Witam wszystkich. Od jakiegoś czasu przeglądam Forum w poszukiwaniu podobnej sytuacji do mojej, różnego rodzaju rad lub wskazówek.. W końcu zdecydowałem się założyć profil i napisać. Z tego co wyczytałem spodziewam się chłost i linczu na moją osobę ale bez wątpienia zasłużyłem. Nie mam do siebie szacunku oraz zatraciłem wszystkie wartości jakimi się w życiu kierowałem.. W ciągu pół roku moje decyzje przemieniły mnie w innego człowieka, choć wydaję mi się, że w środku pozostałem tym samym. nie chce się użalać nad sobą ani nie szukam klepania po plecach. Być może moja historia komuś pomoże, a być może Wy pomożecie mi w jakiś sposób. Być może dobrze jest pewne rzeczy wyrzucić z siebie i tylko tego potrzebuję. W każdym razie sytuacja ta nauczyła mnie aby nigdy nikogo nie oceniać. Nie chce się tłumaczyć, postaram się opisać wszystko jak jest i jak było oczywiście z mojej strony. To tak tytułem wstępu.
Mam 32 lata mieszkam w jednym z większych polskich miast. Dobrze płatna praca, dom, samochody, psy, kot i co najważniejsze: żona (w grudniu 6 lat po ślubie), 3-letnia córka, kochanka niestety też z rodziną (mąż i synek 4-letni) czyli klasyka gatunku jakich tutaj wiele ale w najgorszej postaci. Żeby jeszcze było mało jesteśmy (byliśmy) wspólnymi znajomymi.
Historia zaczęła się 3 lata temu kiedy Ona zaczęła pracować w mojej firmie. Poznaliśmy się i polubiliśmy. Czysta, koleżeńska relacja. Niecały rok temu coś zaiskrzyło między nami. Oczywiście wspólnym tematem były problemy w obu małżeństwach. Nie chce się na tym skupiać ale abyście mieli pełny obraz całej sytuacji to napiszę po krótce - u mnie podstawowy problem to seks którego nie było (raz w miesiącu?), a jak był to chyba nigdy żona nie miała z tego prawdziwej przyjemności (mialem i wcześniej i później kobiety i jak się okazało nigdy żadna nie czuła się pod tym względem źle). Próby rozmowy skutkowały fochami, zwalaniem winy na moją osobę. Przestałem więc rozmawiać. Czułem, że jej nie potrafię sprostać. Pomniejsze problemy to nie docenianie tego co starałem się robić i zapewniać. Sukcesy w pracy były złe. Nie spełniałem jej targetów więc miałem wrażenie, że jest wciąż niezadowolona ze mnie. Z moich hobby musiałem rezygnować na rzecz jej potrzeb. Moja rodzina była zła, a jej dobra. Potrafiła się ze mnie śmiać w towarzystwie, inni też widzieli, że nie miała szacunku do mnie. To wszystko mnie przytłaczało i mimo iż z zewnątrz wyglądaliśmy na fajną,szczęśliwą rodzinę sukcesu (wiele rzeczy tłumiłem w sobie, skoro rozmawiać nie mogłem, choć teraz wiem, że można było nie odpuszczać tylko za wszelką cenę starać się rozmawiać) to wewnątrz we mnie się wszystko piętnowało. W przypadku kochanki - ona piękna, pracująca, zaradna. Ogarniała cały dom i spełniała wszystkie jego zachcianki. On nie potrafił jej docenić i zwrócić uwagę na jej potrzeby. Też czuła się wypalona. Traktował ją jako przynieś, podaj, pozamiataj.
W obu przypadkach wiem, to nie powody do zdrady. Podaję tylko powody, dla których nasze małżeństwa i relacje z małżonkami były ciężkie..
Rok temu skumaliśmy się. Zaczęły być sms-y, rozmowy (w międzyczasie Ona zmieniła pracę). Spotkania na kawce niby nic nie znaczące ale jak pierwszy raz przed wejściem do domu skasowałem smsy juz wiedziałem, że coś jest nie tak. Miałem wyrzuty sumienia. Ona też. Kilka razy chcieliśmy to zakończyć zanim nawet było coś emocjonalnego, ale ostatecznie nikt tego nie zrobił.
W końcu była zdrada emocjonalna zaraz pózniej fizyczna, która się powtarzała. Z uwagi, że ciągnęło nas do siebie zaczęliśmy się umawiać z rodzinami (znaliśmy się wszyscy z imprez firmowych). Bez sensu.. Od razu po zdradzie fizycznej chcieliśmy powiedzieć to w rodzinach ale zabrakło odwagi? Zdecydowania? Nie wiem ale zabrakło tego czegoś. Zaangażowałem się w Nią bardzo uczuciowo z biegiem czasu, Ona we mnie jeszcze bardziej. Między nimi było posypane jak się okazało jeszcze bardziej niż u nas ponieważ Ona szybko powiedziała, że chce tylko mnie. Ja też wiele mówiłem ale strasznie mi nie pasowało to co robiliśmy. Lecz to trwało 5 miesięcy. 5 miesięcy codziennego kontaktu.
W końcu wszystko się wydało, co było trochę sprokurowane przez nas, bo każdy miał dość tej sytuacji. Ja się przyznałem do wszystkiego mimo, iż nie musiałem.
Żona mnie wyrzuciła z domu więc wynająłem mieszkanie. Z kochanką po wydaniu urwałem kontakt. Jak się okazało na kilka tygodni. Ona od razu powiedziała, że to koniec jej małżeństwa. Mieszka u mamy swojej z synem. Wyjaśniła wszystko mężowi i chce rozwodu. Ja zacząłem zabiegać o żonę ale bez skutku. Wiem - kilka tygodni to nic. Ale tak było.
Kochanka powróciła po kilku tygodniach. Ja czułem się sam, ona napisała. Spotkaliśmy się i znów się zaczęło. Ale nie zamieszkaliśmy razem. Wiem, że pójdzie na nią (i na mnie też oczywiście) fala nienawiści ale ona poza całą tą sytuacją jest naprawdę super kobietą. Nie jest wyrachowana. Pogubiła się. Żałuje wszystkiego. Ale bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie.
Ja przy niej czuje się szczęśliwy, rozumie mnie w 100%, docenia itd. Liznęliśmy juz prozy życia bo kilka miesięcy byliśmy razem. Wiec nie jest to tylko seks i sama radość. Ale mi wciąż przeszkadzała myśl, że nie można budować szczęścia na zgliszczach. Wciąż myślę o córeczce, z którą mam super kontakt , o tym ile jej zabieram (tak wiem, szkoda że dopiero teraz). Niby niektórzy mówią mi, że dziecko może być szczęśliwe nawet jak rodzice nie są ze sobą ale.. tak jest to niezgodne z moimi ideałami, w które tak wierzyłem..
Obecnie znów wycofałem się z Kochanki. Wyrzuty sumienia. Żona by mi może przebaczyła może nie. Nie wiem. Na razie nie staram się o Nią tak jak powiniennem. I mam obawy czy jak nie miała do mnie szacunku przed tym wszystkim, to czy teraz będzie mogla mieć kiedykolwiek? Czy mam juz do końca życia być tylko zbitym psem? Z drugiej strony nie chce myśleć tylko o sobie. Kocham żonę. Ale nie mogę przestać myśleć o kochance. Bo poza tym co zrobiliśmy razem wiem, że to bardzo wartościowa kobieta, która naprawdę mnie rozumie.
I trwam w takim maraźmie. W zawieszeniu i nie wiem co robić wiedząc, że zaraz stracę je obie o ile już nie straciłem. Chociaż zapewne nie zasługuje na żadną z nich..
Chętnie posłucham jak wygląda to z waszej strony. Być może ktoś zobaczy w tym wszystkim coś czego ja nie widzę.. chętnie odpowiem też na Wasze pytania. dzięki za uwagę. Piotrek.