Wpadłam w jakiś taki marazm. Nic mi sie już nie chce za bardzo, Nie widze specjalnie celu. Straciłam wiarę w siebie, ze mam moc, by cokolwiek zmienić w sowim zyciu na lepsze.
Od jakiegoś już czasu siedzę w domu, nie poznaję nawet ludzi, bo w mojej małej miejscowości nie ma gdzie pójść. Nie mogę znaleźć w miarę normalnej sensownej pracy. Nie chce pracować wciaskając ludziom kit, a teraz takich prac jak grzybów po deszczu. Umiem troche angielski, można powiedzic, ze jest on powoli komunikatywny. Mogłabym nawet gdzieś wyjechać, ale boję się tak w ciemno, nie wiem jak sie za to zabrać. Gdzie szukać ofert. A może lepiej nie wyjeżdzać, tylko mimo wszystko próbować dalej tutaj? Mam wykształcenie wyzsze, ale zeby było uzyteczne, to musialabym cos do tego drugiego dorobic, jakas specjalnosc. Ale nie mam teraz juz na to ani czasu ani pieniedzy. tzn. jak najbardziej, w miedzy czasie warto sie uczyc, ale w tej chwili potrzebuje głownie pracy, usamodzielnic sie, poznawac ludzi.. Jestem jeszcze młoda, 30, ale nie daje jakos rady. jestem chyba zbyt delikatna na to wszystko, brak mi wiary we własne siły. Najpiekniejsze lata zycia upływaja na szarpaniu sie z rzeczywistościa i nieudolnych próbach usamodzielnienia sie.
Czuję sie jakaś taka uwięziona w tym domu, bo nie stać mnie żeby gdzies sie wyrwać. I tak z dnia na dzzien jest mi trudniej. Nie wiem juz jak sie ogarnąć. Trace nadzieję w sens jakichkolwiek działań już, bo próbowałam różnych rzeczy, ale jakos nic z tego wsystkiego sensownego nie wyszło. Chciałabym pracować jak normalny człowiek, za godna płace, w godnych warunkach. Poznawać ludzi, móc relaizowac swoje pasje, podrózować.. A czuje sie jak w zakorkowanej butelce, z której mogę tylko obserwowac zew. swiat i ludzi, którym sie powodzi.
Jak ruszyć z miejsca, wyrwac sie z tego? Nawet nie ma faceta, bo gdzie go mam poznać? Próbowałam przez internet, ale te znajomosci są jakieś dziwne... Mam wrazenie, ze wiekszosc tych facetow nastawiona jest na łatwa i szybka przyjemnosc po prostu. Jednego dnia obsypuje komplementami, a drugiego nie ma po nim sladu. Taki swiat mnie przygnebia. Ja chyba już nigdy sie z tego nie wykaraskam. Podpowiedzcie coś, prosze... Co powinnam robić, co zrobilibyście na moim miejscu? Jak znaleźc pracę? Bo ja to chyba jestem jakas ułomna, ze nie daje rady.. Z góry dziekuje za kazda wiadomosc z dobrymi intencjami.