Witam,
W sumie nie wiem jak opisać swój problem. Od dłuższego czasu zastanawiam się nad swoimi odczuciami odnośnie sexu. Moim problem jest brak chęci. Mam fajnego faceta, kochamy się, ale...mi się nie chcę. Czy było tak w innych związkach? W sumie teraz to jest mój drugi poważny związek, w pierwszym było podobnie. Sex najlepszy był po alkoholu. Czułam pożądanie, miałam ochotę. Na trzeźwo..jestem zmęczona, wolę iść spać, zerowe libido. Podczas sexu w myślach czekam aż będzie koniec...nie jara mnie to.A co dziwne...Między tymi związkami, jak spotykałam się z jakimiś facetem w luźniejszych relacjach, to taki facet miał mnie za nimfonkę. Bo sex podtrzymywał te Nasze spotkania. Tylko i wyłącznie o to chodziło. To tak, jakbym chciała zzdobyć faceta przez łóżko, bo intelektualnie Nas nic nie łączyło. Stąd te jakieś spotkania bez zobowiązań. Serce mi pęka, bo dlaczego jak jestem z facetem, którego kocham, i wiem, że on ma większe potrzeby, podobam mu się, chciałby się ze mną często kochać, nie ma tego? Dlaczego potrafiłam być super kochanką dla kogoś kto nie był tego wart? Jestem załamana....:( To jest chore. Boję się, że mój obecny partner jednak potrzebuję właśnie oprócz kochającej osoby demona sexu...a mój demon wygasł jak jestem w stałym związku...
I jeszcze dodam....problem nie tkwi w moim facecie, jest super w łóżku...tylko to ja jestem zimna Co ja mam zrobić? Chcę to jakoś naprawić...jak powiększyć swoje libido...mam pić za każdym razem, bo nie czerpie na trzeźwo radości z sexu.....? to jakaś patologia ;(
Jeszcze na pocieszenie mogę tylko dodać, że jedyne co lubię to zaspokajanie oralnie mojego partnera. Lubię go tak zaspokajać, ale on mnie nie musi, bo nie odczuwam takiej potrzeby