Nie wiem od czego zacząć, tyle różnych myśli mam w głowie. Z jednej strony boję się, że nie czujesz tego co ja,
że mnie nie kochasz. Mam wrażenie, że po moim wyznaniu odsunąłeś się ode mnie, to bardzo boli. I wiem, że tak
działają mężczyźni potrzebują się odsunąć, ale mimo wszystko to bardzo mnie martwi. Boję się sprężynko, boję się, że
nie wrócisz...
Wiesz tak szczerze to bałam się iść z Tobą na to wesele, wręcz starałam się Ciebie do niego zniechęcić. Pytasz: dlaczego?
A no ponieważ, już się w miarę ogarnęłam wiesz? Tęskniłam za Tobą, ale było to już do zniesienia. Nawet potrafiłam powstrzymać
się od pisania do Ciebie. No ale stało się, poszliśmy razem i co mam Ci powiedzieć, było jak dla mnie cudownie, czułam się
przy Tobie wyśmienicie, jak kiedyś, czułam się jak Twoja dziewczyna, ba zachowywaliśmy się jak para. Ludzie brali nas za
parę. I znowu to wszystko mnie uderzyło, cała moc tych ciepłych uczuć zalała mnie... Wrócił też ból i strach...
I wiesz kiedy ja nagle znowu oswajam się z tymi wszystkimi emocjami, Ty mówisz mi: wyjeżdżam, a ja jakby ktoś mi toporem
przyłożył, nokaut. Kaputt. Płacz, płacz, czarna rozpacz no i oczy robią mi się żabie, masakra jakaś, wiesz jak to ciężko
zatuszować make-up? no tragedia!
Co dalej? Już wiesz spontanicznie podejmuję decyzję, że mogę to wszystko zostawić, moich przyjaciół tu, pracę, którą kocham,
że mogę jechać z Tobą (teraz jak to czytam brzmi bardzo irracjonalnie, no kto normalny chce rzucić wszystko dla niepewnych
uczuć? - powiesz desperatka jakaś i powiem Ci masz rację). Zatem mówię Ci o moim jakże genialnym pomyśle. Pojadę z Tobą,
co Ty na to by zacząć razem od nowa, w nowym miejscu, poznać nowych ludzi, kocham Cię. (no cholera desperatka) A Ty
uśmiechasz się i dalej nie wiem co ten uśmiech znaczy i w sumie nic konkretnego mi nie mówisz, gdy pytam czy kochasz,
odpowiadasz jesteś w moim serduszku (tak wbrew pozorom wiem co to znaczyło od początku, ale nie drążyłam po co).
I jestem teraz tu sama, tęsknię, Ty milczysz, nie odpisujesz, nie chcesz mieć ze mną kontaktu.
Nie wiem od czego zacząć, tyle różnych myśli mam w głowie. Z jednej strony boję się, że nie czujesz tego co ja,
że mnie nie kochasz. Mam wrażenie, że po moim wyznaniu odsunąłeś się ode mnie, to bardzo boli. I wiem, że tak
działają mężczyźni potrzebują się odsunąć, ale mimo wszystko to bardzo mnie martwi. Boję się sprężynko, boję się, że
nie wrócisz...
Wiesz tak szczerze to bałam się iść z Tobą na to wesele, wręcz starałam się Ciebie do niego zniechęcić. Pytasz: dlaczego?
A no ponieważ, już się w miarę ogarnęłam wiesz? Tęskniłam za Tobą, ale było to już do zniesienia. Nawet potrafiłam powstrzymać
się od pisania do Ciebie. No ale stało się, poszliśmy razem i co mam Ci powiedzieć, było jak dla mnie cudownie, czułam się
przy Tobie wyśmienicie, jak kiedyś, czułam się jak Twoja dziewczyna, ba zachowywaliśmy się jak para. Ludzie brali nas za
parę. I znowu to wszystko mnie uderzyło, cała moc tych ciepłych uczuć zalała mnie... Wrócił też ból i strach...
I wiesz kiedy ja nagle znowu oswajam się z tymi wszystkimi emocjami, Ty mówisz mi: wyjeżdżam, a ja jakby ktoś mi toporem
przyłożył, nokaut. Kaputt. Płacz, płacz, czarna rozpacz no i oczy robią mi się żabie, masakra jakaś, wiesz jak to ciężko
zatuszować make-up? no tragedia!
Co dalej? Już wiesz spontanicznie podejmuję decyzję, że mogę to wszystko zostawić, moich przyjaciół tu, pracę, którą kocham,
że mogę jechać z Tobą (teraz jak to czytam brzmi bardzo irracjonalnie, no kto normalny chce rzucić wszystko dla niepewnych
uczuć? - powiesz desperatka jakaś i powiem Ci masz rację). Zatem mówię Ci o moim jakże genialnym pomyśle. Pojadę z Tobą,
co Ty na to by zacząć razem od nowa, w nowym miejscu, poznać nowych ludzi, kocham Cię. (no cholera desperatka) A Ty
uśmiechasz się i dalej nie wiem co ten uśmiech znaczy i w sumie nic konkretnego mi nie mówisz, gdy pytam czy kochasz,
odpowiadasz jesteś w moim serduszku (tak wbrew pozorom wiem co to znaczyło od początku, ale nie drążyłam po co).
I jestem teraz tu sama, tęsknię, Ty milczysz, nie odpisujesz, nie chcesz mieć ze mną kontaktu.
Podajesz w swojej histori fakty ale nade wszystko jest to '' list blagalny '' do niego. Urwij kontakt wszelaki. Dasz rade.
Forma powrotow naprzemiennie z '' oddalaniem '' to trucizna dla Twojej psychiki. Cos takiego przezylam . Dzis jestem na prostej i Ty zrob to samo.
Glowa do gory . POZDRAWIAM cieplutko.
Tak też zrobiłam, powiedziałam dosyć starczy. Nie potrafiłam już być dłużej jego koleżanką. Zbyt bardzo mnie to bolało. Co najlepsze w tym wszystkim, moje uczucie nic nie było warte. Nie zasługiwałam nawet na szczerość o 4,5 letnim związku, okazałam się warta tyle co wczorajszy śnieg. A zatem cóż się wydarzyło, ledwo powiedziałam STOP to okazało się, że po prostu poznał inną... przez kilka miesięcy mnie zwodził, żeby w końcu nagle ujawnić się na fb. Nie można tak robić, tak grać, bawić się czyimiś uczuciami. Jest mi bardzo przykro.
Witaj.
Wiem ze Ci przykro ze boli . Zastanawiam sie dlaczego gral na Twoich uczuciach wiadomo tu nie mozna napisac wszystkiego... w moim wypadku chodzilo facetowi o korzysci stad ta gra. A ta inna lub inne u mnie byly w trakcie na dzis mam ta pewnosc ...hmm mysle ze u Ciebie bylo podobnie. O dobra i prawdziwa mlosc nie trzeba prosic a o zla nie warto. Ta " zla godzina minie " a po niej przyjdzie spokoj i szczescie aczkolwiek jestem wiecej niz pewna ze odezwie sie do Ciebie musisz sie z tym liczyc i juz dzis podjac decyzje co zrobisz !!!
Nie bardzo rozumiem co z tym fejsem ale ten " niby moj " tez tam jest .... ja powiedzialam sobie zadnych kontaktow i monitorowania . Efekt jest taki u mnie ze nie mam zwiazku ale nie mam w gruzach mojego zycia.
Cóż od razu po tym jak wyszło szydło z worka, choć w środku człowiek gdzieś podejrzewał... to zablokowałam go, nie chcę oglądać jego szczęścia. Co do kontaktu to i tak czeka nas jeszcze jedno spotkanie żeby oddać sobie swoje rzeczy i tak strasznie się tego boję, że się rozkleję itp. Kiedyś już raz coś podobnego przeżyłam i było tragicznie. Wiecie co jest najgorsze wtedy, ze widzisz, iż ta osoba ma jeszcze wobec Ciebie te uczucia, bo one nie mijają ot tak, ale przekreśla je na rzecz nowych uczuć, to strasznie boli. Nie mam na to sił...
Radze Ci urwać kontakt!
Boszzzz... Co to jest? Cierpienia mlodego Wertera? :S
Boszzzz... Co to jest? Cierpienia mlodego Wertera? :S
faktycznie, aż chce się po pistolet sięgnąć...