Troche czasu minelo.
Partner ma problem nie tylko z sexem, poprzez wstyd, ktory jak wspomniales Gary":
"Może też tak być, że twoje zainteresowanie tworzy u niego presję, że na przykład musi mieć z Tobą seks, a może temu nie podołać (nie mieć erekcji, albo nie da Ci orgazmu). Więc się broni przed tym zainteresoaniem, bo woli mieć seks wtedy kiedy on chce, a nie wtedy kiedy Ty tego chcesz. "
ale i z "rozmowami".
Mowi mi ze popracuje nad tym.
Mianowicie ?
Dalam mu do zrozumienia ze czuje sie upokorzona gdy dochodzi do zblizen, On konczy na mnie i nie che uzywac gumek. Ok. Mimo ze stwierdzil iz nie lubi gumek, mielismy nad tym popracowac.
Skutek?
2 miesiace mijaja, zadne z nas tematu nie poruszylo do czasu. Ja to zrobilam.
2-3razy doszlo do sexu po tamtej rozmowie.
Jednak partner nie mial gumek... a ja glupia sie zgodzilam na sex.
I czuje wstet do siebie ze nie dotrzymuje slowa samej sobie, ze nie pozwole na sex bez dodatkowego zabezpieczenia.
Biore tabletki ktorym On nie ufa.
Gumek nielubi.
Ostatnio przyznal sie, ze bal sie poruszyc temat bo bal sie ze sie zezloszcze ze on gumek nie mial ostatnio a sie kochalismy...
Troche to nie dojzale. Lecz twierdzi ze przy mnie dojzewa.
Partner 2 lata mlodszy ode mnie.
Coraz bardziej odczuwam dystans do niego, do tego wszystkiego. Mecze sie.
On to widzi. Stara sie.
A ja ?
Nie ufam za bardzo juz w to wszystko. I to mnie martwi.
Martwi mnie fakt, ze chowa sie wkolko za romantycznymi slowkami ktorymi mnie karmi ( byc moze tak, boi sie ze odejde)
Nie jest przyzwyczajony do tego ze kobieta sie nim interesuje.
??!?!?!
ok...
Zastanawiam sie nad drastycznym rozwiazaniem...
Zwlaszcza po ostatniej akcji. Gdy kochalismy sie bez gumek, chcialam miec pewnosc ze nie jestem w ciazy. Poinformowalam go o tescie na ciaze dodajac ze nie czuje sie zbyt bezpiecznie.
Sam stwierdzil ze On sam nie czul sie komfortowo po ostatnim zblizeniu, ze tez sie bal. Ale nic mi w tym temacie nie wspominal... sama zadbalam o sprawdzenie jak to wyglada "od srodka". Nie jestem w ciazy. Ucieszyl sie. A ja sie czulam zazenowana..
Byly roznowy. Ostatnio dosc powazne. Z moje strony poruszane.
W miedzy czasie zaprosil mnie na droga impreze, temat ktory interesuje nas oboje. Zaplacil za bilety, byla to forma niespodzianki, po czym probowal "w zarcie" wymusic na mnie kupienie jedzenia, wody itp tlumaczac sie ze "kupil mi bilety wiec chyba moze poprosric mnie o to bym mu cos kupia, nie? -.- to bylo dla mnie dziwne. Okazalam mu zdziwienie i zniesmaczenie bo kupila bym mu cos do jedzenia czy picia ale po tym ze "nalezy mu sie odplata"jakos wzbudzil moj niesmak...
Tego samego dnia, przyjechal do mnie do pracy czego dawno nie robil, przywiozl mi roze. Skrucha?
Twierdzi ze jestem jak spadajace liscie z drzewa, on stara sie je zbierac i je na miejsce odstawic.
Dochodze do wniosku ze on nie nadaza nad rozwojem zwiazku...
Pozniej byly roznowy kolejne. Nie chcialam dac sie przekupic i wprowadzic w odplatnosc. Dalam mu wyraznie do zrozumienia swoja niepewnosc.
Partner wyprzedzil mnie mowiac mi ze na przyjazn sie nie zgodzi.
Ze "albo zwiazek, albo nic."
Jak ja to rozumiem ? - na razie jeszcze nijak, czuje sie zmieszanie.
Jestem na etapie weryfikacji.
Dodatkowo czuje sie nie pewnie i zazenowana dodatkowo tym ze mysle iz tu osoby postronne cos mi powiedza...co swoim okiem widza czego ja nie dostrzegam
Ja Wy rozumienie obecny uklad ?
Dodam ze osobiscie, zaczynam tracic wiare w szczere zmiany.
Gary zwlaszcza Twoje zdanie mnie interesuje ... < help >