moja historia - cały czas sama... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » moja historia - cały czas sama...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 19 ]

Temat: moja historia - cały czas sama...

Hej,
Szukając pocieszenia w internecie znalazłam to forum i chciałabym po prostu pożalić się i wyrzucić z siebie wszystko, może znaleźć zrozumienie, pocieszenie...
Mam 25 lat i cały czas jestem sama. Jeszcze do niedawna myślałam, że mam jeszcze czas na znalezienie "tego jedynego", jakiegoś normalnego chłopaka, kogoś kto by mnie pokochał. Aż nagle zrozumiałam, że jest już ten czas, że ciągłe czekanie staje się męczące. Byłam w kilku związkach, ale trwały one krótko (kilka miesięcy) i nie było to w sumie nic poważnego. Myślałam, że już nikogo nie poznam, aż tu nagle prawie rok temu poznałam fantastycznego chłopaka, z którym świetnie się dogadywałam, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, aż w końcu... no po prostu się zakochałam tak, jak nigdy. On nie odwzajemnił moich uczuć. Po raz nie wiem już który złamane serce sprawiło, że nie mam już nadziei na lepszą przyszłość, czuję, że nic dobrego mnie już nie spotka, co więcej, jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie, mam mnóstwo kompleksów i zerowe poczucie własnej wartości. Bardzo ciężko przeżyłam to odrzucenie, a właściwie przeżywam do dziś i ciągle zadaję sobie pytanie "co jest ze mną nie tak?".
Brak chłopaka/partnera to nie jednak nie wszystko.
Samotność dokucza mi również pod względem towarzyskim. Jeszcze studiuje i czuję, że nie jestem osobą zbyt lubianą w grupie, nie umiem się zaasymilować, brakuje mi poczucia akceptacji. Czasem staję się obiektem zaczepek ze strony "ładniejszych" i bardziej pewnych siebie koleżanek. Coraz bardziej brakuje mi przyjaciółki kobiety. Albo chociaż osoby, która by mnie rozumiała, akceptowała, po prostu lubiła taką, jaką jestem.
Mam wrażenie, że wegetuję, ale nie żyję, że coś mnie omija. Nie wiem, co mam robić.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: moja historia - cały czas sama...

Bardzo to smutne co piszesz. I nie ten fragment o braku partnera ale ten o braku przyjaciół. 
Wydaje mi się, że pomocna w Twoim przypadku byłaby przede wszystkim praca nad poczuciem własnej wartości. Z własnego doświadczenia wiem, iż to więcej niż połowa sukcesu w kontaktach z innymi ludźmi.

3

Odp: moja historia - cały czas sama...

Dużo mieszasz tematów tutaj jednocześnie, a wszystkim trzeba się zająć po kolei, stopniowo.
Zacznijmy może od tego chłopaka. Pamiętaj jedno: jesteś jaka jesteś i ktoś musi pokochać Cię właśnie taką. Oczywiście, zmieniamy się, dopasowujemy, ale to nie jest to samo. Ktoś musi Cię zaakceptować w znakomitej większości z tym wszystkim, co masz w sobie. Inaczej to się nie uda, chyba że ktoś na coś zwróci Ci uwagę i sama uznasz, że faktycznie możesz nad tym popracować, ale to inna sprawa.

Jak możesz czuć, że nic dobrego Cię nie spotka? Jesteś młodą kobietą, a Ty z siebie robisz staruszkę. Kobiety 50+ zaczynają nowe życie, zakochują się, podróżują, inwestują w swój rozwój osobisty, a Ty jak się zachowujesz? Zdajesz sobie sprawę z tego, ile kobiet chciałoby móc być jeszcze raz w Twoim wieku? Nie marnuj tego. Poza tym, po co tak sobie wkładasz do głowy ten wiek? Coraz częściej myślę, że ludziom kalendarze nie służą. A mężczyzn na świecie są miiiilioooooonnyyyyy. Znajdzie się jakiś dla Ciebie, tylko nie jak będziesz chodziła smutna i zdołowana, nie jak się zamkniesz na innych. Bądź szczęśliwa sama ze sobą, później dopiero z kimś innym. Nie uzależniaj tego, co dzieje się w Twoim życiu od posiadania bądź nie, partnera. To Cię ogranicza i wpędza w błędne koło.

Żyj trochę dla siebie. Bo omija Cię najbardziej wszystko wtedy, kiedy tak bardzo uzależniasz samoocenę od tego, jak widzą Cię inne, obce osoby. One są, później ich nie będzie w Twoim życiu, ale Ty pozostaniesz i to Ty się liczysz.

4

Odp: moja historia - cały czas sama...
caroline92 napisał/a:

Hej,
Szukając pocieszenia w internecie znalazłam to forum i chciałabym po prostu pożalić się i wyrzucić z siebie wszystko, może znaleźć zrozumienie, pocieszenie...
Mam 25 lat i cały czas jestem sama. Jeszcze do niedawna myślałam, że mam jeszcze czas na znalezienie "tego jedynego", jakiegoś normalnego chłopaka, kogoś kto by mnie pokochał. Aż nagle zrozumiałam, że jest już ten czas, że ciągłe czekanie staje się męczące. Byłam w kilku związkach, ale trwały one krótko (kilka miesięcy) i nie było to w sumie nic poważnego. Myślałam, że już nikogo nie poznam, aż tu nagle prawie rok temu poznałam fantastycznego chłopaka, z którym świetnie się dogadywałam, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, aż w końcu... no po prostu się zakochałam tak, jak nigdy. On nie odwzajemnił moich uczuć. Po raz nie wiem już który złamane serce sprawiło, że nie mam już nadziei na lepszą przyszłość, czuję, że nic dobrego mnie już nie spotka, co więcej, jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie, mam mnóstwo kompleksów i zerowe poczucie własnej wartości. Bardzo ciężko przeżyłam to odrzucenie, a właściwie przeżywam do dziś i ciągle zadaję sobie pytanie "co jest ze mną nie tak?".
Brak chłopaka/partnera to nie jednak nie wszystko.
Samotność dokucza mi również pod względem towarzyskim. Jeszcze studiuje i czuję, że nie jestem osobą zbyt lubianą w grupie, nie umiem się zaasymilować, brakuje mi poczucia akceptacji. Czasem staję się obiektem zaczepek ze strony "ładniejszych" i bardziej pewnych siebie koleżanek. Coraz bardziej brakuje mi przyjaciółki kobiety. Albo chociaż osoby, która by mnie rozumiała, akceptowała, po prostu lubiła taką, jaką jestem.
Mam wrażenie, że wegetuję, ale nie żyję, że coś mnie omija. Nie wiem, co mam robić.

Jeżeli chcesz znaleźć przyjaciół musisz wyciągnąć wnioski z tego co napisałaś, czemu nie jesteś osobą zbyt lubianą w grupie, czemu nie umiesz się zasymilować i czemu te "ładniejsze" Cię zaczepiają. Może dlatego, że wcale nie są takie ładne i chcą zniszczyć ładniejszą konkurencję wink

5

Odp: moja historia - cały czas sama...

Każdy z Was ma rację. Sama zdaję sobie sprawę z tego, że muszę popracować nad poczuciem własnej wartości. Jednak ciężko mi idzie, bo każda nawet najmniejsza rzecz, która mi nie wyjdzie (niezdane kolokwium, spóźnienie się na pociąg...) powoduje, że tracę wiarę w siebie i już nie mam na nic chęci.
Tak wiem, że jestem młoda, że powinnam właśnie teraz korzystać z życia, że dużo osób mi zazdrości, ale szczerze mówiąc takie gadanie ani trochę nie polepsza nastroju osobie w moim stanie. Jeśli coś próbuję zmienić w swoim życiu to trafiam w końcu na jakiś problem, coś mi nie wychodzi i... patrz wyżej.
Ja wiem, że koleżanki wcale nie są lepsze ode mnie, chcą się tylko dowartościować moim kosztem i korzystają z faktu, że nie umiem odpyskować.
A czemu nie jestem lubiana? Od zawsze miałam problem z nieśmiałości, byłam osobą bardzo skrytą, mało towarzyską, niestety dalej mam z tym problem. Poza tym, inni pewnie wyczuwają to, że się izoluję. Jestem małomówna, nie uśmiecham się, nie jestem przesadnie miła dla innych, myślę, że jak ktoś spotyka mnie po raz pierwszy uważa mnie za dość niesympatyczną, zimną i nieprzystępną osobę.
Ogólnie rzecz biorąc to zastanawiam się nad pójściem do psychiatry, bo myślę, że mogę cierpieć na depresję, a przynajmniej jej wczesne stadium. I tu nie chodzi wcale o to, że czasem jest mi smutno i mam "doły". Z drugiej strony nie chcę dopuścić myśli, że mogę być chora i potrzebuję psychiatry, żeby rozwiązać swoje problemy. Obawiam się farmakoterapii i po prostu nie mam ochoty zwierzać się obcej osobie, nawet jeśli to lekarz. Dlatego szukam pomocy w internecie i dziękuję za zainteresowanie i odpisanie na moją historię.

6

Odp: moja historia - cały czas sama...
caroline92 napisał/a:

Każdy z Was ma rację. Sama zdaję sobie sprawę z tego, że muszę popracować nad poczuciem własnej wartości. Jednak ciężko mi idzie, bo każda nawet najmniejsza rzecz, która mi nie wyjdzie (niezdane kolokwium, spóźnienie się na pociąg...) powoduje, że tracę wiarę w siebie i już nie mam na nic chęci.
Tak wiem, że jestem młoda, że powinnam właśnie teraz korzystać z życia, że dużo osób mi zazdrości, ale szczerze mówiąc takie gadanie ani trochę nie polepsza nastroju osobie w moim stanie. Jeśli coś próbuję zmienić w swoim życiu to trafiam w końcu na jakiś problem, coś mi nie wychodzi i... patrz wyżej.
Ja wiem, że koleżanki wcale nie są lepsze ode mnie, chcą się tylko dowartościować moim kosztem i korzystają z faktu, że nie umiem odpyskować.
A czemu nie jestem lubiana? Od zawsze miałam problem z nieśmiałości, byłam osobą bardzo skrytą, mało towarzyską, niestety dalej mam z tym problem. Poza tym, inni pewnie wyczuwają to, że się izoluję. Jestem małomówna, nie uśmiecham się, nie jestem przesadnie miła dla innych, myślę, że jak ktoś spotyka mnie po raz pierwszy uważa mnie za dość niesympatyczną, zimną i nieprzystępną osobę.
Ogólnie rzecz biorąc to zastanawiam się nad pójściem do psychiatry, bo myślę, że mogę cierpieć na depresję, a przynajmniej jej wczesne stadium. I tu nie chodzi wcale o to, że czasem jest mi smutno i mam "doły". Z drugiej strony nie chcę dopuścić myśli, że mogę być chora i potrzebuję psychiatry, żeby rozwiązać swoje problemy. Obawiam się farmakoterapii i po prostu nie mam ochoty zwierzać się obcej osobie, nawet jeśli to lekarz. Dlatego szukam pomocy w internecie i dziękuję za zainteresowanie i odpisanie na moją historię.

Nie wierzę, ze nie masz na swoim koncie żadnych znaczących sukcesów? Czemu w chwilach zwątpienia nie wracasz do nich i przypominasz sobie, jak dobra jesteś? To tylko pierwszy krok do pozytywnego myślenia. Następnie wyznacz sobie małe cele, które z pewnością osiągniesz i ciesz sie małymi sukcesami. To pierwszy krok do myślenia, że nie ma problemów z którymi sobie nie poradzisz, następny krok to przyjęcie myślenia, że problemy są po to by je rozwiązywać.

Co do porad w Internecie,pamiętaj, że tu może pisać każdy i nigdy nie zastąpi specjalisty.

7

Odp: moja historia - cały czas sama...

Piszesz że masz 25 lat i cały czas jesteś sama żeby po chwili napisać że miałaś wcześniej partnerów.

8

Odp: moja historia - cały czas sama...

Trudno polubić osobę, która sama o sobie mówi tak: "Jestem małomówna, nie uśmiecham się, nie jestem przesadnie miła dla innych, myślę, że jak ktoś spotyka mnie po raz pierwszy uważa mnie za dość niesympatyczną, zimną i nieprzystępną osobę."
Być może masz dużo sympatycznych cech, tyle że starannie je ukrywasz. W tym co piszesz uderza Twoja bierność. Boisz się wykonać jakiś ruch w obawie przed kompromitacją, odrzuceniem. Najchętniej schowała byś się w jakiejś dziurze i czekała aż ktoś Cię polubi, pokocha.
Możliwe że Twoje problemy mają swój początek w dzieciństwie, w niezdrowych relacjach z rodzicami.
Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić, to musisz zacząć się przełamywać. Proponuję zacząć od uśmiechu, takiego szczerego, życzliwego, do osób z którymi rozmawiasz, choćby do pani/pana w okienku czy przy kasie.

9

Odp: moja historia - cały czas sama...

Spóźnienie na pociąg? Naprawdę? To ma świadczyć o tym, że jesteś mało wartościowa? Jak pryszcz Ci wyskoczy, to też Twoja wina? Bo przecież może złego kosmetyku użyłaś, może źle się odżywiałaś, może przez to, że za mało wody piłaś wysuszyłaś za bardzo skórę... Wszystkim z nas zdarzają się potknięcia. Nie popełnia błędów tylko taka osoba, która nic nie robi. A to w zasadzie gorszy błąd niż robić i się potknąć. Stawiasz sobie po prostu zbyt wysoką poprzeczkę, pewnie czasem wręcz nierealną, to co się dziwić, że nie jesteś idealna? Poza tym, nigdy nie będziesz. Niezdane kolokwium może mieć wiele powodów, daj sobie odetchnąć, nie bądź w stosunku do siebie aż tak krytyczna. Nie oznacza to, że masz od razu się usprawiedliwiać, ale dużo rzeczy w życiu dzieje się dlatego, że faktycznie nie mamy na nie wpływu. A jeśli mamy, to po prostu trzeba działać i nie przejmować się wszystkim aż tak, bo... świat się nie zawali. Daj sobie szansę do popełniania błędów, bo nigdy niczego w życiu nowego nie będziesz próbować, sama się w to wkręcisz. Każdy, każdy kto coś chce osiągnąć, napotyka na swojej drodze problemy. Trzeba nauczyć się je przeskakiwać, a które ważniejsze - rozwiązywać. To nie jest teoria i złote myśli, tylko moje własne doświadczenia. Owszem, mam inny charakter, wielu mówi, że mi jest "łatwiej", ale ja ogromną część swoich cech dopracowałam, wypracowałam, bo się na nich skupiłam. Nie na tym, czego nie mam, a na tym, co już mam, co może być podstawą do dalszego rozwoju.

10

Odp: moja historia - cały czas sama...
caroline92 napisał/a:

Hej,
Szukając pocieszenia w internecie znalazłam to forum i chciałabym po prostu pożalić się i wyrzucić z siebie wszystko, może znaleźć zrozumienie, pocieszenie...
Mam 25 lat i cały czas jestem sama. Jeszcze do niedawna myślałam, że mam jeszcze czas na znalezienie "tego jedynego", jakiegoś normalnego chłopaka, kogoś kto by mnie pokochał. Aż nagle zrozumiałam, że jest już ten czas, że ciągłe czekanie staje się męczące. Byłam w kilku związkach, ale trwały one krótko (kilka miesięcy) i nie było to w sumie nic poważnego. Myślałam, że już nikogo nie poznam, aż tu nagle prawie rok temu poznałam fantastycznego chłopaka, z którym świetnie się dogadywałam, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, aż w końcu... no po prostu się zakochałam tak, jak nigdy. On nie odwzajemnił moich uczuć. Po raz nie wiem już który złamane serce sprawiło, że nie mam już nadziei na lepszą przyszłość, czuję, że nic dobrego mnie już nie spotka, co więcej, jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie, mam mnóstwo kompleksów i zerowe poczucie własnej wartości. Bardzo ciężko przeżyłam to odrzucenie, a właściwie przeżywam do dziś i ciągle zadaję sobie pytanie "co jest ze mną nie tak?".
Brak chłopaka/partnera to nie jednak nie wszystko.
Samotność dokucza mi również pod względem towarzyskim. Jeszcze studiuje i czuję, że nie jestem osobą zbyt lubianą w grupie, nie umiem się zaasymilować, brakuje mi poczucia akceptacji. Czasem staję się obiektem zaczepek ze strony "ładniejszych" i bardziej pewnych siebie koleżanek. Coraz bardziej brakuje mi przyjaciółki kobiety. Albo chociaż osoby, która by mnie rozumiała, akceptowała, po prostu lubiła taką, jaką jestem.
Mam wrażenie, że wegetuję, ale nie żyję, że coś mnie omija. Nie wiem, co mam robić.

Ja niedługo kończę 25 lat i też jestem całkowicie sama. Nigdy nie miałam żadnego partnera, nigdy żaden mężczyzna w świecie rzeczywistym nigdy nie okazał mi żadnego zainteresowania, nie mam żadnych znajomych i przyjaciół. Niestety w swoim życiu trafiałam tylko na ludzi, którzy w ostatecznym rozrachunku udawali że są moimi znajomymi i udawali swoją akceptację do mojej osoby, dopóki byłam im potrzebna i dopóki mieli ze znajomością ze mną benefity. Gdy przestałam być im potrzebna, to znajomość z ich strony upadła. Teraz jestem całkowicie sama i oprócz najbliższej rodziny - rodzice i rodzeństwo nie mam nikogo. Ludzie mnie nie akceptują i ciężko się pogodzić z tym, że do żadnego środowiska nie pasuję.

11

Odp: moja historia - cały czas sama...
kao_makao napisał/a:
caroline92 napisał/a:

Hej,
Szukając pocieszenia w internecie znalazłam to forum i chciałabym po prostu pożalić się i wyrzucić z siebie wszystko, może znaleźć zrozumienie, pocieszenie...
Mam 25 lat i cały czas jestem sama. Jeszcze do niedawna myślałam, że mam jeszcze czas na znalezienie "tego jedynego", jakiegoś normalnego chłopaka, kogoś kto by mnie pokochał. Aż nagle zrozumiałam, że jest już ten czas, że ciągłe czekanie staje się męczące. Byłam w kilku związkach, ale trwały one krótko (kilka miesięcy) i nie było to w sumie nic poważnego. Myślałam, że już nikogo nie poznam, aż tu nagle prawie rok temu poznałam fantastycznego chłopaka, z którym świetnie się dogadywałam, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, aż w końcu... no po prostu się zakochałam tak, jak nigdy. On nie odwzajemnił moich uczuć. Po raz nie wiem już który złamane serce sprawiło, że nie mam już nadziei na lepszą przyszłość, czuję, że nic dobrego mnie już nie spotka, co więcej, jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie, mam mnóstwo kompleksów i zerowe poczucie własnej wartości. Bardzo ciężko przeżyłam to odrzucenie, a właściwie przeżywam do dziś i ciągle zadaję sobie pytanie "co jest ze mną nie tak?".
Brak chłopaka/partnera to nie jednak nie wszystko.
Samotność dokucza mi również pod względem towarzyskim. Jeszcze studiuje i czuję, że nie jestem osobą zbyt lubianą w grupie, nie umiem się zaasymilować, brakuje mi poczucia akceptacji. Czasem staję się obiektem zaczepek ze strony "ładniejszych" i bardziej pewnych siebie koleżanek. Coraz bardziej brakuje mi przyjaciółki kobiety. Albo chociaż osoby, która by mnie rozumiała, akceptowała, po prostu lubiła taką, jaką jestem.
Mam wrażenie, że wegetuję, ale nie żyję, że coś mnie omija. Nie wiem, co mam robić.

Ja niedługo kończę 25 lat i też jestem całkowicie sama. Nigdy nie miałam żadnego partnera, nigdy żaden mężczyzna w świecie rzeczywistym nigdy nie okazał mi żadnego zainteresowania, nie mam żadnych znajomych i przyjaciół. Niestety w swoim życiu trafiałam tylko na ludzi, którzy w ostatecznym rozrachunku udawali że są moimi znajomymi i udawali swoją akceptację do mojej osoby, dopóki byłam im potrzebna i dopóki mieli ze znajomością ze mną benefity. Gdy przestałam być im potrzebna, to znajomość z ich strony upadła. Teraz jestem całkowicie sama i oprócz najbliższej rodziny - rodzice i rodzeństwo nie mam nikogo. Ludzie mnie nie akceptują i ciężko się pogodzić z tym, że do żadnego środowiska nie pasuję.

Czemu ludzie Cię nie akceptują? Dlaczego uważasz, że nie pasujesz do żadnego środowiska? Jest tylu różnych ludzi, że każdy człowiek powinien (w teorii) spotkać przynajmniej kilka podobnych sobie osób na całej Ziemi,

12 Ostatnio edytowany przez kao_makao (2017-01-16 18:39:45)

Odp: moja historia - cały czas sama...
AloneWolf90 napisał/a:
kao_makao napisał/a:
caroline92 napisał/a:

Hej,
Szukając pocieszenia w internecie znalazłam to forum i chciałabym po prostu pożalić się i wyrzucić z siebie wszystko, może znaleźć zrozumienie, pocieszenie...
Mam 25 lat i cały czas jestem sama. Jeszcze do niedawna myślałam, że mam jeszcze czas na znalezienie "tego jedynego", jakiegoś normalnego chłopaka, kogoś kto by mnie pokochał. Aż nagle zrozumiałam, że jest już ten czas, że ciągłe czekanie staje się męczące. Byłam w kilku związkach, ale trwały one krótko (kilka miesięcy) i nie było to w sumie nic poważnego. Myślałam, że już nikogo nie poznam, aż tu nagle prawie rok temu poznałam fantastycznego chłopaka, z którym świetnie się dogadywałam, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, aż w końcu... no po prostu się zakochałam tak, jak nigdy. On nie odwzajemnił moich uczuć. Po raz nie wiem już który złamane serce sprawiło, że nie mam już nadziei na lepszą przyszłość, czuję, że nic dobrego mnie już nie spotka, co więcej, jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie, mam mnóstwo kompleksów i zerowe poczucie własnej wartości. Bardzo ciężko przeżyłam to odrzucenie, a właściwie przeżywam do dziś i ciągle zadaję sobie pytanie "co jest ze mną nie tak?".
Brak chłopaka/partnera to nie jednak nie wszystko.
Samotność dokucza mi również pod względem towarzyskim. Jeszcze studiuje i czuję, że nie jestem osobą zbyt lubianą w grupie, nie umiem się zaasymilować, brakuje mi poczucia akceptacji. Czasem staję się obiektem zaczepek ze strony "ładniejszych" i bardziej pewnych siebie koleżanek. Coraz bardziej brakuje mi przyjaciółki kobiety. Albo chociaż osoby, która by mnie rozumiała, akceptowała, po prostu lubiła taką, jaką jestem.
Mam wrażenie, że wegetuję, ale nie żyję, że coś mnie omija. Nie wiem, co mam robić.

Ja niedługo kończę 25 lat i też jestem całkowicie sama. Nigdy nie miałam żadnego partnera, nigdy żaden mężczyzna w świecie rzeczywistym nigdy nie okazał mi żadnego zainteresowania, nie mam żadnych znajomych i przyjaciół. Niestety w swoim życiu trafiałam tylko na ludzi, którzy w ostatecznym rozrachunku udawali że są moimi znajomymi i udawali swoją akceptację do mojej osoby, dopóki byłam im potrzebna i dopóki mieli ze znajomością ze mną benefity. Gdy przestałam być im potrzebna, to znajomość z ich strony upadła. Teraz jestem całkowicie sama i oprócz najbliższej rodziny - rodzice i rodzeństwo nie mam nikogo. Ludzie mnie nie akceptują i ciężko się pogodzić z tym, że do żadnego środowiska nie pasuję.

Czemu ludzie Cię nie akceptują? Dlaczego uważasz, że nie pasujesz do żadnego środowiska? Jest tylu różnych ludzi, że każdy człowiek powinien (w teorii) spotkać przynajmniej kilka podobnych sobie osób na całej Ziemi,

Dlaczego inni mnie nie akceptuja, to nalezy pytać tych ludzi, a nie mnie. Moje odczucia niepasowania do żadnego środowiska wynikaja z tego, że mam inny ogólnie mówiac system wartoscia, który dla innych jest dziwny i cięzki do zaakceptowania. Ja akceptuję odmiennosc, ale ludzie nie akceptuja mnie. Jestm szczera, nie boję się wyrazić swojego zdania nawet całkowicie odmiennego od reszty. Może w tym tkwi problem.
Jeśli załozymy, że istnieje n<>0 róznych tzw. systemów życia i m ludzi na swiecie, przy czym n<m, to wówczas co najmniej dwie osoby mają ten sam system zycia. Moze na świecie istnieje co najmniej jedna prawie ze identyczna osoba jak ja, z tymze prawdopodobienstwo spotkania takiej osoby jest małe.

13

Odp: moja historia - cały czas sama...

Nie spodziewałam się aż tylu odpowiedzi, więc jeszcze raz dzięki za okazanie zainteresowania...
Fajnie, że próbujecie udzielić mi rad, ale gadanie "nie pier... tylko weź się w garść" nie działa na mnie w ogóle. To prawda, że nie robię nic, tylko zaszywam się w kącie czekając aż cały świat zmieni się dla mnie. Tylko, że... od jakiegoś czasu w ogóle brak mi motywacji, chęci do życia. Bardzo dużo śpię, często leżę nic nie robiąc, a jak się obudzę to potrafię po prostu leżeć w łóżku do późnego popołudnia. Nie chce mi się uczyć (a wcześniej lubiłam swoje studia), posprzątać mieszkania, pranie robie jak już naprawdę nie mam się w co ubrać. To, co kiedyś mnie relaksowało i sprawiało przyjemność teraz jest dla mnie obojętne. Parę lat temu bardziej dbałam o siebie, teraz mogę wyjść na miasto w znoszonych dresach i mam to gdzieś. Codziennie próbuję wykrzesać z siebie resztki sił, żeby zrobić cokolwiek. Właśnie dlatego czuję, że to może być początek depresji, ale z drugiej strony nigdy nie lubiłam ludzi, którzy nadużywają tego słowa, więc ja nie myślę o sobie jako o osobie z depresją. Chcę spróbować sama z tego wyjść.
Proszę, nie podchodźcie lekceważąco i prześmiewczo do tego... Bo pewnie zaraz posypią się komentarze w stylu "jak można wyjść w znoszonych dresach na miasto"...
No cóż, najważniejsze, że zdałam sobie sprawę z tego, że muszę coś zmienić.

14

Odp: moja historia - cały czas sama...
kao_makao napisał/a:
AloneWolf90 napisał/a:
kao_makao napisał/a:

Ja niedługo kończę 25 lat i też jestem całkowicie sama. Nigdy nie miałam żadnego partnera, nigdy żaden mężczyzna w świecie rzeczywistym nigdy nie okazał mi żadnego zainteresowania, nie mam żadnych znajomych i przyjaciół. Niestety w swoim życiu trafiałam tylko na ludzi, którzy w ostatecznym rozrachunku udawali że są moimi znajomymi i udawali swoją akceptację do mojej osoby, dopóki byłam im potrzebna i dopóki mieli ze znajomością ze mną benefity. Gdy przestałam być im potrzebna, to znajomość z ich strony upadła. Teraz jestem całkowicie sama i oprócz najbliższej rodziny - rodzice i rodzeństwo nie mam nikogo. Ludzie mnie nie akceptują i ciężko się pogodzić z tym, że do żadnego środowiska nie pasuję.

Czemu ludzie Cię nie akceptują? Dlaczego uważasz, że nie pasujesz do żadnego środowiska? Jest tylu różnych ludzi, że każdy człowiek powinien (w teorii) spotkać przynajmniej kilka podobnych sobie osób na całej Ziemi,

Dlaczego inni mnie nie akceptuja, to nalezy pytać tych ludzi, a nie mnie. Moje odczucia niepasowania do żadnego środowiska wynikaja z tego, że mam inny ogólnie mówiac system wartoscia, który dla innych jest dziwny i cięzki do zaakceptowania. Ja akceptuję odmiennosc, ale ludzie nie akceptuja mnie. Jestm szczera, nie boję się wyrazić swojego zdania nawet całkowicie odmiennego od reszty. Może w tym tkwi problem.
Jeśli załozymy, że istnieje n<>0 róznych tzw. systemów życia i m ludzi na swiecie, przy czym n<m, to wówczas co najmniej dwie osoby mają ten sam system zycia. Moze na świecie istnieje co najmniej jedna prawie ze identyczna osoba jak ja, z tymze prawdopodobienstwo spotkania takiej osoby jest małe.

Co rozumiesz przez inny system wartości? Mówisz takie ogólniki, z których nic nie wynika. Jest wielu ludzi, którzy akceptują odmienność, nie zgodzę się z tym absolutnie co mówisz. Swego czasu byłem nawet liderem takiej "paczki odmieńców" big_smile Może szczerzy ludzie nie stanowią większości, ale jest ich całkiem dużo (sam zaliczam się do takich osób i nie mam z tego powodu żadnych nieprzyjemności od znajomych).

Lubisz matematykę i rachunek prawdopodobieństwa? Bo z tego co widzę w postach używasz tego co ja 2 w swoich postach czyli prawdopodobieństwa big_smile Zapomniałaś tylko dodać, że prawdopodobieństwo nie oznacza pewności, równie dobrze, ktoś może mieć prawdopodobieństwo znalezienia bratniej duszy  bliskie 0 i ją znaleźć, a ktoś 0,(99) i nigdy jej nie znaleźć.

Z tego co przejrzałem twoje posty mieszkasz chyba w Łodzi, zapisz się na kurs tańca dla Singli, poznasz wielu ludzi i będziesz miał z kim tańczyć i chodzić na wesela (gdzieś się tak żaliłaś), niestety u Mnie nie ma tych możliwości co u Ciebie, wszystko jest w twoich rękach.

Co do zmiany siebie, nikt nie każę Ci zmieić się z introwertyczki w ekstrawertyczkę, bardziej chodzi o zastanowienie się jak ludzie na postrzegają, czy nasze zachowanie nie wysyła błędnego i negatywnego przekazu o nas.

15

Odp: moja historia - cały czas sama...
kao_makao napisał/a:
AloneWolf90 napisał/a:
kao_makao napisał/a:

Ja niedługo kończę 25 lat i też jestem całkowicie sama. Nigdy nie miałam żadnego partnera, nigdy żaden mężczyzna w świecie rzeczywistym nigdy nie okazał mi żadnego zainteresowania, nie mam żadnych znajomych i przyjaciół. Niestety w swoim życiu trafiałam tylko na ludzi, którzy w ostatecznym rozrachunku udawali że są moimi znajomymi i udawali swoją akceptację do mojej osoby, dopóki byłam im potrzebna i dopóki mieli ze znajomością ze mną benefity. Gdy przestałam być im potrzebna, to znajomość z ich strony upadła. Teraz jestem całkowicie sama i oprócz najbliższej rodziny - rodzice i rodzeństwo nie mam nikogo. Ludzie mnie nie akceptują i ciężko się pogodzić z tym, że do żadnego środowiska nie pasuję.

Czemu ludzie Cię nie akceptują? Dlaczego uważasz, że nie pasujesz do żadnego środowiska? Jest tylu różnych ludzi, że każdy człowiek powinien (w teorii) spotkać przynajmniej kilka podobnych sobie osób na całej Ziemi,

Dlaczego inni mnie nie akceptuja, to nalezy pytać tych ludzi, a nie mnie. Moje odczucia niepasowania do żadnego środowiska wynikaja z tego, że mam inny ogólnie mówiac system wartoscia, który dla innych jest dziwny i cięzki do zaakceptowania. Ja akceptuję odmiennosc, ale ludzie nie akceptuja mnie. Jestm szczera, nie boję się wyrazić swojego zdania nawet całkowicie odmiennego od reszty. Może w tym tkwi problem.
Jeśli załozymy, że istnieje n<>0 róznych tzw. systemów życia i m ludzi na swiecie, przy czym n<m, to wówczas co najmniej dwie osoby mają ten sam system zycia. Moze na świecie istnieje co najmniej jedna prawie ze identyczna osoba jak ja, z tymze prawdopodobienstwo spotkania takiej osoby jest małe.

Nie tylko ty masz takie odczucia. Chciała byś zmieniać swój system wartości żeby tylko poznać kogoś ? jak byś się wtedy czuła? Może trochę opisz twoje podejście do życia.

16

Odp: moja historia - cały czas sama...
AloneWolf90 napisał/a:

Co rozumiesz przez inny system wartości? Mówisz takie ogólniki, z których nic nie wynika. Jest wielu ludzi, którzy akceptują odmienność, nie zgodzę się z tym absolutnie co mówisz. Swego czasu byłem nawet liderem takiej "paczki odmieńców" big_smile Może szczerzy ludzie nie stanowią większości, ale jest ich całkiem dużo (sam zaliczam się do takich osób i nie mam z tego powodu żadnych nieprzyjemności od znajomych).

Lubisz matematykę i rachunek prawdopodobieństwa? Bo z tego co widzę w postach używasz tego co ja 2 w swoich postach czyli prawdopodobieństwa big_smile Zapomniałaś tylko dodać, że prawdopodobieństwo nie oznacza pewności, równie dobrze, ktoś może mieć prawdopodobieństwo znalezienia bratniej duszy  bliskie 0 i ją znaleźć, a ktoś 0,(99) i nigdy jej nie znaleźć.

Z tego co przejrzałem twoje posty mieszkasz chyba w Łodzi, zapisz się na kurs tańca dla Singli, poznasz wielu ludzi i będziesz miał z kim tańczyć i chodzić na wesela (gdzieś się tak żaliłaś), niestety u Mnie nie ma tych możliwości co u Ciebie, wszystko jest w twoich rękach.

Co do zmiany siebie, nikt nie każę Ci zmieić się z introwertyczki w ekstrawertyczkę, bardziej chodzi o zastanowienie się jak ludzie na postrzegają, czy nasze zachowanie nie wysyła błędnego i negatywnego przekazu o nas.

Revenn napisał/a:

Nie tylko ty masz takie odczucia. Chciała byś zmieniać swój system wartości żeby tylko poznać kogoś ? jak byś się wtedy czuła? Może trochę opisz twoje podejście do życia.

Przez inny system wartosci rozumiem poglądy, które w znacznej części odbiegają od moich. Szanuję inne systemy wartosci, ale nie chciałabym, aby moi znajomi w większości mieli odmienne od moich systemy wartości. Na pewno czułabym wielki dyskomfort psychiczny, gdybym zmieniła swój system wartości żeby komuś się przypodobac. Dla mnie to hipokryzja. Albo ktoś mnie akceptuje taką, jaką jestem albo nie. Dla mnie istotne są: szczerość, brak hipokryzji, umiejętność wyrażania swoich potrzeb, umiejętność racjonalnego myślenia, tolerancja wobec innych poglądów, umiejętnośc przyznania się do błędów i próbowanie unikania tych błędów w przyszłości, bycie spójnym wewnętrznie, umiejętność wyciągania wniosków. To chyba taki mój "program polityczny" smile. Nie wiem, czy moje zachowanie wysyła o mnie błędny przekaz. Kazdy człowiek może inaczej zinterpretowac dane zachowanie i opinii o danym człowieku jest tyle ile ludzi smile.

Zgadza się - mieszkam w Łodzi smile. Ogólnie kurs tańca rozważałam, ale dla singli to kiepska opcja jak słyszałam. Zresztą cięzko znaleźć pasujący mi pod względem czasu i lokalizacji kurs tańca. Na wesela nikt mnie nie zaprasza, więc ten problem jest nieaktualny smile. W temacie wesel chodziło mi o to, że źle się czułam będąc tam sama. Nie miałam z kim się bawić, a wesela to jednak nie jest impreza sprzyjająca zabawie w pojedynkę.

Uważam, że gdyby wszystko opisywać za pomocą narzędzi matematyki, świat byłby dużo prostszy smile.

17

Odp: moja historia - cały czas sama...
kao_makao napisał/a:
AloneWolf90 napisał/a:

Co rozumiesz przez inny system wartości? Mówisz takie ogólniki, z których nic nie wynika. Jest wielu ludzi, którzy akceptują odmienność, nie zgodzę się z tym absolutnie co mówisz. Swego czasu byłem nawet liderem takiej "paczki odmieńców" big_smile Może szczerzy ludzie nie stanowią większości, ale jest ich całkiem dużo (sam zaliczam się do takich osób i nie mam z tego powodu żadnych nieprzyjemności od znajomych).

Lubisz matematykę i rachunek prawdopodobieństwa? Bo z tego co widzę w postach używasz tego co ja 2 w swoich postach czyli prawdopodobieństwa big_smile Zapomniałaś tylko dodać, że prawdopodobieństwo nie oznacza pewności, równie dobrze, ktoś może mieć prawdopodobieństwo znalezienia bratniej duszy  bliskie 0 i ją znaleźć, a ktoś 0,(99) i nigdy jej nie znaleźć.

Z tego co przejrzałem twoje posty mieszkasz chyba w Łodzi, zapisz się na kurs tańca dla Singli, poznasz wielu ludzi i będziesz miał z kim tańczyć i chodzić na wesela (gdzieś się tak żaliłaś), niestety u Mnie nie ma tych możliwości co u Ciebie, wszystko jest w twoich rękach.

Co do zmiany siebie, nikt nie każę Ci zmieić się z introwertyczki w ekstrawertyczkę, bardziej chodzi o zastanowienie się jak ludzie na postrzegają, czy nasze zachowanie nie wysyła błędnego i negatywnego przekazu o nas.

Revenn napisał/a:

Nie tylko ty masz takie odczucia. Chciała byś zmieniać swój system wartości żeby tylko poznać kogoś ? jak byś się wtedy czuła? Może trochę opisz twoje podejście do życia.

Przez inny system wartosci rozumiem poglądy, które w znacznej części odbiegają od moich. Szanuję inne systemy wartosci, ale nie chciałabym, aby moi znajomi w większości mieli odmienne od moich systemy wartości. Na pewno czułabym wielki dyskomfort psychiczny, gdybym zmieniła swój system wartości żeby komuś się przypodobac. Dla mnie to hipokryzja. Albo ktoś mnie akceptuje taką, jaką jestem albo nie. Dla mnie istotne są: szczerość, brak hipokryzji, umiejętność wyrażania swoich potrzeb, umiejętność racjonalnego myślenia, tolerancja wobec innych poglądów, umiejętnośc przyznania się do błędów i próbowanie unikania tych błędów w przyszłości, bycie spójnym wewnętrznie, umiejętność wyciągania wniosków. To chyba taki mój "program polityczny" smile. Nie wiem, czy moje zachowanie wysyła o mnie błędny przekaz. Kazdy człowiek może inaczej zinterpretowac dane zachowanie i opinii o danym człowieku jest tyle ile ludzi smile.

Zgadza się - mieszkam w Łodzi smile. Ogólnie kurs tańca rozważałam, ale dla singli to kiepska opcja jak słyszałam. Zresztą cięzko znaleźć pasujący mi pod względem czasu i lokalizacji kurs tańca. Na wesela nikt mnie nie zaprasza, więc ten problem jest nieaktualny smile. W temacie wesel chodziło mi o to, że źle się czułam będąc tam sama. Nie miałam z kim się bawić, a wesela to jednak nie jest impreza sprzyjająca zabawie w pojedynkę.

Uważam, że gdyby wszystko opisywać za pomocą narzędzi matematyki, świat byłby dużo prostszy smile.

Wydajesz się być interesującą osobą, jestem ciekawy jakie "systemy wartości" reprezentujesz. Poza tym, częściej bywaj na forum bo tak prowadzić jakiś dialog po miesiącu czasu jest ciężko. Człowiek wypada trochę z tematu smile

18

Odp: moja historia - cały czas sama...
Revenn napisał/a:

Wydajesz się być interesującą osobą, jestem ciekawy jakie "systemy wartości" reprezentujesz. Poza tym, częściej bywaj na forum bo tak prowadzić jakiś dialog po miesiącu czasu jest ciężko. Człowiek wypada trochę z tematu smile

Nie zawsze można znaleźć tyle czasu, żeby skonstruowac jakąś dobrą wypowiedź smile. Niestety nie pracuję jako "zawodowy użytkownik forum" smile, więc nie piszę regularnie. Wydaje mi się, że swój system wartości zaprezentowałam w "programie politycznym". Co ciekawe, tylko przez internet słyszę, a raczej czytam, że wydaję się interesującą osobą. Na żywo jeszcze nigdy tego nie usłyszalam. Może tylko w internecie albo ogólnie w kontakcie niebezpośrednim sprawiam wrażenie, że otacza mnie taka aura, a w rzeczywistosci jestem nudna i pospolita. I czar pryska smile. Zamiast księżniczki cały czas pozostaję żabą smile.

19 Ostatnio edytowany przez Revenn (2017-02-19 22:05:42)

Odp: moja historia - cały czas sama...
kao_makao napisał/a:
Revenn napisał/a:

Wydajesz się być interesującą osobą, jestem ciekawy jakie "systemy wartości" reprezentujesz. Poza tym, częściej bywaj na forum bo tak prowadzić jakiś dialog po miesiącu czasu jest ciężko. Człowiek wypada trochę z tematu smile

Nie zawsze można znaleźć tyle czasu, żeby skonstruowac jakąś dobrą wypowiedź smile. Niestety nie pracuję jako "zawodowy użytkownik forum" smile, więc nie piszę regularnie. Wydaje mi się, że swój system wartości zaprezentowałam w "programie politycznym". Co ciekawe, tylko przez internet słyszę, a raczej czytam, że wydaję się interesującą osobą. Na żywo jeszcze nigdy tego nie usłyszalam. Może tylko w internecie albo ogólnie w kontakcie niebezpośrednim sprawiam wrażenie, że otacza mnie taka aura, a w rzeczywistosci jestem nudna i pospolita. I czar pryska smile. Zamiast księżniczki cały czas pozostaję żabą smile.

Może takie pierwsze wrażenie robisz. Ale myśle że napewno nie jesteś aż taką nudziarą. Człowiek zmienia się pozatym cały czas. Niestety ludzie często oceniają tylko po pierwszym wrażeniu i odrazu skreślają. Swoją drogą księżniczka może być zaklęta w żabe ; )

Posty [ 19 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » moja historia - cały czas sama...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024