Witam wszystkim.
Potrzebuję wsparcia, rozmowy, rady. Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji do mojej. Nie mam z kim porozmawiać, wszyscy odwrócili się ode mnie, przez kłamstwa innych. Więc może zacznę od początku.
W wieku 18 lat zostałam mamą, musiałam przerwać szkołę zawodową, ponieważ nie miałam z kim zostawiać dziecka, a szef zaczął robić mi problemy. Tata dziecka oszukiwał mnie, gdy byłam w 5 miesiącu ciąży uderzył mnie, później wyparł się dziecka, poznał inną dziewczynę, po czasie dowiedziałam się że ma problemy z prawem, i brał narkotyki. Rozstaliśmy się. Zostałam sama z dzieckiem, mieszkałam z mamą i bratem. Gdy synek miał 4 miesiące poznałam kogoś, zaczęliśmy się spotykać, był 8 lat ode mnie starszy, zaakceptował małego, w USC dał mu swoje nazwisko, potwierdził ojcostwo, podpisał dokumenty. Po ponad roku zamieszkaliśmy razem w jego okolicy 100km od mojej miejscowości. Przez pierwsze miesiące było wszystko ok, normalnie, dopiero po czasie gdy synek miał ok 3 lat, zmienił się, zaczął na dziecko krzyczeć i bić go przeważnie bez powodu. Synek często miał siniaki na plecach, odduszone jego palce na karku, itd. Bił go o wszystko, o to że mały włączył bajki o 7 rano a on chciał spać, o to że czasem zabawek nie posprzątał, o to że nie mógł czasami wieczorem zasnąć, że czasem sikał w łóżko, że na zakupach czasem płakał bo chciał zabawkę, że od babci nie chciał wracać do domu, że na dworze biegał, a on chciał żeby mały szedł, że oblał mu auto wodą, że zerwał kwiata komuś z działki, że uderzył naszego psa, że budził się w nocy i wymiotował jak był chory, za każdym razem broniłam synka to łapał mnie za ręce dusił mi je i odpychał mnie, mówił że jestem nie normalna, że mam się leczyć, itd. Takich sytuacji mogę wymieniać wiele. Wiele razy pakowałam się i synka i chciałam się wyprowadzić to nie chciał nas wypuszczać z domu, przepraszał, obiecywał poprawę. Olivier od września chodzi do przedszkola, do 4-latków, 1,5 miesiąca temu mały nie wytrzymał i powiedział w przedszkolu wychowawczyni że tata go bije i pokazał siniaki na ciele. Szkoła zareagowała błyskawicznie, zgłosiła to do opieki, później na policje i do prokuratury. Dostaliśmy wezwanie do szkoły, oczywiście poszłam tylko ja bo on był w pracy. Rozmowa odbyła się przy psychologu i dyrektorowi, to co powiedział im Olivier pokrywało się z tym co powiedziałam ja. Później dostałam tel z opieki że mam przyjść na rozmowę przy której będzie policjant, psycholog, psycholog ze szkoły i babka z opieki, opowiedziałam im wszystko, (później rozmawiali z nim), założyli mu niebieską kartę. Później byłam z synkiem na obdukcji ciała i na policji złożyć zeznania. Zeznali również świadkowie (bo bił go również poza domem). Policja zareagowała od razu, pojechali po niego wzięli go w kajdanki na przesłuchanie i na dołek 24 h. Przyznał się do zarzucanego mu czynu. Na chwilę obecną ma zakaz zbliżania do nas i musiał opuścić mieszkanie. Wyprowadził się, zostawiając nas bez pieniędzy. Ja nie pracowałam bo nie miałam opieki do dziecka a w przedszkolu mały był tylko 5 godz. Czekamy na rozprawę. Jego matka wszystkim mówi ze to moja wina, że kłamię itd. (Jego rodzina co niedzielę chodzi do kościoła, na pozór idealna rodzina). I przez jej gadanie straciłam znajomych, przestali się odzywać do mnie. Boje się rozprawy sądowej. On ma bogatych rodziców, adwokata, itd. Ja zostałam sama, ale wiem że po naszej stronie jest szkoła, mops, dzielnicowy i prokurator. Z małym regularnie musze chodzić do psychologa, zniszczył go psychicznie, psychoterapeuta dziecięcy stwierdził że mały ma autoagresję, zdolność do samookaleczania się (gryzie się, szczypie, drapie itd.)To wszystko trwa ok 1,5 roku. Od lutego mamy psa, robi mu dokładnie to samo co tatuś robił mu. Na chwilę obecną Olivier ma 5 lat, ja mam 23 lata, przed nami jeszcze długa droga. Ale wierzę że będzie dobrze...
1 2016-06-13 13:56:42 Ostatnio edytowany przez Daritka100 (2016-06-13 14:03:28)
2 2016-06-13 14:30:54 Ostatnio edytowany przez LUSILJU (2016-06-13 14:33:22)
Witam wszystkim.
Potrzebuję wsparcia, rozmowy, rady. Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji do mojej. Nie mam z kim porozmawiać, wszyscy odwrócili się ode mnie, przez kłamstwa innych. :( Więc może zacznę od początku.
W wieku 18 lat zostałam mamą, musiałam przerwać szkołę zawodową, ponieważ nie miałam z kim zostawiać dziecka, a szef zaczął robić mi problemy. Tata dziecka oszukiwał mnie, gdy byłam w 5 miesiącu ciąży uderzył mnie, później wyparł się dziecka, poznał inną dziewczynę, po czasie dowiedziałam się że ma problemy z prawem, i brał narkotyki. Rozstaliśmy się. Zostałam sama z dzieckiem, mieszkałam z mamą i bratem. Gdy synek miał 4 miesiące poznałam kogoś, zaczęliśmy się spotykać, był 8 lat ode mnie starszy, zaakceptował małego, w USC dał mu swoje nazwisko, potwierdził ojcostwo, podpisał dokumenty. Po ponad roku zamieszkaliśmy razem w jego okolicy 100km od mojej miejscowości. Przez pierwsze miesiące było wszystko ok, normalnie, dopiero po czasie gdy synek miał ok 3 lat, zmienił się, zaczął na dziecko krzyczeć i bić go przeważnie bez powodu. Synek często miał siniaki na plecach, odduszone jego palce na karku, itd. Bił go o wszystko, o to że mały włączył bajki o 7 rano a on chciał spać, o to że czasem zabawek nie posprzątał, o to że nie mógł czasami wieczorem zasnąć, że czasem sikał w łóżko, że na zakupach czasem płakał bo chciał zabawkę, że od babci nie chciał wracać do domu, że na dworze biegał, a on chciał żeby mały szedł, że oblał mu auto wodą, że zerwał kwiata komuś z działki, że uderzył naszego psa, że budził się w nocy i wymiotował jak był chory, za każdym razem broniłam synka to łapał mnie za ręce dusił mi je i odpychał mnie, mówił że jestem nie normalna, że mam się leczyć, itd. Takich sytuacji mogę wymieniać wiele. Wiele razy pakowałam się i synka i chciałam się wyprowadzić to nie chciał nas wypuszczać z domu, przepraszał, obiecywał poprawę. Olivier od września chodzi do przedszkola, do 4-latków, 1,5 miesiąca temu mały nie wytrzymał i powiedział w przedszkolu wychowawczyni że tata go bije i pokazał siniaki na ciele. Szkoła zareagowała błyskawicznie, zgłosiła to do opieki, później na policje i do prokuratury. Dostaliśmy wezwanie do szkoły, oczywiście poszłam tylko ja bo on był w pracy. Rozmowa odbyła się przy psychologu i dyrektorowi, to co powiedział im Olivier pokrywało się z tym co powiedziałam ja. Później dostałam tel z opieki że mam przyjść na rozmowę przy której będzie policjant, psycholog, psycholog ze szkoły i babka z opieki, opowiedziałam im wszystko, (później rozmawiali z nim), założyli mu niebieską kartę. Później byłam z synkiem na obdukcji ciała i na policji złożyć zeznania. Zeznali również świadkowie (bo bił go również poza domem). Policja zareagowała od razu, pojechali po niego wzięli go w kajdanki na przesłuchanie i na dołek 24 h. Przyznał się do zarzucanego mu czynu. Na chwilę obecną ma zakaz zbliżania do nas i musiał opuścić mieszkanie. Wyprowadził się, zostawiając nas bez pieniędzy. Ja nie pracowałam bo nie miałam opieki do dziecka a w przedszkolu mały był tylko 5 godz. Czekamy na rozprawę. Jego matka wszystkim mówi ze to moja wina, że kłamię itd. (Jego rodzina co niedzielę chodzi do kościoła, na pozór idealna rodzina). I przez jej gadanie straciłam znajomych, przestali się odzywać do mnie. Boje się rozprawy sądowej. On ma bogatych rodziców, adwokata, itd. Ja zostałam sama, ale wiem że po naszej stronie jest szkoła, mops, dzielnicowy i prokurator. Z małym regularnie musze chodzić do psychologa, zniszczył go psychicznie, psychoterapeuta dziecięcy stwierdził że mały ma autoagresję, zdolność do samookaleczania się (gryzie się, szczypie, drapie itd.)To wszystko trwa ok 1,5 roku. Od lutego mamy psa, robi mu dokładnie to samo co tatuś robił mu. Na chwilę obecną Olivier ma 5 lat, ja mam 23 lata, przed nami jeszcze długa droga. Ale wierzę że będzie dobrze...
i patrzylas na to latami jak psychol katuje twoje dziecko,aż to ono musialo opowiedzieć innym o swojej krzywdzie,brawooo ,matka roku,nie reagowalas na to wiec jestes winna ,brak mi slow
zaslugujesz na kare za swoja pasywnosc,dla wygody poswiecilas dziecko
Jakby ktoś uderzył chociaż raz mojego psa z premedytacją, to bym mu nogi z dupy wyrwała i wyprowadziła się natychmiast, albo wypieprzyła go z domu (zależnie do kogo należy lokum). Już nie mówiąc o dziecku. To zaraz bym policję wezwała i mnie by nie obchodziło, że jego matka coś tam o mnie pieprzy (??? dlaczego miałoby mnie to obchodzić???? matka będzie zawsze bronić swojego dziecka... a nie, przepraszam, Ty nie).
Nie wiem w ogóle po co jest przepisywanie imienia ojca od jakiegoś obcego faceta, z którym świeżo jesteś w związku. No po cholerę takie dyrdymały.
Wg. mnie w tej sytuacji powinnaś dostać wyrok za współudział, bo przez lata dawałaś na tego typu karygodne zachowania ciche przyzwolenie. Myślę, że w dzisiejszych czasach, w dobie internetu, matki już są tak ogarnięte, że wiedzą jak reagować na wszelkie rodzaje przemocy domowej. Jest tyle ośrodków, tyle instytucji i tyle akcji typu "Kocham- nie biję", że na brak reakcji z Twojej strony na bicie - nie oszukujmy się - TWOJEGO dziecka, nie ma ani żadnego wyjaśnienia, ani usprawiedliwienia. To się w głowie nie mieści i będę brutalna - powinni Ci ograniczyć prawa rodzicielskie.
5 2016-06-21 19:15:50 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-21 19:20:00)
Wybacz, ale...
JAK MOGŁAŚ nie zareagować wcześniej?! Jestem za tym, by takim matkom odbierać dzieci, bo są nieodpowiedzialne!
Facet bije czterolatka za byle co, a Ty nie robisz NIC! I jeszcze przychodzisz na forum i się chwalisz, jak to Ty sobie nie radzisz, i o wsparcie prosisz...
WSPARCIA, to potrzebuje TWOJE DZIECKO.
A Ty powinnaś odbywać karę tak, jak ten bydlak, który śmie się nazywać ojcem dziecka.
Przez Twoją bierność dziecko przejęło złe nawyki, które obserwowało u ojca.
Dobrze, że chodzi do psychologa dziecięcego, póki jeszcze jest mały i być może uda się mu pomóc.
Z małym regularnie musze chodzić do psychologa
No popatrz, jakaś Ty biedna. Nie MUSIAŁABYŚ latać po lekarzach, gdybyś tego kretyna pogoniła od razu, jak tylko zaczął się zachowywać źle!
Ale nie, po co. Przecież on TYLKO katował Twoje dziecko...
Brak mi słów.
Może przestaniecie się tak od razu pastwić nad młodą dziewczyną mieszkającą z daleka od rodzinnego domu, bez pracy, bez pieniędzy i tkwiącą w toksycznym związku? To nie jest wcale łatwe tak od razu wziąć nogi za pas i uciekać - mimo wszystko. Kiedy tylko Autorka otrzymała pomoc, od razu zmieniła swoje życie i ratuje teraz synka, tak, za późno, wiem - ale kto nie tkwił nigdy w takiej chorej relacji z przemocą, nie powinien tego niestety krytykować... Jak ktoś wspomniał - jest internet, można poczytać. To poczytajcie najpierw, co czują takie kobiety i jakiej im trzeba pomocy, a potem wsiadajcie na kogoś.
Autorko - trzymam kciuki za Ciebie i synka, mam nadzieję, że nie zamierzasz wracać do tej chorej relacji, choćby nie wiem, co się działo powodzenia
ale kto nie tkwił nigdy w takiej chorej relacji z przemocą, nie powinien tego niestety krytykować...
Jestem dzieckiem, które przeżyło taką sytuację na własnej skórze.
5 lat pijaństwa, 5 lat katowania, 5 lat wyjęte z życia. Efekt - nigdy nie miałam dzieciństwa.
2 próby samobójcze, depresja, nerwica lękowa. I to wieczne przekonanie o tym, że jestem nic nie warta.
Dziś mam 26 lat i dopiero wychodzę na prostą.
Dlaczego? Bo moja matka nie miała odwagi, by stanąć w mojej obronie. I zafundowała mi 5 lat piekła.
Nie mam współczucia dla takich matek. Mam współczucie dla dzieci. Dziecko nie może się samo obronić. Za dziecko są odpowiedzialni rodzice.
8 2016-06-21 19:50:29 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-06-21 19:54:17)
Cyngli - ja Cię bardzo lubię, znam z forum Twoją historię i wiem też, że jesteś wspaniałą Mamą
Ale naprawdę ostatnie, czego ta dziewczyna potrzebuje, to ochrzanianie jej w momencie, kiedy właśnie usiłuje stanąć na nogi. Jeśli nie uzyska wsparcia, a będzie tylko słyszeć, jak bardzo jest do d... - wplącze się w następny przemocowy związek z kimś, kto okaże Jej choćby odrobinę zainteresowania A chyba nie o to w tym chodzi? Przede wszystkim dla dziecka, które dość już przeszło?
Rozumiem Twoje pretensje do matki i wcale im się nie dziwię... ale naprawdę nie można wkładać wszystkich do jednego worka... dziewczyna stara się odkręcić to, co zaszło, nie powinno się Jej teraz dołować... o ile wiem, Twoja matka nic odkręcać nie zamierzała? Jest różnica, prawda?
I mówiąc o tkwieniu w relacji - wiem, co przeszłaś, ale chodziło mi właśnie o kobiety, które w takich relacjach tkwią i nie potrafią odejść, nawet jak mają dzieci. Dopiero kubeł zimnej wody na głowę im potrzebny - albo jak w tej sytuacji, pomoc z zewnątrz... A są i przypadki, kiedy kobieta i tak nie reaguje i odchodzi w zaświaty z pomocą tego, od którego jest uzależniona, no, ale to już naprawdę drastyczne sytuacje.
9 2016-06-21 19:58:29 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-21 19:59:34)
Cyngli - ja Cię bardzo lubię, znam z forum Twoją historię i wiem też, że jesteś wspaniałą Mamą
Ale naprawdę ostatnie, czego ta dziewczyna potrzebuje, to ochrzanianie jej w momencie, kiedy właśnie usiłuje stanąć na nogi. Jeśli nie uzyska wsparcia, a będzie tylko słyszeć, jak bardzo jest do d... - wplącze się w następny przemocowy związek z kimś, kto okaże Jej choćby odrobinę zainteresowania A chyba nie o to w tym chodzi? Przede wszystkim dla dziecka, które dość już przeszło?
Rozumiem Twoje pretensje do matki i wcale im się nie dziwię... ale naprawdę nie można wkładać wszystkich do jednego worka... dziewczyna stara się odkręcić to, co zaszło, nie powinno się Jej teraz dołować... o ile wiem, Twoja matka nic odkręcać nie zamierzała? Jest różnica, prawda?
I mówiąc o tkwieniu w relacji - wiem, co przeszłaś, ale chodziło mi właśnie o kobiety, które w takich relacjach tkwią i nie potrafią odejść, nawet jak mają dzieci. Dopiero kubeł zimnej wody na głowę im potrzebny - albo jak w tej sytuacji, pomoc z zewnątrz... A są i przypadki, kiedy kobieta i tak nie reaguje i odchodzi w zaświaty z pomocą tego, od którego jest uzależniona, no, ale to już naprawdę drastyczne sytuacje.
Matka chciała odkręcić, ale już było za późno.
Wiesz, może bym nie reagowała tak emocjonalnie, ale sama nie wiem, totalnie nie spodobał mi się ton wypowiedzi Autorki, może dlatego nie czuję do niej żadnego współczucia. No i też ze względu na własne doświadczenia...
Widzę, że nie tylko ja tak zareagowałam...
Tak czy inaczej, ważne, że już nie ma tego dupka w życiu Autorki i jej syna.
No i mam nadzieję, że uda się chłopca ''wyleczyć''...
To b. dzielny i odważny chłopiec, skoro miał odwagę przyznać się w przedszkolu, że coś złego dzieje się w domu.
Mały bohater.
P.S Autorko, może znajomi nie odwrócili się od Ciebie ze względu na czyjeś kłamstwa, a właśnie przez Twoją bierność. Weź to pod uwagę.
Tak czy inaczej, ważne, że już nie ma tego dupka w życiu Autorki i jej syna.
No i mam nadzieję, że uda się chłopca ''wyleczyć''...
To b. dzielny i odważny chłopiec, skoro miał odwagę przyznać się w przedszkolu, że coś złego dzieje się w domu.
Mały bohater.P.S Autorko, może znajomi nie odwrócili się od Ciebie ze względu na czyjeś kłamstwa, a właśnie przez Twoją bierność. Weź to pod uwagę.
Tak, to prawda, że to mały bohater i miejmy nadzieję, że wyrośnie na fantastycznego faceta
A co do ostatniej uwagi - to jest bardzo możliwe, że to jednak przez kłamstwa, znam takie sytuacje... Weź pod uwagę, że Autorka nie mieszka "u siebie", a w obcym dla Niej miejscu, rodzina partnera jest rodziną wpływową, a przynajmniej tak wynika z opisu - komu ludzie bardziej wierzą?... no i tym bardziej ciężej na pewno było "postawić się"...
Grrrr, jakbym dorwała tego czuba, to nie wiem, co bym mu zrobiła...
Jak można dziecko bić, nigdy tego nie zrozumiem.
santapietruszka napisał/a:ale kto nie tkwił nigdy w takiej chorej relacji z przemocą, nie powinien tego niestety krytykować...
Jestem dzieckiem, które przeżyło taką sytuację na własnej skórze.
5 lat pijaństwa, 5 lat katowania, 5 lat wyjęte z życia. Efekt - nigdy nie miałam dzieciństwa.
2 próby samobójcze, depresja, nerwica lękowa. I to wieczne przekonanie o tym, że jestem nic nie warta.
Dziś mam 26 lat i dopiero wychodzę na prostą.Dlaczego? Bo moja matka nie miała odwagi, by stanąć w mojej obronie. I zafundowała mi 5 lat piekła.
Nie mam współczucia dla takich matek. Mam współczucie dla dzieci. Dziecko nie może się samo obronić. Za dziecko są odpowiedzialni rodzice.
Ogromny szacunek dla Ciebie i wyrazy współczucia. Doskonale wiem co czułaś i czujesz... Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo szczęścia na NOWEJ DRODZE ŻYCIA :*
Cyngli napisał/a:santapietruszka napisał/a:ale kto nie tkwił nigdy w takiej chorej relacji z przemocą, nie powinien tego niestety krytykować...
Jestem dzieckiem, które przeżyło taką sytuację na własnej skórze.
5 lat pijaństwa, 5 lat katowania, 5 lat wyjęte z życia. Efekt - nigdy nie miałam dzieciństwa.
2 próby samobójcze, depresja, nerwica lękowa. I to wieczne przekonanie o tym, że jestem nic nie warta.
Dziś mam 26 lat i dopiero wychodzę na prostą.Dlaczego? Bo moja matka nie miała odwagi, by stanąć w mojej obronie. I zafundowała mi 5 lat piekła.
Nie mam współczucia dla takich matek. Mam współczucie dla dzieci. Dziecko nie może się samo obronić. Za dziecko są odpowiedzialni rodzice.
Ogromny szacunek dla Ciebie i wyrazy współczucia. Doskonale wiem co czułaś i czujesz... Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo szczęścia na NOWEJ DRODZE ŻYCIA :*
Dziękuję Ci bardzo!
Nie mam współczucia dla takich matek. Mam współczucie dla dzieci. Dziecko nie może się samo obronić. Za dziecko są odpowiedzialni rodzice.
Pięknie to ujęłaś. Nic dodać, nic ująć.
Cyngli - jak zawsze, pełna zgoda!
Ja mam dopiero 21 lat i dziecka nie mam, ale mam za to siostrzeńca, który ma lat prawie osiem i gdy tak patrzę na niego, to wiem, że mogłabym zabić wszystkich, którzy kiedykolwiek by go skrzywdzili, bo go kocham i traktuję jak własnego syna.
Autorko, ja mam tylko jedno pytanie: JAK MOGŁAŚ? Czy Ty sumienia, serca nie masz?
Nie mam żadnego szacunku dla kobiet, które stawiają swoje dziecko na innym torze, które pozwalają je krzywdzić tylko dlatego, że nie mają cywilnej odwagi wziąć swojego życia w swoje ręce (czyli: odejść od psychola, pójść do pracy jakiejkolwiek, poprosić rodzinę lub gminę o pomoc) i jedyne czego potrzebują, to (za przeproszeniem) jakiś fagas, który będzie je bzykał i dawał im pieniądze.
Co prawda w moich oczach nie zasługujesz na to miano, ale jesteś przede wszystkim matką i dobro Twojego syna powinno być dla Ciebie najważniejsze.
Bardzo współczuję Twojemu synkowi, ale też go podziwiam. Dobrze, że miał odwagę się przyznać, zamiast zamknąć się w sobie i stać się dziki.
A że znam takie bezmózgie kobiety, więc od razu Tobie na zaś mówię: NIGDY NAWET NIE PRÓBUJ GO OBWINIAĆ, ŻE CI ZEPSUŁ ZWIĄZEK. Ty jesteś winna, że stałaś bezczynnie i patrzyłaś, jak jest krzywdzony ktoś, kto powinien być dla Ciebie wszystkim i kto zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Mądry, rezolutny chłopczyk. Trzymam za niego kciuki. Za matkę też, chociaż tu mi trudniej, bo to beznadziejny przypadek..
Witam. Jestem z partnerem, z ktorym mam 2ke dzieci. Corka ma 4 lata. Caly czas siedze w domu. On jak zwykle zapracowany nie ma czasu dla rodziny. Zajmuje się pisaniem pism sądowych i urzędowych. Wszystko zaczelo się 3lata temu. Najpierw wyzwiska od głupich. W koncu ublizanie np. Ze jestem za glupia by zdać na prawo jazdy, jestem leniem, pasozytem, ktorego musi utrzymywać, ze osiągne w zyciu cos jedynie dawaniem du... Mowi mi, ze jestem gorsza od prostytutki bo ona chociaz robi to za pieniądze. Wymysla co chwila romanse. Rozpowiada po wsi, ze ja sie puszczam, przychodze pijana do domu gdzie caly czas siedze w domu. Muszę się ubierać tak jak on tego chce. Kontroluje mój telefon, konto na facebooku. Nie mam prawa nigdzie wychodzić. Nie mam dostępu ani wglądu w finanse. Jest upowazniony do mojego konta bo ma dlugi komornicze. Jego wplywow tam nie ma jedynie pieniądze na dzieci. Buntuje córkę za słodycze. Dziecko nazywa mnie zołzą, mendą, starą wszą. Dwa razy uderzyła mnie w twarz. Partner bije mnie po twarzy, po głowie niby w zartach przy dzieciach. Jak chciałam pojechać do rodziny uslyszalam ze bede sie tam puszczac ze wszystkimi. Chciala przyjechac do mnie siostra z chlopakiem powiedzial ze dobra wymowka ze powiemy ze to jej chlopak a on bedzie mnie popychal. Raz spakowalam się i powiedzialam ze odchodzę zadzwonil do jakiegos pana, podobno rzecznika i powiedzial ze chcialam podciąc sobie zyly. Musialam temu panu zadeklarowac ze zostanę w obecnym miejscu zamieszkania. Grozi ze odbierze mi dzieci. Ma rozne znajomosci. Nie wytrzymuję tego a nie wiem co zrobic. Nie chce stracic dzieci
Witam. Jestem z partnerem, z ktorym mam 2ke dzieci. Corka ma 4 lata. Caly czas siedze w domu. On jak zwykle zapracowany nie ma czasu dla rodziny. Zajmuje się pisaniem pism sądowych i urzędowych. Wszystko zaczelo się 3lata temu. Najpierw wyzwiska od głupich. W koncu ublizanie np. Ze jestem za glupia by zdać na prawo jazdy, jestem leniem, pasozytem, ktorego musi utrzymywać, ze osiągne w zyciu cos jedynie dawaniem du... Mowi mi, ze jestem gorsza od prostytutki bo ona chociaz robi to za pieniądze. Wymysla co chwila romanse. Rozpowiada po wsi, ze ja sie puszczam, przychodze pijana do domu gdzie caly czas siedze w domu. Muszę się ubierać tak jak on tego chce. Kontroluje mój telefon, konto na facebooku. Nie mam prawa nigdzie wychodzić. Nie mam dostępu ani wglądu w finanse. Jest upowazniony do mojego konta bo ma dlugi komornicze. Jego wplywow tam nie ma jedynie pieniądze na dzieci. Buntuje córkę za słodycze. Dziecko nazywa mnie zołzą, mendą, starą wszą. Dwa razy uderzyła mnie w twarz. Partner bije mnie po twarzy, po głowie niby w zartach przy dzieciach. Jak chciałam pojechać do rodziny uslyszalam ze bede sie tam puszczac ze wszystkimi. Chciala przyjechac do mnie siostra z chlopakiem powiedzial ze dobra wymowka ze powiemy ze to jej chlopak a on bedzie mnie popychal. Raz spakowalam się i powiedzialam ze odchodzę zadzwonil do jakiegos pana, podobno rzecznika i powiedzial ze chcialam podciąc sobie zyly. Musialam temu panu zadeklarowac ze zostanę w obecnym miejscu zamieszkania. Grozi ze odbierze mi dzieci. Ma rozne znajomosci. Nie wytrzymuję tego a nie wiem co zrobic. Nie chce stracic dzieci
Co zrobić?jak najszybciej uciekać i to po kryjomu jak nie ma go w domu i zgłosić sprawę na policję
Właśnie tu się zaczynają schody czy to nie będzie porwaniem rodzicielskim i czy nie będzie gorzej jak się dowie, ze byłam na policji gdzie ma znajomosci
Masz prawa do dzieci to żadnego porwania nie ma.
Musisz mieć dowody na tą przemoc:nagrania, ślady pobicia, obdukcje lekarskie, zeznania światków lub wzywać interwencje w tracie sytuacji.Nie masz wyjścia musisz szukać pomocy albo u rodziny albo w domu samotnej matki. Jest też niebieska linia można zadzwonić zapytać co robić. Działaj nie ma na co czekać.
Nie pijesz, nie masz problemów natury psychicznej to nic Ci nie może udowodnić ani straszyć.Tak samo wydaje mi się ,że nagadał Ci głupot z tym człowiekiem co kazał Ci zostać w domu no bo jakie dowody miał na to że się niby cięłaś?W atmosferze jakiej żyjesz jesteś tak zastraszona i wierzysz we wszystko co on Ci mówi a poczucie wartości masz równe O. Zbierz siły i działaj dla siebie i dzieci, które żyją w chorej atmosferze i kiedyś mogą mieć problemy psychiczne i emocjonalne dodatkowo nastawiane są w okrutny sposób przeciw Tobie i nie masz u nich autorytetu.Ratuj was!
Witam. Jestem z partnerem, z ktorym mam 2ke dzieci. Corka ma 4 lata. Caly czas siedze w domu. On jak zwykle zapracowany nie ma czasu dla rodziny. Zajmuje się pisaniem pism sądowych i urzędowych. Wszystko zaczelo się 3lata temu. Najpierw wyzwiska od głupich. W koncu ublizanie np. Ze jestem za glupia by zdać na prawo jazdy, jestem leniem, pasozytem, ktorego musi utrzymywać, ze osiągne w zyciu cos jedynie dawaniem du... Mowi mi, ze jestem gorsza od prostytutki bo ona chociaz robi to za pieniądze. Wymysla co chwila romanse. Rozpowiada po wsi, ze ja sie puszczam, przychodze pijana do domu gdzie caly czas siedze w domu. Muszę się ubierać tak jak on tego chce. Kontroluje mój telefon, konto na facebooku. Nie mam prawa nigdzie wychodzić. Nie mam dostępu ani wglądu w finanse. Jest upowazniony do mojego konta bo ma dlugi komornicze. Jego wplywow tam nie ma jedynie pieniądze na dzieci. Buntuje córkę za słodycze. Dziecko nazywa mnie zołzą, mendą, starą wszą. Dwa razy uderzyła mnie w twarz. Partner bije mnie po twarzy, po głowie niby w zartach przy dzieciach. Jak chciałam pojechać do rodziny uslyszalam ze bede sie tam puszczac ze wszystkimi. Chciala przyjechac do mnie siostra z chlopakiem powiedzial ze dobra wymowka ze powiemy ze to jej chlopak a on bedzie mnie popychal. Raz spakowalam się i powiedzialam ze odchodzę zadzwonil do jakiegos pana, podobno rzecznika i powiedzial ze chcialam podciąc sobie zyly. Musialam temu panu zadeklarowac ze zostanę w obecnym miejscu zamieszkania. Grozi ze odbierze mi dzieci. Ma rozne znajomosci. Nie wytrzymuję tego a nie wiem co zrobic. Nie chce stracic dzieci
Robisz także ty krzywdę dzieciom pozwalając na to wszystko. Jestes za nie odpowiedzialna, za ich prawidłowy rozwój także społeczny, a nie ze pozwalasz corce żeby wyzywała ciebie i bila. Musisz zrobić wszystko, żeby się wyprowadzić od tego ,,partnera,, psychopaty