Kurcze ja stwierdzam, że nie umiem pisać ze zrozumieniem . Albo, wychodzę z błędnego założenia, że wszyscy zrozumieją o co mi chodzi i nie wykładam tego jasno .
Summerko i _V_ i Pannapanna ja się z wami zgadzam. Mój mąż był/ jest (może nadal jest, choć ja wierzę/chcę wierzyć (?), że On się zmienił. Ba - ja daję NAM szansę wierząc w to, że On się JEDNAK zmienił. Jeśli nie to, będzie tak jak piszesz _V_ i tyle... Ale WIERZĘ, że mamy szansę stworzyć RAZEM NOWY, fajny związek. I tyle. Jak było to ja doskonale wiem.) dokładnie taki jak go opisywałyście i ja już o tym pisałam. To czysty egoista. Zakochany w sobie. Zawsze taki był. A ja niestety tego kiedyś nie widziałam. Ale teraz to WIEM. Wiem też, że On chce to zmienić i wiele już w sobie zmienił. Inaczej nie mielibyśmy o czym gadać.
Summerko i ja żadnych akrobacji myślowych nie robię. Może poza jedną: skaczę sobie po tych trapezach, "latam" na tych szarfach i stąpam po tej cienkiej linii w mojej wyobraźni i zastanawiam się, czy możliwe jest by człowiek się aż tak zmienił...i wierzę jednak, że jest to możliwe. A czy moja wiara nie okaże się zawiedzioną nadzieją tego nie wiem - biorę to pod uwagę i "ryzykuję".
Summerko i dość dobrze mnie zdiagnozowałaś. Tak jestem zadufana w sobie. To właśnie odkryłam jak wzięłam się za siebie i chciałam poznać co kryje się w moim wnętrzu. Co spowodowało we mnie taką rewolucję. Skąd te emocje i te mechanizmy obronne, które sterowały moim życiem przez tyle lat. Jestem egoistką. Dość jednak specyficzną . Dlatego napisałam, że zaczynam rozumieć siebie i akceptować to kim jestem .
Ja przynajmniej mam tego świadomość
Dziewczyny mój mąż po fazie wypierania i zaprzeczania przyznał, że mnie wtedy nie kochał a na pewno nie bardziej niż siebie. Ja nawet w pewnym momencie zaczęłam w naszym poprzednim życiu widzieć już same negatywy i tylko te sytuacje, które sprawiły, że zaczęłam wątpić, czy On w ogóle mnie kiedyś kochał. Tak szczerze. Tak za nic. Tak pomimo. I stwierdziłam, że nigdy nie byłam kochana przez niego. Że byłam "wygodną" opcją (czyli ten etap Summerko jednak przeszłam). Oczywiście podzieliłam się tym z nim. A mój maż niewiele mówiąc wsadził nas w auto i wywiózł do miejsca, w którym spędziliśmy kiedyś kawał życia. I zabierał wszędzie bym sobie przypomniała. Okazało się, że spędziliśmy też wiele pięknych chwil, które ja na podstawie moich niedawnych doświadczeń zdążyłam już wyprzeć. I wróciły do mnie też te dobre wspomnienia. I mój świat znowu przestał być zero-jedynkowy. Odzyskał kolory. I to był między innymi krok mojego męża, który uzmysłowił mi, że jemu chyba jednak zależy na NAS.
Krok - nie słowa, w które ja po prostu nie wierzę/lub uwierzyć jeszcze nie potrafię _V_ .
Snake , ale Oni działali w realu również, a mój mąż lecąc na spotkanie z tą dziewczyną po prostu - z euforii - zapomniał wylogować się z facebooka, do którego dostępu już nie miałam. Ja chciałam zalogować się na mojego i stałam się świadkiem rozmowy, od której zmieniło się moje życie .
_V_ i ja nie napisałam, że wiem, że On by Jej nie pokochał. Napisałam coś zupełnie odwrotnego .
Random.furder dlatego napisałam "w zasadzie"