Stosunek dzieci do zwierząt - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » WYCHOWANIE, ZDROWIE I EDUKACJA DZIECKA » Stosunek dzieci do zwierząt

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 28 ]

1

Temat: Stosunek dzieci do zwierząt

Zainspirowana dyskusją, która wynikła w wątku: "Zakaz wstępu dla dzieci!", postanowiłam poruszyć problem stosunku dzieci do zwierząt.

Zachowanie i stosunek dziecka do zwierzęcia jest lustrzanym odbiciem stosunku ludzi dorosłych do dzieci. Maluch dobrze traktowany przez rodziców, przełoży tę dobroć na zwierzę. Natomiast, gdy zachodzi sytuacja, że wracasz po ciężkim dniu pracy do domu i wyładowujesz złość na dziecku, ono zrobi to samo ze zwierzęciem, mając świadomość, że jest słabsze i tym samym ma nad nim przewagę (źródło: animal-security.pl).

Czy zgadzacie się z tym cytatem? Ostatnio dużo słyszę i czytam na temat tego, że dzieci nie potrafią odpowiednio traktować zwierząt, a rodzice zamiast uczyć ich empatii, biernie przyglądają się poczynaniom maluchów. Zastanawiające jest to, dlaczego rodzice nie reagują i uważają, że takie zachowanie jest w porządku?

Przykład, który poruszyłam we wspomnianym wątku: w ciągu trzech dni od otwarcia kociej kawiarni w Trójmieście konieczna była zmiana regulaminu, ponieważ dzieci zachowywały się skandalicznie, a raczej to brak reakcji rodziców był skandaliczny. Od kilku dni w kociej kawiarni obowiązuje nowy regulamin - wizyty dzieci poniżej 10-go roku życia wymagają rezerwacji (w tym samym czasie w kawiarni będzie mogła przebywać nie więcej niż czwórka dzieci).

Skoro do tego typu zachowań dochodzi w miejscu publicznym, to jak te dzieci zachowują się we własnych domach, gdzie nikt nie zwróci im uwagi na to, że męczą swojego pupila? Przyczyn niewłaściwego zachowania dzieci wobec zwierząt należy upatrywać w bezmyślności, niewiedzy, czy może - zgodnie z zacytowanym wyżej fragmentem - w naśladowaniu zachowań dorosłych?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2017-05-10 18:30:57)

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Nie bardzo rozumiem dlaczego w restauracji gdzie jest wstęp dla właścicileli i ich kotów dzieciaki mogą sobie łazić i dotykać cudze zwierzaki.Przecież to tak jakby łazić do każdego stolika,macać siedzącego po głowie-bo takie ma fajne włosy,dotykanie po twarzy innych-bo ciekawe jaką mają skóre w dotyku.
Przecież kocia restauracja-w moim rozumieniu-to nie wystawa kotów-tu można kota pogłaskać-oczywiście pytając hodowcę.W takiej restauracji koty po prostu siedzą obok właściciela-czy ja może czegoś nie zrozumiałam? Czy to taka sama restauracja jak ta,do której można wejść z psem?

Co do agresji dzieci w stosunku do zwierząt i cytatu,który przytoczyłaś-to oczywiste;jak traktujesz dziecko tak dziecko traktuje innych-nie tylko zwierzaki ale kolegę w piaskownicy czy w szkole.

Ja bym jednak się skupiła na głupocie rodziców,którzy nie widzą problemu idąc z dzieckiem ulicą a ten wyciąga łapy do każdego napotkanego psa.
Nie każdy pies jest milutkim przytulakiem i nie każdy lubi łapy dziecka,które nie raz i nie dwa nie wie,że obcego psa nie wolno głaskać po grzbiecie,zadku czy klepać po głowie,tudzież (!) łapać za ogoni generalnie podbiegać do niego od tyłu.

Wiele razy miałam i miewam nadal sytuacje gdy dzieciaki podbiegają do mojego czy moich psów.
Nikt nie pyta czy można pogłaskać-ani mama ani dziecię-no bo przecież pies w przestrzeni publicznej jest własnością publiczną!
Przerąbane mają właściciele małych psów o wyglądzie słodziaków.

Miałam na tymczasie psy totalnie nie nadające się do głaskania.No i razu pewnego,w pociągu,jeden dzieciak,mimo,że prosiłam by nie głaskać wpadł z toalety do przedziału,stanął prawie na psie i chciał pogłaskać go po tyłku.Pies ugryzł dzieciaka a ja miałam mega problemy z powodu nienormalnej mamusi nie pilnującej dziecka siedmioletniego.
Takim ludzim nie wytłumaczysz,że PSA GŁASKAĆ NIE WOLNO.Ależ wolno,przecież nie jest dziki,jest z  właścicielem,właściciel na pewno w czas zareaguje więc na pewno nie ugryzie.A poza tym dziecko przecież każdego psa z sąsiedztwa głaszcze smile
Ja nigdy nie pomyślałabym,że dziecko,które jest z rodzicem zachowa się tak by mi psa na maksa nie wkurzyć smile

Teraz mam jamnika,który kiedyś uwielbiał dzieciaki-jak tylko słyszała dziecięce głosiki na dworze-zaraz tam leciała.
Do momentu gdy nie dostała kopa od jednego dzieciaka,drugi koniecznie chciał poprowadzić ja na smyczy i zrobił to bardzo agresywnie,że pies krzutsił się jeszcze parę dni na smyczy w obroży.
Inny dzieciak u córki w szkole zaczął tak psinę ściskać,że tak aż pisnęła.
Teraz jamnica lubi nieco większe dzieci.Ale małe dzieci niestety lubią ją.A ja za każdy razem jak zdarta płyta gadam,że pies lubi jak się z przodu do niego podchodzi,bez gwałtownych ruchów,jak da się powąchać rękę a nie wyciąga łapy od razu do psa.I jak grochem o ścianę.Zlewają mnie także mamy tych dzieciorów.

I co zrobić kiedy rodzice nie mają pojęcia jak do psa podejść? Jak mają nauczyć dziecko pozytywnego stosunku do zwierzaka?
Dla nich pozytywny oznacza głaskanie psa.Nieważne,że  wszelką cenę...

3

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
gojka102 napisał/a:

Nie bardzo rozumiem dlaczego w restauracji gdzie jest wstęp dla właścicileli i ich kotów dzieciaki mogą sobie łazić i dotykać cudze zwierzaki.Przecież to tak jakby łazić do każdego stolika,macać siedzącego po głowie-bo takie ma fajne włosy,dotykanie po twarzy innych-bo ciekawe jaką mają skóre w dotyku.
Przecież kocia restauracja-w moim rozumieniu-to nie wystawa kotów-tu można kota pogłaskać-oczywiście pytając hodowcę.W takiej restauracji koty po prostu siedzą obok właściciela-czy ja może czegoś nie zrozumiałam? Czy to taka sama restauracja jak ta,do której można wejść z psem?

Gdzieś czytałam, że w Polsce są 4 tego typu miejsca i polegają one na tym, że kawiarnia nawiązuje współpracę ze schroniskiem dla zwierząt. W kawiarni ludzie mogą poznać różne niechciane futrzaki, trochę z nimi poprzebywać, a w idealnym scenariuszu może zechcą później adoptować jakiegoś kociaka. Kocia kawiarnia w Warszawie "postawiła" na 8 kotów ze schroniska, które na stałe przebywają w kawiarni (na zasadzie domu tymczasowego), natomiast w Trójmieście koty się zmieniają.

gojka102 napisał/a:

Wiele razy miałam i miewam nadal sytuacje gdy dzieciaki podbiegają do mojego czy moich psów.
Nikt nie pyta czy można pogłaskać-ani mama ani dziecię-no bo przecież pies w przestrzeni publicznej jest własnością publiczną!
Przerąbane mają właściciele małych psów o wyglądzie słodziaków.

Niestety takie zachowanie rzeczywiście jest normą, bo sama spotykam się z nim na co dzień. Co więcej, często słyszę pretensje, że jak to pies może nie mieć kagańca przy kontakcie z dzieckiem. Dodam, że to nie dzieje się w metrze, tylko w mało uczęszczanych miejscach, gdzie dziecko specjalnie do tego psa podbiega i go zaczepia, a sam pies nie jest tym dzieckiem zainteresowany i wcale by go nie zaczepił. Natomiast najbardziej denerwują mnie matki, które przyprowadzają małe dzieci na plac zabaw/wybieg dla psów, tylko po to, by pogłaskać cudze psy i poprzeszkadzać im w zabawie. A niech tylko biegające i szalejące psy spróbują takie dziecko przez przypadek przewrócić, to robi się jazgot, że ho ho. big_smile Brak wyobraźni i tyle. Niektóre matki naprawdę myślą, że ich dziecko jest centrum wszechświata.

4

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Skoro większość dorosłych nie wie jak postępować z psami to jak maja czegokolwiek nauczyć swoje dzieci?
Żadne dziecko nie rodzi sie agresywne w stosunku do nikogo. Dopiero zła reakcja rodzica lub jej brak mówi dziecku ze określone zachowania sa w porządku. Stad sie biorą dzieciaki duszące, klepiąca po głowie, ciągnące za ogon, wpychające paluchy do oczu i uszu..
Mnie na szczęście większość dzieci pyta czy może psa pogłaskać. Nie zawsze sie zgadzam, psu tez sie należy spokój..

5

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Teraz ogólnie panuje straszny dzieciocentryzm. Dzieciom wolno wszystko i zawsze "bo to tylko dzieci". Krzyczą? PRzecież to tylko dzieci. Biją się? No jak to dzieci. Rozwalają Ci komputer albo wartościową kolekcję znaczków? No chyba się nie obrazisz, przecież to tylko dzieci. Mordują w okrutny sposób kota? Tak się tylko bawią.

Tak rodzice tłumaczą pociechy. Nie ma się potem co dziwić, że wyrastają mali psychopaci.

W Londynie do kociej kawiarni nie wpuszcza się dzieci poniżej 12 r.ż. I dobrze.

Jak ja byłam dzieckiem, to w tych czasach dzieci się wychowywało, tzn. mówiło co dobre, co złe, krytykowało, a nawet - o zgrozo - karało. Teraz puszcza się je samopas, bo nic złego im powiedzieć nie można, nie wolno krzyknąć, ani nie daj boże klapsa dać, bo uraz do końca życia. Efekty zaczynają buć widoczne - jak wspomniany przykład z kotem, gdzie grupa gówniarzy znęca się.

6

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

No jak to klapsa? Przecież to przemoc domowa i niezgodna z konwencjami oraz prawem smile 30+ lat temu jak cię ugryzl pies sąsiada, to... po ch... do niego lazles?! Z drugiej strony pamiętam jak ferajna przywiazywala kotom puszki do ogonow. Nadmuchiwanie żab..., a raz pamiętam zabia rzez przy pomocy kijow w takim zbiorniku. Ja nie bralem w tym udzialu, chyba za maly bylem wink  Za to wychowalem się wśród trzech kochanych kotów. Nocowaly tylko w domu, a cały dzień polowaly w okolicy. Czasem przynosily polzywego ptaka lub mysz i się nim zabawialy. Trochę pozwalały mu uciec i z powrotem... aż w końcu się nudzily i zabijaly. Kilka psów też mieliśmy, bo psy byly nasze tj. rodziców, a koty dziadków. Mlode się rozdawalo znajomym, tylko dziadek się dziwił. Jak za dużo kociakow czy szczeniaków, to przecież do beczki z wodą...
A do mnie obce psy same leza, nie wiem jakoś mnie lubią smile

7 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-05-11 00:26:15)

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

pewne rzeczy wynosi się z domu i nie mam tu na myśli telewizora czy pierścionka po babci  wink
Jeśli rodzice mają obojętny albo niechętny stosunek do zwierząt to dziecko prawdopodobnie nasiąknie podobnym podejściem. Byłam świadkiem jak matka szła z kilkuletnim dzieckiem i przechodząc obok stadka gołębi, dziecko coś tam powiedziało - o, gołąbki... a z jej ust wyszedł agresywny słowotok w stylu - zostaw te obrzydliwe gołębie, choroby i bakterie tylko przenoszą, dziadostwo, powinni spalić tę zarazę...
No, bądź, co bądź, miała trochę racji kobieta, ale w ten sposób to powiedziała, że aż mnie ciarki przeszły. I w dodatku przy dziecku. Aż mi się zal malucha zrobiło. Dla niego to fajne ptaszki a tu dostał od mamusi taki wykład, że następnym razem chyba się nie odważy w ten sposob pomyśleć o nich. Może nawet sprobuje  kopnąć jakiegoś... 
Moje dzieciaki potrafiły mi znosić do domu 'ranne gołębie', bo tak je nauczyłam, że wszystkie zwierzatka to nasi bracia mniejsi i trzeba im pomagać.  Co prawda nie sądziłam, że odbiorą to tak dosłownie, raczej chodziło mi, że trzeba je dokarmiać zimą i reagowac, gdy dzieje się im krzywda. Robiłam więc dobrą minę do złej gry, gdy miałam robić za ptasie pogotowie. Zazwyczaj nie przeżywały. Pewnie były stare, albo chore. Ale przecież nie mogłam im powiedziec - ej, dzieciaki,  wypad z tym ptakiem.
Młoda raz przyniosła myszę. Nie, nie znalazła w piwnicy wink  tylko kupiła. Szkoda jej się zrobiło biedaczki. Boże, co ja miałam z tą myszą... Mysz była brzemienna w skutki. Dosłownie. Zanim sie zorientowaliśmy, myszek było dziesięć big_smile i pewnego razu rozpełzły się po mieszkaniu, przechodząc przez pręty klatki... Ale już mi się nie chce opisywać tych przygód. Epilog historii był jednak smutny, bo musieliśmy coś zrobić z ta radosną gromadką i oddaliśmy do sklepu, jak podrosły.  Uwierzcie, czułam się okropnie. Jakbym oddawała dzieci. Gdy wróciłam do domu, to mi aż głupio było stanać przed mamą myszą hmm  Swoim dzieciom powiedziałam, że w sklepie na pewno kupią je dobrzy ludzie, którzy się nimi zaopiekują. Nie uświadamiałam ich, że mogą skończyć jako pokarm dla węża. 
Unikałam też ile się da bolesnej prawdy skąd się bierze kotlet na obiad... Chciałam im zaoszczędzić brutalnej rzeczywistości. Co się odwlecze to nie uciecze, ale dzieciństwo trwa tak krótko... że niekoniecznie trzeba się spieszyć z pewnymi rzeczami wink

8

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
cslady napisał/a:

Ostatnio dużo słyszę i czytam na temat tego, że dzieci nie potrafią odpowiednio traktować zwierząt, a rodzice zamiast uczyć ich empatii, biernie przyglądają się poczynaniom maluchów. Zastanawiające jest to, dlaczego rodzice nie reagują i uważają, że takie zachowanie jest w porządku?

Niestety nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dlaczego rodzice nie reagują. Być może sami nie widzą w tym problemu, więc jak mogą przekazać coś, czego nie rozumieją? Dzieci naśladują to, co widzą, resztę warto im dodatkowo wytłumaczyć.

Ja sama mam słabość do zwierząt. Serce mi się kroi, kiedy widzę, że dzieje im się krzywda i zauważam, że mój syn ma podobnie. Nigdy nie miał również tendencji do traktowania futrzaków jak żywe zabawki, ale samo się przecież nie zrobiło, bo spora w tym nasza, dorosłych, rola. 

Kiedy zapragnął mieć własne zwierzątko (miał jakieś cztery lata), nie opierałam się przed przyniesieniem do domu pierwszego chomika, uznając, że to jest dobry moment, aby nauczyć dziecko odpowiedzialności za żywe stworzenie. Chomik po jakimś czasie zachorował, urosła mu jakaś narośl przy uchu, nie mogłam go tak zostawić, więc razem pojechaliśmy do weterynarza, płacąc za wizytę i jakiś zastrzyk tyle, co wartość pięciu chomików big_smile, ale wiedziałam, że warto, choćby w ramach edukacji. Tego odruchu pomocy trzeba malucha po prostu nauczyć.

Inna rzecz, że zawsze zwracałam uwagę w jaki sposób syn mówi o kolegach, innych ludziach, czy nie przejawia tendencji do - w tym wieku zwykle naśladowczych - zachowań dyskryminujących, rasistowskich, homofobicznych albo innych, które powszechnie, a na pewno w moim odczuciu, uważane są za naganne. Rozmowy, pokazywanie przykładów, uświadamianie, czasem ostra reprymenda - zaprocentowały taką fajną, zdrową wrażliwością, także na krzywdę zwierząt.

Czasem myślę sobie, że dziecku, które nie rozumie, że kotek czy piesek, to nie jest zabawka, którą można dowolnie tarmosić, nosić czy przekładać według własnego widzimisię, należałoby zrobić dokładnie to samo, co ono zwierzakowi. Wtedy, czując na własnej skórze, jaka to wątpliwa przyjemność, być może czegoś by się nauczyło. Nie wspominając o bardziej agresywnych zachowaniach typu ciągnięcie za ogon czy kopanie.

9

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
CatLady napisał/a:

Teraz ogólnie panuje straszny dzieciocentryzm. Dzieciom wolno wszystko i zawsze "bo to tylko dzieci". Krzyczą? PRzecież to tylko dzieci. Biją się? No jak to dzieci. Rozwalają Ci komputer albo wartościową kolekcję znaczków? No chyba się nie obrazisz, przecież to tylko dzieci. Mordują w okrutny sposób kota? Tak się tylko bawią.

Tak rodzice tłumaczą pociechy. Nie ma się potem co dziwić, że wyrastają mali psychopaci.

Podpisuję się obiema rękami. Byłam świadkiem sytuacji, w której dorosły mężczyzna był okładany pięściami przez 4-latka. Mały wskoczył mu na plecy, bił wujka po twarzy i głowie, a że jest dość masywny - ciosy były bolesne. Niestety, nikt z rodziny nie zareagował, chyba tylko dziadek próbował uspokoić chłopca. Resztę towarzystwa to bardzo bawiło, no bo przecież to chłopak i musi się wyszaleć. Zauważyłam jednak, że dziecko często używa siły w kontaktach z dorosłymi i zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że może wyrządzić komuś krzywdę.

W temacie dziecko kontra zwierzęta nie będę obiektywna. Nie mam dzieci, a do zwierząt mam dużą słabość. Jednak tu będę bronić dzieci, bo takie rzeczy wynosi się z domu. Krzywdzenie zwierząt to w dużej mierze efekt kiepskiego wychowania, pozwalania dziecku na wszystko czy toksycznej sytuacji w domu. Kiedyś czytałam relację kobiety, która przechodziła obok bawiącej się gromadki kilkulatków. Ze zgrozą zobaczyła, jak dzieciaki okładają rannego gołębia patykami. Podeszła, wyrwała im broń i ochrzaniła. A tuż obok na ławce - dorośli "pilnujący" swoich pociech i  tłumaczący, że przecież ptak i tak ledwo żyje, więc niech dzieci mają trochę uciechy. Sama na szczęście nie mam takich problemów, mamy dwa koty, a przyjeżdżający z dziećmi zawsze pytają, czy mogą je pogłaskać. Same koty są przyjaźnie nastawione do maluchów i chętnie się z nimi bawią. Oczywiście wszystko odbywa się w granicach rozsądku, nie pozwalam na natrętne mizianie czy dzikie wrzaski w obecności kotów.

10

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Wrócę do tematu "kociej kawiarni". Kot nie jest ani takim głupim, ani potulnym stworzeniem, że pozwoliłby sobie na to, żeby dzieci go męczyły za bardzo. Więc jeżeli mu coś nie odpowiada, to albo wskoczy tam, gdzie go się nie dosięgnie, albo zapędzony w miejsce z którego nie da się uciec wystawi zęby lub pazury. Więc to nie był pewnie problem,że dzieci za bardzo męczyły kotki, tylko że któryś z kotków się wkurzył i odpowiednio potraktował takiego dzieciaka. Więc kawiarnia żeby nie mieć problemów z nadgorliwymi rodzicami wprowadziła ograniczenia wstępu dzieciaków.
Swoją drogą uważam że w takich miejscach zwierzęta są traktowane bardzo przedmiotowo. Moim zdaniem szlachetna idea pomocy kotkom ze schroniska jest tylko przykrywką. Bo ich zadaniem jest przede wszystkim zapewnić właścicielom reklamę i zwiększyć obroty.

11

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Apropos dzieci. Wczorajszy obrazek ze sklepu:  matka z dzieckiem na zakupach, gowniarz na wszystko olewające - nie! Kubusiu, może buleczke...Kochanie, może ten soczek do szkoły na jutro chcesz? A może ten lepszy? Choc, kupimy szyneczke, na pewno buleczkii do szkoly z szyneczka będziesz chcial... (pomyslalam -  juz ja bym ci smarku dala buleczke do szkoły....ale tartą smile  Mamuska dalej - a może jakiś owocek, co Kubusiu? O, zobacz Kubeńku jakie ładne banany, mamusia ci kupi, chcesz kochanie?...  A Kubuś za kazdym razem z naburmuszona mina,  bezczelnie i ostentacyjnie NIE! Kopnął jabłko, które leżało przy stoisku z owocami i nabzdyczony jakis monolog prowadził ze sobą. Przy kasie matka - Kubusiu, pomóż mamusi powykladac z wózka... Nawet nie dokończyła a Kubuś krzyknął  - NIE! i polazl do wyjścia. Wychodze,  patrzę, Kubuś stoi naburmuszony w przejściu, centralnie w drzwiach z założonymi rękami i nawet się nie ruszy na centymetr gdy zbliżam sie do niegoi z wózkiem. Mowie - przesun się, bo Cie rozjade. Mały bezczel patrzy mi prosto w oczy i ani drgnie big_smile Lekko go trącam wózkiem a ten nic. Przepuśc mnie - mowie.  -  NIE!  Dobrze, ze miał kurtkę z kapturem, wzielam gowniarza  za kaptur i przestawiłam na bok tak, ze malo mu kaptur nie odpadł big_smile
Na szczęście matka nie wytarabanila sie jeszcze z zakupami, wiec nie widziala. A Kubus mi jęzor wywalił na pożegnanie smile

12

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Jakiś czas temu widziałam w sieci szczeniaka oblanego niebieską farbą, chyba olejną, bo inna byłaby do zmycia, a potem klejem, który z całej sierści zrobił mu skorupę - całość trzeba było ostrzyc do gołej skóry. Pod zdjęciem był tekst, z którego wyraźnie wynikało, że to dzieci "się bawiły". Nawet nie komentuję zachowania tych bachorów, bo dziećmi ich nie nazwę.
Takich sytuacji jest niestety sporo, a najgorsze, że tłumaczenia sprawców zwykle sprowadzają się do wyjaśnień "nie wiem dlaczego to zrobiłem". Nosz! yikes

Kiedy razem z bratem chodziliśmy do wczesnych klas podstawówki (on był bodajże w trzeciej), to jego koledzy usiłowali z okna szóstego piętra klatki schodowej bloku wypchnąć kota. Pamiętam, że mój brat się wtedy z nimi pobił, a ja już wtedy byłam z niego dumna. Z drugiej strony ci sami chłopcy przygarnęli pod swoją opiekę błąkającego się psa. Pies był ogólnie brzydki, miał nawet jakiś łysy placek na grzbiecie, a mimo to stał się ich pupilem, któremu dali schronienie, dokarmiali go, niemal wszędzie ze sobą zabierali. Te same dzieci, zawsze w grupie, a dwa tak sprzeczne zachowania.

Edit:
Adiaphoro, z opisu śmieszne, ale tak naprawdę tragiczne, a mamusi już dziś przepowiadam, że może mieć ze swoim Kubuniem spore problemy. No cóż, granice trzeba umieć stawiać.
Swoją drogą jakiś czas temu widziałam podobną scenę i przysięgam, że trudno mi było na to spokojnie patrzeć. Tak mnie to dziecko irytowało, że miałam ochotę z automatu wystawić je za drzwi marketu. Pomijam przy tym kwestię, że darło się, jakby usiłowało skupić na sobie uwagę wszystkich, którzy byli wokół.

13 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2017-05-11 10:56:48)

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
bbasia napisał/a:

Wrócę do tematu "kociej kawiarni". Kot nie jest ani takim głupim, ani potulnym stworzeniem, że pozwoliłby sobie na to, żeby dzieci go męczyły za bardzo.

Co nie zmienia faktu,że rodzice mają obowiązek dzieciaka nauczyć podejścia do zwierzaka i nie mogą sobie obojętnie się gapić jak dziecior wkłada piórko w ucho kotu.
Są koty co sobie na taką rzecz pozwolą-serio-wiejskie koty mojej teściowej pozwolą sobie na wszystko,byleby tylko człowiek był przy nim.
Ale nie można na tej podstawie traktować wszystkich kotów.

bbasia napisał/a:

Swoją drogą uważam że w takich miejscach zwierzęta są traktowane bardzo przedmiotowo. Moim zdaniem szlachetna idea pomocy kotkom ze schroniska jest tylko przykrywką. Bo ich zadaniem jest przede wszystkim zapewnić właścicielom reklamę i zwiększyć obroty.

No taa,bo chętnych na adpocję kota są dzikie tłumy.Stoją one zazwyczaj pod schroniskiem,jeszcze przed jego otwarciem i jak tylko otworzą to lecą na łeb na szyję po kotka.
Ci,dla których zabraknie kotka lecą do kociej kawiarni,przy okazji zamawiając piętnaście zestawów obowiązkowych i nabijając do granic przyzwoitości kabzę właścicielowi kawiarni:)

Schroniska też nie są firmą działającą charytatywnie.Ale może nie wiesz,że tam koty sa w boksach na zewnątrz i mają kilka budek żeby się ewentualnie schować.U mnie w schronie na przykład koty traktowane są bardzo po macoszemu-nie ma wolontariuszy zajmujących się nimi więc koty są niemal dzikie,często boją się ludzi,sytuacji,miejsc.I w związku z tym mają niewielkie szanse na adopcję.
Myślisz,że schroniskach koty nie są traktowane przedmiotowo?
Im mniejsze skupisko bezdomnych zwierzaków tym większa szansa,że da się charakter i nawyki kota dopasować indywidualnie do nowego opiekuna,jego warunków i trybu życia.Więc jakiegoś przedmiotowego traktowania ja tu nie widzę
Jeśli kawiarnia jest jednocześnie domem tymczasowym to robi bardzo dobrą robotę.No,niestety,z charytatywności-jak sama nazwa wskazuje- wyżyć i wykarmić rodziny się nie da-a Tobie przeszkadza,że knajpa śmie na siebie zarabiać może więcej bo przyciąga chętnych do adopcji bezdomnego kota?

14

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Ponoć W Turcji całkiem dobrze funkcjonują takie kocie kawiarnie, z tym, że kelnerka podchodzi do każdego klienta i przedstawia wymogi regulaminu. Sama idea jest w porządku tylko wymaga dopracowania i zdyscyplinowania niektórych mamusiek/tatuśków. Właściciele chyba nie do końca zdają sobie sprawę, że dzisiejszym dzieciom wszystko wolno, bo rodzice ani myślą strofować swoich pociech czy uczyć je kultury w przestrzeni publicznej. No i niestety, gros zwierząt pełni w domu funkcję maskotki do wyłącznego użytku dziecka, ma "zabawiać" i słodko wyglądać, a nie uczyć odpowiedzialności. A kiedy maskotka się znudzi zawsze można wystawić ogłoszenie albo oddać zwierzę do schroniska. Czasami przeglądam ogłoszenia typu "oddam kota/psa" i zastanawiam się, ile osób faktycznie oddaje zwierzę z powodu alergii dziecka, a ile bo zwierzę wyrosło,  zaczęło przeszkadzać i wcale nie przypomina maskotki.

15

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Myślę, że nasze kocie kawiarnie dopiero "raczkują" i uczą się na błędach, ale w sumie dlaczego by nie brać przykładu z zagranicznych rozwiązań, które się sprawdzają? Nie tylko w Turcji kelnerki podchodzą do każdego gościa i wykładają mu regulamin. To częsta praktyka w kocich kawiarniach na świecie. Podobno takie rozwiązanie świetnie spełnia swoją rolę.

16

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
CatLady napisał/a:

Jak ja byłam dzieckiem, to w tych czasach dzieci się wychowywało, tzn. mówiło co dobre, co złe, krytykowało, a nawet - o zgrozo - karało. Teraz puszcza się je samopas, bo nic złego im powiedzieć nie można, nie wolno krzyknąć, ani nie daj boże klapsa dać, bo uraz do końca życia. Efekty zaczynają buć widoczne - jak wspomniany przykład z kotem, gdzie grupa gówniarzy znęca się.

Ale przecież kiedyś nie było lepiej w tej (tj. empatii wobec zwierząt) kwestii, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie że było gorzej. Kiedyś właśnie wiele zachowań które dziś słusznie nazywa się patologicznymi, traktowano jako coś normalnego.

17

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

ja w ogóle bym powiedziala,ze ten wątek nie jest o stosunku dzieci do zwierząt, tylko o stosunku dorosłych do zwierząt

skądś te dzieci się tego ucza. a robią to przez obserwację rodziców i ich zachowan.

po drugie mówią tu niektórzy, że kiedyś było inaczej, dzieci się wychowywało itp itd
serio?
te kiedys dzieci teraz są tymi doroslymi,co nie reagują
jak oni w takim razie zostali wychowani?
chyba jednak wcale nie było to takie dobre
bo gdyby bylo, to wychowywaliby podobnie swoje dzieci

a robia cos zupełnie odwrotnego

szkoda w tym wszystkim tylko zwierząt, ktore czesto nie moga sie same bronic, a jak beda nawet probowaly (podrapanie, pogryzienie) to tylko za to oberwa.

18

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Również uważam, że kiedyś co prawda nie było bezstresowego wychowania, ale i na przemoc wobec zwierząt było większe przyzwolenie. Przecież nawet nie było ustawy o ochronie zwierząt, która zwróciła uwagę na ich prawa, a jednocześnie pozwala karać sprawców stosowanej wobec nich przemocy.

19

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Ja się nie do końca zgadzam z tym że to zawsze wina rodziców, przypominam że nie tylko rodzice kształtują młodego człowieka, to też szkoła, nauczyciele, rówieśnicy, otoczenie. No i niektórzy coś takiego już w sobie mają, to nie jest tak że to niewinne dzieci, dzieci to ludzie, też mają swoje typy osobowości, nieraz psychopatyczne, mało empatyczne, a wręcz bywają okrutne.

To nie jest tak kolorowo, że zawsze Ci fajni rodzice, mają takie cudowne dzieci. To naiwne myślenie.

Robiono zresztą wiele badań, do czego zdolni są ludzie, kiedy im się na to pozwoli, kiedy nie mają przed sobą wizji konsekwencji prawnych, albo gdy ktoś im coś nakazuje np zadać ból (większość badanych nie miała oporów), badania co prawda były prowadzone na dorosłych, ale dzieci to nie są kosmici...

Przy czym nie twierdzę, że wychowanie nie ma znaczenia, bo ma, ale dobry rodzic nie zawsze wystarczy.

20

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Sama juz nie wiem co myslec. Chce wierzyc, ze zmienil sie duzo na lepsze  stosunek ludzi do zwierzat, ale gdy wciaz czytam naglowki, ze niehumanitarne traktowanie zwierzat to plaga, to mam mieszane uczucia. Do tego schroniska pękają w szwach. Ktoś jednak te psy porzuca...

21

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
Małpa69 napisał/a:

Ja się nie do końca zgadzam z tym że to zawsze wina rodziców, przypominam że nie tylko rodzice kształtują młodego człowieka, to też szkoła, nauczyciele, rówieśnicy, otoczenie. No i niektórzy coś takiego już w sobie mają, to nie jest tak że to niewinne dzieci, dzieci to ludzie, też mają swoje typy osobowości, nieraz psychopatyczne, mało empatyczne, a wręcz bywają okrutne.

Przypomniałaś mi film "Musimy porozmawiać o Kevinie" i faktycznie, coś w tym jest...

A tak na marginesie, kiedyś zaczytywałam się w biografiach seryjnych zabójców. Wiele z nich zaczynało właśnie od dręczenia zwierząt i choć to utarty schemat - kryminolodzy nadal przypisują mu istotną rolę. W wywiadzie z Brunonem Hołystem czytałam, że to jedna z cech wspólnych morderców, obok zabaw z ogniem i moczenia nocnego.

Zgodzę się też, że obecnie zwierzęta mają "lepiej" pod tym względem, że jest mniejsze przyzwolenie społeczne na ich krzywdzenie. Ostatnio w mojej okolicy znaleziono martwego beagle'a w lesie, z workiem na głowie. Facet przyznał się, że uśpił zwierzę u weterynarza, bo pies był agresywny, choć pierwsze doniesienia mówiły o "szczególnym okrucieństwie". Ostatecznie facet ma dostać wykroczenie za porzucenie "padliny", ale ludzie podnieśli raban i naciskali policję do dalszego zbadania sprawy. Dawniej nie było akcji w obronie zwierząt hodowlanych, nikt nie przejmował się kurami, ciasnymi klatkami, bezpańskimi kotami czy starymi końmi. Teraz mamy większą świadomość i częściej reagujemy na zwierzęcą krzywdę. Ale żeby zmieniać społeczne podejście trzeba zacząć od własnego podwórka, w tym właśnie od uświadamiania dzieci.

22

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
Małpa69 napisał/a:

No i niektórzy coś takiego już w sobie mają, to nie jest tak że to niewinne dzieci, dzieci to ludzie, też mają swoje typy osobowości, nieraz psychopatyczne, mało empatyczne, a wręcz bywają okrutne.

Też mi się tak wydaje, przecież to nie jest tak że każdy człowiek rodzi się taki sam, i wszystko co się z nim dzieje zależy od wychowania. Niektórzy mają zwyczajnie psychopatyczne skłonności, i 'wychowujący' nie mają tu nic do rzeczy. Często rodzice nawet nie maja pojęcia co potrafi robić ich słodko zachowujące się przy nich kilkuletnie dziecko kiedy nie widzą.

23

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
Małpa69 napisał/a:

Ja się nie do końca zgadzam z tym że to zawsze wina rodziców, przypominam że nie tylko rodzice kształtują młodego człowieka, to też szkoła, nauczyciele, rówieśnicy, otoczenie. No i niektórzy coś takiego już w sobie mają, to nie jest tak że to niewinne dzieci, dzieci to ludzie, też mają swoje typy osobowości, nieraz psychopatyczne, mało empatyczne, a wręcz bywają okrutne.

To nie jest tak kolorowo, że zawsze Ci fajni rodzice, mają takie cudowne dzieci. To naiwne myślenie. 

Robiono zresztą wiele badań, do czego zdolni są ludzie, kiedy im się na to pozwoli, kiedy nie mają przed sobą wizji konsekwencji prawnych, albo gdy ktoś im coś nakazuje np zadać ból (większość badanych nie miała oporów), badania co prawda były prowadzone na dorosłych, ale dzieci to nie są kosmici...

Przy czym nie twierdzę, że wychowanie nie ma znaczenia, bo ma, ale dobry rodzic nie zawsze wystarczy.

Tu chodziło o to,że dzieci pod opieką rodziców zachowują się -na przykład w tej kociej kawiarni karygodnie,że dzieci,kiedy idziesz na spacer z psem podłażą do psa,głaszczą po grzbiecie tak jakby chciały psu kręgosłup połamać,ciągają za uszy,wąsy czy ogon a rodzice nic albo niewiele z tym robią.
Takie dzieciaki nie ulegają jeszcze za bardzo wpływom otoczenia.

Oczywiście,że będą dzieci,które nie przyjmą dobrych wzorców z rodzinnego domu choćby rodzic na kolanach do Częstochowy pielgrzymował co tydzień.
Co jednak nie stoi na przeszkodzie by mówić,gadać,tłumaczyć aż do porzygania.A nuż,widelec...

24

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Czy zauważacie może jakieś większe różnice w stosunku dzieci mieszkających na wsi i w mieście do zwierzaków?
Bo może ja generalizuję albo przesadzam...?

25

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Myślę, że różnice, o których mówisz, wynikają wprost z wzorców zaczerpniętych od dorosłych. W końcu dzieci obserwują, czy jest przyzwolenie na krzywdzenie zwierząt czy nie. A na wsiach złe traktowanie zwierząt, czy to domowych czy gospodarskich jest nagminne.

Odnosząc się do paru wiadomości wyżej, o tym, że sytuacja zwierząt się poprawiła, bo jest mniejsze przyzwolenie społeczne na robienie im krzywdy albo przedmiotowe traktowanie - być może, ale tylko zwierząt domowych.
Zwierzęta tzw. "rzeźne mają się o wiele gorzej niż 200 lat temu, zanim wymyślono hodowle przemysłową. Poza tym liczba zwierząt hodowanych na mięso wzrosła, bo kiedyś było ono "od święta", teraz jest na co dzień i skala cierpienia zwierząt jest  ileś razy większa niż 100 czy 200 lat temu, aż trudno ją sobie wyobrazić.

26

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Zgadzam się, że dzieci są bardzo uważnymi obserwatorami  Jeśli zauważą, że rodzice nie traktują odpowiednio zwierząt to tak samo będą postępować. Bardzo często zachowanie dziecka wynika właśnie z zachowania dorosłego. Dlatego zawsze warto z szacunkiem odnosić się do drugiej osoby jak i szanować zwierzęta, ponieważ wtedy nauczymy dziecko, że każda istota jest ważna. Kareena ma rację, że na wsiach bardzo często ludzie nie dobrze traktują zwierząt, ale w miastach też czasami nie jest pod tym względem lepiej. Wszystko dlatego, że niektórzy po prostu uważają zwierzęta za zabawki, a tak nie powinno być

27

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt
Ertzxc napisał/a:

Zgadzam się, że dzieci są bardzo uważnymi obserwatorami  Jeśli zauważą, że rodzice nie traktują odpowiednio zwierząt to tak samo będą postępować. Bardzo często zachowanie dziecka wynika właśnie z zachowania dorosłego. Dlatego zawsze warto z szacunkiem odnosić się do drugiej osoby jak i szanować zwierzęta, ponieważ wtedy nauczymy dziecko, że każda istota jest ważna. Kareena ma rację, że na wsiach bardzo często ludzie nie dobrze traktują zwierząt, ale w miastach też czasami nie jest pod tym względem lepiej. Wszystko dlatego, że niektórzy po prostu uważają zwierzęta za zabawki, a tak nie powinno być

Cóż, na wsi-z tego co zauważam zwierzę nie jest traktowane jak zabawka-raczej jak robotnik.Jak się nie przydaje-znaczy nie ujada i nie rzuca się na łańcuchu na obcych-to się nie nadaje. Po co więc karmić, doglądać?
Katolicy w wigilię zanoszą opłatek swoim krowom ale psom-już nie. Pies jest niżej niż krowa. Pies przecież nie daje mleka.
Psa na wsi często dostaje się za darmo-suczki przecież nikt nie wysterylizuje więc rodzi co cieczkę. Kto chce może sobie szczeniaka wziąć.
Te, co zostaną się utopi. Skoro tak łatwo można szczeniaka dostać to nie trzeba o niego dbać. Jak nie będzie zajadły albo będzie ganiał kury można się go pozbyć i wziąć nowego.
Może ten nowy sam się nauczy poprawnego zachowania jak dostanie łańcuchem albo grabiami przez łeb?
Ja wiem,że generalizuję ale większość ludzi na wsi tak właśnie postępuje.

28

Odp: Stosunek dzieci do zwierząt

Nie wiem czy na wsi zwierzęta mają gorzej. Może ogólnie tak, bo w mieście jest jednak więcej ludzi, którzy są świadomymi opiekunami. Jednak najbardziej przerażają mnie "dzieci" (specjalnie użyłam cudzysłowu, bo według mnie to niewłaściwe określenie dla tych potworów), które dla zabawy znęcają się nad zwierzętami: wiewiórkami, rannymi ptakami, złapanymi gołębiami, żabami, wszelkimi żuczkami, motylami itp. Jak czytam o nastolatkach (płci żeńskiej!), które dla zabawy podpaliły jeża, to mam ochotę zrobić z nimi dokładnie to samo. Nie wiem jak zareagowałabym, gdyby moje dziecko kiedykolwiek zrobiło coś takiego. Gdzie w takich przypadkach są rodzice? Dla mnie to wstyd i porażka wychowawcza. Jeśli ktoś dla zabawy podpala jeża i nie ma nawet cienia wyrzutów sumienia, to dla mnie nie jest normalną, zdrową psychicznie osobą. A przecież tego typu "dzieci" często pochodzą z tzw. dobrych domów (chodzi mi głównie o przypadki nagłaśniane przez media).

Posty [ 28 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » WYCHOWANIE, ZDROWIE I EDUKACJA DZIECKA » Stosunek dzieci do zwierząt

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024