Witam wszystkie Panie i Panów o ile i tacy tu są... wiem że większość z was może mnie potępi, bo w pewnym sensie sama do siebie mam jakiś żal, ale... zanim przeczytacie moją historie bardzo proszę żebyście nie oceniały mnie odrazu pochopnie, liczne na szczere komentarze ipostawienie sie w mojej sytuacji...a potem rozsadna ocene.
Mam 29 lat,męża i dwójkę dzieci. Obydwoje byliśmy wczesniej w długich związkach czyli tzw pierwsza milość.
Poznaliśmy sie gdy oboje byliśmy zranieni przez nasze połówki,szukaliśmy pocieszenie, szybko nowej miłości - dziś tak to widze...
Wszystko zaczelo sie sypac w ubieglym roku dokladnie o tej porze,kiedy to mąż oswiadczyl mi żepo prostu mnie nie kocha i chce odejsc...
Oczywiście przyczyną była inna kobieta...zabolało mnie wówczas to wszystko i to bardzo, bo nie spodziewalam sie że moj mąż jak dla mnie wówczas idealny, jak on mógłpowiedzieć mi coś takiego...ale do rzeczy, okazało się ze jestem w ciązy,w ciąże zaszłam jeszcze zanim uslyszalam te przykre slowa, bo pozniej ze soba nawet nie spaliśmy.
Kiedy dowiedzialam sie o ciąży mój mąż "rzucił" kochanke i został z nami..... wlasnie zostal z nami... mam wrazenie że tylko dla dzieci nie dla mnie...teraz mija rok od tamtych wydarzen, nie uslyszalam slow"kocham cie", nie stara sie o mnie, nie zabiega, nie prawi komplementów..jestem potrzebna tylko do tego by ugotowac,uprasować,zrobić obiad,podac wszystko pod nos no i do łóżka kiedy sie mu zachce.Tak wlasnie widze moje malzenstwo.jest mi niesamowicie przykro,próbowałam juz rozmawiać na ten temat ale bez skutku....
Ale zmierzajmy teraz do tematu tego postu...miesiac temu nawiazalam kontakt ze swoim bylymfacetem...pierwsza wielka miloscia,dopiero teraz po tylu latach wyjasnilismy wszystko to co sie stalo,moglismy normalnie pogadac. Piszemy smsy rozmawiamy przez tel...uczucia dawne wróciły jak bumerang...nie mam pojecia co z tym zrobic, to nie jesttak zechce sie odegrac na męzu za tamten rok,ja poprostu potrzebuje milości, zrozumienia, kogoś kto będzie patrzyl na mnie jak na kobiete a nie jak na slużącą...i tak wlasnie teraz jest z moim eks.Planujemy spotkanie, boje sie ze na jednym sie nie skonczy,a to oznacza ze bede kochanka.On tez jest zonaty,i kombinuje na prawo i lewo by ze mna pogadac przez tel. bo przeciez nie zawsze możepodobnie jak i ja. Nigdy nie przestalam go kochac to byla moja pierwsza milosc i nie wiem czy mam sie poddac i poprostu zobaczyc co przyniesie los?czy juz terazto zakonczyc?aco jesli takbylo mi pisane?jezeli tak mialo byc, ze sie rozstaniemy, zwiazemy z kim innym a po latach wrócimy do siebie z bagazem innych doswiadczen?ja mam dzieci wiec mam trudniej, on nie ma dzieci wiec uwazam jest w lepszej sytuacji.Oboje zdajemy sobie sprawe z tego że byc mozebedziemy chceieli do siebie wrocic i co potem??blagampomozcie mi ocenic ta sytuacje nie wiem co robic....nie wiem czy kocham mojego męża..zreszta co to za milosc jesli kocha tylko jedna strona?? tak mam zyc cale zycie?? bez milości, bez czulosci?