Sytuacja wyglada tak: Tesciowa sie na mnie obrazila, ja nie uwazam bym zrobila (powiedziala) cos zlego. Poszlo o to, ze tesciowa codziennie dzwonila zeby moj tz do niej przyjechal chociaz na 3 godz. Ostatnio kiepsko u nas z czasem wolnym I moj tz powiedzial by ona do nas przyjechala. W jedna strone jedzie sie godzine wiec gdyby moj tz chcial jechac musialby miec tak z pol dnia wolnego. Zapraszalismy ja tez na swieta, wigilie. Nie przyjechala. Zawsze to Moj tz jezdzi do niej, ona jest u nas dwa razy w roku. Poprostu zawsze ma jakas wymowke zeby nie przyjechac. Ostatnio kolejny raz zadzwonila I z tekstem do mnie czemu nie puszcze nie pozwole X (imie mojego tz) przyjechac do niej. Ja jej na to odpowiedzialam ze poprostu ostatnio niema czasu zeby jechac, ze dzis mamy ksiedza po koledzie, potem musze isc do szpitala do siostry a wieczor do pracy ide. W tym czasie moj tz zajmuje sie dzieckiem naszym. Powiedzialam jej tez zeby ona donas przyjechala czemu nie przyjedzie. ( teraz poszla na bezrobocie, siedzi w domu caly dzien). Na co ona nie wiedziala co odpowiedziec. No I sie obrazila. Powiedziala mojemu tz ze cytuje: Wyjechalam na Nia z morda, ze mam pretensje, ze zyczen na swieta nie zlozylam ale z pretensjami wyskakuje. (zyczenia skladalam przed swietami). Moj tz powiedzial ze ona taka jest. Nie przejmuje sie tym. Powinnam cos zrobic? Zadzwonic pierwsza? Nie uwazam ze mam za co ja przepraszac. Co uwazacie?
olej teściową.
Możesz olać albo przeprosić dla świetego spokoju, ale to i tak niczego nie zmieni.
Twój mąż musi się mamusi postawić, żeby się coś zmieniło. Niech sam się wytłumaczy, dlaczego nie przyjeżdża, nie rób za jego adwokata, bo będziesz wiecznie tą najgorszą.
ja bym sie ucieszyla, gdyby taki ktos obrazil sie na mnie. Przepraszalabym jedynie wtedy, gdyby tz uwazal, ze powinnam.
Moj tz powiedzial jej ze nie ma czasu przyjechac itp. Tylko ze ona chyba nie rozumie I zapytala mnie czemu mu nie pozwole. Mimo tego ze on jej tlumaczyl ze nie ma czasu. To widze ze myslicie podobnie do mnie. Nie bede przepraszac Bo niemam za co
Sytuacja wyglada tak: Tesciowa sie na mnie obrazila, ja nie uwazam bym zrobila (powiedziala) cos zlego. Poszlo o to, ze tesciowa codziennie dzwonila zeby moj tz do niej przyjechal chociaz na 3 godz. Ostatnio kiepsko u nas z czasem wolnym I moj tz powiedzial by ona do nas przyjechala. W jedna strone jedzie sie godzine wiec gdyby moj tz chcial jechac musialby miec tak z pol dnia wolnego. Zapraszalismy ja tez na swieta, wigilie. Nie przyjechala. Zawsze to Moj tz jezdzi do niej, ona jest u nas dwa razy w roku. Poprostu zawsze ma jakas wymowke zeby nie przyjechac. Ostatnio kolejny raz zadzwonila I z tekstem do mnie czemu nie puszcze nie pozwole X (imie mojego tz) przyjechac do niej. Ja jej na to odpowiedzialam ze poprostu ostatnio niema czasu zeby jechac, ze dzis mamy ksiedza po koledzie, potem musze isc do szpitala do siostry a wieczor do pracy ide. W tym czasie moj tz zajmuje sie dzieckiem naszym. Powiedzialam jej tez zeby ona donas przyjechala czemu nie przyjedzie. ( teraz poszla na bezrobocie, siedzi w domu caly dzien). Na co ona nie wiedziala co odpowiedziec. No I sie obrazila. Powiedziala mojemu tz ze cytuje: Wyjechalam na Nia z morda, ze mam pretensje, ze zyczen na swieta nie zlozylam ale z pretensjami wyskakuje. (zyczenia skladalam przed swietami). Moj tz powiedzial ze ona taka jest. Nie przejmuje sie tym. Powinnam cos zrobic? Zadzwonic pierwsza? Nie uwazam ze mam za co ja przepraszac. Co uwazacie?
no pewnie, że powinnaś. Olać
Moj tz powiedzial jej ze nie ma czasu przyjechac itp. Tylko ze ona chyba nie rozumie I zapytala mnie czemu mu nie pozwole. Mimo tego ze on jej tlumaczyl ze nie ma czasu. To widze ze myslicie podobnie do mnie. Nie bede przepraszac Bo niemam za co
Skoro mąż tłumaczył, a dalej nie dociera, to pozostaje ignorować.