Zainspirowana dyskusją, która wynikła w wątku: "Zakaz wstępu dla dzieci!", postanowiłam poruszyć problem stosunku dzieci do zwierząt.
Zachowanie i stosunek dziecka do zwierzęcia jest lustrzanym odbiciem stosunku ludzi dorosłych do dzieci. Maluch dobrze traktowany przez rodziców, przełoży tę dobroć na zwierzę. Natomiast, gdy zachodzi sytuacja, że wracasz po ciężkim dniu pracy do domu i wyładowujesz złość na dziecku, ono zrobi to samo ze zwierzęciem, mając świadomość, że jest słabsze i tym samym ma nad nim przewagę (źródło: animal-security.pl).
Czy zgadzacie się z tym cytatem? Ostatnio dużo słyszę i czytam na temat tego, że dzieci nie potrafią odpowiednio traktować zwierząt, a rodzice zamiast uczyć ich empatii, biernie przyglądają się poczynaniom maluchów. Zastanawiające jest to, dlaczego rodzice nie reagują i uważają, że takie zachowanie jest w porządku?
Przykład, który poruszyłam we wspomnianym wątku: w ciągu trzech dni od otwarcia kociej kawiarni w Trójmieście konieczna była zmiana regulaminu, ponieważ dzieci zachowywały się skandalicznie, a raczej to brak reakcji rodziców był skandaliczny. Od kilku dni w kociej kawiarni obowiązuje nowy regulamin - wizyty dzieci poniżej 10-go roku życia wymagają rezerwacji (w tym samym czasie w kawiarni będzie mogła przebywać nie więcej niż czwórka dzieci).
Skoro do tego typu zachowań dochodzi w miejscu publicznym, to jak te dzieci zachowują się we własnych domach, gdzie nikt nie zwróci im uwagi na to, że męczą swojego pupila? Przyczyn niewłaściwego zachowania dzieci wobec zwierząt należy upatrywać w bezmyślności, niewiedzy, czy może - zgodnie z zacytowanym wyżej fragmentem - w naśladowaniu zachowań dorosłych?