Hadar napisał/a:Jestem niemal pewną że gdyby były śluby tylko z powodów religijnych (nie wymuszone) to nagle zmniejszyła by się ilość rozwodów.
Idąc Twoim trybem rozumowania, jak będzie się mniej ludzi rodziło, to spadnie też ilość zgonów...
Twoje rozumowanie nt. ślubu innego niż kościelny/religijny moim zdaniem zawiera błąd. Małżeństwo - sankcjonowane kodeksem prawnym czy religijnym - zawsze jest umową. Czy żyjesz z kimś po ślubie czy bez ślubu, to zawsze na podstawie obietnicy składanej drugiej osobie i umowy z nią zawartej, a nie z urzędnikiem w krawacie czy koloratce! Nawet jak mówisz dziewczynie: "ok, to bądźmy razem", to składasz ofertę, proponujesz jej coś, oczekując czegoś w zamian. Jeśli ona ją przyjmie, to zawiera z Tobą umowę, przystając na te warunki i wchodząc w specyficzny układ wzajemnych zależności. Inaczej się po prostu nie da .
Małżeństwo to - w dużym uproszczeniu - specyficzny rodzaj sformalizowania tej szczególnej umow społecznej, który ma za zadanie chronić prawa obu stron, a raczej ułatwić ochronę tych praw. Żyjąc w konkubinacie musisz dodatkowymi aktami prawnymi potwierdzać, że "Ty to ty" i że "tak, na pewno tak", dałeś upoważnienie drugiej osobie do reprezentowania Cię wobec osób i instytucji oraz opiekowania się Tobą w razie jakiegoś wypadku. Instytucja małżeństwa, trywialnie mówiąc, ma zredukować i zebrać te wszystkie upoważnienia i koszty z tym związane (finansowe i nie tylko) do jednego, wspólnego mianownika - współmałżonka. Który w prawie wszystkich systemach prawnych (i religijnych) jest tak samo definiowany. Ma też jasno określić Twój wzajemny stosunek z ewentualnym dzieckiem. Bo obowiązki wględem nich będziesz miał niemal zawsze, ale prawa - zwłaszcza jako konkubent - niekoniecznie. Ma w końcu zabezpieczyć Twoje zwłoki albo bezwładne ciało - bo znajomy czy konkubent/ka nawet jak będzie chciał, to nie zawsze będzie mógł się Tobą zająć czy Cię pochować... Możliwość zawarcia ślubu cywilnego to ułatwienie dla osób, które z różnych względów nie mogą lub nie chcą skorzystać z "opcji wyznaniowej", a jednocześnie zabezpieczenie, że notyfikacja o danym związku i "uprawnieniach" z tego wynikających jest zawarta w rejestrach, które nie ograniczają swojego zasięgu działania tylko do jednej grupy społeczno-wyznaniowej.
Dla jasności dodam, że oficjalnie jestem katolikiem choć wolę się uznawać za chrześcijanina (a przynajmniej staram się, choć nie zawsze mi się udaje). W Boga wierzę (a przynajmniej się staram ), ale w Jego czarnych sługusów już nie. Dla mnie ślub cywilny jest tak samo ważny, jak kościelny, z tą różnicą, że w wyznaniowym bilet jest tylko w jedną stronę. A sam fakt zredukowania instytucji małżeństwa tylko do opcji wyznaniowej nie sprawi, że będzie ona "rozsądniejsza". Formalna zdolność do czynności prawnych czy religijnych nie oznacza automatycznego zrozumienia tych czynności...
Podchodząc do małżeństwa w taki sposób, jaki prezentujesz, można zapytać się, po co masz komórkę i płacisz za umowę (na kartę to też umowa! - zwłaszcza teraz, jak musisz zarejestrować kartę), skoro wiadomość możesz zanieść osobiście, nie wchodząc w żadne układy... Albo skorzystać z budki telefonicznej, skoro to tylko na chwilę...