Jest mi przykro, że choroba odbiera mi szansę na założenie rodziny. Odbiera moje życie. Lubię czytać książki. Chciałabym pójść dalej na studia, ale zadaję sobie pytanie "Czy zdążę"?
Denerwujące są błyski w polu widzenia przy przejściu z pomieszczenia jasnego do całkiem ciemnego. Potykam się o rzeczy, które leżą przede mną. Wolno muszę kręcić głową w lewo czy w prawo, żeby wzrok zarejestrował to co jest przede mną. Patrząc na wprost nie widzę osób, które są obok mnie.
Jest mi przykro, gdy widzę, że kobiety zwłaszcza zamężne zdradzają swoich mężów i ponownie zakochują się z wzajemnością a ja nigdy. Co najwyżej mnie wykorzystano jak rzecz..nic nie wartą rzecz. Czy to naprawdę aż tak widoczna jest moja choroba, żeby wmawiać mi, że nie wie czy się w kobiecie zakocha czyt. We mnie? Ten komunikat oznacza: NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ. ;( A z innymi chce być? Dlaczego?
Jest mi przykro, że będę musiała zrezygnować z dotychczasowego życia i ze swoich marzeń. Nie zdążę już się z wzajemnością zakochać, zdobyć nowej lepszej pracy, założyć rodziny, czytać książek, podróżować, chodzić do kina. Boje się, że to coś gorszego niż samo RP, bo mam też niedosłuch od zawsze. Boję się, że to choroba, która odbiera mi słuch i wzrok jednocześnie. Ja po prostu umieram. Każdego dnia tracę cząstkę siebie. Nie potrafię się z tym pogodzić. Nikomu krzywdy nie zrobiłam i muszę odbywać za to karę? Za co?
Jestem w kropce. Nie wiem co robić i jak żyć...Śmierć moich najważniejszych narządów zmysłu oznacza koniec wszystkiego. Koniec życia.