Witam,
Moje picie było z pełną precyzją przeze mnie ukrywane. Planowałam każdy szczegół kiedy, jak i ile się napije żeby być "w stanie" zrobić to co muszę, odebrać dziecko z przedszkola, ugotować obiad. Później nabierało to tempa i gdy już kupowałam sobie dwusetkę do pracy wiedziałam, że jest źle. Mimo, że nie upijałam się w sztorc musiałam czuć że jestem na bombie. Myślałam mimo to że wszystko ogarniam. Myliłam się, piłam coraz więcej zaniedbując dziecko, męża, pracę. Oczywiście wszystko się wydało w domu, bo ile można było chować flaszki w ciuchach a przed mężem udawać że znowu śpię pół dnia bo źle się czuję. Pojechałam na terapię, zaczęłam pracę nad sobą i nad odzyskaniem siebie taką jaką byłam kiedyś. Nie mamy nikogo w Warszawie bo przyjechaliśmy tu w związku z pracą. Jeżeli jest ktoś kto również boryka się z tą chorobą, to chętnie się spotkam. Na kawę, może na plac zabaw z dziećmi, cokolwiek żeby fajnie spędzić czas. Mieszkam w Warszawie (Ursus)
Pozdrawiam
M
1 2017-03-20 11:31:33 Ostatnio edytowany przez moniamw (2017-03-20 12:39:58)
piękny wpis!!
szczery, pozbawiony iluzji , odarty z usprawiedliwień ....
Gdyby nie to, że Warszawa, ze względu na odległość, jest poza zasięgiem moich możliwości swobodnego poruszania się, to chetnie wpadłabym na tą kawę
Nie, nie jestem alkoholiczką, ale byłam wychowywana przez rodziców alkoholików, Obecnie raz w tygodniu spotykam sie z grupa zdrowiejących alkoholików. Prowadze dla nich treningi, medytacje, rozmawiam, jestem....
jeśli Masz ochotę popisać o swoich doświadczeniach i trudnościach, mogę być również dla ciebie
Świetnie, że poszłaś na terapię. Nie poddawaj się! Trzeźwe życie jest cudowne !!!
Gratuluję przyznania się do swojej choroby - właśnie ten etap jest dla wielu do nie przeskoczenia. Szczerze trzymam kciuki za ciebie.
Mocno trzymam za Ciebie kciuki
5 2017-03-20 13:55:35 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-03-20 14:07:12)
Witam,
Moje picie było z pełną precyzją przeze mnie ukrywane. Planowałam każdy szczegół kiedy, jak i ile się napije żeby być "w stanie" zrobić to co muszę, odebrać dziecko z przedszkola, ugotować obiad. Później nabierało to tempa i gdy już kupowałam sobie dwusetkę do pracy wiedziałam, że jest źle. Mimo, że nie upijałam się w sztorc musiałam czuć że jestem na bombie. Myślałam mimo to że wszystko ogarniam. Myliłam się, piłam coraz więcej zaniedbując dziecko, męża, pracę. Oczywiście wszystko się wydało w domu, bo ile można było chować flaszki w ciuchach a przed mężem udawać że znowu śpię pół dnia bo źle się czuję. Pojechałam na terapię, zaczęłam pracę nad sobą i nad odzyskaniem siebie taką jaką byłam kiedyś. Nie mamy nikogo w Warszawie bo przyjechaliśmy tu w związku z pracą. Jeżeli jest ktoś kto również boryka się z tą chorobą, to chętnie się spotkam. Na kawę, może na plac zabaw z dziećmi, cokolwiek żeby fajnie spędzić czas. Mieszkam w Warszawie (Ursus)
Pozdrawiam
M
wspieram serdecznie
sądzę że już wiesz że samo przyznanie się tak naprawdę, najważniejsza jego część to przecież
przyznanie się przed sobą samym!!! nikomu nie musisz nic udowadniać
iluzja i zakłamanie, obsesja picia (choroba) sprawia ze alkoholik, dowiaduje się na samym końcu
wszyscy na około już dawno wiedzą, to tak w ramach pocieszenia gdybyś czuła jakiś ciężar w tej materii
pisze do Ciebie uzależniony, głowa do góry nie jesteś sama
wielka część społeczeństwa ma skrzywiony obraz alkoholika, głównie to w deseń "menela spod sklepu"
a już wobec kobiet, to masakra jest
przynajmniej w moich okolicach
chcesz wrócić, do tego jaka kiedyś byłaś, myślisz że to możliwe??
czy to nie żal po stracie??
mam dla Ciebie dobrą wiadomość, nie trzeba
jest coś takiego jak wspólnota Anonimowych Alkoholików, bardzo często ludzie po terapiach są kierowani właśnie tam
są też stowarzyszenia trzeźwiościowe
terapia się kiedyś kończy, trzeba wrócić w "chore" otoczenie
warto zadbać o siebie, trzeźwienie to coś więcej niż samo nie picie
pozdr
p.s.
są też fora typowo tematyczne uzależnienie, współuzależnienie, DDA/DDD
tam można mega informacji znaleźć wsparcia, pomocy
facebook, grupy zamknięte,
możliwości jest wiele, tylko korzystać, się rozglądnąć
piękny wpis!!
szczery, pozbawiony iluzji , odarty z usprawiedliwień ....
Gdyby nie to, że Warszawa, ze względu na odległość, jest poza zasięgiem moich możliwości swobodnego poruszania się, to chetnie wpadłabym na tą kawęNie, nie jestem alkoholiczką, ale byłam wychowywana przez rodziców alkoholików, Obecnie raz w tygodniu spotykam sie z grupa zdrowiejących alkoholików. Prowadze dla nich treningi, medytacje, rozmawiam, jestem....
jeśli Masz ochotę popisać o swoich doświadczeniach i trudnościach, mogę być również dla ciebie
Świetnie, że poszłaś na terapię. Nie poddawaj się! Trzeźwe życie jest cudowne !!!
miło słyszeć
wolontariat?
Nie mogłabym się z Tobą nie zgodzić, absolutna prawda że wszyscy dookoła wiedzą tylko mnie się wydawało że skrzętnie to ukrywam. Alkohol degradował przeżywane przeze mnie uczucia i służył jako środek regulujący. Prawda, że obraz alkoholika postrzegany jako obsikany gość na ławce, a składa się że to nie rzadko osoby na wysokich i odpowiedzialnych stanowiskach również kobiety. Teraz widzę jak wiele negatywnych rzeczy się wydarzyło, jak destrukcyjnie alkohol działał na mnie w każdym aspekcie mojego życia. Jak zaczął zmieniać mnie i mój dom.
Będę żyć w trzeźwości, dla moich bliskich a przede wszystkim dla siebie bo wiem że wszystko co piękne i dobre jest jeszcze przede mną. Dziękuję za każde ciepłe słowo.
Ściskam
M
piękny wpis!!
szczery, pozbawiony iluzji , odarty z usprawiedliwień ....
Gdyby nie to, że Warszawa, ze względu na odległość, jest poza zasięgiem moich możliwości swobodnego poruszania się, to chetnie wpadłabym na tą kawęNie, nie jestem alkoholiczką, ale byłam wychowywana przez rodziców alkoholików, Obecnie raz w tygodniu spotykam sie z grupa zdrowiejących alkoholików. Prowadze dla nich treningi, medytacje, rozmawiam, jestem....
jeśli Masz ochotę popisać o swoich doświadczeniach i trudnościach, mogę być również dla ciebie
Świetnie, że poszłaś na terapię. Nie poddawaj się! Trzeźwe życie jest cudowne !!!
9 2017-03-20 14:36:16 Ostatnio edytowany przez moniamw (2017-03-20 14:38:32)
Dziękuję za odpowiedź...
Jestem na początku swojej długiej drogi więc każda rozmowa jest dla mnie cenna
10 2017-03-20 14:53:09 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-03-20 14:53:50)
Będę żyć w trzeźwości, dla moich bliskich a przede wszystkim dla siebie bo wiem że wszystko co piękne i dobre jest jeszcze przede mną. Dziękuję za każde ciepłe słowo.
Ściskam
M
trzeźwiejesz dla SIEBIE, tyle!!!
żyjesz/jesteś dla bliskich, prawidłowa kolejność,
dobry sposób na pozbycie się około egoistycznych nawyków
przed Tobą życie, życie to full spektrum "kolorów"
w wielu przypadkach na początku warto zadbać aby nie przychodziło na swoich warunkach, te warunki jako konsekwencje picia, są często bolesne na początku
kombinuje się tak naprawdę nie potrzebnie, aby je omijać
piszesz że początek drogi, terapia,
a więc, szczerości wobec siebie
otwartości, gotowości
w terapii, sądzę że to ważne, i powoli, nie ma co się rozpędzać
Pogodności dla Ciebie
Po terapii jestem kilka miesięcy. Więc początek..
12 2017-03-20 16:00:31 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2017-03-20 16:07:40)
MamaMamusia napisał/a:piękny wpis!!
szczery, pozbawiony iluzji , odarty z usprawiedliwień ....
Gdyby nie to, że Warszawa, ze względu na odległość, jest poza zasięgiem moich możliwości swobodnego poruszania się, to chetnie wpadłabym na tą kawęNie, nie jestem alkoholiczką, ale byłam wychowywana przez rodziców alkoholików, Obecnie raz w tygodniu spotykam sie z grupa zdrowiejących alkoholików. Prowadze dla nich treningi, medytacje, rozmawiam, jestem....
jeśli Masz ochotę popisać o swoich doświadczeniach i trudnościach, mogę być również dla ciebie
Świetnie, że poszłaś na terapię. Nie poddawaj się! Trzeźwe życie jest cudowne !!!
miło słyszeć
wolontariat?
Tak, robię to charytatywnie.
Zawodowo/zarobkowo pomagam ludziom uzależnionym od nikotyny. Jednak w alkoholikach zawsze widzę swoich rodziców, ich bezbronność oraz własna bezsilność, ( ale spokojnie, przeszłam już terapie dla współuzależnionych oraz terapie indywidualną więc nie mam z tym problemu) dlatego, mimo posiadanych umiejętności i kwalifikacji, nie sądzę , abym kiedykolwiek była gotowa brać pieniądze za taką formę pracy.
moniamw - sprecyzuj proszę - czy ty zaczynasz terapię, czy jesteś świeżo po jej ukończeniu? O jaki rodzaj terapii chodzi?
Jesteś w jakiejś grupie AA? To bardzo ważne, aby na fali pierwszego entuzjazmu zbytnio sobie nie zaufać, bo jednak kryzys wcześniej czy później sie pojawi. Takie grupy dają wsparcie i w chwilach radości i w momentach kryzysowych. Zresztą i ty możesz być również wsparciem i inspiracją dla innych. Twoja historia może pomóc wielu osobom. Zobaczysz jaką to da ci siłe !!
Według mnie szuka właśnie wsparcia, i dobrze
Szkoda bo nie pisze nic o ludziach z terapii, pewnie indywidualna, to była
Pozwolę sobie pójść dalej
Mittingów też nie ma, coś czuję
Szkoda marnować coś wypracowane zapewne w bólach,
Bez wsparcia w relacji, gdzie w relacji mechanizmy działają będzie ciężko, to jak przeciw całemu światu, próba życia wbrew lub pomimo wszytko
Z własnego doświadczenia wiem, że ucieczka w cokolwiek nie pomoże
Można dużo fajniej, radośniej, świadomiej, z dystansem
Ze zrozumiałą emocjonalnością, z akceptacją
Ze świadomością swoich wad. Swojej osobowości, bez leków, itd itp
Nie wiemy jednak jaka to terapia, nie sądzę aby jakaś pogłębiona, fajnie by było gdyby autorka się coś więcej wypowiedziała
To jest ibternet, więc pewne zasłony nie istnieją,
Zapraszam do wypowiedzi autorkę, może coś poradzimy
14 2017-03-20 18:36:44 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-03-20 18:37:44)
Amethis napisał/a:wolontariat?
Tak, robię to charytatywnie.
Zawodowo/zarobkowo pomagam ludziom uzależnionym od nikotyny. Jednak w alkoholikach zawsze widzę swoich rodziców, ich bezbronność oraz własna bezsilność, ( ale spokojnie, przeszłam już terapie dla współuzależnionych oraz terapie indywidualną więc nie mam z tym problemu) dlatego, mimo posiadanych umiejętności i kwalifikacji, nie sądzę , abym kiedykolwiek była gotowa brać pieniądze za taką formę pracy.
Z racji że "darmo dostałem" darmo oddaje, chodź nie za free, musza być checi z drugiej strony, na siłę nikomu q zwłaszcza uzależnionemu nie pomożesz, ale to wiesz
Tak pytalem, bo wi ze to też droga do uprawnień,
skorzystałem z sposobu AA, mittingi same w sobie nie są ofertą wspólnoty, jako rozwiązaniem problemu, fizycznej-emocjonalnej, duchowej perspektywy choroby zwanej potocznie alkoholizm
Bardzo się cieszę, w zasadzie jednym ruchem i DDA i uzależnienie na tapetę poszło
alkohol to tylko symptom tej choroby, czubek góry lodowej wywala w postaci alkoholu, ale nie alkohol jest powodem
Jeśli dobrze odczytuje, rodziców zostawiłaś. w spokoju, nie miałaś chęci im pomóc?
Czy pomagasz nie ingerując?
U mnie było-jest tak, pojechałam na grupową terapię uzależnień, włożyłam w to jakkolwiek to zabrzmi kupę serca. Po miesiącu gdy wróciłam jeszcze dwa tygodnie kontynuowałam rozmowy 2razy w tygodniu na Skypie z moim terapeuta. Poznałam wspaniałych ludzi z trójką mamy kontakt do dziś telefoniczny, bo mieszkają bardzo daleko. Chodzi o to że po zakończeniu terapii a było to we wrześniu 2016 nie zrobiłam kompletnie nic. Wróciłam do swojego życia tak jakby nic się nie stało tyle że już nie ma w nim alkoholu. Nie chodziłam na mittingi no nie zrobiłam NIC. I nie chodzi o to że mam teraz wewnętrzne rozdarcie napić się czy się nie napić bo nie chce. Wiem że w każdej chwili mogę ale nie chce i nie widzę powodu po co. Mam tyle wspaniałych rzeczy które mogę robić na co dzień i w końcu moje życie nabrało pięknego koloru i smaku bez żadnych wspomagaczy.
Chodzi o to że ze wszystkich stron z każdych zaleceń powinnam coś zrobić. Gdzieś z tyłu głowy pamiętam, wszystko pamiętam i nie chciałabym żeby ta moja pewność siebie kiedyś mnie zwiodła. Bo z tego co się dowiedziałam może uderzyć ze zdwojoną siła,
Dlatego z tym wszystkim co mam dzisiaj, nauczyłam się już nie myśleć nie, nie to mnie nie dotyczy.
musza być checi z drugiej strony, na siłę nikomu q zwłaszcza uzależnionemu nie pomożesz, ale to wiesz
wiem
to też droga do uprawnień,
mówisz o uprawnieniach terapeuty uzależnień??
Pewnie tak, choć ja nie wiem. Nie chcę być terapeutą, na pewno nie alkoholików. Jak już mówiłam wcześniej, nie byłabym w stanie zarabiać na takiej pracy, a z czegoś przecież muszę zyć
Ja mieszkam w Anglii , tu kwestia kompetencji i uprawnień wygląda trochę inaczej. Moje oscylują w obrębie life coachingu, konkretnie pracuję na strukturach myślowych, motywacji, zarządzaniu zmianą i procesem, relaksacji, oddechu i takie tam... działam w zaprzyjaźnionym stowarzyszeniu, w którym kiedyś animowałam grupę DDA. Nie leczę. prowadzę kursy, szkolenia, warsztaty, a czasem po prostu jestem uchem słuchającym żali Często gadamy o piciu...cóż, bywam jednak terapeutą ostatnio robiłam pogadankę z zakresu motywacji. O budowaniu dobrych nawyków, odraczaniu nagród itp. Jedna z moich alkoholiczek biega dzięki temu codziennie od szóstej rano, a potem również codziennie , pisze do mnie maila aby potwierdzić i podzielić sie wrażeniami. Takie moje małe zwycięstwo nad nałogiem, który zabrał mi rodziców i dzieciństwo. Małe, bo na tym polu nie ma co liczyć na spektakularne sukcesy. Pod tym względem spełniam sie w pracy, gdyż palacze rzucają z pompą, z pieśnią na ustach , z dziękczynieniem. tu mam poczucie sensu i wpływu. Natomiast z moimi alkoholikami idę raczej drogą refleksyjna i stanowiącą cos w rodzaju osobistego rozrachunku.
alkohol to tylko symptom tej choroby, czubek góry lodowej wywala w postaci alkoholu, ale nie alkohol jest powodem
sama bym tego lepiej nie ujęła
Jeśli dobrze odczytuje, rodziców zostawiłaś. w spokoju
tak, dawno temu odeszłam z rodzinnego domu i fizycznie i mentalnie
nie miałaś chęci im pomóc?
Oj..."pomagałam " im setki razy. odkąd pamiętam , zawsze miałam poczucie odpowiedzialności za nich . Odkąd pamiętam... czyli od wczesnego dzieciństwa.
Dużo czasu minęło zanim zaczęłam leczyć siebie, a potem to już sam wiesz jak to wygląda- wolność, odcięcie się, samodzielność, tzw własne życie i koniec noszenia na plecach
U mnie było-jest tak, pojechałam na grupową terapię uzależnień, włożyłam w to jakkolwiek to zabrzmi kupę serca. Po miesiącu gdy wróciłam jeszcze dwa tygodnie kontynuowałam rozmowy 2razy w tygodniu na Skypie z moim terapeuta. Poznałam wspaniałych ludzi z trójką mamy kontakt do dziś telefoniczny, bo mieszkają bardzo daleko. Chodzi o to że po zakończeniu terapii a było to we wrześniu 2016 nie zrobiłam kompletnie nic. Wróciłam do swojego życia tak jakby nic się nie stało tyle że już nie ma w nim alkoholu. Nie chodziłam na mittingi no nie zrobiłam NIC. I nie chodzi o to że mam teraz wewnętrzne rozdarcie napić się czy się nie napić bo nie chce. Wiem że w każdej chwili mogę ale nie chce i nie widzę powodu po co. Mam tyle wspaniałych rzeczy które mogę robić na co dzień i w końcu moje życie nabrało pięknego koloru i smaku bez żadnych wspomagaczy.
Chodzi o to że ze wszystkich stron z każdych zaleceń powinnam coś zrobić. Gdzieś z tyłu głowy pamiętam, wszystko pamiętam i nie chciałabym żeby ta moja pewność siebie kiedyś mnie zwiodła. Bo z tego co się dowiedziałam może uderzyć ze zdwojoną siła,
Dlatego z tym wszystkim co mam dzisiaj, nauczyłam się już nie myśleć nie, nie to mnie nie dotyczy.
Czyli jesteś teraz na tzw fali wznoszącej. Ten entuzjazm jest zrozumiały, ale kiedyś niestety minie. Przyzwyczaisz się do nowych kolorów swojego życia i już nie będą takie atrakcyjne. Przyjdzie kryzys małżeński, jakies problemy z dzieckiem, braknie na coś kasy... no wiesz.. życie z całą swoja proza... co będzie wtedy?
Dlatego własnie warto sie zastanowić nad zorganizowaniem sobie trwałego i regularnego wsparcia, tak żeby i w radości i w smutku mieć pod ręką cos/ kogoś, co zawsze postawi na nogi.
AA nasuwa mi sie na pierwszym miejscu, ale to nie jest na pewno jedyna droga.
Może terapią indywidualna? widzisz, tak jak pisał Amethis, picie jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Ty już wiesz, że pić nie musisz i nie chcesz i to jest ogromny krok naprzód !!! A gdybyś sie jeszcze dowiedziała dlaczego piłaś i rozwiązała problemy , które do tego doprowadziły, to byłabyś po prostu wolna...
Po miesiącu [...]Chodzi o to że po zakończeniu terapii a było to we wrześniu 2016 nie zrobiłam kompletnie nic. Wróciłam do swojego życia tak jakby nic się nie stało tyle że już nie ma w nim alkoholu. Nie chodziłam na mittingi no nie zrobiłam NIC. I nie chodzi o to że mam teraz wewnętrzne rozdarcie napić się czy się nie napić bo nie chce. Wiem że w każdej chwili mogę ale nie chce i nie widzę powodu po co. Mam tyle wspaniałych rzeczy które mogę robić na co dzień i w końcu moje życie nabrało pięknego koloru i smaku bez żadnych wspomagaczy.
Chodzi o to że ze wszystkich stron z każdych zaleceń powinnam coś zrobić.
Jeśli dobrze rozumiem,
Byłaś na 1 miesięcznej terapii, 4-6 tygodni?
Chodzę na mittingi na grupę na oddziale odwykowym, i to jest zwykły kilku tygodniowy odwyk, być może mówisz o czymś innym
Ludziska siedzą na oddziale z opieką medyczno-psychologiczna, dostają wiedzę o uzależnieniu, piszą piciorysy, dowiadują się o tak zwanej "betoniarce", często mają zalecone 3 mittingii, są zajęcia dzienne, też typu jak koleżanką wcześniej pisała, że prowadzi
Odpowiedz sobie samej, jak długo miałaś problem, jak się to ma do długości Twojej terapii?
Czy wyrobione mechanizmy regulacji "siebie" uważasz można uleczyć 1 miesieczną terapią, w dodatku bez kontynuacji zaleceń
Nie sądzę
To o czym piszesz, dla mnie to potocznie zwany "dupościsk" bez obrazy
W ramach jasności, piszesz o wewnętrznym rozdarcie, które jestem pewien że właśnie masz
Piszesz że nie widzisz powodu, rozglądasz się za powodem? Czy boisz się że się pojawi?
Wiele osób opowiada że nie wie jak to się stało, że sięgnęli po alkohol, no bez powodu
Wiesz dla mnie "nie chce" to jasny komunikat, że walczysz,
Fajnie że pamiętasz że powinnaś coś zrobić, słusznie, warto wrócić do tych zaleceń, być może pogonic na mitting, wyszukaj w Google aa24, możesz tak wyszukać najbliższy w Twojej okolicy mitting
Samemu jest bardzo ciężko, samemu że sobą samym, wiem co mówię
Najlepiej zrozumie Cię drugi trzeźwy alkoholik, bez dwóch zdań
Piszesz też że nic nie zrobiłaś, wrocilaś do życia i tyle,
Nie sądzisz że alkohol był tylko symptomem tej choroby?
Czy przyglądnełaś sie, czy miałaś okazję przyglądać się sobie?
Nie powielaj błędów bardzo wielu osób, trzeźwe życie nie wymaga nie wiadomo czego, jednak wymaga uprzedniego "odkłamania" samego siebie,
mi zajęło to rok!!!
Amethis napisał/a:musza być checi z drugiej strony, na siłę nikomu q zwłaszcza uzależnionemu nie pomożesz, ale to wiesz
wiem
to też droga do uprawnień,
mówisz o uprawnieniach terapeuty uzależnień??
Pewnie tak, choć ja nie wiem. Nie chcę być terapeutą, na pewno nie alkoholików. Jak już mówiłam wcześniej, nie byłabym w stanie zarabiać na takiej pracy, a z czegoś przecież muszę zyć
Ja mieszkam w Anglii , tu kwestia kompetencji i uprawnień wygląda trochę inaczej. Moje oscylują w obrębie life coachingu, konkretnie pracuję na strukturach myślowych, motywacji, zarządzaniu zmianą i procesem, relaksacji, oddechu i takie tam... działam w zaprzyjaźnionym stowarzyszeniu, w którym kiedyś animowałam grupę DDA. Nie leczę. prowadzę kursy, szkolenia, warsztaty, a czasem po prostu jestem uchem słuchającym żali Często gadamy o piciu...cóż, bywam jednak terapeutą ostatnio robiłam pogadankę z zakresu motywacji. O budowaniu dobrych nawyków, odraczaniu nagród itp. Jedna z moich alkoholiczek biega dzięki temu codziennie od szóstej rano, a potem również codziennie , pisze do mnie maila aby potwierdzić i podzielić sie wrażeniami. Takie moje małe zwycięstwo nad nałogiem, który zabrał mi rodziców i dzieciństwo. Małe, bo na tym polu nie ma co liczyć na spektakularne sukcesy. Pod tym względem spełniam sie w pracy, gdyż palacze rzucają z pompą, z pieśnią na ustach , z dziękczynieniem. tu mam poczucie sensu i wpływu. Natomiast z moimi alkoholikami idę raczej drogą refleksyjna i stanowiącą cos w rodzaju osobistego rozrachunku.
Dobrze Cię rozumiem, w zasadzie wszystko to dostaje za darmo
Określanie celu, narzędzi, motywacja, demotywatorów, małe kroki, itd itp
Rozwój osobisty, w szerokim tego słowa rozumieniu
To Ty trochę jako uzależniacz, jesteś
Ja korzystam obustronnie z relacji z kilkoma osobami w ramach przyjaźni, i taki system właśnie prowadzimy, jak Ty sprzedajesz
Po części to co opisujesz, zawiera się w 12 Steps
Zdecydowanie w Polsce inne realia, nie tylko mentalne
Miłego Wieczoru, pozdr Serdecznie
Powodzenia będę trzymała za ciebie kciuki, ja niestety mam jakieś 400km do Warszawy więc spotkanie odpada ;/
Terapia w takim prywatnym ośrodku uzależnień przez miesiąc czasu, pózniej 2 tygodnie indywidualnej. Tak sobie od pół roku lecę na własnych oparach nie wiem czy "duposcisku" bo wysiłku w to nie wkładałam ale wiem ze coś trzeba dalej robić i wlasnie AA nasuwa mi sie na pierwszy plan. Bo terapia indywidualna znowu...
22 2017-03-21 22:23:36 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-03-21 22:27:09)
No to w Warszawie, to na brak lokalizacji, i różnych godzin odbywania się mittingów nie będzie raczej możliwości narzekać
Poszukaj sobie grupę która rzeczywiście na Wielkiej Księdze pracuje, w oparciu o Program,
Żebyś nie zakotwiczyla w czymś "radosciowo-smutkowym"
Pisałem ci na jakiej stronie możesz sobie wyszukać,
Idź, zobacz jeśli nie byłaś jeszcze, daj sobie szansę,
Są wynalazki też typu, grupy kobiece, gdzieś o uszy mi się obiło,
Nie trzeba być uzależnionym aby w izolacji świra łapać
Moniaw,
Gratuluję decyzji i życzę wytrwałości w trzeźwości. Nie jestem alkoholiczką, ale pochodzę z rodziny "obciążonej". Kilku członków mojej rodziny przegrało z tą chorobą, jeden już walczy a jeden jeszcze leci na dno, jeszcze leci, bo wszelkie próby rozmowy ucina zdaniem: nie mam żadnego problemu:( Bardzo chciałabym mu pomóc, ale wiem, że na tym etapie nic nie mogę zrobić (dopóki sam nie zechce). Boli mnie jak patrzę na jego rodziców, jak również są wobec tego bezsilni. Dużo czytam o tej chorobie, dużo słucham. Jest wspaniały cykl audycji w radiowej Jedynce prowadzony przez Rafała Porzezińskiego pt. "Ocaleni" (wtorki ok godz. 23), są podcasty na stronie Polskiego Radia z tego cyklu i z jeszcze jednego "Twarzą w twarz". Świadectwa ludzi, którym się udało wytrzeźwieć. Wysłuchałam chyba wszystkich dostępnych materiałów, zweryfikowałam obraz alkoholika, który miałam w swojej głowie, nie powiem, że był on stereotypowy, zawsze wiedziałam, że to choroba a nie widzimisię, ale teraz patrzę na chorych ludzi z jeszcze większą empatią i podziwem, jeśli zdecydowali się walczyć! Ciebie też podziwiam i wszystkich tych tutaj, którzy walczą z chorobą. Dzięki tym świadectwom spojrzałam też krytycznie na swoje ryzykowne picie (wino zdecydowanie zbyt regularnie). Dużo praktycznych informacji można też uzyskać w tych materiałach. Wysłuchałam arcyciekawego wywiadu w tym cyklu z terapeutką Hanną Ostrowską-Biskot. Pamiętam, że szukałam informacji o niej potem w necie, chciałam tego mojego kuzyna tam zawieźć. Utknęło mi w pamięci, że prowadzi jakąś grupę w Ursusie. Teraz sprawdziłam i tak, to ośrodek NZOZ VICTI przy Pl. Czerwca nr 3. Może tam spróbuj poszukać kontynuacji dla siebie, bo z tego, pamiętam ze świadectw ludzi oraz co pisze wyżej Amethis i MamaMamusia, to prędzej czy później może przyjść kryzys i dobrze mieć wtedy profesjonalne oparcie. A w międzyczasie szczerze polecam Ci posłuchanie tych audycji, koją serce i dają nadzieję. Trzymam kciuki za Ciebie i wszystkich trzeźwiejących oraz tych, którzy dopiero się ockną (oby..).
24 2017-03-23 11:38:09 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-03-23 11:39:08)
, koją serce i dają nadzieję. Trzymam kciuki za Ciebie i wszystkich trzeźwiejących oraz tych, którzy dopiero się ockną (oby..).
paradoksalnie uzależnieni, są bliżej "wybudzenia" życiowego
niż wielka część społeczeństwa, której tylko wydaje się że "żyje"
to tak naprawdę sen na jawie, zjawa
do życia "pełnią serca" potrzebna jest "wielka odwaga"
wielu ludzi ją posiada, nawet o tym nie wiedząc, nawet siebie SAMYCH o to nie podejrzewając
smutne i dziwne zarazem
pozdr
Amethis,
świetnie to ująłeś, właśnie takie miałam przemyślenia jak słuchałam świadectw tych ludzi. Każdy z nich miał swoją historię oczywiście, ale każdy również mówił, że nadchodził taki moment, który obracał życie o 180 stopni i nagle zaczynali żyć. Prawdziwie. Każdy to powtarzał, każdy z nich dokładnie potrafił podać ten przełom, w którym poczuli co to znaczy żyć. Paradoksalnie tego im najbardziej zazdroszczę. Tylko współczuję, że okupione to jest taką straszną chorobą, to zrozumienie istnienia. Eh...
Amethis pozdrawiam serdecznie:)
Witam,
cieszę się że znalazłam to forum, potrzebuje wsparcia w tym samym problemie co i autorka,
ahh też lece prosto na dno, coraz więcej pije i coraz głebiej się zastanawiam nad terapią. Ale chciałabym spróbować sama wyjść z tego, u mnie problem stanowią weekendy, jakies spotkania, święta, no i mąż mój lubi wypić z kolegami, a jak on to i ja. Więc za każdym razem, po takim weekendzie (zaczyna się w piątek i kończy się w niedziele) postanawiam że zostane abstynentką i za każdym razem to sie nie udaję..
Szukam takiego fora, grupy gdzie są osoby jak ja, kobiety, które chcą zmienić swoje zycie i wyrzucic z zycia zło (alkohol)
Amethis
pozdr
p.s.
są też fora typowo tematyczne uzależnienie, współuzależnienie, DDA/DDD
tam można mega informacji znaleźć wsparcia, pomocy
facebook, grupy zamknięte,
możliwości jest wiele, tylko korzystać, się rozglądnąć
Mozesz podac konkretne linki tych stron grup?
28 2017-03-27 18:04:50 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-03-27 18:05:17)
Monia, trzymam mocno kciuki i zycze powodzenia.
Masz dziecko i mysl przede wszystkim o nim i jak Twoje uzaleznienie moze wplynac na nie - moze to pomoze nie wrocic Tobie do nalogu. Musisz znalezc motywacje do dzialania i bycia silna.
Moj ojciec byl alkoholikiem, nie zlicze ile razy "probowal" przestac pic, ale nigdy wprost nie przyznal, ze jest alkoholikiem. On swoja podroz zakonczyl kilka lat temu, ja nie poszlam ani na jego pogrzeb, ani nie odwiedzilam jego grobu.
Tobie i Twojemu dziecku z calego serca zycze normalnych relacji, takich jakie rodzic powinien miec ze swoim dzieckiem.
29 2017-03-27 20:12:02 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-03-27 20:23:38)
Witam,
cieszę się że znalazłam to forum, potrzebuje wsparcia w tym samym problemie co i autorka,
ahh też lece prosto na dno, coraz więcej pije i coraz głebiej się zastanawiam nad terapią. Ale chciałabym spróbować sama wyjść z tego, u mnie problem stanowią weekendy, jakies spotkania, święta, no i mąż mój lubi wypić z kolegami, a jak on to i ja. Więc za każdym razem, po takim weekendzie (zaczyna się w piątek i kończy się w niedziele) postanawiam że zostane abstynentką i za każdym razem to sie nie udaję..
Szukam takiego fora, grupy gdzie są osoby jak ja, kobiety, które chcą zmienić swoje zycie i wyrzucic z zycia zło (alkohol)
Jakoś nie rozumiem
Weekendy są problemem? "Jak on to i ja"
Problemem jest to że Ty wlewasz alkohol w siebie, chyba mąż Ci na siłę nie wlewa
Próbuj sama, skoro chcesz powielać kardynalny błąd, podpowiem jedybie że większość tych którzy zdąrza wyciągnąć z tego naukę i nie jest za późno, właśnie po tym kroku lecą bz dyskusji na leczenie. Wtedy każda forma pomocy jest na wadę złotanic nie przeszkadza, nic nie stoi na przeszkodzie,
Złem nie jest alkohol przecież by to "zło" jak to nazywasz znikało, wraz z wyparowanym alkoholem
Co do poszukiwania stron, forów
Google + alkoholizm+alko+forum
I lista ci się pojawi, do wyboru do koloru, do poczytania
"postanawiam że zostane abstynentką i za każdym razem to sie nie udaję.."
Bo wiesz, tak zwana silna wola u uzależnionego, w kontekście alkoholu, STRACIŁA Moc sprawczą, da się to obejść, można z tym żyć, można bardzo świadomie żyć
Ewentualny problem, to to że ulga świadomej trzeźwości kosztuje więcej, jest na wyższej półce, niż ulga po alkoholu
Cały czas mamy wolną słaba/silna wolę, sami wybieramy/robimy co chcemy
Sqma decyzdujesz aby sięgnąć po alkohol, a ze to silniejsze jest od Ciebie, to jak zamierzasz to sama zmienić?
Pisząc na forum, tam nikt nie poda Ci innego wsparcia, jak terapia, albo wspólnota AA
W szamanów nie wierz, ani żadne voodoo, a tym bardziej "cud" tabletki
Powodzenia i Rozsądnych decyzji
Pozdr
Amerthis myslę że terapia to ostateczność, ja jestem DDA, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie dla mnie, ja rozumiem że nadmierne spozywanie alkoholu moze doprowadzić do choroby alkoholowej i ze sama tym alkoholem nie gardze. Interesuje sie tematem od dawna - czytam, oglądam, słucham i wiem
że sa ludzie którym udało się samodzielnie wyjść z nałogu, mimo iz większość książek które przeczytałam, filmów ktore poogladałam sprowadzaja na terapie. Jest cudowna książka Allena Karra, której w trakcie czytania jestem, otwiera oczy na wiele kwestii. W każdym badź razie, na mnie duzy wpływ ma otoczenie i osobiste postanowienia. Dam radę, bo chce tego, chce zostać abstynentka. A Ci którzy twierdzą że mi sie nie uda tylko podbudowujecie mnie do działania, poniewaz z natury lubie zaprzeczać i udowadniac że jestem lepsza niż ktokolwiek mysli
wiesz co
każdy też Ci pewnie powie, wpierw załatw sprawę z uzależnieniem, jeśli nie jesteś mocno wciągnięta to w niczym Ci to nie zaszkodzi
baa nawet może nie oczekiwane korzyści w rozwoju osobistym przynieść, to taka pozytywna strona
potem, już według mnie
jeśli nie załatwisz sprawy DDA przy tej okazji, zajmij się tym co zostało i skutecznie Ci dewastuje funkcjonowanie w życiu
sądzę że ani jednego ani drugiego, bez wsparcia nie zdziałasz sama, próbowałem pewnie jak większość "zosio samosiowatych zawstydzonych tworów", daremne Twoje poświęcenie a i nikt Ci medali za to nie da
ostatecznie zaliczyć można mocne zderzenie z własną "pychą"
Interesuje sie tematem od dawna - czytam, oglądam, słucham i wiem
że sa ludzie którym udało się samodzielnie wyjść z nałogu, mimo iz większość książek które przeczytałam, filmów ktore poogladałam sprowadzaja na terapie.
miałem podobnie,
to że ja czytałem, oglądałem, słuchałem i wiedziałem, jakoś nie miało mocy sprawczej, abym nie sięgał
chodź sądzę że to czysty zabieg słowny, bo przecież wyjść nie można rzekomo kwestia czym dla Ciebie jest nałóg
jeśli by "czytanie, oglądanie, słuchanie, wiedzenie" zamknąć w słowo "wiara", bo tym to dokładnie jest
to "wiara bez uczynków jest martwa"
i w drugą stronę, jest dokładnie tak samo
W każdym badź razie, na mnie duzy wpływ ma otoczenie i osobiste postanowienia. Dam radę, bo chce tego, chce zostać abstynentka. A Ci którzy twierdzą że mi sie nie uda tylko podbudowujecie mnie do działania, poniewaz z natury lubie zaprzeczać i udowadniac że jestem lepsza niż ktokolwiek mysli
"dasz radę bo chcesz" super, skorzystaj z pomocy, przyznaj się do bezsilności
i masz zielone światło do super zabawy na trzeźwo
nic nie stoi na przeszkodzie, poza hmmm, Tobą??
każdy, sądzę nie tylko uzależniony, spokojnie można by tu pewnie wszystkich z dysfunkcjami wrzucić
a podam Ci moja definicję uzależnienia, "uzależniony jest każdy, najbardziej od własnego myślenia"
wiesz zdecydowanie rozsądniej kierować własnym życiem, niż dawać sobie wmawiać co się ma robić, co się ma udowadniać,
spokojnie dziś mogę motywację, brać i z chodzących "demotywatorów" i otaczających mnie "motywatorów"
chodź pewnie jak każdy człowiek, lepiej znoszę czerpanie siły z motywacji
w zasadzie nic to nie zmienia, to ja decyduje co chcę, a czego nie chcę,
nawet gdy coś za uszami, próbuje mówić
"walcz, uciekaj, zastygaj"
próbuj
teoria i praktyka mówi
że wszyscy kiedyś wytrzeźwieją, tylko nie każdemu się to udaje za tego życia
zamiast czekać, na ostatnią możliwość, zamiast czekać na to aż życie przyjdzie do Ciebie na SWOICH warunkach
możesz, nikt Ci nie zabroni, stawiać własne
Rozsądnych decyzji
32 2017-08-08 10:01:00 Ostatnio edytowany przez janinkasmolek (2017-08-08 12:59:58)
Witajcie. U mnie prosta historia - zaczęło się od popijania w towarzystwie, potem popijania samemu dla rozluźnienia, popijania skrycie dla uśmierzenia bólu i emocji, cały czas nie zdając sobie sprawy, że mam problem. Kiedy uświadomiłam sobie, że spacer z psem niekoniecznie musi się wiązać z wizytą w sklepie po "bączka" i wypiciu go na ławce, wpadłam w taką panikę, że nie mogłam dojść do domu. Nikomu nic nie powiedziałam. Poszłam do psychiatry - prywatnie i usłyszałam - albo leczenie, albo zniszczę do końca swoje życie. Decyzja zapadła, poszukałam ośrodka leczącego uzależnienia - prywatnie w Ośrodku Wiosenna pod Krakowem - W mojej głowie nie chciałam być utożsamiana z alkoholikiem menelem na detoksie z NFZ (wiem teraz, że to było bardzo niesprawiedliwe krzywdzące myślenie, bo nic mnie nie różni od innego alkoholika). Terapia, terapia, terapia i mnóstwo walki samej ze sobą. Ale się udało. Nie piję. Nie chcę pić, chociaż cały czas w głowie jest głosik, że jedna banieczka poprawi mi samopoczucie i będzie łatwiej. Nie będzie już żadnej banieczki. Nie może być. Ja opanowałam się szybko, bo się przestraszyłam i za to dziękuję losowi. Bo wyparcie problemów to mój chleb powszedni i mogłam doprowadzić się do stanu, z którego już się nie wraca.
Witam:) jestem alkoholiczka mam 48 lat, swój butik i niby wydawało by się że jest super! Ale tak nie jest! Jestem załamana! Nie piłam 18 miesięcy, miałam wszyta tabletkę i od wczoraj pije! W sumie nie wiem dlaczego?! Po prostu nie dałam rady z problemami! I do tego nie wiem dlaczego ledwo wypije jakieś piwo strasznie mi jest niedobrze, mdli mnie! Może i dobrze bo to mam nadzieję że skłoni mnie żeby nie pić ale póki co pije i ciągle mi niedobrze! Miał też ktoś tak? Pozdrawiam
34 2019-08-14 19:04:18 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-14 20:00:55)
Najpierw się porządnie dopij bez cackania się z sobą nie piszę złośliwie choć to dopijanie sięganie dna jest niebezpieczne ale konieczne nie przerywaj nagle picia wyhamowuj ile się da potem detoks odwyk i AA wszywki są na krótką metę ja nie znam innego skutecznego sposobu jak terapia i AA też miałem baaardzo duże opory przed tym to nagminne u alkoholików, ale innej drogi raczej nie ma.Sama nawet jak przestaniesz i nie będziesz się leczyć wrócisz znowu albo zwariujesz chore emocje i obsesja same nie mijają po okresie euforii przychodzi dołek ZAWSZE mechanizmy uzależnienia działają mimo woli podświadomie bo to choroba i nałóg uzależnienie.
Samemu raczej z alkoholizmu się nie wychodzi "siłą woli"żeby być szczęśliwym dobrze jest dawać sobie radę z uczuciami i emocjami w życiowych problemach tego można się uczyć od nowa nie istotne ile masz lat.
Że niedobrze mdli bo czasem mdli i już.Wątroba sama się szybko nie regeneruje masz bebechy rozwalone nic samo nie przechodzi
Nigdy już nie będziesz pić w sposób kontrolowany jak kiedyś wybij sobie to z głowy z resztą teraz to sprawdzasz.
Trzymaj się
Pijesz bo masz stres ale czy jest on prawdziwy czy wydumany? Stres z powodu ciezkiej choroby, niepełnospŕawnych dzieci lub umierajacych rodzicow? Czy moze stres z powodu wakacji, samochodu, kiecki i telewizora. Walka z piciem gdy nie nawiesz i nie rozwiazez stresow jest skazana na porazke. Orgsnizm sie przyzwyczaił ze alkohol usnieza problemy psychiczne. Zacznij najlierw walczyc z nimi.
Gratuluje, chyle czola i pozdrawiam.
Jestes WIELKA.
Tak trzymaj.
Zycie w trzezwosci jest o wiele latwiejsze, niz picie, ukrywanie, klopoty z tym zwiazane i nalog.
Ty swoja porcje juz wypilas. Teraz pora na zycie w trzezwosci.
Pozdrawiam.
37 2019-08-15 15:03:34 Ostatnio edytowany przez Teufel (2019-08-15 15:04:25)
Gratuluje, chyle czola i pozdrawiam.
Jestes WIELKA.
Tak trzymaj.
Zycie w trzezwosci jest o wiele latwiejsze, niz picie, ukrywanie, klopoty z tym zwiazane i nalog.Ty swoja porcje juz wypilas. Teraz pora na zycie w trzezwosci.
Pozdrawiam.
Gosiu, przy tej chorobie, to nie jest takie proste. Autorka dobrze wie, że Życie bez picia jest o wiele lepsze od tego z alkoholem, ale wystarczy jeden impuls, chwila załamania lub gorszy dzień i cała dotychczasowa praca nad sobą pryska jak bańka mydlana. Autorce, życzę wytrwałości, i nawet gdy się potknie to aby wstała i szła wytrwale dalej, bo rzeczą ludzką jest się potykać i ludzką jest też się podnosić.
Teufel, ja od lat pracuje z uzaleznionymi. wszystko co piszesz to racja.
Autorce zycze wytrwalosci.
Teufel, ja od lat pracuje z uzaleznionymi. wszystko co piszesz to racja.
Autorce zycze wytrwalosci.
A to chylę czoła.