Mówi się małe dziecko - mały kłopot, duże dziecko - duży kłopot, a ja powiedziałabym, że problemy są po prostu inne. Nie o tym jednak ma być ten wątek. Moje dziecko osiągnęło niedawno pełnoletność i choć wciąż, co wydaje się zresztą oczywiste, widzę w nim swojego synka, który nadal potrzebuje wskazówek i pomocy, to jednak coraz częściej zauważam, że mam w domu prawie dorosłego, samodzielnego, w ogromnej mierze decydującego już o sobie partnera. Ma to niewątpliwie swoje ogromne zalety, co jednak nie znaczy, że nie zdarza mi się czasem zatęsknić za tym małym, bezbronnym chłopczykiem, którego wciąż doskonale pamiętam, a dla którego mama była całym (no może połową ) światem.
Po tym krótkim wstępie chciałabym Was zapytać, kochane mamy i drodzy tatusiowie, czy przeraża Was wizja dorastania Waszego dziecka, usamodzielniania się, odchodzenia z domu, zakładania własnej rodziny? Wolelibyście, aby czas się zatrzymał, a dziecko nigdy nie dorosło czy może zmęczeni trudami wychowania, tęskniący za odzyskaną na powrót swobodą, czekacie na ten moment z niecierpliwością?
Aby ta dyskusja miała sens, w tym miejscu bardzo proszę o szczere odpowiedzi, bez silenia się na oczekiwaną przez wielu poprawność .