo.

Dojdziesz do tego sam w pewnym momencie.

84

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Dzieciom mowila ze czasami tak jest ze rodzice sie rozstaja itd bla bla bla. Starszy 10 lat przezywal a teraz sie cieszy ze mieszkamy razem. Znow mysli ze bedzie dobrze juz. Mlodszy nie ogarnia jeszcze.

Ona powiedziala wprost ze wie ze nie powinna byc z nim ale serce nie sluga a i ja jej na sile do milosci nie zmusze. Powiedziala ze chcialaby cos do mnie poczuc i zeby nam sie ulozylo ale jak jej mowie ze musi soe jego pozbyc z zycia najpierw to jest taka jakas zmieszana jakbym kazal jej robic cos wbrew woli. Prosi zebym nie poruszal tematu zeby mogla odpoczac od nerwowych spraw.

Wiem ze chociazbym byl wzorem meza to poki ma z nim kontakt to nic z tego nie bedzie.

Gdybym znalazl sobie kogos to chyba juz nie bylaby zdrada z mojej strony z reszta... zona sama  w nerwach mowi zebym sobie kogos znalazl i dal jej juz spokoj. A jak jej pytam co by zrobila jakbym na serio sobie kogos znalazl to odpowiada ze nie mialaby pretensji w zwiazku z nasza sytuacja.

85

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Przemku bardzo Ci wspolczuje sytuacji w jakiej jestes, bo sam przez cos takiego przechodzilem i w sumie nadal jeszcze przechodze. Ale prawda jest taka, ze to co wyprawia z Toba Twoja zona, masz na wlasne zyczenie.
Ja rowniez przechodzilem cykliczne powroty mojej zony, ,,proby" ratowania przez nia naszego malzenstwa, kiedy w jej nowym zwiazku srednio co trzy miesiace pojawial sie jakis kryzys smile. Sam tu zostalem stawiany do pionu jak pozwolilem jej wrocic do domu, po prawie trzech miesiacach mieszkania z kochankiem. A jak ja sie buntowalem wtedy, jak uwazalem, ze znam lepiej moja zone, ze przeciez jak wrocila, to bedzie juz dobrze. He, he. Dzis sam sie smieje z mojej naiwnosci. smile.Slyszalem te same teksty, o potrzebie czasu dla niej, o jej trosce o mnie, zebym sobie zycie ulozyl, zebym sobie kogos znalazl, ze nie bedzie miala pretensji. Uwierz mi to sa puste slowa, bo jak juz ktos sie pojawil w moim zyciu, to ona zdobyla kilka moich smsow i chciala to wykorzystac przeciwko mnie na pierwszej sprawie rozwodowej. Taka to wlasnie troska o szczescie wink.
Jezeli jeszcze faktycznie kochasz swoja zone, jezeli jeszcze widzisz jakas przyszlosc dla was, to niestety ale musisz sie zmienic i przede wszystkim musisz zmienic relacje jakie sa miedzy wami.
Ty nie mozesz jej tumaczyc, prosic o cokolwiek. To dorosla kobieta, a Ty nie jestes jej nauczycielem ani przewodnikiem po zakretach zycia.
Musisz zaczac zyc wlasnym zyciem, poznawac ludzi, w tym rowniez inne kobiety. Twoje zycie i Twoje sprawy musza sie stac niedostepne dla Twojej zony. Ona ma przed Toba tajemnic, wiec Ty miej rowniez przed nia. Waszego malzenstwa w tym momencie nie ma. Wiec jak sam napisales, Ty sie zadnej zdrady nie dopuszczasz w tym momencie. To ona zdecydowala o zakonczeniu waszego zwiazku, nie Ty. Ale najwazniejsze jest to, zebys zaczal cos konkretnego robc z formalnym zakonczeniem tej tragikomedii. Masz dowody na jej niewiernosc. Idz do adwokata, zloz pozew o rozwod z jej winy.
Ona musi zobaczyc zdecydowanego mezczyzne, a nie cieple kluchy. Musi poczuc realnie, ze to co kiedys bylo konczy sie definitywnie i, ze czas dla niej sie skonczyl. I tak wystarczajaco duzo jej go dales.
Nie zastanawiaj sie, czy Twoje zdecydowane ruchy popchna ja w ramiona lovelasa. Jesli tak, to krzyzyk na droge i niech zazna tego szczescia w zwiazku z klamca i kretaczem. Uwierz mi Ty na tym nie stracisz, tylko zyskasz, bo pozbedziesz sie raz na zawsze wrzoda, ktory zatrowa Twoje zycie. Ale moze byc tez tak, ze jesli ona zobaczy, ze glaskanie po glowce sie skonczylo, to jej rozowe okolary, o ktorych pisales w swoich pierwszych postach na tym forum, spadna jej raz na zawsze.
Ja sie cackalem tak jak Ty i zadnego efektu to nie przynioslo.
Teraz jestesmy po pierwszej sprawie, po badaniach w RODK i w dzien singla dostalem informacje o terminie drugiej rozprawy, ktora powinna byc juz ostatnia.
Smieje sie, ze to chyba akurat jakis znak z niebios, ze wlasnie 15 lutego poznalem termin sprawy smile.
A moja zona? No coz z koncem pazdziernika zakonczyla zwiazek ze swoim ksieciem, ktory jak to bywa okazal sie zwykla szmata. Nie utrzymuje z nim kontaktu, zmienila prace, odchodzac ze starej, powiedziala wszystkim, ze robi to miedzy innymi dlatego, bo nie chce pajaca na oczy ogladac.
Na kazdym kroku podkresla, ze popelnila najwiekszy blad swojego zycia, ze ona nie chce rozwodu, ze nie zgadza sie na niego, tak jak by akurat miala cos do powiedzenia od strony prawnej w tym temacie.
Dzwoni do mnie w drodze z i do pracy, dzwoni z domu. Stara sie podtrzymywac kontakt, nie daje mi pretekstu do zadnych podejrzen. Jej telefon lezy na stole. Owszem zahaslowany, ale ja swoj tez zahaslowalem.
Nie ma tekstow potrzebuje czasu, bo teraz to ona moze co najwyzej czekac na to jaka decyzje podejme.
Rozpisalem sie, ale reasumujac, chodzi o to, zebys to Ty przejal inicjatywe i pokazal swojej zonie, co to znaczy zdecydowany mezczyzna.
Zacznij dzialac i przestan ulegac kobiecie, ktora ma Cie w glebokim powazaniu.
Zycze powodzenia smile

86 Ostatnio edytowany przez misiando (2017-02-18 14:45:01)

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Piotr, podziwiam siłę. Ja bym wykopał bez szans na powrót.

Różnica jest taka, ze Tobie nie zależy w ogóle na zonie (a jej zależy), a przemkowi jednak zależy (bez wzajemności). W takiej sytuacji trudno być silnym, no, chyba ze się ma emocje pod stuprocentową kontrolą mózgu. Nke każdy jest cyborgiem.

87

Odp: moja zona zakochala sie w innym
misiando napisał/a:

Piotr, podziwiam siłę. Ja bym wykopał bez szans na powrót.

Różnica jest taka, ze Tobie nie zależy w ogóle na zonie (a jej zależy), a przemkowi jednak zależy (bez wzajemności). W takiej sytuacji trudno być silnym, no, chyba ze się ma emocje pod stuprocentową kontrolą mózgu. Nke każdy jest cyborgiem.

Tu nie ma czego podziwiac, bo ja robilem te same bledy co autor. Dokladnie tak samo jak on myslalem.
Nie jest tak, ze mi nie zalezy na zonie. Zalezy mi na niej, jako na matce moch synow i czlowieku. Nie zalezy mi na niej jako kobiecie, ktora kiedys bardzo kochalem, bo jest juz dla mnie pod tym katem obojetna.
Nie chcialbym, zeby spotkalo ja cos zlego, zeby byla nieszczesliwa, ale niestety, tym co zrobila wyleczyla mnie skutecznie z milosci do niej.
Jak to sie potocznie mowi, spadly mi klapki z oczu.

88

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Piotr... bardzo fajnie i prosto to napisales. Wlasnie tak chcialbym zrobic ale nie wiem czego mi brak. Cos mnie powstrzymuje przed tym nie wiem... zona podkresla ze wie ze nie moze z nim byc po tym co nowywijal ale serce kocha.  Takimi tekstami daje mi jakies nadzieje ze go wreszcie wyrzuci z serca i bedzie tam miejsce dla mnie.

Ona nawet usunela ciaze. Jego dziecko kiedy nawet podobno plakal i ja blagal zeby tego nie robila. Za kazdym razem w klutni go wyzywala od najgorszych on ja tez a po czasie zawsze jakos ja uglaskiwal. Ona poniza sie dla niego ja ponizam soe dla niej. Ja doskonale wiem jak to wyglada dla was tu na forum ale ja boje sie jej tak ostro postawic i zawsze mi serce mieknie i swoja sile staram jej sie pokazac pomagajac jej w rozwiazywaniu problemow. Zwolnila sie tez z pracy ja ja teraz utzymuje. Zawozilem ja do kliniki aborcyjnej.  Snuje plany na przyszlosc. Za nia zalatwilem jej odejscie z pracy tak zeby juz tam nie musiala chodzic. Za nia wymyslam jak i co dalej ma robic. Chronie ja... myslalem ze wlasnie tak ja zdobede na nowo. Chyba boje sie ze obrot o 180 stopni zupelnie ja ode mnie odrzuci ale tak jak pisze Piotr... musze to zrobic nawet na przekor sobie.
Co do poznawania innych kobiet... chcialem tak sie nastawic ale.... nie chce mi sie... nie chce mi sie znoe starac zdobywac itd... to chyba inna kobieta bedzie musiala postarac sie o mnie. Dziwnie brzmi ale moze jak odpoczne i poukladam zycie to sie zmieni.

89 Ostatnio edytowany przez misiando (2017-02-18 16:11:24)

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Znaczy, Piotrku, mamy dość podobne przeżycia. Możesz być wobec zony silny, bo ci na niej nie zależy. Proste.

Przemek: decyzja przychodzi z doświadczeniem. Z czasem klapki ci z oczu spadną i zobaczysz, ze samotność jest lepsza, niż męczarnia. A potem, wcześniej czy później, poznasz nową dziewczynę. Pewnie tez będzie po przejściach, ale cóż, taka kategoria wiekowa. Jak ktoś po trzydziestce jest wolny i bez przeszłości, to cos z nim nie tak smile

90

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Piotr... bardzo fajnie i prosto to napisales. Wlasnie tak chcialbym zrobic ale nie wiem czego mi brak. Cos mnie powstrzymuje przed tym nie wiem... zona podkresla ze wie ze nie moze z nim byc po tym co nowywijal ale serce kocha.  Takimi tekstami daje mi jakies nadzieje ze go wreszcie wyrzuci z serca i bedzie tam miejsce dla mnie.

Ona nawet usunela ciaze. Jego dziecko kiedy nawet podobno plakal i ja blagal zeby tego nie robila. Za kazdym razem w klutni go wyzywala od najgorszych on ja tez a po czasie zawsze jakos ja uglaskiwal. Ona poniza sie dla niego ja ponizam soe dla niej. Ja doskonale wiem jak to wyglada dla was tu na forum ale ja boje sie jej tak ostro postawic i zawsze mi serce mieknie i swoja sile staram jej sie pokazac pomagajac jej w rozwiazywaniu problemow. Zwolnila sie tez z pracy ja ja teraz utzymuje. Zawozilem ja do kliniki aborcyjnej.  Snuje plany na przyszlosc. Za nia zalatwilem jej odejscie z pracy tak zeby juz tam nie musiala chodzic. Za nia wymyslam jak i co dalej ma robic. Chronie ja... myslalem ze wlasnie tak ja zdobede na nowo. Chyba boje sie ze obrot o 180 stopni zupelnie ja ode mnie odrzuci ale tak jak pisze Piotr... musze to zrobic nawet na przekor sobie.
Co do poznawania innych kobiet... chcialem tak sie nastawic ale.... nie chce mi sie... nie chce mi sie znoe starac zdobywac itd... to chyba inna kobieta bedzie musiala postarac sie o mnie. Dziwnie brzmi ale moze jak odpoczne i poukladam zycie to sie zmieni.

Przemku zaczynajac od konca. Piszac o poznawaniu innych kobiet nie mialem na mysli szukania na sile nowego zwiazku. Nie jestes na to gotowy i skrzywdzilbys  wchodzac w nowy zwiazek inna kobiete, bo Ty jeszcze starego nie zakonczyles. Mi chodzilo o to, ze poznajac inne kobiety, zwyczajnie, na stopie kolezenskiej jestes wstanie poznac poglady innych kobiet na zycie i zwiazki miedzyludzkie. Mi to pozwolilo nabrac dystansu do mojej relacji z zona. Nie wiem jak wyglada Twoje doswiadczenie w relacjach damsko meskich, ale moje bylo znikome. Poniewaz moja zona byla moja jedyna powazna partnerka i to co mi mowila, co robila uznawalem, za norme. Jakze ja sie mylilem.
Poznalem kilka wspanialych kobiet, z roznym doswiadczeniem i o roznym statusie. Utrzymuje z nimi kontakt, bez podtekstow, bez wzajemnych oczekiwan.s Czysto przyjacielska relacja. Naprawde milo jest dostac rano wiadomosc milego dnia, od kogos, kogo sie nawet czasem na oczy nie widzialo smile.
Co do Twojego postawienia sie zonie i pomagania jej.
Jedno nie wyklucza drugiego. Mozesz jasno przekazac jej informacje, ze nie bedziesz dalej tolerowal jej zachowania, lawirowania miedzy Toba a kochankiem. W zwiazku z tym zamierzasz uregulowac formalnie kwestie zakonczenia waszego malzenstwa skladajac pozew o rozwod. A jednoczesnie mozesz jej nadal czasem pomoc w waznych sparawach. W ten sposob pokazesz jej, ze zarowno dla Ciebie kims waznym, ale mimo to nie pozwolisz sobie wchodzic na glowe.
Wiem o czym piszesz, ze ona nadal ma do frajera sentyment, nie wyleczyla sie z niego i Ty nic z tym nie zrobisz. On bedzie ja nadal owijal wokol wlasnego palca, dopoki ona mu na to pozwoli. Mialem to samo, jak prosilem o zerwanie kontaktu, jak mowilem, ze powinna go z buta potraktowac kiedy bedzie sie staral ja uglaskac, bo czyms ja skrzywdzil, to slyszalem, ze ona tak nie potrafi.
Ale przyszedl moment, ze w koncu sama zrozumiala, ze to o czym mowilem bylo ok.
Ale ten moment byl juz wtedy, kiedy ja przestalem o tym mowic i prosci o cokolwiek.
Tak wiec stanowczosc w polaczeniu z w miare normalnymi stosunkami miedzy wami, moze przyniesc oczekiwany przez Ciebie efekt.
Samym glaskaniem i pomaganiem niczego nie zyskasz, a robisz sobie i zonie tym tylko krzywde.

91

Odp: moja zona zakochala sie w innym

To musi być niesamowita miłość, wielka jak w tanich romansidłach. Lepiej tak tłumaczyć niż inaczej czemu daje się tak pokazowo robić w trąbę.

92

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Tez czasem sam staram sie tlumaczyc... moze dlatego ze to moja poerwsza powazna partnerka? I ja jej tez? Nie wiem juz sam

93 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2017-02-19 12:15:45)

Odp: moja zona zakochala sie w innym

przemo86, zachowujesz się jak sparaliżowany, ciągnie Cie w kierunku człowieka która Ciebie unicestwia.
Nie zastanawiales się nad pomocą teraputy ?

Być może ten paraliż, strach i zgoda na wszelkie szykany ze strony żony, wynikają z czegoś -  dzieciństwa, może uzaleznienienia.

Nie wiem jaki mąż może znieść fakt że jego żona jest w ciąży z innym, zarażona wenerycznie, a na dodatek notorycznie go oszukuje i wykorzystuje.

Zobacz jak bardzo dałeś się zeszmacić zgadzając się na uczestnictwo w grze którą ona zarządza a Ty możesz jedynie zgodzić się z tym co ona zdecyduje.

Nie wiem, jak podchodzisz do kwestii aborcji jako metody zastępcza dla antykoncepcji.
Jeżeli budzi to Twoje moralne wątpliwości
- to właśnie zostałeś wciągnięty przez żonę w sprzeczność ze swoim morale, pogwałciłeś swoje zasady z jej powodu.

Przywlokła chorobę weneryczną - sypiasz z nią ? nie czujesz fizycznego wstrętu do osoby która na własne życzenie dala się zarazić ?

Kolejny raz, ( 4?, 5?) obserwujesz te same syndromy "odlotu" - i nic ? żadnej nauki do tej pory nie wyciągnąłeś ?
Myślisz, że za 5 razem będziesz miał wpływ na żonę ?
NIE.
Ani za 5 ani za 50 razem nie będziesz miał wpływu na inną osobę.
Masz wpływ tylko na siebie, dlatego skup się na tym co możesz zmienić, na kogo mozesz wpłynąć, kogo możesz "naprawić" - a tym kimś jesteś tylko TY.


To że kochasz żonę, nie daje jej prawa by Cie krzywdzić,
To że kochasz, nie znaczy że masz pozwolić siebie krzywdzić.

Pomiedzy przebaczeniem a naiwnością jest wyrazna linia.
Notoryczne przebaczanie tych samych krzywd, jest naiwnoscią bo tylko zacheca ją do takiego postepowania.

Skorzystaj z doświadczeń Piotra41.
Tego jak pieknie potrafił przekazać zonie - ze jest dalej dla niego ważna,
ale !
stawia granicę i broni swojego terytorium, swoich praw, swoje godności przed atakiem który przypuściła wspólnie z kochankiem.

Postaw granicę, i konsekwentnie, stanowczo ich strzeż.

Osób które nie mają szacunku do samego siebie inni też nie będą szanowali.

Zastanów się, czy nie warto skorzystać z pomocy fachowca, żebyś TY miał siłę wyjść z tego uzależnienia od obrzucania goofnem które funduje Ci zona.

94 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-02-19 22:04:04)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Piotr... bardzo fajnie i prosto to napisales. Wlasnie tak chcialbym zrobic ale nie wiem czego mi brak. Cos mnie powstrzymuje przed tym nie wiem... zona podkresla ze wie ze nie moze z nim byc po tym co nowywijal ale serce kocha.  Takimi tekstami daje mi jakies nadzieje ze go wreszcie wyrzuci z serca i bedzie tam miejsce dla mnie.

Ona nawet usunela ciaze. Jego dziecko kiedy nawet podobno plakal i ja blagal zeby tego nie robila. Za kazdym razem w klutni go wyzywala od najgorszych on ja tez a po czasie zawsze jakos ja uglaskiwal. Ona poniza sie dla niego ja ponizam soe dla niej. Ja doskonale wiem jak to wyglada dla was tu na forum ale ja boje sie jej tak ostro postawic i zawsze mi serce mieknie i swoja sile staram jej sie pokazac pomagajac jej w rozwiazywaniu problemow. Zwolnila sie tez z pracy ja ja teraz utzymuje. Zawozilem ja do kliniki aborcyjnej.  Snuje plany na przyszlosc. Za nia zalatwilem jej odejscie z pracy tak zeby juz tam nie musiala chodzic. Za nia wymyslam jak i co dalej ma robic. Chronie ja... myslalem ze wlasnie tak ja zdobede na nowo. Chyba boje sie ze obrot o 180 stopni zupelnie ja ode mnie odrzuci ale tak jak pisze Piotr... musze to zrobic nawet na przekor sobie.
Co do poznawania innych kobiet... chcialem tak sie nastawic ale.... nie chce mi sie... nie chce mi sie znoe starac zdobywac itd... to chyba inna kobieta bedzie musiala postarac sie o mnie. Dziwnie brzmi ale moze jak odpoczne i poukladam zycie to sie zmieni.

Chyba faktycznie powinieneś dostać to o co prosisz - czyli swoją żonę i próbować żyć z takim człowiekiem - może ostateczne zamęczenie Cię wzbudzi w Tobie instynkt samozachowawczy.
Ale przecież powinieneś być ODPOWIEDZIALNYM = MĄDZRZE ODPOWIEDZIALNYM za dzieci tu i teraz (na full przez ostatnie 2 lata i najbliższe 10 jak się wydaje co najmniej) - tutaj jest niedostatek - siebie zaniedbujesz (zapłacisz sobą) ale dzieci zaniedbywać Ci nie wolno.
W jakiś dziki i wywrócony sposób doceniam siłę rozpędu trzymającą Cię przy żonie - jedynie siłę takiej trzymającej nitki bo sensu utrzymania takiego związku - nie widzę.
Nie chcę oceniać - choć oceniłam postawę wobec dzieci - nie umiem tu jakoś przejść do porządku.
Obawiam się rad - nie posłuchasz - płyniesz z nurtem.
Więc może : życzę woli, potem siły, potem konsekwencji i obyś nie przypłacił całym sobą kolejnych lat bo powinieneś żyć dla SIEBIE i poprzez to że potrafisz żyć dla SIEBIE wtedy SIEBIE będziesz mógł ofiarować dzieciom.

95

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Pozwole sobie na male uaktualnienie mojej historii...
Od kilku dni znow zaczela za moimi plecami pisac z fagasem wiec nieuprzejmie wyprosilem ja z domu. Czuje ze to juz teraz nie ma sensu naprawde, bo skoro po tylu akcjach, tylu klamstwach i zawodach jakich doznala moja zona od niego, nadal cos tam do niego czuje to chyba styknie. Uwazam ze zrobilem az za duzo zeby to ratowac. Tak jak ktos napisal "zachowuje sie jak narkoman, uzalezniony" - po ostatniej awanturze czuje sie wygrany bo:

-to nie ja zdradzilem, nie zrobilem z siebie szmaty,
-staralem sie ratowac, bylem w stanie wybaczyc mimo meskiej dumy
-w koncu to ja powiedzialem "dosc" i "wypie....j"
-to nie ja, a ona byc moze wejdzie w zwiazek z kims kto dostarczyl jej juz na samym poczatku tyle rozczarowan

Silne postanowieni zadbania o siebie i wyrzucenia zony z kazdego aspektu zycia - jak przy tym wytrwac zebym juz sie nie zlamal?

Jesli to jest moj ostatni post w tym temacie to dzieki wszystkim za rady dobre i zle i mam nadzieje ze moja historia mimo ze nie niesamowita (nie wiedzialem ze zakladam watek w zlym dziale)  to jednak komus pomoze.

96

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Pozwole sobie na male uaktualnienie mojej historii...

Chyba ściągnąłem Ciebie myślami. Wczoraj postanowiłem skrobnąć pytanie: Co u Ciebie? smile

przemo_86 napisał/a:

Od kilku dni znow zaczela za moimi plecami pisac z fagasem wiec nieuprzejmie wyprosilem ja z domu. Czuje ze to juz teraz nie ma sensu naprawde, bo skoro po tylu akcjach, tylu klamstwach i zawodach jakich doznala moja zona od niego, nadal cos tam do niego czuje to chyba styknie. Uwazam ze zrobilem az za duzo zeby to ratowac. Tak jak ktos napisal "zachowuje sie jak narkoman, uzalezniony"

Chyba wreszcie zacząłeś wychodzić z szoku... Zobacz sam ile czasu to trwało. Gdybyś... byłbyś w zupełnie innym miejscu
To, że ona do niego coś czuje to było tak pewne, jak podatki. To, że Ty chciałeś ratować ją z uczucia do niego, to było działanie przekraczające możliwości herosa, a nie normalnego człowieka. Nie da się, po prostu nie da się. Mógł ją zarazić, mógł zapłodnić, mógł rozwalić Wasze małżeństwo, mógłby ją bić i poniżać, a i tak będzie szła do niego jak ćma do ognia świecy...
Niech idzie. Pozwól jej na to, by poniosła konsekwencje swoich decyzji, niezależnie od tego jakie one będą. Nie bądź, nie staraj się więcej być jej opiekunem czy ojcem. Nie doceni, nie usłyszysz żadnego podziękowania.
Zdaj sobie sprawę, że teraz jesteś dla niej największym wrogiem. Bądź przygotowany na przeróżne dziwne akcje, włącznie z nachodzeniem w domu.

przemo_86 napisał/a:

- po ostatniej awanturze czuje sie wygrany bo:
-to nie ja zdradzilem, nie zrobilem z siebie szmaty,
-staralem sie ratowac, bylem w stanie wybaczyc mimo meskiej dumy
-w koncu to ja powiedzialem "dosc" i "wypie....j"
-to nie ja, a ona byc moze wejdzie w zwiazek z kims kto dostarczyl jej juz na samym poczatku tyle rozczarowan

Dokładnie tak.
A teraz pytanie, co z dzieciakami? zostały z Tobą, czy poszły z matką?
Niezależnie od tego, teraz one powinny mieć od Ciebie poczucie bezpieczeństwa i miłości.
Jeżeli zostały z Tobą, będą pytać, będą zadawać różne pytania i mamę, o Was. Nie wolno nigdy w żaden sposób dać ponieść się emocjom i źle wyrażać się o zaistniałej sytuacji i o mamie. Ona zawsze będzie dla nich kochaną mamą, i od Ciebie maja mieć zapewnienie, że ona je bardzo kocha, pomimo, że nie mieszka z nimi. 

przemo_86 napisał/a:

Silne postanowieni zadbania o siebie i wyrzucenia zony z kazdego aspektu zycia - jak przy tym wytrwac zebym juz sie nie zlamal?

Po pierwsze: Pamiętasz jak czułeś się, gdy odkryłeś, że znowu kontaktuje się z łajzą? - zapamiętaj to uczucie
Po drugie: Pamiętasz jak czułeś się chwilę po podjęciu decyzji o wystawieniu jej za drzwi? - zapamiętaj to uczucie
jeśli kiedykolwiek przyjdzie Ci myśl, czy aby nie złamać się, przypomnij sobie jak bardzo różnią się te dwa stany. W którym wolisz być?

Dobrze wpływa na zapominanie zmiana najbliższego otoczenia:
- Usunięcie z zasięgu wzroku wszystkich drobnych przedmiotów, które mogą się z nią kojarzyć, wspólne fotografie, drobne prezenty - w pudło i na strych, albo do piwnicy.
- Usunięcie z zasięgu wzroku wszystkich pozostawionych jej rzeczy z pokojów i łazienki. W pudło i kurierem do niej, albo samemu do piwnicy.
- Dobrze robi też małe przemeblowanie pokojów.
- Ponieważ są dzieci, to nie polecam usuwania i blokowania wiadomości tekstowych z telefonu, ale wszystkie inne możliwości kontaktu, w tym również połączeń głosowych, jak najbardziej - zablokować.
- Wspólne konto: podzielić kapitał i cofnąć upoważnienie. Od dzisiaj każde z Was jest na własnym rozrachunku.
- Zmienić zamki w drzwiach - zapobiegnie niespodziewanym wizytom i destrukcji w harmonogramie codziennym.
Co wiecej? czas pokaże...
Tak na przyszłość, do sprawy rozwodowej: zgromadzić co możliwe, a co posłuży jako dowód przy sprawie rozwodowej. Rejestrować rozmowy podczas jej, lub Twojej wizyty u dzieci. Później plan wychowawczy, propozycje podziału wspólnego majątku.

przemo_86 napisał/a:

Jesli to jest moj ostatni post w tym temacie to dzieki wszystkim za rady dobre i zle i mam nadzieje ze moja historia mimo ze nie niesamowita (nie wiedzialem ze zakladam watek w zlym dziale)  to jednak komus pomoze.

Mam nadzieję, że jednak nie ostatni, że jeszcze Dasz znak i napiszesz co u Ciebie, co u dzieciaków...
Trzymaj się już tylko prosto... smile
A jakbyś chciał pogadać poza forum, to mój mail jest widoczny po lewej na dole...

97

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Dzieki Starr, ale to nie bedzie takie proste. Na jedna noc poszla do kolezanki ale normalnie wrocila do domu. Dom jest wspolny i nie moge tak naprawde jej wyrzucic. Starszy syn widzi co sie dzieje ale nie bierze czyjejs konkretnej strony. Wiem ze zona tlymaczyla mu tak zeby sie martwil i zeby byl przygotowany na wszystko juz wtedy jak sie wyprowadzila. Rozumiem ze na razie musi zostac jak jest po dzieci potrzebuja i mamy i taty ale wiem ze kiedys jak podrosna spojrza na sprawe zupelnie inaczej i ocenia sytuacje z perspektywy dojrzalych osob.

NIe rozumiem czemu fagas jej nie przygarnal, wczesniej wyprowadzila sie  pod pozorem odpoczynku ode mnie ale teraz jak juz wszystko wiem moglaby sobie do niego pojsc. Ja wiem ze ona mu nie ufa, dlatego zycze powodzenia na dalszej drodze zycia z nim (ewentualnej).

Moj pomysl jest taki ze musze zmienic prace i albo sie poprostu wyprowadze i zostawie ja ze wszystkim sama albo bede zalatwial rozwod i podzial majatku mieszkajac razem. Oczywiscie wstepu do sypialni nie ma.

98

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Moj pomysl jest taki ze musze zmienic prace i albo sie poprostu wyprowadze i zostawie ja ze wszystkim sama albo bede zalatwial rozwod i podzial majatku mieszkajac razem. Oczywiscie wstepu do sypialni nie ma.

Nie wyprowadzaj się w żadnym wypadku, bo wyjdzie jeszcze, że rozpad małżeństwa, to twoja wina. Teraz masz do zrobienia "na już" wizytę u adwokata.
1. Występujesz o rozdzielność majątkową, bo zanim załatwisz resztę jeszcze możesz dostać w prezencie kredyt na prezent dla gacha.
2. Występujesz o rozwód koniecznie z orzeczeniem winy małżonki.
3. W sprawie dzieci, to już zależy czy chcesz walczyć o opiekę nad dziećmi ale jeśli kobieta nie jest zataczającą się pijaczką czy narkomanką masz raczej małe szanse na to żeby dzieci zostały z tobą.
4. Majątek, patrz wyżej. Zależy jak zechcesz ustalić z żoną sposób opieki nad dziećmi. W dotychczasowym domu pewnie byłoby najlepiej ale jak przeprowadzicie podział majątku, to być może ktoś pozostający dalej w domu będzie musiał spłacić małżonka. No chyba, że opcja "zero". Sprzedaż i podział pieniędzy.

99 Ostatnio edytowany przez starr (2017-02-28 20:40:14)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Dzieki Starr, ale to nie bedzie takie proste. Na jedna noc poszla do kolezanki ale normalnie wrocila do domu.

No faktycznie, proste nie będzie. 

przemo_86 napisał/a:

Dom jest wspolny i nie moge tak naprawde jej wyrzucic.

 

Ale pomału wraca do Ciebie myślenie konstruktywne, po traumie i szoku jaki został Ci zafundowany. Skoro mieszkanie wspólne, dzieci wspólne, to wszystko co się z tym wiąże, też po połowie. Masz mieć tyle samo czasu dla siebie, ile ma ona. Wspólna przestrzeń, sprzątane naprzemiennie. Opieka nad dziećmi, naprzemiennie w takich samych ramach czasowych. Koszty mieszkania - po połowie... Nie pracuje? To niech idzie do pracy...

przemo_86 napisał/a:

Starszy syn widzi co sie dzieje ale nie bierze czyjejs konkretnej strony. Wiem ze zona tlymaczyla mu tak zeby sie martwil i zeby byl przygotowany na wszystko juz wtedy jak sie wyprowadzila. Rozumiem ze na razie musi zostac jak jest po dzieci potrzebuja i mamy i taty ale wiem ze kiedys jak podrosna spojrza na sprawe zupelnie inaczej i ocenia sytuacje z perspektywy dojrzalych osob.

 

Mała korekta... dzieci potrzebują kochających się i mamy i taty... Oboje rodzice potrafią stworzyć toksyczną atmosferę w domu. Kłótnie, awantury, brak wzajemnego szacunku, alkohol, środki chemiczne uzależniające, przemoc psychiczna i fizyczna nawet w obecności obojga, kodują przyszłe zachowania dzieci w przyszłym ich życiu, jako osoby dorosłe. Tkwienie w niezdrowym związku tylko dla rzekomego dobra dzieci powoduje też dużo większe szkody. Dużo mniejsze szkody wywołuje wychowywanie przez jednego, ale kochającego ich rodzica.


przemo_86 napisał/a:

NIe rozumiem czemu fagas jej nie przygarnal, wczesniej wyprowadzila sie  pod pozorem odpoczynku ode mnie ale teraz jak juz wszystko wiem moglaby sobie do niego pojsc. Ja wiem ze ona mu nie ufa, dlatego zycze powodzenia na dalszej drodze zycia z nim (ewentualnej).

A to jest proste. Ona potrzebna jest mu tylko do seksu. No może jeszcze dla podniesienia jego ego, bo okazał się lepszy niż mąż... Tak, że nawiązując do Twojego wcześniejszego zapisu, że płakał żeby nie usuwała jego dziecka, to chyba tylko w wyobraźni twojej jż, było... Wiesz, jest takie stare powiedzenie: u mężatki nie ma wpadki.
On wzbudził w niej emocje, których pewnie nie czuła od lat i dlatego poszło w motylarnię i zaćmienie umysłu...

przemo_86 napisał/a:

Moj pomysl jest taki ze musze zmienic prace i albo sie poprostu wyprowadze i zostawie ja ze wszystkim sama albo bede zalatwial rozwod i podzial majatku mieszkajac razem.

Lepsze będzie dla Ciebie załatwienie rozwodu nie wyprowadzając się. Wiem, emocjonalnie to będzie straszliwie trudne, patrzeć na nią codziennie, słysząc jej głos i czując jej zapach. Polecam jednak wytrwałość w postanowieniach i wrócenie do mojego pierwszego posta w Twoim wątku. Metoda 34 kroków mnie uratowała, Ciebie też pewnie uratuje.
Zbieraj dowody, bo jak znam życie, to odpowiedzialność za wszystko będzie chciała zwalić na Ciebie i rozwód z Twojej winy będzie jak w banku.

przemo_86 napisał/a:

Oczywiscie wstepu do sypialni nie ma.

Chyba, że chcesz powtórkę z rozrywki w sferze emocjonalnej i wirusika do leczenia... Twój wybór...
Postaraj się przypomnieć sobie o tym, w chwilach słabości...

100 Ostatnio edytowany przez osobliwy nick (2017-03-31 21:46:32)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Jesli to jest moj ostatni post w tym temacie to dzieki wszystkim za rady dobre i zle i mam nadzieje ze moja historia mimo ze nie niesamowita (nie wiedzialem ze zakladam watek w zlym dziale)  to jednak komus pomoze.

Na pewno pomoże w konstatacji faktu, że nie warto brać ślubu z kobietą i nie warto robić dzieci, o ile jesteśmy romantykami i liczymy na miłość do śmierci. Poza tym zawsze trzeba żyć tak, żeby być gotowym na rozstanie w każdej chwili. Nie chcesz wojny, szykuj się na wojnę. Nie chcesz rozstania, szykuj się na rozstanie. Przynajmniej, gdy przyjdzie, nie będziesz zaskoczony.

Kobieta ma interes w darzeniu mężczyzny uczuciem wyłącznie na czas wychowania potomstwa (tyle, że wówczas jest akurat bardziej zakochana w dzieciach, niż we własnym facecie). Gdy potomstwo podrośnie (zatem bezpieczeństwo kobiety i potomstwa przestaje być zagrożone), nic nie stoi na przeszkodzie, aby poszukać innego, lepszego w jej mniemaniu. Podobnie nic nie stoi na przeszkodzie, by zmienić partnera, gdy jeszcze nie ma dzieci. Takie zachowania popłacały ewolucyjnie, z oczywistych powodów, zatem były często przekazywane potomstwu i takie zachowania dotyczą pewnie większości współczesnych kobiet. Można tylko westchnąć żałośnie nad naturą rzeczy.

101 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-04-01 09:48:58)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
osobliwy nick napisał/a:

Na pewno pomoże w konstatacji faktu, że nie warto brać ślubu z kobietą i nie warto robić dzieci, o ile jesteśmy romantykami i liczymy na miłość do śmierci. Poza tym zawsze trzeba żyć tak, żeby być gotowym na rozstanie w każdej chwili. Nie chcesz wojny, szykuj się na wojnę. Nie chcesz rozstania, szykuj się na rozstanie. Przynajmniej, gdy przyjdzie, nie będziesz zaskoczony.

Tutaj bym się nie zgodziła, dobre scenariusze na całe życie też maja miejsce, choć naiwnością (romantyczną) jest pewność, że się to komukolwiek należy (do tego do śmierci)... no bo od kogo/czego się należy - nie zależy przecież od Ciebie tylko.
Ale żyć w poczuciu gotowości na rozstanie... - nie no, to już może i lepiej w pojedynkę.

osobliwy nick napisał/a:

Kobieta ma interes w darzeniu mężczyzny uczuciem wyłącznie na czas wychowania potomstwa (tyle, że wówczas jest akurat bardziej zakochana w dzieciach, niż we własnym facecie). Gdy potomstwo podrośnie (zatem bezpieczeństwo kobiety i potomstwa przestaje być zagrożone), nic nie stoi na przeszkodzie, aby poszukać innego, lepszego w jej mniemaniu. Podobnie nic nie stoi na przeszkodzie, by zmienić partnera, gdy jeszcze nie ma dzieci. Takie zachowania popłacały ewolucyjnie, z oczywistych powodów, zatem były często przekazywane potomstwu i takie zachowania dotyczą pewnie większości współczesnych kobiet. Można tylko westchnąć żałośnie nad naturą rzeczy.

Coś na rzeczy jest, choć nigdy dotąd w ten sposób nie precyzowałam...

102 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-01 19:22:33)

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Przepraszam z góry i żałuję tego co napiszę... Nie z góry żałuję, bo wiem co napiszę... Przemo, chory to związek. Chory jesteś a wychodzi, że ona najzdrowsza. Najlepiej kalkuluje i się najnormalniej zachowuje.
Nikt nic Ci nie przetłumaczy. Takich rozsądnych tłumaczeń, co tu były i to co np. Starr napisał (szacun!) to by i mi już przetłumaczyli. Nie ma czego tłumaczyć. Choroba weneryczna?! Jezu! Szlaban na sypialnię? Ją karasz?!
Więc mi przykro, że Ci przykro. Ale zastanów się, co to miłość jest, jak się Ty zachowujesz i nie chodzi o Twoje błędy z początku związku...
Oczy mi jednak wypaliło... Jeśli to takie popularne, to jeszcze gorzej. Wzory się rodzą do naśladowania i tłumaczenia swoich zachowań... sad

EDIT: aha, ona wróci do Ciebie, nie przejmuj się... piszesz tak przekonująco, że jej źle będzie bez Ciebie, że uwierzyłem...

103

Odp: moja zona zakochala sie w innym

przemo_86
Proszę napisz co u ciebie...

104

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Witam ponownie!!

Zajrzalem na forum, bo ktos zwrocil mi uwage na prosbe jednego z uzytkownikow. Widze ze chodzi o Brio.

Obecnie przygotowuje sie do rozwodu. Wojna rozszalala sie na dobre. Ta kobieta to juz jest obca osoba. Klamie i knuje zeby wyciagnac ode mnie kase...
Ale skupmy sie na mnie:)

Mysle ze sie pozbieralem. Znalazlem nowa, fajna prace, zaczalem sie odchudzac (jest sukces 12kg zeszlo juz)
Zaczalem robic rzeczy, na ktore mam ochote w danej chwili, a moja glowa jest juz wolna od problemow opisanych wyzej.
Skupiam sie przede wszystkim na swoich potrzebach i potrzebach dzieci. Dzielimy sie opieka nad nimi. Jeszczezona sie wyprowadzila ... znowu:P:P

Zrobilem rachunek wszystkiego co sie wydarzylo na moje wlasne zyczenie i uwazam ze troszke przeplacilem. Mimo wszystko twierdze ze zrobilem naprawde wszystko co w mojej mocy aby ratowac rodzine. Dzieki temu moge spokojnie isc dalej z mysla ze nie ja zniszczyzlem 10 lat wspolnego zycia. Kiedy trzeba bylo powalczyc - powalczylem...moze ciut za dlugo, ale coz... jeden wytrzyma tyle, drugi mniej a trzeci wcale.


Czytam tak sobie swoje wpisy i... smieje sie.Temat caly czas troszke boli, ale mysle ze teraz jestem silniejszy.
Najwazniejsze to byc sam sobie psychologiem. Warto poradzic sie innych, ale trzeba wszystko sobie w glowie rozkladac na czynniki.
Skupilem sie na sobie, bo tak naprawde sam dla siebie jestem przeciez najwazniejszy. Wlasnie takie podejscie doradzilbym wszystkim, ktorzy znalezli sie w podobnej sytuacji. Kochac za dwoje sie nie da. Mozna za to zniszczyc sie samemu.

Tak naprawde czeka mnie jeszcze sporo pracy...rozwod, prawnicy, podzial majatku. Ta malpa zazyczyla sobie alimentow wyobrazcie sobie.... przy opiece nad dziecmi 50/50....
Przestalem sie znia patyczkowac i umowilem sobie spotkanie z prawnikami. Bez zalu udowodnie jej wine w rozpadzie malzenstwa przed sadem, a jak bedzie trzeba to ogranicze prawa do dzieci.
Z czlowieka, ktory rozpaczliwie zmienilem sie w kogos kto powalczy o siebie:)

Dziekuje wszystkim serdecznie za wpisy i cierpliwosc. Mam jednak nadzieje ze dostarczylem jako takiej rozrywki i materialu pogladowego. Bede tu jeszcze zagladal. Moze nawet komus bede mogl w stanie pomoc:)

Dzieki jeszcze raz i pozdrawiam:)

105 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-13 20:42:55)

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Obecnie przygotowuje sie do rozwodu. (...)

Z czlowieka, ktory rozpaczliwie zmienilem sie w kogos kto powalczy o siebie:)

Dziekuje wszystkim serdecznie za wpisy i cierpliwosc. Mam jednak nadzieje ze dostarczylem jako takiej rozrywki i materialu pogladowego. Bede tu jeszcze zagladal. Moze nawet komus bede mogl w stanie pomoc:)

Dzieki jeszcze raz i pozdrawiam:)

Przemo, nick pozostał ten sam, ale jakby pisał go ... zupełnie inny człowiek. Wyróżniłam zdanie, które podsumuje tę zmianę. Oczywiście, że rozwód jest swego rodzaju porażką, ale wierz mi, że to rozwiązanie w Twojej sytuacji jest najlepsze. Znam ten wątek.

To nie są proste rzeczy, nad którymi przechodzi się z dnia na dzień do porządku dziennego. Walczyłeś, będąc zaślepionym nadzieją, że obudzisz się z tego koszmaru. Jednak możesz spać spokojnie, bo zrobiłeś, co uważałeś za słuszne. Walczyłeś o rodzinę, ale ... dalsza walka oznaczałaby Twoje samounicestwienie.

Ja też pozdrawiam! Trzymaj się! smile

EDIT
Tak mi się jeszcze nasunęło, że możesz pomóc. Czy jesteś rozrywką dla innych? To złe słowo. Czasem trzeba kimś "potrząsnąć". Stąd ostrzejsze komentarze.

106 Ostatnio edytowany przez Diamondzik (2017-08-21 09:16:04)

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Czytałem naprawdę z ogromnym niedowierzaniem. Przez chwilę myślałem nawet, że to prowo. Inaczej na sytuację patrzy się będąc "aktorem" a inaczej "widzem". Zapewne Przemo_86 szukał optymizmu w wypowiedzi, nie chciał przyjąć i wierzyć, że jedyną słuszną drogą jest odciąć. Nadzieja niestety umiera ostatnia. Doznałby zapewne największych z upokorzeń gdyby mu ono gwarantowało "sukces". Pewnie sam przed sobą być może już dzisiaj zastanawia się "dlaczego tak długo to trwało". Dzisiaj to przeszedł. Jestem "pewien", że gdyby dzisiaj miał podobną sytuację jako silniejszy z doświadczeniem człowiek postąpiłby zupełnie inaczej.

To właśnie to doświadczenie sprawia, że jesteśmy silniejsi. Ale też czasami pojawia się rykoszet .Doświadczona losem osoba ma nadwrażliwość z przeszłości co może prowadzić do toksycznego związku. Tobie tego nie życzę. Nadzieję mam autorze, że za rok, może dwa tak jak ja wrócisz szczęśliwszy a to co się wydarzyło potraktujesz jako coś co musiało się wydarzyć, bo gdyby się nie wydarzyło to by nie było tego co będzie na dzień dzisiejszy. Coś co sprawi, że będziesz (będziecie) szczęśliwi.

107

Odp: moja zona zakochala sie w innym

smile nareszcie, czas na własny scenariusz...
https://www.youtube.com/watch?v=sTdNnf2-YsA

108

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Tak po głębszym zastanowieniu się bycie w związku lub w małżeństwie często brakuje doświadczenia IMO. Często w młodzieńczym wieku relacje kończyły się na skrzypiącym łóżku - więc co tacy ludzie mogą wiedzieć o związku? Dzielenie się swoim zyciem z drugą osobą to nie jest zaden przywilej a wyłącznie swiadomy wybor obojga ludzi. Nie warto walczyć o osoby, które ewidentnie nas wykorzystują lub nami manipulują. Nie warto również gonić za tymi, którzy twierdzą, że się "odkochali". Każda walka ma swój początek jak i koniec. Każda porażka to doświadczenie, każde doświadczenie zaowocuje w późniejszych związkach. Są szczęśliwcy, którzy poznają się raz i przezywaja ze sobą cale zycie, sa tacy ktorzy jednak dosc dlugo sie ucza - najczesciej na wlasnych bledach.

109

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Witam ponownie!!
/.../
Obecnie przygotowuje sie do rozwodu.
/.../
Bede tu jeszcze zagladal. Moze nawet komus bede mogl w stanie pomoc:)

Dzieki jeszcze raz i pozdrawiam:)

Czyli klapki z oczu opadły i priorytety ustawiłeś prawidłowo.
Trzymam kciuki za doprowadzenie do pomyślnego, dla Ciebie, końca. Daj znać, jak już będzie po rozprawach.
Powodzenia!

110

Odp: moja zona zakochala sie w innym
Magda8891 napisał/a:

Wiesz ciężko mi coś doradzić bo nie znam ani Ciebie ani jej ani też nie wiem jak wyglądał wasz zwiazek (tak naprawdę,a nie tylko patrząc przez Twój czy jej pryzmat). Moim zdaniem najlepszym wyjściem będzie zostawić ja w świętym spokoju, bo tak jak napisałeś, im bardziej ją ograniczasz tym jest ciekawsza...jeśli obojgu Wam zależy na ratowaniu małżeństwa proponuję też terapię małżeńską u dobrego specjalisty...Nie obwiniaj się że prze Ciebie wkradła się rutyna...Rutyna jest w każdym związku, w każdej rodzinie, zwłaszcza jeśli są dzieci...każdy dzień wygląda podobnie ....Tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na "szaleństwa". Ja jestem mężatką od 2 lat ale z mężem jesteśmy razem od lat 11, powiem Ci że u nas też jest rutyna...ale do diabła nigdy by mi nie przyszło do głowy tak zranić męża... mamy swoje zmartwienia problemy, czasem się kłocimy aż wióry lecą wink ale przede wszystkim dużo rozmawiamy...Nie wiem co mogę Ci jeszcze poradzić...ta sytuacja nie może trwać w nieskończoność bo się wykończysz...w końcu bedziesz musiał się z tym zmierzyć i kazać się jej zdeklarować czy w prawo czy w lewo...jak ona to sobie dalej wyobraża, co z dziećmi...? rozmawiałeś z nią o tym?

Magda, a bylas w takiej sytuacji? Jesli nie, to tak na prawde nie wiesz lub wydaje Ci sie, ze wiesz.

111

Odp: moja zona zakochala sie w innym
osobliwy nick napisał/a:
przemo_86 napisał/a:

Jesli to jest moj ostatni post w tym temacie to dzieki wszystkim za rady dobre i zle i mam nadzieje ze moja historia mimo ze nie niesamowita (nie wiedzialem ze zakladam watek w zlym dziale)  to jednak komus pomoze.

Na pewno pomoże w konstatacji faktu, że nie warto brać ślubu z kobietą i nie warto robić dzieci, o ile jesteśmy romantykami i liczymy na miłość do śmierci. Poza tym zawsze trzeba żyć tak, żeby być gotowym na rozstanie w każdej chwili. Nie chcesz wojny, szykuj się na wojnę. Nie chcesz rozstania, szykuj się na rozstanie. Przynajmniej, gdy przyjdzie, nie będziesz zaskoczony.

Kobieta ma interes w darzeniu mężczyzny uczuciem wyłącznie na czas wychowania potomstwa (tyle, że wówczas jest akurat bardziej zakochana w dzieciach, niż we własnym facecie). Gdy potomstwo podrośnie (zatem bezpieczeństwo kobiety i potomstwa przestaje być zagrożone), nic nie stoi na przeszkodzie, aby poszukać innego, lepszego w jej mniemaniu. Podobnie nic nie stoi na przeszkodzie, by zmienić partnera, gdy jeszcze nie ma dzieci. Takie zachowania popłacały ewolucyjnie, z oczywistych powodów, zatem były często przekazywane potomstwu i takie zachowania dotyczą pewnie większości współczesnych kobiet. Można tylko westchnąć żałośnie nad naturą rzeczy.

smile))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Mr Pan Psycholog/Psychiatra
Dobre.

112

Odp: moja zona zakochala sie w innym

W tej chwili masz juz po zonie.Ona zyje teraz w innym swiecie.Dla niej najlepszym wyjsciem jest bujac w oblokach z tym nowym a ty stabilny maz wychowujacy wasze dzieci.Jak dla mnie ona chcialaby ciagnac dwie sroki za jeden ogon bo to bylo by dla niej najlepsze.Ona ma teraz motylki w brzuchu ale nie z twojego powodu ale z jego i to jest teraz dla niej wazniejsze a nie Ty.Zastanow sie co chcesz dalej z tym zrobic i nie win sie ze cos zle zrobilesbo to g... prawda.

113

Odp: moja zona zakochala sie w innym

szary80 ...

Autor 2 miesiące temu napisał, że złożył pozew o rozwód. Do czego ty się odnosisz? Do postów sprzed dwóch lat?... I nieaktualnej sytuacji?...

114

Odp: moja zona zakochala sie w innym
I_see_beyond napisał/a:

szary80 ...

Autor 2 miesiące temu napisał, że złożył pozew o rozwód. Do czego ty się odnosisz? Do postów sprzed dwóch lat?... I nieaktualnej sytuacji?...



Wybacz ale nie czytalem pozostalych postow tylko jego pytanie.A jak jest po sprawie to chwala mu za to.Pozdrawiam

115

Odp: moja zona zakochala sie w innym
Szary80 napisał/a:

Wybacz ale nie czytalem pozostalych postow tylko jego pytanie.A jak jest po sprawie to chwala mu za to.Pozdrawiam

Wybaczam. wink

Przemo założył ten wątek dawno temu. Poczynił OGROMNE postępy przez ten czas.

116

Odp: moja zona zakochala sie w innym
I_see_beyond napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Wybacz ale nie czytalem pozostalych postow tylko jego pytanie.A jak jest po sprawie to chwala mu za to.Pozdrawiam

Wybaczam. wink

Przemo założył ten wątek dawno temu. Poczynił OGROMNE postępy przez ten czas.



Dziekuje za wybaczenie wink
Wypada mu zyczyc powodzenia w takim razie.

117

Odp: moja zona zakochala sie w innym

czytajcie droga młodzieży płci obojga takie wątki żeby się nie spieszyć z decyzjami na całe życie, słuchajcie i obserwujcie swoje przyszłe żony czy mężów a unikniecie podobnych kłopotów, ja wiem że miłość, rożowe okulary etc ale małżeństwo to zbyt poważna sprawa żeby się kierować wyłącznie emocjami przecież nie trzeba być wróżką żeby zauważyć że facet ma skłonności do kieliszka czy nazbyt rozrywkowego trybu życia a kobieta ... cóż zawsze będzie tajemnicą ale wystarczy że będzie dobra a to widać po tym jak się odnosi do rodziców, zwierząt, jaki ma światopogląd - jak sobie pościelice tak się wyśpicie ...
howgh ;-)

118

Odp: moja zona zakochala sie w innym
SimplyBlack napisał/a:

czytajcie droga młodzieży płci obojga takie wątki żeby się nie spieszyć z decyzjami na całe życie, słuchajcie i obserwujcie swoje przyszłe żony czy mężów a unikniecie podobnych kłopotów, ja wiem że miłość, rożowe okulary etc ale małżeństwo to zbyt poważna sprawa żeby się kierować wyłącznie emocjami przecież nie trzeba być wróżką żeby zauważyć że facet ma skłonności do kieliszka czy nazbyt rozrywkowego trybu życia a kobieta ... cóż zawsze będzie tajemnicą ale wystarczy że będzie dobra a to widać po tym jak się odnosi do rodziców, zwierząt, jaki ma światopogląd - jak sobie pościelice tak się wyśpicie ...
howgh ;-)


Ha ha. Powiedzieli co wiedzieli. To moze malzenstwo z rozsadku polecic tej 'mlodziezy'?

119 Ostatnio edytowany przez SimplyBlack (2017-11-14 20:14:40)

Odp: moja zona zakochala sie w innym

rozsądek staje się w naszym kraju coraz bardziej deficytowy dlatego trzeba go promowac ile wlezie,  oczywiście małżeństwo z rozsądku brzmi paskudnie ale kierowanie się wyłącznie Wielką Miłością,  Pierwszą i Jedyną,  bez odrobiny krytycyzmu, szczególnie w młodym wieku  prowadzi do tego czego jesteśmy świadkami - zdrad, rozwodów i wielu osobistych tragedii ale to jest tylko moje osobiste zdanie, ja jestem z pokolenia kiedy sie jeszcze wszystko naprawiało zamiast wyrzucać ale jak źle wybierzesz to żadne naprawianie nic nie pomoże jak widac w historii Przemka

120

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Widzę że temat cieszy sie jako taką popularnościa jeszcze.

Mam nadzieje że komuś zawarte tu informacje "otworzyły" oczy i "rozwiały" wątpliwości:)

SimplyBlack - Twoje słowa są jak najbardziej słuszne i cieżko się z nimi nie zgodzić, ale myslę że wlaśnie o to chodzi w prawdziwej miłośći. Brak logiki i nic dookoła nie ma znaczenia. Wiesz że teraz to ta/ten jedyna/jedyny i nic was nie obchodzi. Owszem, kilka lat wspólnego życia weryfikuje, ale tak naprawde.. nigdy nie wiesz. Mimo prawie 10 lat spędzonych razem, mimo świadomości o niedoskonałości swojego małżeństwa, nigdy bym się nie spodziewał takiego ciosu ze strony żony.
Zapewne tacy ludzie cierpią najbardziej, myślacy że wszystko jest ok, kiedy okazuje się nagle po czasie, że nie jest.

Gdybym tak cofnął sie w czasie to i po 3 latach zwiąku nie wywnioskowałbym że małżeństwa z ta kobieta nie ma sensu.
Problem w tym że ludzie decydują się ze sobą być pomimo wad partnera. I tak sobie są razem z poczuciem że te wady są nieistotne, może kiedys się zmienią.
Dochodzi do momentu, w którym te wady są coraz bardziej uciążliwe, dochodzą kolejne i w drugim człowieku widzi sie coraz więcej złych cech. Dodatkowo pojawiaja sie jakies inne problemy - relacje z rodzina,finansowe,dzieci itd.

I tu jest najważniejszy moment, tutaj wychodzi kto tak naprawde jest gotowy na związek, chęć naprawy lub rozstania sie w przyjaźni bez zdrad czy wojen.

Romans i zdrada okazuja się być domeną ludzi słabych psychicznie i leniwych, to ucieczka bez podjęcia jakichkolwiek starań o normalne rozwiazanie spraw.

I niestety.... do takich weryfikacji czesto dochodzi po kilku, kilkunastu czasem latach. Wtedy można byc mądrym i powiedzieć "trzeba bylo się nie spieszyć"
Tyle że "wtedy" wszystko wyglądało cacy i nawet 3-5 lat nie wskazywały że ta druga osoba nie udźwignie zwiazku z "bagażem":)

121

Odp: moja zona zakochala sie w innym

No ok, ale skoro zajrzałeś, to napisz, co u Ciebie. Mam nadzieję, że poukładałeś już siebie całkowicie.

122

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Czasami żałuję, że ludzkość nie wypracowała innych norm społecznych, że nie żyjemy w poligamii. Eksperyment hippisowski z wolną miłością w komunach miał pewien sens. Kochasz człowieka, to pozwól mu zaznać przyjemności, o której marzy... Zaproś i ciesz się, że partnerka otrzyma to, czego sam jej dać nie możesz.
Wiem, wiem..., że to utopia, bo koncepcja niezgodna z naturą ludzką. Sama jestem zazdrosna i zaborcza. Taka tylko wizja...., że nie byłoby tych dramatów, rozterek, traum własnych i przeżyć dzieci.

Byłam niewierną żoną... tyle, że bezdzietną. Przeczytałam cały wątek i przed oczami stanęło mi moje cierpienie i ból, który zadałam dwóm mężczyznom. Po latach, w starym wieku, to wszystko ocenia się bardziej relatywnie.  Nikt tu nie skupił się na aspekcie, że można kochać dwóch/ dwie jednocześnie. Można kochać dwie osoby w tym samym czasie! Albo można jedną kochać, a w drugiej być zakochaną/ym.

Tymczasem Wasze sądy były zero-jedynkowe. A życie takie nie jest i uczucia też nie. Kiedy mózg zaleje narkotyk miłości, działają tylko zmysły i podejmuje się głupie decyzje. Po kilku miesiącach narkotyk nie działa i na trzeźwo spoglądamy na zgliszcza. Mój "Przemo" prawie oszalał, gdy go porzucałam i doczekał się mojego powrotu - po pół roku, ponieważ go rzeczywiście kochałam, ale sielanka nie trwała długo - mężczyzna nie potrafi wybaczać, nie potrafi żyć bez pomszczenia swojej straty na honorze... zaczął marzyć, aby także przeżyć to, co ja i czynił o to starania... A ja nie potrafiłam odwdzięczyć się tolerancją, oczekiwaniem.

Przestroga dla młodzieży? Bez sensu. Zawsze będziemy tacy sami, przynajmniej dopóki nie zmodyfikują nam w mózgach procesów chemicznych albo nie zastąpią ich sztuczną, beznamiętną inteligencją. Religia? Moralność? Przysięga przed Bogiem? Pewnie działa na część społeczeństwa, ale cóż... nie zabezpiecza przed cierpieniem z powodu wyrzeczenia. Moja babcia była wierna dziadkowi, ale w ukryciu całe życie wzdychała i pochlipywała...

123

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Powiedz to ludziom, którzy całe życie kochają jedną osobę. Da się tak i nie trzeba się usprawiedliwiać. Oczywiście na pewno są wyjątki, ale jak bardzo kochasz jedną osobę, to moim zdaniem są małe szanse, że pokochasz inną osobę. Zwyczajnie tak mocno koncentrujesz się na tej jednej osobie, że inni mężczyźni dużo mniej Cię interesują. Wręcz nie masz czasu zainteresować się kimś innym, myślisz o swoim facecie. Myślę, że nawet po latach to możliwe. Ja ze swoim facetem jestem 8 lat, więc dość długo i oboje nadal koncentrujemy się na sobie. Mogę polubić innego faceta to normalne, ale skoro jestem mocno skoncentrowana na swoim facecie to raczej się nie zakocham, a nawet jeśli, to wiem kto jest dla mnie najważniejszy i to już kwestia wyboru co robisz z tym dalej. Jeżeli wiesz kto jest dla Ciebie najważniejszy, że jesteś z kimś z kim bardzo do siebie pasujecie, to nie powinno być dylematów. Skoro związek jest świetny to nie ma potrzeby zmieniać go na inny czy "uzupełniać" innym facetem.

124

Odp: moja zona zakochala sie w innym
Niezwykła napisał/a:

Czasami żałuję, że ludzkość nie wypracowała innych norm społecznych, że nie żyjemy w poligamii.


Ależ wypracowała. Mormoni wielożeństwo mają wpisane w zasady, Muzułmanie mają taką też możliwość, niektóre odłamy Hinduizmu też dopuszczają wielożeństwo, na dodatek w obie strony... Trzeba poczytać i można się pakować... smile

Niezwykła napisał/a:

Eksperyment hippisowski z wolną miłością w komunach miał pewien sens. Kochasz człowieka, to pozwól mu zaznać przyjemności, o której marzy... Zaproś i ciesz się, że partnerka otrzyma to, czego sam jej dać nie możesz.


Takie miały być zasady, ale szybko w tworzonych komunach zaczęły panować zasady stadne i komuny przekształcały się w haremy z dominującymi samcami alfa. Reszta mogła sobie tylko popatrzeć i posłuchać. Niepokorni byli eliminowani... Na szczęście po wyczynach Mansona, cały ruch szlag trafił, bo eksperymentować to można sobie w laboratorium. Utopia taka sama jak naukowy komunizm, ale kilka osób zrobiło na tym karierę i olbrzymią kasę. No i było wielką inspiracją dla twórców muzyki... Make love, not war, mogło by obowiązywać do tej pory, ale czasy w jakich żyjemy zawsze dodają do tego pytanie: "ile na tym zarobię?" Jak na razie wojna daje lepsze zarobki.

Niezwykła napisał/a:

Wiem, wiem..., że to utopia, bo koncepcja niezgodna z naturą ludzką. Sama jestem zazdrosna i zaborcza.


Czyli co? szkoda że nie obowiązują zasady, do których sama nie potrafiłabyś się dostosować?

Niezwykła napisał/a:

Taka tylko wizja...., że nie byłoby tych dramatów, rozterek, traum własnych i przeżyć dzieci.


Nie było by takich traum, to były by inne. 

Niezwykła napisał/a:

Byłam niewierną żoną... tyle, że bezdzietną.
Mimo, że to czas przeszły, ale w sumie to małe pocieszenie i niewielka różnica... Zakładam, że za krótki na dzietność był wtedy staż małżeński.

Niezwykła napisał/a:

Przeczytałam cały wątek i przed oczami stanęło mi moje cierpienie i ból, który zadałam dwóm mężczyznom.
Po latach, w starym wieku, to wszystko ocenia się bardziej relatywnie.

Relatywnie znaczy tyle co względnie, stosunkowo... Oczywiście, wiedząc, że zadało się komuś ból, się ma, albo i nie wyrzuty sumienia. Wszystko zależy od stopnia wrażliwości i empatii. W Twoim przypadku trudno doszukać się empatii, to jest niejako opinia na temat tego, co napisałaś niżej, więc jedynie pozostaje Ci rozważanie tego w kategorii egoistycznej. Po prostu Tobie miało być lepiej, więc ich ból był przez nich zawiniony, a Ty poszłaś tylko za głosem serca...
We wszystkich wątkach, nawet w tym, osoba zdradzająca wykazuje się kompletnym brakiem empatii. A wystarczyło by zrobić tylko jedno - przed zdradą rozwieść się, a przynajmniej złożyć pozew rozwodowy i hulaj dusza, piekła nie ma. Potrafisz tylko rozważyć siebie relatywnie...

Niezwykła napisał/a:

Nikt tu nie skupił się na aspekcie, że można kochać dwóch/ dwie jednocześnie. Można kochać dwie osoby w tym samym czasie! Albo można jedną kochać, a w drugiej być zakochaną/ym.

Jest tu na forum, jak na razie jeden taki, co uważa że można kochać dwie osoby na raz.
Pewnie jest to taka rzecz charakterystyczna dla zdradzających, co w żaden sposób nie potrafią uzasadnić przed sobą i przed innymi, dlaczego zdradzili i dlaczego nie odeszli od zdradzonego partnera.
Fizjologicznie nie jest możliwe, poza miłością rodzicielską, kochanie dwóch osób na poziomie partnerskim. Pomijam wolne związki, ale zawsze jedna z tych rzekomo kochanych osób jest krzywdzona. A przecież jak się kocha prawdziwie, to się nie krzywdzi.

Niezwykła napisał/a:

Tymczasem Wasze sądy były zero-jedynkowe. A życie takie nie jest i uczucia też nie.

Nie Masz racji, są aspekty w życiu tylko zero-jedynkowe. Nie można być trochę wiernym, tak samo jak nie można być trochę w ciąży.

Niezwykła napisał/a:

Kiedy mózg zaleje narkotyk miłości, działają tylko zmysły i podejmuje się głupie decyzje.


Kiedyś było takie prawo, że przestępstwo dokonane pod wpływem alkoholu, było karane dużo niższym wyrokiem. Skutek był taki, że podstawą dla każdego adwokata było udowodnienie, że jego klient dokonał przestępstwa będąc pod wpływem. No cóż... alkoholizm wtedy kwitł. Na szczęście to się zmieniło, bo teraz chyba wszyscy bylibyśmy alkoholikami, a ilość osób z DDA dobijała by do 100%.
Nie ma usprawiedliwienia dla zdradzacza, że działał w odmiennym stanie świadomości.

Niezwykła napisał/a:

Po kilku miesiącach narkotyk nie działa i na trzeźwo spoglądamy na zgliszcza. Mój "Przemo" prawie oszalał, gdy go porzucałam i doczekał się mojego powrotu - po pół roku, ponieważ go rzeczywiście kochałam, ale sielanka nie trwała długo - mężczyzna nie potrafi wybaczać, nie potrafi żyć bez pomszczenia swojej straty na honorze...


Pewnie kochanka zaczęła mieć wymagania, to łajza zasadził jej takiego kopa, że znalazła się na starej gałęzi...
[sarkazm] No popatrz jaki debil, zamiast bić pokłony i wielbić kurlewnę za jej powrót, zamiast całowania posiniaczonego tyłka ze śladem buta łajzy, to on, ten idiota postanowił pomścić straty na honorze!. Normalnie debil do kwadratu![/sarkazm]
Doczekał się chociaż na słowo: "przepraszam"?

Niezwykła napisał/a:

zaczął marzyć, aby także przeżyć to, co ja i czynił o to starania...

 
Oczywiście nie pozwoliłaś na to, by przekonał się jaki to odlot, by zainteresował się inną kobietą, bo pewnie uciekł by Ci bankomat... Takie to kochanie i ratowanie małżeństwa po zdradzie. 
No, a ten drugi przypadek?

Niezwykła napisał/a:

A ja nie potrafiłam odwdzięczyć się tolerancją, oczekiwaniem.

 
Stosowanie podwójnych standardów to też charakterystyczne dla zdradzaczy. Kali ukraść krowę - dobrze, Kalemu ukraść krowę - żle.

Przestroga dla młodzieży? Bez sensu.

No, tu się zgodzę. Edukacja społeczna w Polsce nie istnieje, edukacja seksualna też na poziomie zerowym. Nie ma gdzie, nawet teoretycznie, przygotować się do problemów jakie wystąpią w relacjach partnerskich. No i przede wszystkim, nikt będąc w związku nie zakłada, że jego koniec może być bolesny i nie zagląda na netkobiety...

Niezwykła napisał/a:

Zawsze będziemy tacy sami, przynajmniej dopóki nie zmodyfikują nam w mózgach procesów chemicznych albo nie zastąpią ich sztuczną, beznamiętną inteligencją.

Ponieważ wiadomo już jakie czynniki powodują, że jedni są wiernymi partnerami, a inni nie, może zostanie opracowana szczepionka? smile

Niezwykła napisał/a:

Religia? Moralność? Przysięga przed Bogiem? Pewnie działa na część społeczeństwa, ale cóż... nie zabezpiecza przed cierpieniem z powodu wyrzeczenia. Moja babcia była wierna dziadkowi, ale w ukryciu całe życie wzdychała i pochlipywała...

Każdy dożyje tego momentu, że będzie mógł powiedzieć sobie, że dobrze przeżył życie, bo zgodnie z zasadami. Inny będzie twierdził, że dobrze przeżył życie, bo spróbował wszystkiego, co było niezgodne z zasadami. Ale i tak, ostateczna ocena nie  będzie należeć do nas.

Na koniec - nie przyszło Ci do głowy, żeby założyć własny wątek?

125

Odp: moja zona zakochala sie w innym
Niezwykła napisał/a:

Czasami żałuję, że ludzkość nie wypracowała innych norm społecznych, że nie żyjemy w poligamii. Eksperyment hippisowski z wolną miłością w komunach miał pewien sens. Kochasz człowieka, to pozwól mu zaznać przyjemności, o której marzy... Zaproś i ciesz się, że partnerka otrzyma to, czego sam jej dać nie możesz.
Wiem, wiem..., że to utopia, bo koncepcja niezgodna z naturą ludzką. Sama jestem zazdrosna i zaborcza. Taka tylko wizja...., że nie byłoby tych dramatów, rozterek, traum własnych i przeżyć dzieci.

Można żyć w poligamii, ale jesteśmy jeszcze pieniędzmi związani, majątkiem. Z tego wynika wychowanie dzieci. Trzeba byłoby przebudować cały system. W poligamii byłby seks, nawet z obcymi, ale też bliższymi. A bliskość duchowa -- przyjaźń, miłość, to inny poziom bycia razem. Da się to wszystko pogodzić. Zaborczość ustępuje w momencie gdy uświadomisz sobie, że lepiej aby ktoś z nami był bo chce a nie dlatego że nie ma możliwości ucieczki -- czyli lepiej mieć ptaszka wolnego, który jest z nami, niż w klatce i bać się że ucieknie jak dzrwiczki zapomnimy zamknąć.


Byłam niewierną żoną... tyle, że bezdzietną. Przeczytałam cały wątek i przed oczami stanęło mi moje cierpienie i ból, który zadałam dwóm mężczyznom. Po latach, w starym wieku, to wszystko ocenia się bardziej relatywnie.  Nikt tu nie skupił się na aspekcie, że można kochać dwóch/ dwie jednocześnie. Można kochać dwie osoby w tym samym czasie! Albo można jedną kochać, a w drugiej być zakochaną/ym.

Można kochać dwóch. Nawet mam to w podpisie poniżej. Miłości są różne, ludzie są różni. Relacje wielowymiarowe. Od przyjaźni do miłości wiedzie jedna ciągła droga. Seks, pożądanie to inny wymiar. Partnerstwo to jeszcze inny.


Tymczasem Wasze sądy były zero-jedynkowe. A życie takie nie jest i uczucia też nie. Kiedy mózg zaleje narkotyk miłości, działają tylko zmysły i podejmuje się głupie decyzje. Po kilku miesiącach narkotyk nie działa i na trzeźwo spoglądamy na zgliszcza.

Jak się niszczy to są zgliszcza. Jak się buduje to są miasta.


Mój "Przemo" prawie oszalał, gdy go porzucałam i doczekał się mojego powrotu - po pół roku, ponieważ go rzeczywiście kochałam, ale sielanka nie trwała długo - mężczyzna nie potrafi wybaczać, nie potrafi żyć bez pomszczenia swojej straty na honorze... zaczął marzyć, aby także przeżyć to, co ja i czynił o to starania... A ja nie potrafiłam odwdzięczyć się tolerancją, oczekiwaniem.

Dlatego niekoniecznie trzeba niszczyć małżeńśtwo w poszukiwaniu lepszej relacji.



Przestroga dla młodzieży? Bez sensu. Zawsze będziemy tacy sami, przynajmniej dopóki nie zmodyfikują nam w mózgach procesów chemicznych albo nie zastąpią ich sztuczną, beznamiętną inteligencją. Religia? Moralność? Przysięga przed Bogiem? Pewnie działa na część społeczeństwa, ale cóż... nie zabezpiecza przed cierpieniem z powodu wyrzeczenia. Moja babcia była wierna dziadkowi, ale w ukryciu całe życie wzdychała i pochlipywała...

Cóż... każdy wybiera swoją drogę. Pewien dziadek jak umierał mówił do rodziny zgromadzonej przy łóżku "Teraz, gdy umieram, mam zamknięte już oczy, to przypomniają mi się buzie wszystkich dzewiczyn, które całowałęm gdy byłem młody...". Pewnie to jest ważne. smile. Lepiej przeżyć i żałować, niż żałować że się nie przeżyło.

126

Odp: moja zona zakochala sie w innym
starr napisał/a:

No ok, ale skoro zajrzałeś, to napisz, co u Ciebie. Mam nadzieję, że poukładałeś już siebie całkowicie.


Co słychać... obecnie walczę o nie płacenie alimentów i swoją część domu, który kiedyś kupilismy razem.
Papiery potwierdzające rozwód powinny przyjść na dniach.
Tak jak ktos pisał gdzieś w moim temacie, była żona zrobi wszystko żeby wykolegować mnie z domu i kasy. Nic się dla niej nie liczy teraz. Nie ma honoru i ambicji.
Zaszła w ciąże z nowym partnerem i pali jej sie tyłek. Nie radzi sobie finansowo, dlatego chce wyciągnąc kase. Na szczęscie mam jak udowodnić że jej sie nie należy nic.


Ogólnie żyje sobie spokojnie, opiekuje się dziećmi, skupiam się na nowej  pracy i....

... i na kims jeszcze:)
Tak Moi Drodzy, odpocząłem i zrobiłem troche miejsca w serduszku dla kogoś innego:)


Co do ostatnich wypowiedzi... hmm.... myślę że zakochać od razu sie w kimś innym nie da bedąc juz w związku. Da sie natomiast zauroczyć, wtedy jest to dla nas sygnał ostrzegawczy i powinien zmusić do refleksji, czy jesteśmy szczęśliwi w obecnym związku lub podsunąć pomysł, aby jak najszybciej od takiej osoby zwiać i skupić sie na partnerze.
Jeśli ktoś będący w związku jest pewny zakochania w innej osobie niż jego partner/ka, oznacza to że zabrnął o jeden krok za daleko. Nie jest to żadne usprawiedliwianie zdrady.
Mi też kiedyś spodobała się jakas inna kobieta, ale głos rozsądku mówił "nie wolno zdradzać" i po jakimś czasie przechodziło. Czasem ciężko kontrolować swoje uczucia, ale jak ma sie kogoś to powinno się tez kierować zasadami, które jakoś te uczucia potrafią "ogarnąć".

Ja też przez chwile zaakceptowałem pierwszy romans swojej żony - zwłaszcza że wprost wyjaśniła mi, że kocha obu. Kiedy tamten udowodnił jej że nie jest jednak wart, przejrzała na oczy.. na krótko oczywiście. Z tym rozumem co teraz, juz dawno spakowałbym jej walizki.

127

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Cieszę się, że sobie radzisz smile Bardzo dobrze piszesz i kto chce odeprze pokusy, kto chce ten wie kto jest dla niego najważniejszy. Grunt by znaleźć odpowiednią dla siebie osobę i by obie osoby się starały, by obojgu zależało, a nie byli ze sobą tylko dopóki nie znajdą kogoś według nich lepszego dla siebie.

128

Odp: moja zona zakochala sie w innym
przemo_86 napisał/a:

Tak jak ktos pisał gdzieś w moim temacie, była żona zrobi wszystko żeby wykolegować mnie z domu i kasy. Nic się dla niej nie liczy teraz. Nie ma honoru i ambicji.
Zaszła w ciąże z nowym partnerem i pali jej sie tyłek. Nie radzi sobie finansowo, dlatego chce wyciągnąc kase. Na szczęscie mam jak udowodnić że jej sie nie należy nic.

Tak to właśnie wygląda. Zero sentymentów z jej strony, poczucia, że Cię skrzywdziła, że może wypadałoby na koniec JAKOŚ się zachować. Przyzwyczaiła się do Ciebie w roli bankomatu.  Dobrze, że ta osoba nie jest już częścią Twojego życia, Przemo . Wiesz już z kim żyłeś pod jednym dachem.



Przemo napisał/a:

Ja też przez chwile zaakceptowałem pierwszy romans swojej żony - zwłaszcza że wprost wyjaśniła mi, że kocha obu. Kiedy tamten udowodnił jej że nie jest jednak wart, przejrzała na oczy.. na krótko oczywiście. Z tym rozumem co teraz, juz dawno spakowałbym jej walizki.

Człowiek daje szansę, to normalne. Jednak ludzie sami uczą rozumu.


Przemo napisał/a:

Ogólnie żyje sobie spokojnie, opiekuje się dziećmi, skupiam się na nowej  pracy i....

... i na kims jeszcze:)
Tak Moi Drodzy, odpocząłem i zrobiłem troche miejsca w serduszku dla kogoś innego:)

Posprzątałeś i zrobiłeś przestrzeń na coś nowego, lepszego. smile Że też człowiek najpierw musi się tyle wycierpieć... Niemniej jednak efekt końcowy jest najważniejszy. Powodzenia! smile

129

Odp: moja zona zakochala sie w innym

Autorze mam tylko oczywiście nadzieję, że całkowicie zamknąłeś temat byłej żony. Inaczej nie da się stworzyć nowego, dobrego związku. No i że za szybko z kimś się nie związałeś smile No ale jak tak czytałam ten wątek to Twoja była żona robiła straszne rzeczy, niestety najgorsze epitety cisną się aż na usta co do tej rozwiązłej kobiety, tu kochanek, tu kochanek...

130

Odp: moja zona zakochala sie w innym

smile Jakoś przegapiłam Twoje ostatnie wpisy

...Tak Moi Drodzy, odpocząłem i zrobiłem troche miejsca w serduszku dla kogoś innego...

No cóż, SimplyBlack pewnie rację ma zalecajac ostrożność, truskaweczka19 też pewnie rację ma aby za szybko nie zaczynać i to w trakcie zawirowań jeszcze...
Ale, to chyba ważne, że POTRAFIŁEŚ wykrzesać z siebie MIMO wszystko 'ciepełko' smile albo że siedzi w Tobie nie przyduszona chęć wyjścia na uczuciową prostą.
Powodzenia...

Posty [ 66 do 130 z 141 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MOJA NIESAMOWITA HISTORIA » moja zona zakochala sie w innym

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024